Słynny trener chciał się go pozbyć, wyleciał też z kadry. Teraz wrócił z impetem. Popis niemieckiej gwiazdy
Piłkarski biznes, zwłaszcza na tym najwyższym poziomie, bywa absolutnie bezwzględny. Tu nie ma miejsca na słabość. Albo jesteś w formie, albo po prostu wymienią cię na lepszy model. Czasem nawet i forma może nie mieć znaczenia. Wystarczy, że twój profil piłkarski nie do końca pasuje nowemu trenerowi. Leon Goretzka coś o tym wie.
Mecz Włochy - Niemcy 20 marca. Pierwsza połowa dla gospodarzy, którzy szybko obejmują prowadzenie i kontrolują wydarzenia meczowe. Piłkarze Nagelsmanna dają po ostatnim gwizdku do zrozumienia, że przytłoczyły ich nieco kwestie taktyczne, nakreślone przed spotkaniem przez szkoleniowca. Nie bardzo wiedzieli, jak mają się poruszać po boisku. W przerwie niemiecki trener zmienia jednak system na klasyczne 1-4-2-3-1. System, który wielu piłkarzom tej reprezentacji jest znakomicie znany. Tuż po przerwie Tim Kleindienst wyrównuje głową wynik po dośrodkowaniu Joshuy Kimmicha, a kolejną centrę bawarskiego gwiazdora - tym razem z rzutu rożnego - na gola zamienia ten, który powrócił do reprezentacji po blisko półtorarocznej banicji. Leon Goretzka.
Żołnierz wrócił z impetem
W listopadzie 2023 roku Niemcy przegrali w fatalnym stylu towarzyski mecz z Austrią 0:2, a przytłoczony tym faktem Nagelsmann zasugerował w pomeczowym wywiadzie, że w kadrze nastaną nowe porządki. Goretzka był jedną z tych postaci, które odczuły to najmocniej na własnej skórze.
- Grał tak, jakby go nigdy w tym zespole nie brakowało. To wielka przyjemność być z nim razem na boisku - zachwycał się swoim “nowym” kolegą Tim Kleindienst. - Dla mnie to był MVP tego spotkania. Zwłaszcza przez wzgląd na drugą połowę. W defensywie kasował wiele stykowych sytuacji, a w ofensywie był ciągle widoczny w polu karnym przeciwnika. Miał ze wszystkich piłkarzy na boisku największy wpływ na naszą grę i to pod obiema bramkami. Bardzo się cieszę, że wrócił do nas w tak dobrej formie - podsumowywał po pierwszym spotkaniu selekcjoner Niemców.
A w rewanżu było równie dobrze. W pierwszej połowie Niemcy zagrali na kosmicznym poziomie. Wręcz stłamsili Włochów, wgnietli ich we własne pole karne i co rusz oddawali strzał na bramkę Donnarummy. Do przerwy strzelili trzy gole. Ich gra załamała się dopiero po około godzinie gry, kiedy to Nagelsmann - trochę z konieczności - wymienił środek pola i zdjął z boiska Angelo Stillera oraz Goretzkę właśnie, narzekającego na delikatne problemy mięśniowe.
Leon Goretzka uchodził za żołnierza Juliana Nagelsmanna i za jednego z jego największych popleczników w Bayernie. W zestawie z Kimmichem był pewniakiem w środku pola. Po tym, jak Nagelsmann zasiadł na selekcjonerskim stołku, wydawało się, że duet przyjaciół z Bayernu zabetonuje drugą linię także i w niemieckiej reprezentacji. We wszystko wmieszał się jednak Thomas Tuchel, który tak zafiksował się na terminie “holding six”, że gotów był zakwestionować absolutnie wszystkich środkowych pomocników swojej drużyny - a więc Kimmicha i Goretzkę także - byle tylko klub ściągnął mu do Monachium piłkarza o pożądanej przez niego charakterystyce.
To oczywiście odbiło się na formie ich obu. Kimmich poczuł się urażony postępowaniem i słowami swojego trenera. W mediach mówił wprost: - Ja jestem “szóstką!” I to jest moje miejsce na boisku!, ale nawet Nagelsmann przestał w to z czasem wierzyć i zaczął sobie układać reprezentacyjne klocki według zupełnie innej koncepcji. Po kilku nieudanych meczach, przesunął Kimmicha na prawą obronę, a z Goretzki w ogóle zrezygnował. Dla Leona był to duży cios, bo o niczym innym nie marzył tak bardzo, jak o grze w finałach mistrzostw Europy, rozgrywanych na rodzimych boiskach. Brak w kadrze na tę imprezę jego i Matsa Hummelsa był dla niemieckich komentatorów i kibiców największą kontrowersją. Nagelsmann uznał, że obaj piłkarze bardziej nadają się na liderów, niż na zadaniowców. A ponieważ nie mógł im zagwarantować miejsca w pierwszym składzie, to po prostu ich pominął w swoich wyborach.
