Spektakularny niewypał Manchesteru United. Rewelacja MŚ nie dojeżdża w Premier League. "Cień piłkarza"
Zachwycił kibiców na mundialu w Katarze, doskonale grając w środku pola. Otworzył sobie furtkę do wielkich ekip, ale też szybko ją zamknął beznadziejnym wypożyczeniem do Manchesteru United. Sofyan Amrabat jest skreślony w klubie, o którym marzył. To dziś cień piłkarza.
Amrabat miał oczarować Premier League, a na razie rozczarowuje wszystkich swoimi występami. Marokańczyk nie doskoczył do olbrzymiego hype'u, który wytworzył się wokół niego po MŚ 2022.
Rewelacyjny mundial
Kiedy Francja pokonała Maroko w półfinale mundialu, to Emmanuel Macron wszedł do szatni zespołu z Afryki i powiedział do Sofyana Amrabata, że jest najlepszym pomocnikiem mistrzostw świata w Katarze. Sam piłkarz później te słowa potwierdził. Hiszpania Luisa Enrique odpadła z Marokiem w 1/8 finału. Selekcjoner przyznał później w transmisji na twitchu, że piłkarz, który zrobił na nim największe wrażenie na tym turnieju, to właśnie Sofyan Amrabat. Lider czwartej drużyny świata, afrykańskiego państwa, która zapisała się w historii, ponieważ wcześniej żaden kraj z tego kontynentu nie dotarł do fazy medalowej.
Mundial 2022 już na zawsze będzie się kojarzył nie tylko ze zwycięstwem Leo Messiego i spółki, interwencją Emiliano Martineza w dogrywce, ale także łysą glacą Amrabata, który rządzi w środku pola i co chwilę komuś odbiera piłkę. Będzie się kojarzył z jego interwencją, gdy jakimś cudem dogonił pędzącego Kyliana Mbappe i zabrał mu piłkę, gdy ten próbował wjechać w pole karne. - Widzę po mojej twarzy, że włożyłem wszystko w ten sprint - mówił później Danielowi Taylorowi z The Athletic, gdy wspólnie oglądali nagranie.
Amrabat może ruszał się dość ślamazarnie z piłką przy nodze, ale doskonale odnajdywał się w grającej dość nisko reprezentacji Maroka, która przede wszystkim stawiała na destrukcję, szybki przerzut do skrzydła i kontrę. Kiedy trzeba było napędzić i rozruszać akcję, to koledzy także szukali go na boisku do wykonania tego zadania. Tak było choćby z Francją, która świadomie oddała Marokańczykom piłkę do użytku. Sofyan dobrze zaprezentował się na tle Hiszpanii, Portugalii i Francji, czyli wielkich drużyn. Przeciwko Hiszpanii tak naprawdę w ogóle mógł nie wystąpić, bo jeszcze o 3:00 w nocy łupało go w plecach i spędzał czas w gabinecie fizjoterapeuty. Zagrał na zastrzykach przeciwbólowych. Nie tylko w tym meczu, ale i w trzech innych. Mimo to przebiegł na mundialu najwięcej kilometrów ze wszystkich.
Wymuszanie transferu
Czuł, że jest zbyt dużym kozakiem na “jakąś tam” Fiorentinę. Skoro zagrał tak rewelacyjny mundial, to miał okazję na transfer życia i trochę nieelegancko ten ruch zaczął wymuszać. Obnosił się wyraźnie z tym, że nie chce już tu dłużej grać i to od razu w zimowym okienku transferowym po mundialu. Il Corriere dello Sport donosiło nawet, że… Xavi Hernandez specjalnie wielokrotnie dzwonił i nagabywał Marokańczyka, żeby ten w taki sposób właśnie się zachowywał, bardzo zniechęcił do siebie ludzi we Fiorentinie i zaczął kręcić nosem, by pozwolono mu dla świętego spokoju odejść do Barcelony. Ta chciała wypożyczyć Amrabata z opcją późniejszego wykupu. Fabrizio Romano informował, że za 40 milionów euro.
