Slot stworzył potwora. Błąd Kloppa naprawiony. "Obrońcy go nienawidzą"
Arne Slot dokonuje cudów w Liverpoolu. Jednym z nich jest odrestaurowanie Cody’ego Gakpo. Latający Holender wzbił się na wyżyny swoich możliwości.
Salah, Salah, Salah. Oglądając kolejne mecze Liverpoolu, możemy nieustannie słyszeć nazwisko Egipcjanina. Tu strzeli gola, za chwilę dołoży asystę, w międzyczasie zabawi się z kilkoma rywalami. Mo niewątpliwie zasłużył na miano lidera drużyny i na tę chwilę głównego faworyta do zdobycia Złotej Piłki. Ofensywa “The Reds” nie ogranicza się jednak do porażającej jakości na prawej skrzydle. Po przeciwległej flance hasa Cody Gakpo, który również wnosi ogromny wkład w kolejne zwycięstwa maszyny Arne Slota. 25-latek to bez wątpienia jeden z największych beneficjentów zmiany trenera na Anfield. Juergen Klopp pozostaje żywą legendą, ale nie potrafił w pełni wykorzystać potencjału wychowanka PSV. Jego następca naprawił ten błąd.
Zapchajdziura
Spoglądając w liczby, łatwo zauważyć, że Gakpo tuż po zmianie barw stał się filarem Liverpoolu. Od początku 2023 roku rozegrał w tym klubie aż 106 meczów, w tym czasie żaden inny gracz “The Reds” nie był tak zapracowany. Znakomita kondycja i naturalny talent Holendra faktycznie sprawiły, że Juergen Klopp od razu wkomponował go składu. Problem w tym, że Niemiec niepotrzebnie próbował wymyślić koło na nowo. Do drużyny trafił rasowy skrzydłowy, który w PSV i reprezentacji Holandii potrafił szaleć na lewej flance. Tymczasem na Anfield początkowo był próbowany jako środkowy napastnik lub fałszywa “dziewiątka”. Zdarzyła się nawet seria meczów, w których wystawiano go w linii pomocy. Alexis Mac Allister i Dominik Szoboszlai zmagali się z urazami, a Ryan Gravenberch nie należał do grona ulubieńców poprzedniego trenera. Eksperymenty zakończyły się fiaskiem.
W poprzednim sezonie suche statystyki Gakpo teoretycznie nie wyglądały najgorzej. Dorobek 16 bramek i sześciu asyst w 53 występach raczej nie jest powodem do wstydu. Ale już inne aspekty piłkarskiego rzemiosła pozostawiały wiele do życzenia. Według modelu expected goals strzelał mniej niż powinien. W dogodnych sytuacjach często brakowało mu chłodnej głowy, czasami aż zbyt mocno chciał się przełamać, co nie przynosiło korzyści. Po passie nieudanych spotkań cierpliwość kibiców została wystawiona na próbę. Jamie Carragher publicznie skrytykował go mówiąc, że wygląda tak, jakby grał w slow motion. Klopp wziął na siebie winę za zaistniałą sytuację.
- Cody jest dla nas bardzo ważnym zawodnikiem. Myślę, że to ja wywołałem trochę problemów - przyznał w kwietniu trener, przywoływany przez anfieldwatch.co.uk. - Kiedy mieliśmy braki w pomocy, wystawiłem go na tej pozycji i nie wyszło to zbyt dobrze. Myślałem, że ten zabieg przyniesie lepsze efekty, ale w pomocy Cody nie mógł nabrać pewności siebie, której potrzebuje każdy zawodnik. Czy może grać na tej pozycji? Tak. Ale czy to jego najlepsza pozycja? Powiedziałbym, żę nie. Nie był przyzwyczajony do pewnych zachowań. Kiedy wrócił do ataku, zobaczyliśmy, że wszystko zmierza w lepszym kierunku - dodał Niemiec.
