Polski talent powalczy o mistrzostwo MLS. Mocno zaskakuje, może wreszcie trafić do kadry. "Niespodzianka"
Ostatnia kolejka w sezonie zasadniczym MLS dostarczyła wielu emocji i zwrotów akcji. Z perspektywy polskiego kibica najważniejszy jest pierwszy w historii awans do play-offów w wykonaniu Charlotte FC.
Decision Day, ostatnia kolejka sezonu zasadniczego MLS, nie rozstrzygała o najważniejszych kwestiach, bo mistrza tej części rozgrywek poznaliśmy już wcześniej. FC Cincinnati świętowało Supporters’ Shield blisko miesiąc temu. Z kolei niemal w tym samym czasie na Zachodzie miano najlepszej drużyny sensacyjnie przypieczętował nowy zespół w stawce, St. Louis City SC. W miniony weekend emocjonująca była jednak walka o występy w play-offach. W Konferencji Wschodniej o dwa miejsca walczyło aż pięć zespołów, a jedno z nich wywalczyło NY Red Bulls po bramce z rzutu karnego w doliczonym czasie gry! Na Zachodzie rywalizacja toczyła się o trzy miejsca, które ostatecznie zajęły FC Dallas, Sporting KC oraz SJ Earthquakes.
Mateusz Bogusz (Los Angeles FC) i Sebastian Kowalczyk (Houston Dynamo) zapewnili sobie play-offy jeszcze przed Decision Day, a Mateusz Klich (D.C. United) zakończył występy w MLS w poprzednim tygodniu. Do samego końca o awans walczyli jednak Kacper Przybyłko (Chicago Fire) oraz trio z Charlotte FC: Karol Świderski, Kamil Jóźwiak i Jan Sobociński. I to właśnie oni po końcowym gwizdku sędziego mogli cieszyć się z historycznego wyniku.
Przeszli do historii
Na ostatniej prostej sezonu zasadniczego Charlotte FC utrudniało sobie awans do play-offów do tego stopnia, że doprowadziło do sytuacji, w której podczas Decision Day nie było zależne tylko od siebie. Sama wygrana z Interem Miami nie dawała drużynie Polaków nic. Żeby myśleć o występach w postseason, musieli nie tylko pokonać zespół Leo Messiego, ale liczyć też na korzystne wyniki w przynajmniej dwóch meczach bezpośrednich rywali. Sprzyjało im szczęście, bo przeciwnicy grali wyjątkowo po myśli zespołu Christiana Lattanzio.
A w Charlotte nie ukrywali, że w tych rozgrywkach najważniejszym celem jest awans do play-offów. Rok temu w decydujących momentach zawiedli liderzy, ale tym razem stanęli na wysokości zadania. Karol Świderski regularnie trafiał do siatki, a w ostatnim meczu sezonu zasadniczego Kamil Jóźwiak asystował przy jedynym golu w konfrontacji z Interem Miami.
Można powiedzieć, że tym samym w oczach kibiców skrzydłowy przynajmniej częściowo “spłacił” swój kontrakt Designated Player. Jak przez większość czasu w MLS zawodził, tak trzeba oddać że w ostatnich meczach miał udział przy większości bramek Charlotte FC (asysty, asysty drugiego stopnia, wywalczony rzut karny), a ostatnie podanie do Kerwina Vargasa w najważniejszym meczu w dotychczasowej historii klubu może 25-latkowi dodać skrzydeł. Na ten moment fani hucznie świętują pierwszy w historii awans do play-offów, ale nie da się ukryć, że niepokojący jest prawdopodobny uraz Karola Świderskiego, który nie dokończył spotkania z Interem. Brak polskiego napastnika w zbliżającym się meczu z NY Red Bulls może być dużym ciosem dla całej drużyny.
Słodki-gorzki sezon Polaków
Poza Charlotte FC na Wschodzie o awans do play-offów walczył także Kacper Przybyłko, ale jego Chicago Fire nie zdołało pokonać New York City FC. Sam 30-latek nie może zaliczyć tego sezonu do udanych. Od momentu przenosin do Wietrznego Miasta odgrywa raczej drugoplanową rolę i nie są to występy nawiązujące do świetnych czasów w Philadelphii Union. Mateusz Klich indywidualnie spisywał się naprawdę przyzwoicie, lecz jego drużyna szanse na występy w postseason straciła jeszcze przed Decision Day. D.C. United nie grało w ostatniej kolejce (nieparzysta liczba drużyn w MLS), a po ostatnim meczu trener Wayne Rooney ogłosił, że odchodzi z klubu.
