"Sku***elu, nie pokryjesz mnie". Jedzie z każdym w NBA, chce być jak Dirk Nowitzki
Nowy Dirk Nowitzki. Lepszy od Larry’ego Birda. Liczbami nawiązujący do Michaela Jordana. Nazwiska Luki Doncicia często pojawia się w porównaniach z legendami. Słoweniec sam może stać się jedną z nich.
Finały NBA. Dotarliśmy do tego momentu, który koszykarskie tygryski lubią najbardziej. Na placu boju o trofeum Larry’ego O’Briena pozostały już tylko dwie ekipy. Boston Celtics może po raz 18. sięgnąć po mistrzowskie pierścienie. Dallas Mavericks ma szansę na pierwszy triumf od pamiętnego sezonu 2010/11. Wtedy Dirk Nowitzki dokonał niemożliwego, prowadząc ekipę z Teksasu do historycznego sukcesu. Teraz w jego ślady chce pójść kolejny Europejczyk z unikalnym stylem, gigantycznym talentem i niepohamowaną ambicją. Luka Doncić idzie po wszystko.
Kręta droga na szczyt
Doncić od początku kariery wykazywał się nieprzeciętnym potencjałem. Jako 18-latek sięgnął po mistrzostwo Europy. W tym samym czasie wyrósł na niekwestionowanego lidera Realu Madryt. Doprowadził “Królewskich” do wygrania Euroligi, samemu zdobywając tytuł MVP rozgrywek. Kiedy w drafcie NBA został wybrany z trzecim numerem, wielu ekspertów pukało się w głowę. Już wtedy można było spodziewać się, że Phoenix Suns i Sacramento Kings popełniają błąd, stawiając na Deandre Aytona i Marvina Bagleya. Z perspektywy czasu tylko potwierdziło się, że Luka zasłużył na bycie “jedynką”.
- Jestem wielkim fanem Doncicia. Czasami dla niego włączam mecze wieczorami - rzucił w 2019 roku Chris Paul. - Talent Luki jest szalony. Prezentuje się tak, jakby spędził w NBA długie lata. Dzięki niemu każde zagranie wygląda na łatwe - wtórował Kemba Walker. - Ćwiczyłem z nim, kiedy miał 17 lat i grał tak, jakby był ukształtowanym 25-latkiem - przyznał RJ Barrett. - Wszyscy to widzicie. On wychodzi co mecz i robi triple-double, czasami z 30 punktami. Nabrałem do niego wielkiego szacunku. To po prostu świetny zawodnik - dodał Zion Williamson.
Wszystkie te pochwały od innych koszykarzy pochodzą z pierwszych dwóch sezonów Doncicia w NBA. On nie potrzebował bowiem wiele czasu na przystosowanie się do najlepszej ligi świata. Już po paru tygodniach stał się gwiazdą i niekwestionowanym liderem Dallas Mavericks. Początkowo problem polegał na tym, że za indywidualnymi popisami nie szły sukcesy drużynowe. W latach 2020 i 2021 Mavs odpadli w pierwszej rundzie play-offów z Los Angeles Clippers. Później dotarli do finałów Zachodu, ale tam zostali zmiażdżeni wynikiem 1:4 w serii z Golden State Warriors. Jednoosobowa armia nie działała.
Współpraca Luki z Kristapsem Porzingisem nie układała się pomyślnie. Jalen Brunson, obecnie lider New York Knicks, w Dallas był jedynie średnim rezerwowym. Słoweniec potrzebował jakościowego partnera, więc rok temu sprowadzono mu Kyriego Irvinga. Początki tego tandemu też nie należały do najbardziej udanych. W sezonie 2022/23 Mavs nawet nie awansowali do play-offów, zajmując dopiero 11. miejsce w Konferencji Zachodniej. To był najgorszy moment w karierze wychowanka Realu.
- Luka też musi zacząć patrzeć w lustro. Zastanowić się nad tym, co sam może zrobić lepiej. Musi być w lepszej formie, bo tylko wtedy Mavs jako cały zespół będzie mógł grać szybszą i skuteczniejszą koszykówkę - mówił wtedy Reggie Miller na antenie TNT.
