Sochan zszokował wszystkich w NBA. Idzie w ślady legendy, jedyne rozwiązanie problemu

Sochan zszokował wszystkich w NBA. Idzie w ślady legendy, jedyne rozwiązanie problemu
Stephen Lew/Pressfocus
Jeremy Sochan zaskoczył wszystkich obserwatorów NBA. Do niedawna największym mankamentem zawodnika San Antonio Spurs była fatalna skuteczność rzutów osobistych. Reprezentant Polski postanowił rozwiązać ten problem w wyjątkowy sposób.
20 grudnia odbył się mecz San Antonio Spurs - Houston Rockets. “Ostrogi” wygrały 124:105, a solidny udział w tym zwycięstwie miał Jeremy Sochan, który zaliczył 12 punktów i 7 zbiórek. Jednak po spotkaniu niemal w ogóle nie mówiło się o końcowym wyniku. Uwagę wszystkich przykuło zachowanie Polaka przy wykonywaniu wolnych. Sochan po raz pierwszy w tym sezonie zdecydował się na rzut przy użyciu tylko jednej ręki. Świat NBA widział już tego typu próby, ale były one rzadkością. Tylko w ten sposób 19-latek może jednak naprawić swój największy mankament. W tym szaleństwie absolutnie jest metoda.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pięta achillesowa

Sochan od początku kariery znany był jako zawodnik, który nie jest najlepszym rzucającym. Do największych zalet reprezentanta Polski należą agresja, świetna postawa w obronie i kapitalne czucie gry. Wiadomo jednak, że nawet tak szeroki wachlarz umiejętności nie wystarczy, aby na dłuższą metę zaistnieć w NBA. Sam Sochan zdawał sobie sprawę, że musi popracować nad najważniejszym elementem, czyli finalizacją akcji.
- Co chcę najbardziej poprawić? Rzut, rzut za trzy. W NBA umiejętność rzucania jest bardzo ważna, niemal każdy to potrafi, więc na pewno muszę poprawić ten element gry - zaznaczał Sochan jeszcze przed debiutem w San Antonio.
Kłopoty nastolatka obejmowały zarówno rzuty dystansowe, jak i wolne. W poprzednim sezonie na uczelni w Baylor wykorzystał 53 z 90 osobistych. Wynik słaby, ale jeszcze nie tragiczny. Prawdziwe problemy zaczęły się dopiero po debiucie w najlepszej lidze świata. Przed wspomnianym już meczem z Houston Rockets Sochan mógł się “pochwalić” skutecznością rzutów za jeden na skandalicznym poziomie 46%. Pod tym względem znajdował się na szarym końcu NBA.
Na pierwszy rzut oka trudno było wskazać główny powód tak miernej postawy Polaka. Żartobliwie można było stwierdzić, że jest to narodowa przywara, ponieważ choćby na ostatnim Eurobaskecie biało-czerwoni też masowo pudłowali osobiste. Zamiast jednak doszukiwać się przyczyn, Sochan wraz z trenerami San Antonio Spurs postanowili opracować metodę zwalczenia tej słabości. Stąd niemal rewolucyjny sposób rzutu przy użyciu tylko jednej ręki.

