Spadli z hukiem, zaraz wrócą do elity? Rekordowa seria, Polak w zupełnie nowym wydaniu, "1000 podań"
Po kilku pierwszych kolejkach tego sezonu można było mieć wątpliwości, czy Southampton znajduje się na drodze do powrotu do Premier League. Ale teraz “Święci” są w trakcie rekordowej serii bez porażki i pewnie kroczą ku miejscu, które daje awans. Na St Mary’s powstaje ciekawy projekt, budowany zgodnie z ofensywną filozofią nowego trenera. Kibice wreszcie mogą wierzyć, że ich klub czekają lepsze czasy.
Southampton niedawno ustanowiło rekordową dla klubu serię 21 meczów bez porażki. Klub Jana Bednarka podniósł się po nienajlepszym starcie pierwszego sezonu po spadku z Premier League i wrócił do walki o powrót do elity. Po początkowych wątpliwościach nie ma już śladu, a bukmacherzy typują “Świętych” jako drugą siłę Championship, zaraz za Leicester City. A to wszystko efekt pracy młodego trenera Russella Martina i pomysłu na budowę projektu, który ma nie tylko zagwarantować awans, ale i sięgnąć jeszcze dalej.
Nowy plan
Jeszcze siedem lat temu Southampton grało w europejskich pucharach i było zespołem górnej połowy tabeli Premier League, aspirującym do rzucenia rękawicy możnym angielskiego futbolu. Potem nadeszło pięć sezonów z zaledwie jednym finiszem powyżej 15. lokaty, a ostatnie rozgrywki zakończyły się istną katastrofą. “Święci” spadli z elity z hukiem jako zdecydowanie najsłabsza drużyna.
Kampania 2022/23 obfitowała we frustrację i problemy. Na St Mary’s pracowało aż trzech trenerów. Zaczynał Ralph Hassenhuettl, zwolniony jeszcze przed mistrzostwami świata w Katarze. Zaś wybory trenerów “ratunkowych” budziły spore wątpliwości już gdy je podejmowano. Efekty tylko to potwierdziły. Hassenhuettla zastąpił Nathan Jones, zwolniony z bilansem jednej wygranej i siedmiu porażek w ośmiu ligowych meczach. Następnie zatrudniono Rubena Sellesa, lecz Hiszpan nie zdołał uratować ekipy zmierzającej ku relegacji.
W Southampton nie wywieszono jednak białej flagi. Już w styczniu ubiegłego roku zarząd postanowił położyć podwaliny pod długofalowy plan, który na dobre wszedł w życie dopiero po spadku. Wówczas podpisano kontrakt z dyrektorem akademii Manchesteru City, Jasonem Wilcoxem. To on miał latem przejąć zarządzanie pionem sportowym i wytyczyć kierunek budowy nowego projektu. Jak się okazało, przyszło mu to robić na drugim poziomie rozgrywkowym, ale koniec końców Wilcox pomógł nakreślić realizowany aktualnie plan.
Patrząc na dzisiejsze Southampton nietrudno domyślić się, jak on wyglądał. Na południowym wybrzeżu miała rozpocząć się budowa zespołu grającego ofensywnie, dominującego w posiadaniu piłki, pressującego rywali bardzo wysoko. W wielu elementach nawiązującego więc do pryncyp przyświecających City Pepa Guardioli. Dyrektor sportowy pokazał to zresztą przy wyborze trenera: postawił na Russella Martina - młodego szkoleniowca wpisującego się właśnie w takie wytyczne, choć bez świetnych wyników w prowadzonych wcześniej MK Dons i Swansea City. Ale gdy Martin pracował jeszcze w Milton Keynes, w internecie dużą popularność zdobył filmik z atakiem pozycyjnym budowanym przez jego trzecioligową drużynę. Piłkarze wymienili w nim 56 podań prowadzących do trafienia do siatki, co stanowiło rekord brytyjskiego futbolu.
Najważniejsze w Southampton było więc zbudowanie odpowiedniej tożsamości. Ta, początkowo, rodziła się w bólach. Ale teraz prowadzi “The Saints” z powrotem do elity.
Złe miłego początki
Już pierwsze 45 minut zespołu pod wodzą Martina pokazało, że również na St Mary’s będzie on hołdował swojej filozofii “tysiąca podań”. Southampton do przerwy inaugurującego sezon Championship spotkania z Sheffield Wednesday wymieniło rekordowe 477 podań. Ogółem w całym meczu “Święci” zaliczyli ich 931 i ostatecznie wygrali 2:1.
Gra wyglądała ładnie dla oka, ale było w niej widać pewne niedociągnięcia. I te szybko zaczęły się odzywać. Ledwie kilka dni później Soton z Pucharu Ligi wyrzucił czwartoligowiec z Gillingham, a choć kolejne trzy spotkania w lidze skończyły się remisem i dwoma zwycięstwami, to spadkowicz z Premier League nie zachował ani jednego czystego konta i wygrywał tylko różnicą jednej bramki. Potem z kolei nadeszła passa, która poważnie nadszarpnęła zaufanie trybun do nowego menedżera. Cztery porażki z rzędu z zespołami o ambicjach awansu czy też walki o miejsce w barażach: Sunderlandem, Leicester City, Ipswich Town i Middlesbrough, zachwiały nadziejami “The Saints” na spokojny powrót na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Dziurawa defensywa wpuściła w nich aż 12 bramek, ofensywa zapewniła ledwie dwa trafienia. Po tym okresie drużynie Martina udało się jednak wejść na szalenie wysokie obroty.