Nowe otwarcie
Latem Gakpo mógł odłożyć zawirowania w klubie na boczny tor. Holender skupił się na mistrzostwach Europy, gdzie zaprezentował się z najlepszej możliwej strony. W praktycznie każdym spotkaniu dźwigał ofensywę “Oranje”, wyręczając miernie dysponowanego Memphisa Depaya. Zakończył turniej z dorobkiem trzech goli i jednej asysty, będąc współkrólem strzelców. Przepis na sukces był prosty. Wystawiać skrzydłowego na skrzydle.
- Cody gra na lewej stronie, ponieważ tam jest najbardziej niebezpieczny. Chcielibyśmy, aby nasi pozostali zawodnicy dorównali mu poziomem. To bardzo silny zawodnik, gra na świetnym poziomie, być może jest naszym najważniejszym elementem - powiedział w trakcie EURO Ronald Koeman, cytowany przez The Guardian.
Arne Slot z pewnością widział poczynania swojego podopiecznego w reprezentacji. Nowy trener Liverpoolu od początku sezonu wystawiał zatem Gakpo wyłącznie na lewym skrzydle. W pierwszych kolejkach Premier League Holender musiał jeszcze akceptować bycie zmiennikiem Luisa Diaza. Wraz z rozwojem rozgrywek okazało się jednak, że obaj mogą doskonale współgrać w jednej formacji. W ostatnich tygodniach Kolumbijczyk regularnie sprawdza się bliżej środka ataku. Salah niepodzielnie rządzi na prawej flance, a lewa jest idealnie zagospodarowana przez zawodnika, który wygląda, jakby grał na Codach.
- Zanim trafiłem do Liverpoolu, grałem głównie na lewym skrzydle. Po przyjściu tutaj zacząłem częściej występować na środku ataku i innych pozycjach. Podczas EURO wróciłem na lewe skrzydło, gdzie czułem się bardzo dobrze. Po powrocie do klubu usłyszałem od nowego trenera: "Musisz skupić się na grze na skrzydle. To jest twoja pozycja, tam widzę cię na boisku". Podkreślił, że w ofensywie jest duża konkurencja, ale ja skupiłem się tylko na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony - analizował dla Men in Blazers.
- Myślę, że teraz czuję większą swobodę. Mogę częściej wchodzić w pojedynku z rywalami, jestem zwrócony przodem do bramki, mogę schodzić na wiodącą nogę, żeby szukać strzału. To mi odpowiada, taki jest mój styl. Myślę, że na tej pozycji faktycznie tworzę największe zagrożenie, dzięki czemu pomagam drużynie. A to jest najważniejsze - dodał.
Nie tylko Salah
W poprzednim sezonie Gakpo czekał do lutego na przekroczenie dwucyfrowej liczby bramek w Liverpoolu. Teraz ma na koncie 11 trafień i cztery asysty, średnio dokłada punkcik w klasyfikacji kanadyjskiej co 94 minuty. Dla porównania, choćby Erling Haaland notuje gola lub otwierające podanie co 115. Dziennikarze Sky Sports wyliczyli, że w bieżących rozgrywkach Holender w przeliczeniu na 90 minut bierze udział w 7,4 akcji zakończonych strzałem. Mowa tu o własnych uderzeniach, kluczowych podaniach i asystach drugiego stopnia. To najlepszy wynik w Liverpoolu, drugi Salah wykręca 7,1. Oczywiście, pod żadnym pozorem nie zamierzamy deprecjonować “Faraona”, który pozostaje największą gwiazdą LFC. Warto jedynie podkreślić, że ofensywa “The Reds” wcale nie kończy się na Egipcjaninie.
Statystyki dobitnie potwierdzają, że zmiana pozycji okazała się kluczem do odrodzenia Gakpo. Według danych portalu Fbref w tym sezonie Premier League notuje on niemal tyle samo kontaktów z piłką, co w poprzednim, konkretnie 44,9 do 44,2. Ale liczba kontaktów w ofensywnej tercji wzrosła z 22,5 do 28. Notuje więcej strzałów celnych, drybluje z wyższą skutecznością. Już nie musi marnować potencjału w środku pola, gdzie ewidentnie nie czuł się najlepiej. Jego miejsce to skrzydło, gdzie może złapać bezbronnego rywala, wejść w nim pojedynek, ściąć do środka i trafić do siatki. Brzmi prosto, ale przynosi piorunujące efekty.
