Skandalista, futsalista i wirtuoz. Kiedyś flop, dziś bawi się w topowej lidze

Skandalista, futsalista i wirtuoz. Kiedyś flop, dziś bawi się w topowej lidze
Izzy Poles / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 10:45
Był flopem, grzał ławkę, nie podbił świata z Krzysztofem Piątkiem u boku. Teraz jednak wszystkie złe wspomnienia zostawił za sobą. Dziś Matheus Cunha to jeden z najlepszych piłkarzy w Premier League.
Wolverhampton jako całość nie prezentuje się w tym sezonie najlepiej. Po zmianie trenera zespół zdobył siedem punktów w czterech meczach, ale nieprzerwanie pozostaje zamieszany w walkę o utrzymanie. Uniknięcie spadku najprawdopodobniej byłoby niemożliwe bez fantastycznie spisującego się Matheusa Cunhi. Tańczący z wilkami, przywódca watahy, wilk z Molineux. Można mnożyć tytuły, na które zasługuje wszechstronny napastnik. Brazylijczyk po kilku trudnych latach wreszcie znalazł swoje miejsce na ziemi.
Dalsza część tekstu pod wideo

Gol roku i szybka weryfikacja

Cunha trafił do Europy już w wieku 18 lat. Jego pierwszym klubem na Starym Kontynencie był FC Sion. Później piłkarz opowiadał, że przeprowadzka do Szwajcarii była dla niego szokiem kulturowym i termicznym. Kiedy mieszkał w Kurytybie, temperatura na poziomie 25 stopni Celsjusza oznaczała chłód. Po przeprowadzce na inny kontynent dopiero dowiedział się, jak wygląda prawdziwy mróz. Aklimatyzacja przebiegła jednak nadspodziewanie sprawnie, dzięki czemu już po roku Sion sprzedał go do RB Lipsk, inkasując 15 mln euro.
- Piłka niemiecka bardzo różni się od brazylijskiej. W Niemczech poziom taktyczny jest znacznie wyższy. Piłkarze z Brazylii są lepsi, jeśli chodzi o technikę i czystą jakość. Tutaj wszystko traktowane jest bardzo poważnie. Zawodnicy stosują się do taktyki trenera, muszą zachować bardzo wysoką intensywność. Sam staram się codziennie uczyć, aby spełnić wymagania - mówił dla Bundesliga.com, kiedy występował na Red Bull Arenie.
Jego pobyt w Lipsku można ograniczyć do jednego cudownego popisu. 6 kwietnia 2019 roku strzelił absolutnie spektakularnego gola Bayerowi Leverkusen. Po podaniu Timo Wernera włączył tryb wirowanie i wrzucił rywali na karuzelę bez pasów bezpieczeństwa. Wyglądało to tak, jakby wcisnął na padzie od konsoli wszystkie możliwe kombinacje. Wyszło z tego małe dzieło sztuki. Bramka sezonu w Bundeslidze i nominacja do nagrody Puskasa.
- Wciąż zachowałem w sobie trochę brazylijskiego instynktu, który pozwala mi robić takie rzeczy. To była bramka w futsalowym stylu, a to moja ulubiona dyscyplina sportu. Kiedyś dużo grałem w futsal, kocham go bardziej niż tradycyjną piłkę nożną. Ten gol to efekt treningów i tego, co już potrafię - ocenił na gorąco.
Za jednym pięknym trafieniem niestety nie poszła oczekiwana regularność. W kolejnych miesiącach Cunha, krótko mówiąc, kopał się po czole. Podczas całej kariery w RB Lipsk oddał łącznie 50 strzałów w Bundeslidze, wygenerował 6,2 oczekiwanego gola, z czego padły tylko dwie bramki. Poza nieskutecznością irytował też pracą na boisku, konkretnie jej brakiem. Niechęć do harówki w pressingu nie mogła skończyć się dobrze w lidze niemieckiej. Szczególnie mając za trenera Juliana Nagelsmanna, u którego albo biegasz, albo siedzisz.

