Skończmy ze specjalnymi warunkami dla sędziów! Mecz Legia - Jagiellonia przełomem? Czas na wielką zmianę

Nie wiadomo, co miał na myśli Piotr Lasyk, najpierw dyktując, a następnie odwołując rzut karny dla Jagiellonii w meczu z Legią. Nie wiadomo, bo tak długo, jak sędziowie będą traktowani na specjalnych warunkach, takie sytuacje dalej będą na porządku dziennym. Skończmy z tym cyrkiem, czas na transparentność.
74. minuta ćwierćfinału Pucharu Polski Legia - Jagiellonia. Oskar Pietuszewski pada w polu karnym po interwencji Pawła Wszołka wspieranego przez Bartosza Kapustkę. Sędzia Piotr Lasyk bez wahania wskazuje na 11. metr.
I gdybyśmy po ostatnim zdaniu przeszli do informacji, czy Jesus Imaz wykorzystał, czy zmarnował ten rzut karny, wszystko byłoby w porządku. Ale nie było. Zamiast tego obejrzeliśmy spektakularne “show” arbitra, który najpierw kilka minut pozostawał w konsultacji na słuchawce z sędzią VAR Szymonem Marciniakiem, a następnie sam - brawo! - pobiegł do monitora. Po analizie z bliżej nieznanych przyczyn zdecydował się cofnąć własną decyzję i odwołać podyktowaną “jedenastkę”.
Dlaczego? Możemy się jedynie domyślać. Były podstawy do wskazania na “wapno”, nie istniała potrzeba naprawy przez VAR oczywistego błędu sędziowskiego. Taki bowiem nie wystąpił. To po pierwsze. Jeśli już, to wydarzyła się sytuacja niejednoznaczna, natomiast Piotr Lasyk zauważył tam faul. Poszedł w kierunku karnego, po czym kompletnie pogubiony się wycofał.
Po drugie, w transmisji TVP padły słowa, że pod lupą jest starcie we wcześniejszej fazie akcji, bliżej środka boiska. Arbiter do tego jednak nie wrócił, więc możemy tę opcję skreślić. To może rzekome zagranie ręką Pietuszewskiego przy podnoszeniu się z murawy po poślizgnięciu? Nie wiadomo. Nic nie wiadomo, oprócz tego, że najpierw rzut karny był, a potem go nie było. I tego, że sędzia Lasyk po konsultacji z Szymonem Marciniakiem totalnie się zakręcił.
Nie wiadomo, bo sędziowie nie muszą tłumaczyć się ze swoich decyzji. Nie muszą i basta. Przed kamerą lądują piłkarze opowiadający o faulach, czerwonych kartkach, błędach, zmarnowanych setkach. Lądują trenerzy. A sędziowie nie. Kończy się mecz i tyle, do widzenia. Efektem są niedopowiedzenia, wątpliwości, jedna kontrowersja goniąca drugą. Jakże byłoby łatwiej i transparentnie, gdyby poza Imazem i Wszołkiem przed kamerami TVP Sport stanął sędzia Lasyk. Wytłumaczyłby, co nim kierowało, jakie otrzymał wskazówki z wozu VAR, dlaczego zmienił decyzję. I przy okazji dodałby parę słów o np. sytuacjach: z ręką Ilji Szkurina (było gros takich “jedenastek” ostatnimi czasy), ręką Cezarego Polaka (znów: nie wiadomo, o co chodzi) i faulem w akcji poprzedzającej bramkę Legii na 3:1. A na deser - dziurawą siatką, bo i taki specjał zaserwowali nam panowie odpowiedzialni za porządek na boisku.
Ewentualnie, co przecież jest już w fazie testów w różnych rozgrywkach, arbiter zabierałby głos bezpośrednio po zakończeniu konsultacji z VAR-em. Cofamy karnego, jest słuchawka i cały stadion plus widzowie przed ekranem otrzymują informacje, co nastąpiło i czemu sędzia postąpił tak, a nie inaczej.
Jak ma rozwijać się polska piłka, jeśli nie zostanie jeden z najbardziej oczywistych kroków ku uczynieniu jej lepszym? Czas skończyć z tym cyrkiem, szczególnie że nie ma mowy o odosobnionym przypadku, bo ostatnio kontrowersji było mnóstwo. Puchar Polski, Ekstraklasa, I liga - wszędzie scenariusz jest taki sam. To staje się męczące, wyniszczające. Nie da się całkowicie wyeliminować pomyłek, ale darujmy sobie sytuacje, w których sędziowie są poza nawiasem odpowiedzialności (ciekawe, jaka "kara" czeka Piotra Lasyka za ten mecz?) i transparentności.
Zmiany należy wprowadzić od ręki - nie powinno być dyskusji “czy?”, tylko “kiedy?”. Odpowiedź: jak najszybciej się da. Inaczej dalej będziemy dusić się w tym samym sosie. Pełnym kontrowersji, wątpliwości, niejawności. Wszyscy - poza traktowanymi na specjalnych zasadach sędziami - na tym tracą.
Naiwnie chciałbym wierzyć, że ten mecz będzie przełomem, że wydarzenia ostatnich tygodni skłonią decydentów, by wreszcie podjąć zdecydowane kroki i wprowadzić obligatoryjne rozmowy z sędziami lub wariant “słuchawkowy” na żywo. Ile jeszcze musi się wydarzyć, by to zrozumiano?
AKTUALIZACJA 08:45
Finalnie, później po ostatnim gwizdku rozmowie z TVP Sport decyzje sędziów wytłumaczył obsługujący VAR Szymon Marciniak. Jagiellonii szans na awans to nie zwróci, natomiast przynajmniej rozumiemy, jaki był tok myślenia arbitrów. Czas, by stało się to obowiązkowe, z udziałem sędziego głównego. I to - przyjmując łatwiejszy technicznie wariant rozmów zamiast bieżących komunikatów - bezpośrednio po zakończeniu spotkania, tak jak niemal od razu do wywiadów idą zawodnicy.