Amerykańskie media sugerowały, że może dojść do głośnego rozłamu. W poszczególnych stacjach sugerowano, że Luka zamierza poprosić o odejście. Już kreślono scenariusze sensacyjnych wymian, przymierzając Słoweńca do praktycznie każdego zespołu. Sęk w tym, że on sam nie wyobrażał sobie żadnej zmiany. Wiedział, że wciąż może wiele osiągnąć ze swoim pierwszym i jedynym zespołem w NBA.
- Widziałem te doniesienia. To zabawne, bo nic takiego nie miało miejsca. Nigdy nie powiedziałem, że chcę odejść. Nie ma powodów do zmartwień, czuję się tu szczęśliwy, niezależnie od tego, co mówią inni - zaznaczył po zakończeniu poprzedniego sezonu.
Lider przez wielkie “L”
Doncić wziął sobie do serca słowa o tym, że sam musi spojrzeć w lustro. Pod koniec poprzedniego sezonu jego forma faktycznie pozostawiała nieco do życzenia. Tim Cato z The Athletic informował ubiegłego lata, że koszykarz zabrał się za siebie, aby odzyskać blask. Zmienił dietę, co miało pozwolić mu zejść z poziomu około 118 kilogramów do 104. Do bieżących rozgrywek przystąpił w “formie na Sopot”.
Efekty były natychmiastowe. Już w drugim meczu sezonu rzucił 49 punktów z Brooklyn Nets. W styczniu pobił rekord kariery, notując 73 oczka z Atlantą Hawks. Po drodze wpadło jeszcze 50 punktów w rywalizacji z Phoenix Suns. Praktycznie żaden zespół nie był w stanie zatrzymać słoweńskiej maszyny. Doncić został królem strzelców fazy zasadniczej. Średnio w każdym meczu zaliczał 33,9 punktu. Drugi w tej klasyfikacji Giannis Antetokounmpo rzucał “tylko” 30,4 punktu.
25-latek nie grał jednak egoistycznie, skupiając się wyłącznie na poprawieniu własnych statystyk. Do imponującego dorobku punktowego doszła jeszcze średnia 9,8 asyst na mecz, druga najwyższa w tym sezonie NBA. Z takim liderem Dallas już nie mieli większych problemów z awansem do play-offów. I tam zaczęła się prawdziwa zabawa.
Jazda z każdym
W pierwszej rundzie play-offów Doncić i spółka zemścili się na Los Angeles Clippers. Zespół, który w poprzednich latach regularnie wyrzucał Mavs za burtę, teraz sam musiał uznać ich wyższość. Później podopieczni Jasona Kidda uporali się z utalentowaną, ale wciąż niedoświadczoną ekipą Oklahoma City Thunder. Prawdziwy kunszt Dallas nastąpił w finałach Zachodu z Minnesotą Timberwolves.
Luka od początku tej serii grał tak, jakby jutra miało nie być. W pierwszym meczu poprowadził zespół do zwycięstwa, notując 33 punkty, 6 zbiórek i 8 asyst. W drugim spotkaniu Mavs byli na skraju porażki. Na kilka sekund przed ostatnią syreną przegrywali 106:108. Wtedy piłka trafiła do Słoweńca, którego krył Rudy Gobert, czterokrotny triumfator nagrody dla najlepszego obrońcy w NBA. Nawet tak znakomity defensor nie miał jednak żadnych szans. Doncić wrzucił Francuza na karuzelę, trafił trójkę na wagę zwycięstwa, po czym zdecydował się na mały trash-talk.
- Sku***elu, nie możesz mnie kryć, ku**a, nie pokryjesz mnie - krzyczał lider Mavs.
Na pomeczowej konferencji został zapytany o swój wybuch złości po decydującym rzucie. Odpowiedział, że tak naprawdę nikogo nie obraził i mówił po słoweńsku, a nie po angielsku, więc wszyscy go źle zrozumieli. W kolejnych meczach nadal rzucał jednocześnie mięsem i piłką do kosza. Po jednej z efektownych akcji odwrócił się do trybun w Minnesocie i rzucił: “Kto płacze teraz, sku***syny?”.