Spadek z wysokiego Cunha

W styczniu 2020 roku Brazylijczyk odszedł z RB Lipsk do Herthy Berlin. “Byki” dostały za napastnika 18 mln euro. Początkowo wydawało się, że ekipa ze stolicy Niemiec ubiła znakomity interes. Nowy nabytek wkroczył do drużyny z niesamowitym animuszem. Strzelał gole, asystował, hasał na Olympiastadion niczym Neymar w finale Ligi Mistrzów z sezonu 2014/15.
- Matheus gra teraz bardzo dobrze, na pewno ma talent i umiejętności. Niestety w Lipsku nie potrafił odnaleźć swojej pozycji, nie wykorzystał sytuacji, które miał. Będąc trenerem, byłbym zdecydowanie bardziej usatysfakcjonowany z jego obecnych występów niż w występów w Lipsku pod moją wodzą - przyznał w maju 2020 roku Nagelsmann, przywoływany przez Yahoo.
- Między mną i Piątkiem jest szczególna chemia. Od pierwszej chwili dobrze się rozumiemy, tego nie da się nauczyć czy zaplanować. Przewidujemy to, jak zachowa się ten drugi. Myślę, że z biegiem czasu nasza współpraca będzie jeszcze lepsza - zachwalał pięć lat temu Cunha, cytowany przez WP Sportowe Fakty.
Brazylijczyk i Polak mieli być filarami wielkiej Herthy. Uniwersalny napastnik ze świetną techniką i przeglądem pola w parze z klasyczną “dziewiątką” od wykańczania akcji. Na papierze duet idealny. Ale papier przyjmie wszystko. Spora inwestycja włodarzy zakończyła się kompletną klapą. Piątek i Cunha rozegrali razem 33 mecze, berlińczycy wygrali tylko osiem z nich. Łącznie ten tandem wykreował sobie ledwie cztery gole, “Piona” dostał trzy asysty od wychowanka Curitiby i odwdzięczył się jedną. Zespół z miesiąca na miesiąc stawał się coraz słabszy. Sezon 2019/20 zakończył na dziesiątym miejscu w tabeli, rok później był już 14. W międzyczasie były gracz Lipska podpadł trenerom, wykazując się brakiem taktycznej inteligencji.
- Dopóki Cunha odcinał od gry "szóstkę" przeciwnika, wszystko było w porządku, panowała dyscyplina taktyczna. W momencie, kiedy przestał to robić, wszystko się posypało, zniknął cały nasz plan. Były momenty w grze, które bardzo mi się nie podobały. Nie rozumiem, dlaczego ktoś nie chce się zmienić. Mogę pokazać kilka sekwencji, kiedy zespół rusza do przodu, a Cunha się cofa. Nie wiem, czy to jego celowe działanie czy jakieś automatyzmy - grzmiał Pal Dardai, co odnotowała redakcja berliner-kurier.de.
- Co tydzień widzę na treningu, jak dobry jest Matheus. A potem rozgrywamy mecze i zastanawiam się, jak to możliwe, że gra tak, a nie inaczej. To niedopuszczalne. Zawiódł siebie i całą drużynę. Coś w jego grze musi się natychmiast zmienić. On może robić różnicę, rozmawiamy z nim na ten temat, ale sytuacja się pogarsza. Nie wiemy, dlaczego tak jest - to już słowa Bruno Labbadii, kiedy Hertha przegrała z Freiburgiem 1:4.
Liczby Cunhi w Berlinie nie były wcale najgorsze. Dorobek 13 bramek i dziesięciu asyst w 40 występach nie jest powodem do wstydu. Czuć jednak było, że na dłuższą metę ta współpraca pozostanie bezowocna. W 2021 roku sprzedano go zatem do Atletico za 35 mln euro. I trudno nie odnieść wrażenia, że Metropolitano było tylko przystankiem przed Molineux. W ekipie “Rojiblancos” nie miał bowiem najmniejszych szans na wygryzienie ze składu Luisa Suareza czy Antoine’a Griezmanna. Więcej minut otrzymywali też Joao Felix i Angel Correa. Brazylijczyk rozegrał w Madrycie 54 mecze, z czego 14 w wyjściowym składzie. Biednie.
- W systemie Diego Simeone nie ma szans na to, aby napastnik odniósł sukces. To bardzo trudne środowisko - rzucił w 2022 roku ojciec Cunhi na łamach Globo Esporte.