Od przegranej z “Boro” 23 września Southampton ani razu nie zaznało smaku porażki. To już 22 mecze, a klubowy rekord od momentu dołączenia do angielskich struktur ligowych w 1920 roku wynosił do tej pory 20 meczów. “Święci” zapisali się więc w historii.
Dziś sytuacja jest zatem zupełnie inna. Ekipa, która po ośmiu kolejkach plasowała się na 15. miejscu i przegrała połowę ze swoich spotkań teraz zajmuje trzecią lokatę i ma zaledwie punkt straty do miejsca premiowanego bezpośrednim awansem. Statystyki w przekroju całego sezonu również wyglądają obiecująco. “Święci” są drugą ofensywą Championship, jeśli chodzi o liczbę strzelonych bramek i oddanych strzałów. Wymieniają też najwięcej podań i spędzają średnio najwięcej czasu przy piłce (65,6%). Bardzo pomaga im w tym świetna organizacja w pressingu - są najlepsi, jeśli chodzi o odbiory piłki w ofensywnej tercji boiska. Krótko mówiąc, pomimo początkowych problemów, rodzi się tam prawdziwa maszyna.
Trudne warunki, imponujące efekty
- Gdy próbujesz zrobić coś zupełnie nowego, to nigdy nie jest łatwo. W takim przypadku wszyscy muszą być naprawdę odważni, trzymać się razem i razem przebrnąć przez przeszkody - mówił Martin po wspomnianej już przegranej z Middlesbrough. Zaufanie własnej filozofii i cierpliwość zaprocentowały, choć warunki nie były łatwe.
Szkot przejmował stery zespołu relegowanego po 11 sezonach na najwyższym poziomie rozgrywkowym. W letnim okienku odeszło kilku kandydatów do regularnych występów w podstawowej jedenastce: James Ward-Prowse, Romeo Lavia, Armel Bella-Kotchap, Duje Caleta-Car, Mohamed Salisu, Tino Livramento, Nathan Tell czy Moussa Djenepo. Bilans transferowy mówi sam za siebie: wydatki to niewiele ponad 20 milionów euro. Przychody z tytułu sprzedaży - ponad 180. 38-latek musiał w dużej mierze składać kadrę od nowa, a większości pozyskanych środków i tak nie dało się wykorzystać, bo potrzebna była “poduszka finansowa” po spadku. Warunki były więc trudne, ale, w pewnym sensie pomogły też w ułożeniu zespołu na swoją modłę.
Nowe nabytki to w dużej mierze wypożyczenia. Te, które ostatecznie wypaliły, okazały się bardzo istotne. Wychowanek Manchesteru City, stoper Taylor Harwood-Bellis, idealnie pasuje do zakładanego planu na grę. Pozyskany z West Hamu środkowy pomocnik, Flynn Downes, podobnie - zna się zresztą z trenerem z czasów wspólnej pracy w Swansea. Z kolei zakontraktowany gracz ekipy “Łabędzi”, Ryan Manning, właściwie na stałe zarezerwował sobie miejsce w podstawowej jedenastce. Martin potrafił jednak również znaleźć odpowiednie role piłkarzom spotkanym na St Mary’s. Z pomocnika Carlosa Alcaraza korzystał w nowej dla niego roli fałszywego napastnika. Krytykowany w poprzednich rozgrywkach bramkarz Gavin Bazunu (kolejny produkt akademii City) przydał mu się z kolei przy konstruowaniu akcji od tyłu. Miał udział w aż siedmiu atakach zakończonych golem, co stanowi najlepszy wynik ze wszystkich golkiperów Championship. Złapał też większą pewność siebie, co sprawia, że spisuje się zdecydowanie lepiej niż rok temu w Premier League, gdzie wyglądał wręcz na najgorszego piłkarza na swojej pozycji.
Zmiany widać też u Jana Bednarka, który choć często kojarzył się z graczem surowym technicznie, również odnalazł się w nowej filozofii. Z regularnie grających piłkarzy to przez niego futbolówka przechodzi najczęściej. Ma też najwyższą skuteczność podań w całej drużynie, na poziomie niemal 96%.
Wygląda na to, że po latach walki o przetrwanie i wiecznego oglądania się za siebie, w Southampton wreszcie powstaje coś ciekawego. Właściciele, zgodnie z tym, co pisze portal The Athletic, po powrocie do Premier League chcą zagościć na stałe w górnej połowie tabeli. Ważnym elementem realizacji tego celu ma być właśnie filozofia Martina. Na razie jednak młody trener prowadzi ich ku awansowi, który “Święci” w obecnej formie powinni go wywalczyć. To będzie kolejny kluczowy krok w odbudowie klubu. Pierwszy stanowiło właśnie określenie nowej tożsamości. Na południowym wybrzeżu Anglii rozkręca się więc ciekawy projekt. A przynajmniej tak to na razie wygląda, bo oczywiście całą ekipę Southampton czeka jeszcze poważna weryfikacja. Niemniej, kibice wreszcie mają powody, by z optymizmem spoglądać w przyszłość.