Kompromitująca dekada Wisły Kraków. "Pobijali kolejne wstydliwe rekordy. To najwyższa porażka od 1956 roku"
Spadek Wisły Kraków z PKO BP Ekstraklasy był jedynie dopełnieniem bardzo nieudanej dekady w wykonaniu klubu z Reymonta. “Biała Gwiazda” od lat tkwiła w totalnej przeciętności, przy okazji kolekcjonując naprawdę wstydliwe dokonania. Zebraliśmy do kupy osiem najbardziej kompromitujących meczów tego okresu w wykonaniu trzynastokrotnych mistrzów Polski.
Wyróżniliśmy zarówno bardzo wysokie porażki, często z odwiecznymi rywalami, jak i kompromitacje na arenie Pucharu Polski. Bo akurat w tych rozgrywkach Wisła miała na przestrzeni ostatnich lat “słabość” do odpadania z przeciwnikami z niższych lig.
Legia Warszawa - Wisła Kraków 5:0 (2013/14)
Cofnijmy się jednak w czasie nieco dalej, bo aż do sezonu 2013/14. “Biała Gwiazda” była wówczas tylko trzy lata po zdobyciu ostatniego mistrzostwa kraju, ale miała już swoje problemy. W 33. kolejce ówczesnych zmagań ligowych przyjechała dość osłabiona do Warszawy i została rozgromiona przez mistrzów Polski z tamtych rozgrywek. Bramki dla “Wojskowych” zdobywali Michał Żyro, Michał Kucharczyk, Tomasz Jodłowiec, Dossa Junior oraz Marek Saganowski. Dla kibiców Wisły, wtedy będących jeszcze całkiem świeżo po złotej erze Bogusława Cupiała, tak wysoka porażka z odwiecznym rywalem była niezwykle bolesna. A jak się okazało kilka lat później, i tak nie było to największe lanie, jakie ekipa ze stolicy sprawiła w ostatnich latach Wiśle.
Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 1:5 (2016/17)
Sezon 2016/17 “Biała Gwiazda” kończyła na szóstej pozycji. Nie spisywała się zatem aż tak źle. Ale i tak nie uniknęła mocno kompromitującej porażki. Na mecz 7. kolejki do Krakowa przyjechał Śląsk Wrocław, będący w tamtym momencie dopiero 13. w tabeli. Klub z Dolnego Śląska potrafił wygrać zaledwie jedno z sześciu spotkań rozpoczynających sezon, a później wpadł na Reymonta i wrzucił Wiśle piątkę. Dublet ustrzelił szalejący wówczas na polskich boiskach Ryota Morioka, a po jednym trafieniu dorzucili Kamil Biliński, Filipe Goncalves i były gracz “Białej Gwiazdy” - Ostoja Stjepanović. Gospodarze byli w stanie odpowiedzieć jedynie golem z rzutu karnego w wykonaniu Adama Mójty. Dla Wisły była to wówczas najwyższa porażka u siebie w XXI wieku. Później zastąpiła ją… inna porażka ze Śląskiem.
Błękitni Stargard - Wisła Kraków 2:1 (2019/20)
Jeśli klub Ekstraklasy odpada z Pucharu Polski po rywalizacji z przedstawicielem trzeciego szczebla rozgrywkowego, to trudno nie mówić w takim przypadku o kompromitacji. Wisła potknęła się wówczas już na pierwszej przeszkodzie. Przyjechała do Stargardu i mimo obecności w składzie wielu doświadczonych piłkarzy schodziła z murawy na tarczy. Dla gospodarzy dwukrotnie z rzutu karnego trafił Wojciech Fadecki. Wiśle nic nie dało trafienie Michała Maka. Awans wywalczył zatem drugoligowiec, który wyeliminował potem jeszcze Sandecję Nowy Sącz i zatrzymał się dopiero w ćwierćfinale na Stali Mielec.