- Dla mnie Cody to podstawowy gracz. Nie musi zaczynać każdego meczu w pierwszym składzie, mamy dużą konkurencję w ataku, ale to podstawowy gracz. Oczekujemy od naszych skrzydłowych, aby grali szeroko, szukali sytuacji jeden na jeden i generowali zagrożenie w ataku. Cody robi to doskonale - zaznaczył Slot na jednej z konferencji.
- Gakpo wygląda fenomenalnie na boisku. Strzela gole, za każdym razem, kiedy dostaje piłkę, tworzy zagrożenie. Obrońcy nienawidzą takich rywali. Myślę, że na początku sezonu Cody mógł się zastanawiać, czy w ogóle będzie grał, teraz spokojnie zasługuje na miejsce w pierwszym składzie - zachwycał się na antenie ESPN Steve Nicol, były gracz LFC.
Na uwagę zasługuje też powstała nić porozumienia między Gakpo i Salahem. Od początku rozgrywek Mo posłał aż cztery asysty do lewoskrzydłowego. Rywale nie mogą podwajać czy potrajać Egipcjanina, ponieważ po drugiej stronie boiska czai się kolejne potencjalne zagrożenie. O jakości byłego gracza PSV przekonali się już obrońcy m.in. Realu Madryt, Bayeru Leverkusen czy Manchesteru City. W najbliższych miesiącach do tej wyliczanki dojdą pewnie kolejne uznane marki. A co najważniejsze, sam zainteresowany zachowuje skromność i pokorę. Na każdym kroku podkreśla wkład pozostałych członków drużyny, ze szczególnym uwzględnieniem tego z “11” na plecach.
- Forma Mo? Nie wiem do końca, jak to skomentować. Jesteśmy świadkami czegoś wyjątkowego. Liczba bramek i asyst, które notuje, jego gra, sposób, w jaki wpływa na cały zespół, to wszystko jest czymś niesamowitym. Mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas będziemy mogli razem grać, wszyscy jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy obok takiego gracza. Bycie jego kolegą z drużyny to powód do dumy - stwierdził Gakpo w rozmowie z klubowymi mediami.
Decyzja, która uratowała karierę
Przed startem sezonu 2022/23 Gakpo miał być o krok od przenosin do Manchesteru United. Nigdy oczywiście nie dowiemy się, jak poradziłby sobie na Old Trafford. Przykłady innych zawodników pokazują jednak, że wybór “Czerwonych Diabłów” może drastycznie zahamować karierę. Z perspektywy czasu filar Liverpoolu musi być niezwykle zadowolony, że jednak nie dał się namówić Erikowi ten Hagowi. Poczekał sześć miesięcy, dostał lepszą ofertę i teraz może pomóc "The Reds" w walce o kolejne trofea. Początki na Anfield nie należały oczywiście do najłatwiejszych, ale po chwilowych zawirowaniach 25-latek wyszedł na prostą. Dzięki temu może brylować u boku trenera-rodaka i to takiego z nieco wyższej półki niż EtH.
- Latem 2022 roku byłem w kontakcie z innym klubem, rozmawiałem z jego trenerem, który oczywiście jest Holenderem. Ale ostatecznie ten temat upadł, zimą przyszedł po mnie Liverpool i to była najlepsza decyzja, aby przenieść się na Anfield - wyznał dwa lata temu w wywiadzie dla Sky Sports.
Teraz Gakpo będzie miał okazję zmierzyć się ze swoim niedoszłym pracodawcą. Mecz, który kiedyś byłby zapowiadany jako wyrównany hit, dziś ma jednego murowanego faworyta. United przyjadą na Anfield, mogąc liczyć jedynie na cud. Podopieczni Rubena Amorima znajdują się przecież w tragicznej formie, przegrali cztery ostatnie spotkania, w trzech nie strzelili nawet gola. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że małym sukcesem Manchesteru będzie można nazwać uniknięcie wysokiej porażki. Salah, Gakpo i spółka postarają się jednak, aby bramkarz MU wrócił do domu jak najpóźniej. W 2023 roku udało się przed ósmą przy wyniku 0:7. Może teraz będzie lepiej.