Katalończycy rozpalili w ostatniej chwili nadzieję w pomocniku, a temu zamarzyły się występy w granatowo-bordowej koszulce. Ale Fiorentina chciała grać o poważne rzeczy wiosną, dlatego nie zgodziła się na taki układ. Zaloty Barcelony były blokowane. Amrabatowi się to nie spodobało i obraził się jak dziecko. Spontanicznie napisał wtedy na Instagramie: "Idź po to teraz. Przyszłość nie jest obiecana nikomu". To akurat cytat Wayne'a Dyera, amerykańskiego autora książek motywacyjnych. Jeden z tych trochę banalnych, które starsze kobiety mogą kliknąć i udostępnić w swoich mediach społecznościowych na tle jakiegoś obrazu z zachodem słońca. Kontekst był oczywisty. Nikt Amrabata nie podejrzewał o wyciągnięcie akurat takiego cytatu z książki motywacyjnej 31 stycznia w ostatni dzień okienka transferowego.
Wreszcie się doczekał
Amrabat dopiął w końcu swego, tyle że w letnim okienku transferowym. Przed tym sezonem trafił do Manchesteru United na zasadzie wypożyczenia. "Czerwone Diabły" zapłaciły za tę transakcję 8,6 mln funtów i wpisały klauzulę wykupu w wysokości 21,4 mln funtów. Wydawało się, że to promocyjna kwota. Marokańczyk jest jednak tak tragiczny, że nawet i takiej kwoty klub nie zechce na niego wyłożyć.
A przecież zapowiadało się tak pięknie. Wystarczy przypomnieć sobie jego debiut od pierwszej minuty (wcześniej wszedł tylko na chwilę z Burnley poruszać się po kontuzji). Miał on miejsce w Carabao Cup przeciwko Crystal Palace. Bardziej imponująca była jednak pozycja, na której wszystkich zachwycił. Amrabat musiał bowiem sobie radzić... na lewej obronie. I spisał się tam świetnie, wygrywając kilka pojedynków. Powiedział wtedy, że zagra wszędzie, gdzie tylko będzie potrzebny. Eksperci Sky Sports nie mogli się nadziwić, z jaką łatwością wszedł do nowego zespołu i to na zupełnie innej pozycji. Andros Towsend kręcił głową, gdy tylko pomyślał sobie o środku pola Casemiro - Amrabat. 26 września 2023 roku wszystko wyglądało jak bajka.
Starzy znajomi
Ojciec wpajał synom ciężką pracę. Mohammed Amrabat przyjechał do Holandii w wieku 15 lat i został tynkarzem. Nie miał kompletnie nic wspólnego z futbolem, ale to futbol przyszedł później do niego. Najpierw profesjonalnym piłkarzem został Nordin Amrabat, rocznik 1987, który reprezentował m.in. PSV, Galatasaray, Malagę i Watford. Do dziś jeszcze gra zawodowo w AEK Ateny. Sofyan jest aż o dziewięć lat młodszy. Gdy Nordin występował już w PSV, to przedstawił w telewizji 11-letniego brata. Ten grał wtedy w szkółce Utrechtu. Uczył się też waleczności, kopiąc ze starszakami na ulicy, gdzie często silniejszy był górą.
Sofyan spędził w Utrechcie w sumie aż 13 lat. Tam pracował z Erikiem ten Hagiem. Menedżer doskonale więc wiedział, kogo zatrudnia w United. To u niego pomocnik zaczął grać po 90 minut. To on na niego postawił. W sezonie 2016/17 Sofyan rozegrał ponad 3000 minut we wszystkich rozgrywkach i nagle stał się jakże ważnym ogniwem zespołu. Tylko czterech piłkarzy zagrało więcej minut. Można Ten Haga za wiele bieżących spraw krytykować, ale kariery Amrabata na początku drogi nie zaniedbał. Tak mówił o nim Marokańczyk:
- To był mój drugi rok w pierwszym zespole. Ten Hag ułożył dla mnie plan. Zapytał mnie o moje mocne strony i co chciałbym poprawić w grze. Od pierwszego dnia był mną zajęty. Wielu trenerów jest zajętych drużyną w ogólnych rozrachunku, ale on poświęcił dużo czasu pracy indywidualnej, ponieważ wiedział, że jeśli indywidualności będą lepsze, to zespół będzie lepszy. Po każdym meczu oglądał ze mną film i wszystko mi wyjaśniał. Miałem 18 lub 19 lat, więc czasami myślałem: znowu to samo... Ale teraz, kiedy patrzę wstecz, wiem, że było to bardzo ważne dla mojej kariery. Bardzo wiele się od niego nauczyłem.