Jednoręki bandyta

- Gdy rzucam wolne jedną ręką, łokieć jest ustawiony bardziej do wewnątrz. Gdy używałem obu rąk, łokieć wychodził na zewnątrz. Teraz skupiamy się na dopracowaniu tego elementu - powiedział Sochan cytowany przez Matthew Tynana, dziennikarza z San Antonio.
Obserwując Polaka na przestrzeni sezonu, nietrudno dostrzec omawiany aspekt. Przy wielu osobistych widać było, że 19-latek układa obie ręce w dość nienaturalny sposób. Walczy z lewą kończyną, która teoretycznie powinna pomagać, a w praktyce przeszkadzała w płynnym ruchu. Zbyt często odchylona lewa ręka determinowała kierunek piłki, przez co lądowała ona w dowolnym miejscu obręczy, ale nie wpadała do kosza.
- Lepiej rzucać jedną ręką niż walczyć ze swoją lewą. W przeszłości wielu zawodników miało problem z ułożeniem lewej ręki przy rzucie, dlatego czasem lepiej jest skupić się na odpowiednim ułożeniu samej prawej - ocenił Sean Elliott, który od lat komentuje mecze SAS.
Sochan po raz pierwszy zaprezentował nową metodę rzutu przeciwko Houston Rockets. Wówczas wykorzystał tylko jeden z czterech wolnych, co mogło obalić teorię o rzekomym progresie. Polak nie zamierzał jednak tak szybko się poddawać. Dwa dni później Spurs zagrali z New Orleans Pelicans, a nastolatek trafił siedem z dziesięciu osobistych. Krytyczne czy wręcz szydercze głosy zostały błyskawicznie uciszone.
- Wierzę w proces. Nie obchodzi mnie, co mówią ludzie spoza Spurs. Wierzę w naszych trenerów, w ich porady - podkreślił Sochan po wygranej nad Rockets.
- Jeremy jest odważny, nie przejmuje się tym, co inni sobie pomyślą. Jedyne na czym się skupia to na byciu coraz lepszym zawodnikiem. To pokazuje jego charakter. Wielu nawet by nie spróbowało, bo by się wstydzili, ale Sochana to nie obchodzi - dodał na łamach "expressnews.com" Gregg Popovich pytany o jednoręczne osobiste 19-latka.
Nietypowy sposób egzekwowania wolnych wzbudził oczywiście spore dyskusje. Wszystko, co nowe i nietypowe, często spotyka się z krytyką. Zwłaszcza, że mówimy o najlepszej koszykarskiej lidze świata, gdzie każdy ruch dowolnego zawodnika jest obserwowany przez dziesiątki kamer, tysiące ekspertów i miliony kibiców. Rzut jedną ręką faktycznie wygląda nieco ekscentrycznie, momentami wręcz koślawo. Ale cytując klasyka, jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie. A liczby mówią jasno, że na razie Sochan jedną ręką rzuca lepiej niż dwoma. Trudno zresztą, żeby było inaczej, skoro do niedawna Polak trafiał za jeden rzadziej niż raz na dwie próby. Prawdopodobnie z zamkniętymi oczami mógłby wykręcić podobną średnią.
- Spurs chcą poprawić rzut Sochana już teraz i fajnie, że robią to w grudniu, a nie czekają do wakacji. Jest to szeroko komentowane, ludzie się wypowiadają, bo ludzie wiedzą najwięcej, ale wierzmy w coaching staff Spurs, wierzmy, że Jeremy się poprawi, bo nie ma nic do stracenia - powiedział dziennikarz Karol Śliwa na antenie "Canal+ Sport".
- Uważam, że radykalne zmiany nie są dobre, bo wtedy zawodnik uczy się wszystkiego od nowa. Jeremy Socham jest w najlepszej lidze świata, ma wokół siebie najlepszych trenerów, więc wypada stwierdzić, że wszyscy wiedzą, co robią. Może to, co widzimy, to początek większej zmiany, początek wypracowania nowej techniki? Najpierw jedna dobrze ułożona ręka, potem dołożenie drugiej, praca nad detalami, trajektorią i na końcu ten automatyzm. To wciąż młody zawodnik - przyznał w rozmowie ze "Sport.pl" Andrzej Pluta, były koszykarz, który zasłynął z doskonałej skuteczności na linii rzutów wolnych.