Jego styl może zostać uznany za kontrowersyjny. Nie każdy musi lubić gracza, który szuka zwarcia, toczy jednocześnie dwie osobne rywalizacje. Jedną sportową, a drugą werbalną. Ale fakty są takie, że taki sposób bycia pomaga mu w odnoszeniu kolejnych sukcesów. Jest najlepszy właśnie wtedy, kiedy znajdzie sobie wroga i będzie mógł go karać. Najpierw udanymi rzutami, a dopiero potem ewentualnymi pyskówkami. Pod tym względem przypomina nieco Novaka Djokovicia. 24-krotny triumfator turniejów Wielkoszlemowych też lubi zadrzeć z trybunami, wręcz pragnie tego, aby kibice go wygwizdywali. Wtedy bowiem może ich uciszyć, ukarać, pokazać, kto tu rządzi. Doncić jest taki sam.
Teksańska masakra
W tym przypadku warto jednak przede wszystkim skupić się na dokonaniach sportowych. A te są więcej niż imponujące. W tegorocznych play-offach pozostaje liderem pod względem punktów (489), asyst (150), zbiórek (164), przechwytów (28), trójek (57) i rzutów osobistych (100). I to nie w samym Dallas Mavericks, ale biorąc pod uwagę dosłownie wszystkich zawodników w NBA. Co więcej, biorąc pod uwagę całą karierę średnio notuje w playoffach 31,1 punktu. To drugi najwyższy wynik w historii po Michaelu Jordanie (33,4 punktu). Żaden inny zawodnik nie przekroczył bariery 30 oczek.
- Luka jest dla mnie jak Mike Tyson u szczytu kariery. Potrafi znokautować rywala, zanim jeszcze dojdziesz do drugiej rundy - opisał Emmanuel Acho, były futbolista, a obecnie ekspert Fox Sports. - Luka już teraz jest lepszy od Larry'ego Birda. Doncić potrafi zrobić wszystko, co robił Bird i jeszcze więcej - powiedział Chandler Parsons w programie FanDuel. - Mówiłem to już wcześniej i będę to powtarzał cały czas. Luka już teraz jest lepszy od Dirka Nowitzkiego. Dallas nigdy wcześniej nie widziało takiego zawodnika - podkreślił Jason Kidd. - Powiedziałbym, że Luka już teraz jest lepszy w porównaniu ze mną w życiowej formie. A ma dopiero 22 lata - przyznał trzy sezony temu sam Nowitzki.
Warto też podkreślić, że Słoweniec wreszcie znalazł wspólny język z inną gwiazdą. O ile Kristaps Porzingis nie został zbawicielem Mavs, o tyle Kyrie Irving okazał się doskonałym wzmocnieniem. Wniósł do drużyny doświadczenie, balans i nieprzewidywalność. Rywale nie mogą już regularnie podwajać Luki, ponieważ obok czai się zawodnik, który też trafiać jeden rzut za drugim. Irving i Doncić zostali dopiero drugim duetem w historii, który wprowadził zespół do finałów NBA, notując po 30 punktów w ostatnim meczu na Zachodzie. Wcześniej dokonali tego Kobe Bryant i Shaquille O’Neal. Joe Mazzulla, trener Boston Celtics, jeszcze przed nadchodzącą serią z Dallas przyznał, że nie ma sposobu na zatrzymania tego tandemu. Jego podopieczni mogą jedynie wkładać maksimum wysiłku w obronę i zobaczyć, do czego ich to doprowadzi.
- To nie stało się z dnia na dzień. Ci dwaj nad tym ciężko pracowali, każdego dnia, na każdym treningu. To piękne połączenie. Widać, że oni lubią ze sobą rywalizować, ale też nawzajem się o siebie troszczą - wyjaśnił Kidd przywoływany przez Yahoo.
Pod względem skali talentu Doncić prawdopodobnie przerasta Dirka Nowitzkiego. Aby jednak przebić osiągnięcia legendarnego Niemca, będzie musiał doprowadzić Mavericks do mistrzostwa. Do szczęścia brakuje czterech zwycięstw. Seria z Celtics jeszcze się nie rozpoczęła, ale już można przewidzieć, że będzie popisem koszykówki na najwyższym poziomie. Któryś z dwójki Luka - Jayson Tatum zdobędzie pierwszy pierścień i ugruntuje status supergwiazdy. Kto to będzie? Słoweniec jest byłym graczem i przy okazji zadeklarowanym kibicem Realu Madryt, a wiemy, że ten zespół przyciąga zwycięstwa.