Spektakularny powrót do Ekstraklasy? Mają ogromny atut. "Chcemy awansować, nie boimy się" [NASZ WYWIAD]

Spektakularny powrót do Ekstraklasy? Mają ogromny atut. "Chcemy awansować, nie boimy się" [NASZ WYWIAD]
/ pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot06 Feb · 17:30
Niezła sytuacja wyjściowa w tabeli, świetna praca chwalonego trenera i sprzyjający terminarz. Ruch Chorzów Dawida Szulczka może zanotować błyskawiczny powrót do Ekstraklasy. O tym, co słychać u czwartej siły I ligi, porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym klubu, Tomaszem Foszmańczykiem.
Tomasz Foszmańczyk był w środowe popołudnie gościem programu I Liga Raport na kanale Meczyki.pl. Oto zapis rozmowy pełnej istotnych dla kibiców Ruchu wątków.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jak było na kursie dyrektora sportowego? Mieliście zjazd w Poznaniu, jakie są wnioski po spotkaniu z Tomaszem Rząsą?
To było bardzo dobrze przeprowadzone dwudniowe szkolenie. Padło dużo ciekawych rzeczy. Nie tylko o samym Lechu. Też o tym, jak Lech zarządza klubem, jak w ich mniemaniu powinien wyglądać klub sportowy - pierwsza drużyna, ale przede wszystkim akademia, wprowadzanie młodych chłopaków. Dużo, dużo dobrego.
Czym w wizji prowadzenia klubu Lech różni się od Ruchu Chorzów? Czyli np. co chciałbyś w Ruchu z tego, co zaimponowało ci w Lechu, a z czym być może się nie zgadzasz lub widzisz po prostu dla was inną drogę niż tę w Poznaniu?
Generalnie moje spojrzenie na to, jak wprowadzać młodych chłopaków do pierwszej drużyny, jest zbliżone do tego, jak to wygląda w Lechu. Oczywiście, skala będzie zupełnie inna, ale też chciałbym, by to wyglądało tak, że ta adaptacja jest powolna - jeśli już zawodnik trafi do pierwszej drużyny, to ma czas, ma pierwsze miesiące na adaptację. A potem, jeśli nie trafia bezpośrednio do pierwszego składu, to jest wypożyczany do innego klubu. Chciałbym, by w Ruchu było podobnie.
To, co można przerzucić do nas z Lecha, to opiekę nad wypożyczonymi młodymi piłkarzami. Mogliśmy zobaczyć, jak to wyglądało w przypadku Antoniego Kozubala w GKS-ie Katowice. To jest droga, którą można podążać. Piłkarz czuje się zaopiekowany, dowartościowany, że ktoś się nim interesuje, a nie tylko wydala z klubu. Faktycznie jest oglądany, obserwowany, szykowany pod powrót.
Do Ruchu właśnie trafił wypożyczony z Legii Jakub Adkonis. Co to jest za ruch dla Ruchu? Goncalo Feio mówił o nim po zgrupowaniu zimowym, że to zupełnie inny zawodnik niż na zgrupowaniu letnim, dużo dojrzalszy, pewniejszy. Legia słusznie go wypożycza, bo miałby trudno, by regularnie grać. A w Chorzowie? Ma duże szanse, czy traktujecie to jako uzupełnienie składu?
Na pewno nie jako uzupełnienie. Myślę, że jego transfer to stworzenie trenerowi Szulczkowi dużego komfortu na pozycji młodzieżowca, jak i w środku pomocy. Tam jedno z trzech miejsc jest zarezerwowane dla młodzieżowca i myślę, że tak [dalej] będzie. Ale nie jest powiedziane, że nie będziemy ich oglądać dwóch. Nie zwracałbym więc uwagi na to, że Kuba Adkonis jest bardzo młody, tylko przede wszystkim daje jakość i ma szansę rywalizować z innymi zawodnikami o podstawowy skład. Dla nas to sytuacja zwycięska, dla Legii też, mam nadzieję, że wszyscy będziemy tak to postrzegać za kilka miesięcy.
Na ile ściągnięcie Kuby było uwarunkowane kontuzją Patryka Sikory? Czy faktycznie oglądaliście go od dłuższego czasu, czy może to kwestia tego, że trener Szulczek dobrze zna się z trenerem Feio i został polecony, czy była to sytuacja awaryjna, bo wypadł wam zawodnik do gry w środku pola?