Nie chciał transferu
Odejście Tuchela z Bayernu niewiele zmieniło w położeniu Goretzki. Jego sytuację pogarszał też fakt, że wynegocjował sobie znakomity kontrakt. Oliver Kahn i Hasan Salihamidzic mieli dość hojne serce dla piłkarzy i mocno napompowali budżet płacowy. Według doniesień medialnych Leon zarabia w Bayernie około 14 mln euro rocznie, co plasuje go w górnej części struktury płacowej. Nowy dyrektor sportowy Max Eberl dostał więc po przyjściu od bossów klubu zadanie zejścia z kosztów i Goretzkę obrał sobie za jeden z głównych celów. Nawet kiedy ten rozgrywał bardzo dobre spotkania, pytany o jego przyszłość Eberl nabierał wody w usta i unikał konkretnych deklaracji. W międzyczasie pojawiały się oferty i zapytania, m.in. z Manchesteru United czy AS Monaco, ale piłkarz nie chciał odchodzić. Wierzył w siebie i w to, że jeśli otrzyma szansę, to ją po prostu wykorzysta.
Trener Vincent Kompany początkowo chciał (a może musiał?) stawiać na innych i zdarzało się, że w ogóle nie wpuszczał Leona na boisko. Do pierwszego składu wstawił go dopiero 9 listopada na mecz ligowy przeciwko St. Pauli i od tamtej pory stawia na niego regularnie, a Goretzka odwdzięcza mu się bardzo dobrą grą.
(Źródło grafiki: ligainsider.de)
Powrót do reprezentacji i świetne mecze z Włochami, to nagroda za upór, zawziętość i hart ducha. Pomocnik nie biegał do mediów i nie komentował swojej sytuacji, nie żalił się i nie marudził. Po prostu robił swoje, wbrew okolicznościom i niektórym ludziom w klubie. Jak przystało na Leona zawodowca - wykaraskał się z sytuacji wręcz beznadziejnej. Z godnością i honorem. Oczywiście, nie jest przesądzone, że pozostanie w reprezentacji i pojedzie na przyszłoroczne mistrzostwa świata do Ameryki, ale po tym dwumeczu z Włochami trudno sobie chyba wyobrazić kadrę Nagelsmanna bez niego. Ba, żeby tylko kadrę. Bild pokusił się o zestawienie optymalnej jedenastki Niemców na tę imprezę. Środek pola mieliby tam tworzyć Angelo Stiller ze Stuttgartu i właśnie Goretzka. Szybko poszło.
Aby tak się stało, Goretzka musi oczywiście utrzymać formę i poukładać sobie ostatecznie swoje klubowe sprawy. Umowa z Bayernem wygasa za rok, latem trzeba będzie zatem podjąć wiążące decyzje. Albo klub zaproponuje mu nowy kontrakt, albo będzie chciał go po raz kolejny wytransferować, by zarobić jeszcze te paręnaście milionów (a może trochę więcej?) na odstępnym. W mediach pojawiają się informacje, że w gremiach zarządzających trwa burza mózgów w kwestii przyszłości Leona. Jeśli utrzyma formę, to niewykluczone, że Max Eberl będzie zmuszony poszukać oszczędności na kimś innym.
Słynne hasło w sercu
Sytuacja w środku pola Bayernu też nie wygląda najlepiej. Pewniakiem do składu jest oczywiście Joshua Kimmich, ale miejsce obok niego pozostaje do zagospodarowania. Aleksander Pavlovic ma w tym sezonie ciągłe problemy zdrowotne, poza tym to piłkarz o dość podobnej charakterystyce do Kimmicha, mimo znacznie lepszych warunków fizycznych. Joao Palhinha okazał się być drogą pomyłką i jeśli tylko pojawi się możliwość, Bayern będzie chciał odzyskać choćby część zainwestowanych w niego środków. Z kolei Konrad Laimer bardzo często potrzebny jest na prawej obronie, a i tak chyba nie do końca pasuje do koncepcji Vincenta Kompany’ego na pozycji środkowego pomocnika. Latem przychodzi co prawda Tom Bischof z Hoffenheim, ale to bardzo młody zawodnik, który dopiero będzie nabywał doświadczenie i jedną wielką zagadką pozostaje to, jak odnajdzie się w tym “basenie z rekinami” (jak o Bayernie zwykł mawiać Nils Petersen) i jak poradzi sobie z presją wynikającą z gry dla tak wielkiego klubu. Dużym ryzykiem byłoby wrzucanie go od razu na głęboką wodę. Poza tym, to piłkarz o przechyle w stronę ofensywy, a Bayern potrzebuje w środku zdrowego balansu.
Balansu jaki daje mu obecnie właśnie Leon Goretzka. Można latem oczywiście poszukać lepszego pomocnika na rynku. Pytanie tylko, jakim kosztem i czy Bayernowi opłaca się otwierać kolejny “plac budowy”, jeśli chodzi o strukturę kadry. Lepsze często bywa wrogiem dobrego.
“Mia san mia”, czyli jesteśmy, jacy jesteśmy. Niby łatwe do przetłumaczenia, ale znacznie trudniejsze do zrozumienia. No bo co to tak naprawdę znaczy? “Mia san mia” to kultura wygrywania. To identyfikacja z klubem i walka o swoje. To parcie do przodu wbrew okolicznościom i żądza zwycięstwa bez względu na to z kim, kiedy i o co się gra. To stawanie w obliczu problemów z dumą i wysoko uniesioną głową. To kahnowe “weiter, immer weiter!”, czyli “Idź cały czas do przodu, sięgaj coraz dalej”. Leon Goretzka musiał sobie to “Mia san mia” wziąć bardzo mocno do serca. No bo czymże innym jest ten slogan, jeśli nie drogą przebytą przez niego przez ostatnie dwa lata?