Śladami legendy

Przy okazji rzutów jedną ręką Sochan po raz kolejny upodobnił się do Dennisa Rodmana. Rookie od wielu miesięcy jest porównywany do legendarnego 61-latka ze względu na przynależność klubową, aparycję i styl gry. Obu łączy gra w Spurs z numerem 10, zamiłowanie do farbowania włosów na wszystkie kolory tęczy i wysokie umiejętności gry w defensywie.
- Sochan ma większe umiejętności niż Rodman. Dennis był jednowymiarowym zawodnikiem, bardzo dobrze zbierał piłki, ale nie dawał wiele w ofensywie. Sochan jest bardziej wszechstronnym graczem - takimi słowami Polaka opisał Sean Elliott, legendarny zawodnik Spurs w rozmowie z "San Antonio Express-News".
- Sochan jest lekką wersją Rodmana. Potrafi bronić zawodników z innych pozycji, świetnie czyta grę i dobrze porusza się po parkiecie. Chcemy, żeby zbierał jeszcze więcej piłek i biegł na drugą stronę parkietu - ocenił Gregg Popovich na początku listopada.
- Podoba mi się, że ludzie porównują mnie do Dennisa Rodmana, ale na koniec dnia jestem Jeremy Sochan. Ważne jest, aby obserwować wielu zawodników, podpatrywać ich styl, aby dzięki temu wypracować własny - stwierdził Sochan w programie "Dzień Dobry TVN".
Kilka dekad temu Dennis Rodman mierzył się z podobnymi problemami, co Sochan. Na przestrzeni całej kariery 5-krotny mistrz NBA rzucał za jeden ze skutecznością na skromnym poziomie 58%. W pewnym momencie Rodman również doszedł do wniosku, że musi zmienić technikę, ponieważ i tak nie da się gorzej wykorzystywać osobistych. Spróbował rzucać jedną ręką, co na krótką metę przyniosło efekty. Sochan idzie w ślady legendy.

Jego czas

Rzuty wolne to tylko jeden z elementów, nad którymi Sochan ciężko pracuje. W ostatnim czasie “dziesiątka” Spurs imponuje w wielu aspektach, pokazując, że godziny treningów nie idą na marne. Najlepszym pokazem rozwoju Polaka był przedostatni mecz z Pelicans. Rzucił w nim 23 punkty, dołożył do tego 9 zbiórek i 6 asyst, dzięki czemu zaliczył najlepszy występ jako debiutant Spurs od czasów Tima Duncana i Davida Robinsona. Dla takich meczów “Ostrogi” wybrały 19-latka już z 9. numerem w drafcie.
- Sochan przez całą noc był pewny siebie, agresywny. To tylko kwestia czasu, kiedy takie występy staną się dla niego normą - powiedział po meczu z Pelicans rozgrywający Spurs, Tre Jones na łamach "KENS 5".
- Wiemy, na co stać Sochana w obronie, ale dziś zagrał znakomicie w ataku. Podobało mi się, jak czuł grę, jakie podejmował decyzje. Wjeżdżał pod kosz, znajdował partnerów na wolnych pozycjach, a kiedy miał niższego rywala, to wykorzystywał to i kończył akcje - wtórował Matt Bonner, były zawodnik Spurs cytowany przez "probasket.pl".
- Czuję większy komfort na parkiecie, jestem bardziej pewny siebie. Zanotowałem dziś najlepsze liczby w sezonie, ale przegraliśmy mecz, więc nie mają one dla mnie większego znaczenia. Jako zespół musimy wykazywać się większą energią - dodał sam Sochan po przegranym meczu z Pelicans.
Z wielu wypowiedzi Polaka bije ogromna dojrzałość i świadomość własnych niedoskonałości. Zawodnik Spurs pod żadnym pozorem nie zadowala się samą obecnością w NBA i okazją do codziennej rywalizacji z żywymi legendami tego sportu. Sochan chce odcisnąć swój ślad w najlepszej lidze świata, a może to zrobić wyłącznie poprzez codzienną pracę.
Kwestia rzutów osobistych to detal, który pokazuje, że reprezentant Polski w miarę możliwości stara się poprawić każdy element gry, nawet pozornie najdrobniejszy. Teraz najważniejszym zadaniem Sochana będzie złapanie regularności, aby takie mecze, jak przeciwko Pelicans, stały się dla niego codziennością. Wtedy porównania do Dennisa Rodmana czy innych legend z pewnością nie będą przesadzone. Sochan ma wszystko w swoich rękach. A do osiągnięcia celu może mu wystarczyć tylko jedna.

Przeczytaj również