Spektakularny Kiwior na Bernabeu! Kibice oszaleli z radości, co za mecz Polaka. "Jak profesor"

Spektakularny Kiwior na Bernabeu! Kibice oszaleli z radości, co za mecz Polaka. "Jak profesor"
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot16 Apr · 23:22
Jakub Kiwior znowu zatrzymał Real Madryt! Polak zagrał kapitalny mecz na Bernabeu, schował do kieszeni gwiazdy rywali i zachwycił kibiców Arsenalu. Zasłużenie może szykować się na półfinał Ligi Mistrzów.
Po bardzo udanym występie w pierwszym meczu ćwierćfinałowym, Jakub Kiwior znów znalazł się w podstawowym składzie Arsenalu przeciwko Realowi Madryt. Dodajmy, że Polak pojechał na Estadio Santiago Bernabeu dodatkowo podbudowany nagrodą MVP za ligowe starcie z Evertonem. Stworzył rzecz jasna duet stoperów z Williamem Salibą, by powstrzymać “królewski” gwiazdozbiór, na czele z Kylianem Mbappe i Viniciusem Juniorem.
Dalsza część tekstu pod wideo

Profesor Jakub Kiwior

W pierwszej połowie Real nie stworzył właściwie żadnego zagrożenia pod bramką Davida Rayi. Nie licząc odwołanego ostatecznie rzutu karnego, kibice Arsenalu mogli spać spokojnie. I duża w tym zasługa reprezentanta Polski, który rozegrał wzorowe 45 minut. Cała drużyna z Londynu wyglądała w defensywie jak należy, ale Kiwior nie wtopił się w tło, a grał pierwsze skrzypce. Od początku dobrze się ustawiał. Nie popełniał błędów, nie robił fałszywych ruchów, znów imponująco współpracował z Salibą.
Można wyróżnić dwie fazy, w których Real próbował coś zdziałać, a 25-latek na przestrzeni kilku minut notował skuteczne interwencje. W 16. minucie dobrą główką uprzedził Jude’a Bellinghama, przytomnie wybijając piłkę. Po chwili dorzucił do tego blokadę uderzenia z dystansu Lucasa Vazqueza i kolejną skuteczną główkę, po wrzutce Fede Valverde. Potem błyszczał w ostatnim fragmencie pierwszej połowy. W 38. minucie nie dość, że znów właściwie trzymał pozycję i popracował skutecznie w powietrzu, zatrzymując atak, to jeszcze nie panikował, “nie lagował”, tylko przytomnie uruchomił akcję Gabriela Martinelliego.
Tuż przed upływem 45. minuty Kiwior zanotował jak dotąd najważniejszą interwencję - doskonale ustawiony wybił piłkę głową po dośrodkowaniu przy samej linii bramkowej. Był na miejscu, ubezpieczał Davida Rayę, pilnował przestrzeni wokół i przeciwników. Zanim sędzia odesłał zespoły do szatni, polski obrońca zdołał jeszcze postawić stempel na bardzo dobrej połowie, blokując strzał Tchouameniego. Miał wielki wkład w to, że Real wykręcił xG zaledwie na poziomie 0,11.

Mbappe w kieszeni, udział przy golu

Po przerwie obraz gry się nie zmienił i generalnie nie zmieniła się też postawa reprezentanta Polski. Zaczął od wywalczenia faulu, a w 55. minucie popełnił błąd, który błyskawicznie naprawił. A konkretnie najpierw w okolicach linii środkowej nieczysto trafił w piłkę po dalekim podaniu rywali, ale po kilku sekundach znakomitym, czystym wślizgiem “skasował” Viniciusa, spowalniając grę gospodarzy. Momentalna rehabilitacja i energicznie przybicie piątki z Salibą. A propos Francuza, to właśnie on jak na tacy sprezentował gola wyrównującego ekipie “Królewskich”. Kiwior nie miał w tym udziału - w środowy wieczór to on był pewniejszym i skuteczniejszym z duetu środkowych obrońców Arsenalu.
Mimo bramki na 1:1 Real nie potrafił znaleźć sposobu na doskonale zorganizowany zespół Mikela Artety. Kiwior trzymał równy poziom. W 69. minucie po raz kolejny w tym dwumeczu wyprzedził Kyliana Mbappe i dobrze zagrał. Pokazał, że nic sobie nie robi z tej klasy przeciwnika, zresztą niedługo później Mbappe kontuzjowany opuścił boisko. W dwumeczu nic nie wskórał i ogromna w tym zasługa Polaka. Ten grał swoje, niezależnie od tego, kogo miał naprzeciwko. W 80. minucie dojrzale, pod presją, poradził sobie z Endrickiem kilka metrów od własnej bramki. Kontrolował ustawienie swoje i Brazylijczyka w każdej sekundzie, odpowiedzialnie zagrał głową do Rayi. Jakby był bez układu nerwowego.
Kiwior cały mecz był pewny, skuteczny, zawsze na miejscu. Imponująco grał na wyprzedzenie, doskonale czytał grę, przewidywał boiskowe zdarzenia. Unikał chaosu, wręcz przeciwnie, patrzył, gdzie zagrywa, biła od niego wielka odpowiedzialność. Udowodnił to już w doliczonym czasie, gdy to jego dobre wybicie głowę zaczęło akcję bramkową na 2:1 dla “Kanonierów”. Tym kluczowym podaniem postawił konkretny stempel na znakomitym dwumeczu w swoim wykonaniu. Kilkadziesiąt sekund później wraz z całą drużyną mógł świętować drugie zwycięstwo z Realem i absolutnie zasłużony, efektowny awans do półfinału Ligi Mistrzów.

Kibice oszaleli

Media społecznościowe zalane są lawiną pozytywnych komentarzy w kierunku reprezentanta Polski. Pozytywnych i do bólu zasłużonych. Kibice wręcz oszaleli z radości, komplementując go. O ile były w tym sezonie momenty, w których mogliśmy wątpić, czy Kuba Kiwior reprezentuje poziom godny Arsenalu, o tyle tym dwumeczem zamknął on usta niedowiarkom. Spisał się rewelacyjnie, na medal, a przecież wszedł do składu nagle, w obliczu kontuzji lidera obrony Gabriela Magalhaesa. Od grudnia miał kilkanaście meczów Premier League z rzędu bez choćby minuty. Gdy zmienił Gabriela z Fulham, wyglądał nerwowo. Pokazał jednak, że potrzebuje kredytu zaufania i przede wszystkim regularnej gry, by być najlepszą wersją siebie. Wzorowo wszedł w buty Brazylijczyka i dołożył nie cegiełkę, co wór cegieł do awansu Arsenalu.
Co teraz? Gabriel w tym sezonie już nie wróci, więc Kiwior może szykować się na półfinał Ligi Mistrzów z PSG. To rywal znany londyńczykom z tego sezonu, w październiku ograny 2:0. Wówczas reprezentant Polski jako lewy obrońca wszedł na drugą połowę i schował do kieszeni Achrafa Hakimiego. Teraz przyjdzie mu więcej starć bezpośrednich przede wszystkim z Ousmanem Dembele, ale - hola, hola - ten gość właśnie zatrzymał “królewski” Real z Mbappe, Vinim i spółką. Był cholernie pewny siebie, odważny i skuteczny. Anglicy mawiają: monster. I nie ma w tym pół grama przesady. Gratulacje, Kuba!

Przeczytaj również