Legia Warszawa - Wisła Kraków 7:0 (2019/20)
Wieczór, o którym sympatycy Wisły chcieliby jak najszybciej zapomnieć. W październiku 2019 roku “Biała Gwiazda” przyjechała na Łazienkowską i została brutalnie rozgromiona. A pomyśleć, że kilka miesięcy wcześniej wygrała u siebie z Legią aż 4:0. Sporo się zatem pozmieniało. Strzelanie już w 1. minucie rozpoczął Luquinhas, a później swoje trafienia dołożyli jeszcze Jose Kante (trzy), Arvydas Novikovas, Paweł Wszołek i Jarosław Niezgoda. Dla Legii było to najwyższe zwycięstwo od 51 lat. Dla Wisły najwyższa porażka od 1956 roku.
KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Wisła Kraków 2:1 (2020/21)
Wisła rok po odpadnięciu z drugoligowymi Błękitnymi Stargard postanowiła kolejny raz na starcie wymiksować się z rywalizacji o Puchar Polski. Tym razem poszła jednak o krok dalej. Przegrała z trzecioligowcem. Co prawda strzelanie w Ostrowcu Świętokrzyskim rozpoczął Chuca i Wisła prowadziła 1:0, ale później to gospodarze dwukrotnie znaleźli sposób na pokonanie Michała Buchalika. KSZO wygrało 2:1 i awansowało do kolejnej rundy, a klub ze stolicy Małopolski napisał kolejny rozdział historii pt. “Kompromitacje w Pucharze Polski”.
Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0:5 (2021/22)
Podczas wciąż trwającego sezonu, który już na pewno zakończy się dla Wisły spadkiem z Ekstraklasy, również nie zabrakło spotkań, po których wypadało tylko zapaść się pod ziemię. Wyróżnić trzeba natomiast z pewnością domowe starcie ze Śląskiem Wrocław. Podopieczni Adriana Guli przegrali przy Reymonta aż 0:5 i ustanowili tym samym nowy rekord. Ponieśli najwyższą porażkę na własnym stadionie w XXI wieku. Wcześniej była to przegrana 1:5. Też ze Śląskiem. Tym razem do siatki trafiali Eric Exposito (trzykrotnie), Diogo Verdasca i Marcel Zylla.
Lech Poznań - Wisła Kraków 5:0 (2021/22)
Pięcioma golami Wisła przegrała w tym sezonie dwukrotnie. Czy porażka 0:5 na stadionie Lecha jest mniej wstydliwa niż przegrana 0:5 u siebie ze Śląskiem? Na pewno. Ale wciąż jest wstydliwa i trzeba ją uznać za blamaż. “Kolejorz” w takim stosunku wygrał w tym sezonie dwa spotkania. Oba za spadkowiczami. Nie tylko Wisłą, ale i Bruk-Betem. Ekipa z Krakowa trzymała się dzielnie tylko do 29. minuty. Wtedy strzelanie rozpoczął Joao Amaral, a kolejne trafienia dołożyli później Adriel Ba Loua, Pedro Rebocho i Mikael Ishak (dwa). Dla klubu z Reymonta była to najwyższa porażka w historii rywalizacji z Lechem.
Olimpia Grudziądz - Wisła Kraków 1:1, 5:3 p. k. (2021/22)
W trzy lata Wisła ustrzeliła wstydliwego hat-tricka. Najpierw z Pucharu Polski odpadła z drugoligowcem, rok później z trzecioligowcem, a w tym sezonie ponownie dała się pokonać zespołowi z trzeciej ligi, czyli czwartego poziomu rozgrywkowego. Sprawcą sensacji okazała się Olimpia Grudziądz. Mecz zakończył się jeszcze remisem 1:1, ale gdy podczas dogrywki nie padły bramki, arbiter zaprosił obie drużyny do udziału w konkursie rzutów karnych. Te lepiej wykonywali zawodnicy z Grudziądza i to oni awansowali do półfinału rozgrywek.