Temat Adkonisa pojawił się znacznie wcześniej niż kontuzja Patryka. To nie są w ogóle powiązane sprawy. Temat sprowadzenia młodzieżowca do środka pola pojawił się, gdy przeciągały się negocjacje ws. przedłużenia kontraktu z Bartłomiejem Barańskim. Wiedzieliśmy, że wszystko może się wydarzyć i chcieliśmy się zabezpieczyć. Chcąc grać w środku młodzieżowcem, mieliśmy tak naprawdę tylko Bartka. Dlatego zaczęliśmy obserwację rynku w Polsce, a ja się bardzo cieszę, bo Kuba był na szczycie listy życzeń. Udało nam się dopiąć ruch, który był dla nas najbardziej wartościowy.
Na liście transferów jest też Kuba Bielecki. Główne komentarze pod ogłoszeniem tego transferu brzmiały: “trochę mniej obywatela”. Zawsze mówiło się, że on dobrze broni, ale lubi też podjeść. Teraz ta forma fizyczna chyba jest dużo lepsza.
W ostatnich miesiącach Kuba wykonał bardzo dużą pracę. Przez pewien okres nie myśleliśmy nawet o jego powrocie, ale jak już faktycznie zaczęliśmy o tym myśleć, i przyglądać się mu, zbierając informacje w naszym regionie, to mieliśmy bardzo dużo pozytywnych wniosków. Zdecydowaliśmy się dać Kubie kolejną szansę. Myślę, że on sam wie najlepiej, co zrobił źle i gdzie mógł lepiej się zachować. Wygląda bardzo dobrze, więc to dla nas komfortowa sytuacja; mamy trzech bardzo dobrych bramkarzy, którzy walczą nie tylko o bluzę z numerem jeden, ale też mamy przed sobą Puchar Polski. Ta pozostała dwójka musi być więc wartościowa i “pod prądem”.
A kogo jeszcze szukacie, jeśli w ogóle kogoś szukacie? Jakiego zawodnika, na jaką pozycję?
Nie chcę powiedzieć, że jesteśmy “zamknięci”, bo do samego końca okienka bym tak nie mówił, ale jeśli miałbym upatrywać miejsce, gdzie jeszcze znajdziemy przestrzeń, to byłaby to lewa obrona. To nie jest jednak miejsce, które musimy na gwałt wzmacniać. Tylko jeśli będzie wartościowy zawodnik, to na pewno to rozważymy.
Nie ma obaw o odejście żadnego z najważniejszych piłkarzy?
Nie. Zadbaliśmy o to, by kontrakty wygasające w czerwcu lub na przestrzeni całego roku zostały przedłużone u kluczowych zawodników. Jesteśmy zabezpieczeni.
Jak wrażenia z pierwszych miesięcy współpracy z Dawidem Szulczkiem? To trener, który mógł czekać i liczyć, że dostanie coś w Ekstraklasie, choć pewnie nie w tak wielkim klubie. I wasza, i jego decyzja była zrozumiała, ale obie strony zaryzykowały.
Myślę, że Ruch mimo wszystko miał po swojej stronie mniejsze ryzyko. Brał trenera z jakością, uznanego na polskim rynku. Byliśmy przekonani w stu procentach, trener również, ale wiadomo, że miał też inne zapytania, miał prawo zastanawiać się nad tą decyzją. Myślę, że w tym wszystkim - tak w piłce, jak i życiu - najważniejszy jest timing. To, w jakim momencie byliśmy w potrzebie i zgłosiliśmy się do trenera, który był wolny. Wstrzeliliśmy się idealnie. Te negocjacje nie były trudne, ale to, żeby przekonać trenera, by przyszedł do I ligi, nie było takie łatwe. Na szczęście się udało.
A sama współpraca wygląda bardzo dobrze. Jesteśmy bardzo zadowoleni, myślę, że trener potwierdziłby moje słowa. W pionie sportowym, który tworzymy, kontakt, komunikacja i relacje są dla nas bardzo ważne. Utrzymujemy je na bardzo wysokim poziomie i sądzę, że tak zostanie.
Zimowy okres przygotowawczy w Polsce jest dość długi. Czy dostrzegłeś w nim u trenera Szulczka coś innego niż widziałeś wcześniej, czy mógłbyś coś więcej powiedzieć?
Dawid Szulczek to pierwszy trener, z którym miałem okazję współpracować - mówię to też jako były piłkarz - tak bardzo zwracający uwagę na detale, jeśli chodzi o odczytywanie nadajników GPS i bazowanie na nich, układanie pod to jednostki treningowej, przerywanie czy skracanie jej. Jest to na bieżąco monitorowane. Oczywiście, niemal wszyscy się tym zajmują, ale ja osobiście pierwszy raz widzę zajmowanie się tym tak detalicznie i kompleksowo. Mi się to bardzo podoba. Często robi się badania motoryczne, ale później one są wrzucone gdzieś w tabelki i na ich podstawie tworzy się jakieś grupy. A tutaj jest to systematycznie cały czas pilotowane.