Nie wszystko jest takie piękne
Zaufanym środkowym pomocnikiem Erika ten Haga w Ajaksie był Donny van de Beek. Nie miało to jednak żadnego przełożenia na Manchester United. Podobna sytuacja jest z Amrabatem. On także był przecież “żołnierzem” trenera w Utrechcie i również w jego przypadku ta bańka starej znajomości pękła na poziomie Premier League. Czara goryczy przelała się w niedawnym meczu derbowym z Manchesterem City. Amrabat wszedł na boisko w 82. minucie za Kobbiego Mainoo, z którym sromotnie przegrywa rywalizację. I zaznaczył się tym, że ślamazarnie wyprowadzał piłkę, którą zabrał mu Rodri, a Erling Haaland strzelił gola na 3:1. De facto pomógł tym samym w przełamaniu posuchy Norwega, który raczej nie miał dobrych derbów, bo nie trafił do pustej bramki z trzech metrów (strata od 1:33).
Social media wypruły Marokańczyka. Wydawało się, że będzie to jego ostatni występ w koszulce United, ale w miniony weekend dostał jeszcze dziesięć minut z Evertonem. Najwidoczniej stare znajomości podziałały i holenderski szkoleniowiec nie chce aż tak brutalnie skreślać kogoś, kogo tak naprawdę wprowadzał do świata seniorskiej piłki. Niemniej, z dużej chmury spadł mały deszcz. Zawodnik, który miał zaryglować środek pola razem z Casemiro, dostaje ligowe ochłapy po starej znajomości, żeby młodziutki Mainoo mógł odpocząć. Jesienią jeszcze Amrabat coś tam pograł, czasami nawet nieźle, jak z Sheffield United. Po Pucharze Narodów Afryki jednak go nie ma, jest tej drużynie zwyczajnie niepotrzebny. Szansę dostał tylko w Carabao Cup, ale znowu na lewej obronie. Pewnie by nie grał, gdyby menedżer mógł wystawić tam Tyrella Malacię albo Luke'a Shawa.
Dziś gwiazdor mundialu w dużej mierze korzysta na absencjach wielu zawodników. Ci wkrótce jednak wrócą i będzie już zupełnie zbędny, dlatego trudno spodziewać się, żeby klub go wykupił. The Sun pisał ostro po derbach, że przygoda flopu transferowego United stała się koszmarem i zagubił się on we mgle w Manchesterze. Kibice "Czerwonych Diabłów" także nie chcą takiego piłkarza na stałe. Oczekiwali przynajmniej takich występów, jak w debiucie. Tymczasem Amrabat od jakiegoś czasu jest po prostu za wolny, nie przystaje do tempa, nie pasuje, nie ogarnia co się wokół niego dzieje, reaguje w slow motion. Całkowicie zatracił pewność siebie na boisku, jest jak taka szara myszka, która chce pozostać niezauważona. To już nie ten facet z mundialu, który rozrywa wszystkich w środku pola. Zresztą… jest taki popularny filmik (poniżej), który obrazuje, że wcale tak świetnie sobie z Mbappe nie radził, a przyćmił to ten jeden wspaniały wślizg i poprzednie dobre występy.
Amrabat był już pod koniec 2023 roku tak słaby, że pojawiły się nawet plotki o skróceniu jego wypożyczenia w zimowym okienku transferowym. Musiało w tym być jakieś ziarenko prawdy. Ostatecznie pozostał na Old Trafford, ale nie ma tu przyszłości. Fiorentina martwi się z kolei, że jego wartość rynkowa znacząco spadła i nie będzie w stanie wyciągnąć za niego nawet 20 milionów euro.
Cóż, trzeba było sprzedawać zimą! Albo z opcją obligatoryjnego wykupu. Podobno rączki zaciera Juventus, który uwielbia takie okazje na odbudowanie piłkarza. W Turynie będą pewnie zbijali cenę do minimum. I trudno się dziwić.