Nieco lepiej wygląda sytuacja Polaków w Konferencji Zachodniej. Mateusz Bogusz regularnie gra w pierwszym składzie broniącego mistrzowskiego tytułu Los Angeles FC. Eksperci są zgodni, że 22-latek niespodziewanie stał się ważną częścią zespołu z Kalifornii, który bez wątpienia będzie jednym z faworytów do sięgnięcia po MLS Cup. Na zakończenie sezonu zasadniczego Bogusz grał w wyjściowej jedenastce, a jego kolega, Denis Bouanga, przypieczętował zdobycie Złotego Buta (20 goli w sezonie zasadniczym).
Sebastian Kowalczyk kontynuuje proces wprowadzania do nowej drużyny, a jego Houston Dynamo notuje w tym sezonie ponadprzeciętne wyniki. Po kilku rozczarowujących latach ekipa Polaka zdobyła Puchar Stanów Zjednoczonych i pierwszy raz od 2017 roku awansowała do play-offów. Chociaż w ostatniej kolejce miała już zapewniony awans, pewnie pokonała w wyjazdowym starciu liczące się w rywalizacji o postseason Portland Timbers, co zapewniło jej rozstawienie. Kowalczyk spędził ten mecz na ławce, a Jarosław Niezgoda z powodu zerwanego więzadła nie pomógł ekipie z Oregonu. Bardzo możliwe, że dla napastnika to koniec przygody w barwach Timbers, bo z końcem sezonu wygasa mu kontrakt. Zgodnie z zasadami MLS w najbliższych dniach klub będzie musiał podać do wiadomości publicznej, jakie podjął decyzje w sprawie przyszłości zawodników, którym umowy kończyły się po sezonie lub mają opcję przedłużenia kontraktów. Wtedy poznamy przyszłość byłego zawodnika Legii Warszawa.
Nowa formuła play-offów
Amerykanie w ostatnich latach dosyć często wprowadzali drobne zmiany w systemie play-offów. W tym roku formuła znacząco odbiega od poprzednich sezonów. Przede wszystkim rozszerzono rozgrywki, bo aż dziewięć drużyn z każdej konferencji zapewniło sobie awans do drugiej części sezonu. Dodatkowo pierwsza runda będzie miała zupełnie inny przebieg. Niezmienny pozostaje jednak fakt, że rywalizacja aż do meczu o mistrzostwo (MLS Cup) będzie toczyła się w obu konferencjach niezależnie.
Dwie ostatnie drużyny, które awansowały do play-offów, rozegrają dodatkowy mecz na stadionie lepszego zespołu w sezonie regularnym. W tzw. Wild Card Match weźmie udział Charlotte FC. Zespół Świderskiego, Jóźwiaka i Sobocińskiego już w nocy ze środy na czwartek rozegra wyjazdowe spotkanie z NY Red Bulls. Jeżeli nie rozstrzygnie się ono w regulaminowym czasie, o awansie zadecyduje seria rzutów karnych. Na Zachodzie podobna rywalizacja czeka Sporting KC i SJ Earthquakes.
Największą zmianą będzie pierwsza seria wyłaniająca półfinalistów obu konferencji, gdzie mecze będą rozgrywane do dwóch zwycięstw. Spotkania nie mogą zakończyć się remisem (w razie potrzeby nie będzie dogrywki, lecz seria rzutów karnych). Pierwsze z nich zostanie rozegrane na stadionie drużyny lepszej w sezonie zasadniczym, rewanż na stadionie rywala. Jeżeli po pierwszych dwóch starciach będzie potrzebny trzeci mecz, przewagę własnego obiektu ponownie będzie mieć zespół, który znalazł się wyżej w tabeli pierwszej części rozgrywek. Warto tutaj mieć na uwadze, że znaczenia nie ma dokładny rezultat poszczególnych spotkań. Liczą się wygrane mecze i pierwsza drużyna, która wygra dwa z nich awansuje do półfinału konferencji.
Dopiero w półfinałach, finałach konferencji i wielkim finale MLS Cup kibice będą świadkami jednego spotkania na stadionie zespołu lepszego w sezonie zasadniczym. Jeżeli mecz nie rozstrzygnie się w regulaminowym czasie gry serię rzutów karnych będzie poprzedzać dogrywka.