W rundzie wiosennej dziesięć meczów Ruch gra u siebie, tylko pięć na wyjeździe. Patrząc po terminarzu, te “wielkie” mecze są na Stadionie Śląskim - z Wisłą Kraków i Płock, Arką, Termaliką, Miedzią i ŁKS-em. To na pewno przewaga. Wy też tak to postrzegacie? Jak chcecie to wykorzystać?
Wydaje mi się, że to dla nas duży handicap. W poprzedniej rundzie, odkąd przyszedł trener Szulczek, wszystkie mecze na Śląskim wygraliśmy, naszym piłkarzom bardzo dobrze się tam gra i bardzo dobrze się tam czują. Można to postrzegać jako plus i myślę, że tak będzie. Najważniejszy będzie początek i to, jak wejdziemy w tę rundę. Jeśli z Wisłą, przy pełnym stadionie, będzie dobry wynik, to ta frekwencja się utrzyma. Bardzo na to liczymy. Cieszę się, że po przyjściu Dawida Szulczka, odkąd ta drużyna zaczęła grać na Śląskim, to zmieniła swoją mentalność i ten stadion jej pasuje. Bo to nie jest takie oczywiste, że jedziesz na taki obiekt i grasz w piłkę na takim samym poziomie jak na innych. A tu jest jeszcze lepiej, niektórych ten stadion ich niesie.
Mariusz Misiura powiedział na początku tego sezonu, że jeśli w Wiśle Płock są zawodnicy, którzy nie są gotowi do gry o bezpośredni awans, to do tej drużyny nie pasują. U was też hasło “awans” tak śmiało pada? Do drugiego miejsca macie tylko sześć punktów straty.
Nie ukrywamy tego. Nie jest to dla nas temat tabu, słowo “awans” nie jest zakazane. Chcemy grać o jak najwyższe cele, zarówno w lidze, jak i Pucharze Polski, ale chcemy to zrobić ze spokojem. Cotygodniową, rzetelną pracą, bo wiemy, że ona się obroni, jak będziemy tak do tego podchodzić. Oczywiście, wynik jest sprawą otwartą, jednak chcemy awansować, nie boimy się tego. Ale nie rozmawiamy o tym na okrągło, rozmawiamy o tym, by być lepszym.
Czy na teraz jako dyrektor sportowy jesteś w stanie powiedzieć, że miejsce Ruchu jest w Ekstraklasie? Pomijam względy piłkarskie, chodzi mi o samą organizację klubu.
Zdecydowanie. Myślę, że Ekstraklasa to jest jedyne miejsce, w którym Ruch Chorzów powinien się znajdować. Zasługujemy, by tam być.
Bardzo płynnie przeszedłeś z szatni piłkarskiej do gabinetów. Co było największym problemem w tej zmianie?
Dobre pytanie. Nie wiem, co było najtrudniejsze, musiałbym się wysilić, co świadczy o tym, że takich problemów nie miałem. Relacje są utrzymywane na bardzo dobrym poziomie. Może negocjacje przy kontraktach to taka granica, którą trzeba wyznaczyć, to jest trudne przejście, ale myślę, że sobie z tym poradziliśmy.
Wiem, że na kursie dyrektora sportowego, od którego zaczęliśmy tę rozmowę, mieliście kurs negocjacji, z zewnętrzną firmą. Wyciągnąłeś z niego coś, z czym wcześniej nie czułeś się komfortowo, a teraz byś wprowadził?
Świetne zajęcia, duża merytoryka, polecam każdemu taki kurs negocjacyjny. Z takiego szkolenia każdy wyciągnie dla siebie dwie, trzy, cztery rzeczy i to wystarczy. Ja również to zrobiłem. Sporo rzeczy, które wiedziałem, się potwierdziło, ale są też takie, które zacznę wprowadzać i mam nadzieję, że będą skuteczne.
Na koniec pytanie, czy był w tym okienku ruch, którego chcieliście dokonać, a nie dokonaliście? Był taki zawodnik, którego byliście blisko, ale coś wam nie sprzyjało?
Byli oczywiście zawodnicy, którzy nam odmawiali, nie każdy chciałby zejść i grać w I lidze. Nie będę mówił o nazwiskach. Czasem więc rozbija się to nie tylko o finanse, ale o miejsce, w którym aktualnie jest Ruch. W Ekstraklasie będziemy mieli możliwość ściągać tych zawodników, których chcemy, I liga nie będzie przeszkodą.

Cała rozmowa z Tomaszem Foszmańczykiem w najnowszym I Liga Raport od [13:19]:

Przeczytaj również