Walka z demonami

Jednego Cunhi nie można odmówić. Jego agenci wykonują bardzo dobrą robotę, a każdy kolejny transfer jest droższy od poprzedniego. Po niezbyt udanym epizodzie w “Atleti” został oddelegowany do Wolverhampton, które zapłaciło za niego aż 50 mln euro. Pozostaje on najdroższym piłkarzem sprowadzonym na Molineux. Z perspektywy czasu wiemy jednak, że opłacało się pobić klubowy rekord transferowy. Dziś Wolves to Cunha, a Cunha to Wolves.
W przypadku tego zawodnika najważniejszą kwestią pozostaje jego wnętrze. Pod względem skali talentu nie można mieć do niego żadnych uwag. W poprzednich klubach problem leżał w zaangażowaniu i etyce pracy. Po czasie okazało się, że napastnik walczył z własnymi demonami. Na łamach The Times wyznał, że zmagał się z depresją. W pewnym momencie stracił radość z piłki. Coś, co kochał przez prawie całe życie, przestało sprawiać jakąkolwiek przyjemność. Na szczęście mógł liczyć na wsparcie bliskich. Zmiana otoczenia też okazała się katalizatorem pozytywnej przemiany.
- Wolverhampton przywróciło mi pasję do piłki. Myślę, że z żadnym trenerem nie miałem tak dobrej relacji, jak z Garym O'Neilem. Początki nie były łatwe, pamiętam, że w jednym z pierwszych meczów zagrałem bardzo dobrze, a on zdjął mnie w 77. minucie. Pomyślałem sobie, że znowu się zaczyna. Nie zareagowałem dobrze na następnym treningu, ale Gary podszedł do mnie i powiedział: "Jestem z tobą, nie chcę być twoim wrogiem. Wiem, że trudno rozpocząć nowy rozdział, ale jestem tutaj, aby ci pomóc". Później nasza współpraca układała się znakomicie, często ze sobą rozmawiamy, żartujemy, naprawdę lubię z nim pracować - opowiedział kilka miesięcy temu na antenie Sky Sports.
- Jestem Brazylijczykiem i bardzo emocjonalnym gościem. Nie gram w piłkę nożną, bo chcę wygrać, wrócić do domu i o wszystkim zapomnieć. Nie. Gram, bo to całe moje życie. Kiedy byłem dzieckiem, chciałem jedynie biegać za futbolówką. Teraz też nie chcę wychodzić na murawę, aby być robotem. Mam zamiar cieszyć się tym wszystkim. Ostatnie miesiące przywróciły mi tę radość - dodał.
Od początku obecnych rozgrywek 25-latek znajduje się w życiowej formie. W 19 występach zanotował aż dziesięć bramek i cztery asysty. Zebrał tyle trafień, chociaż jego współczynnik oczekiwanych goli wynosi tylko 4,1. W Premier League lepszy w “oszukiwaniu” tej statystyki pozostaje tylko Bryan Mbeumo. Wytłumaczenie anomalii jest bardzo proste. Cunha trafia do siatki z bardzo trudnych sytuacji. W wielu okazjach większość zawodników nawet nie pomyślałaby o oddaniu strzału. A on to robi i to z niesamowitą skutecznością. W tym sezonie co piąte uderzenie Brazylijczyka ląduje w siatce. Został pierwszym piłkarzem w historii angielskiej ekstraklasy, który dostał trzy nominacje do nagrody za najładniejszego gola miesiąca.

Na celowniku

Cunha to nie tylko gole. W tym sezonie notuje średnio 2,1 udanego dryblingu na mecz przy 53% skuteczności. To dziewiąty najlepszy wynik w lidze. Jest szósty w liczbie wykreowanych dużych szans, czyli tzw. “setek”. Wyprzedzają go jedynie Saka, Palmer, Salah, Son i Trent Alexander-Arnold, czyli prawdziwa śmietanka towarzyska. W 2024 roku brał udział przy 22 bramkach w Premier League. Biorąc pod uwagę wszystkich brazylijskich piłkarzy kiedykolwiek występujących w angielskiej ekstraklasie, lepszy był jedynie Philippe Coutinho, który uzbierał 23 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej. Miało to miejsce w 2017 roku, tuż przed przenosinami “Cou” do FC Barcelony. Obecny lider Wolves też może stać u progu transferu.
- Mam nadzieję, że Matheus zostanie z nami na długo, ale rozumiem, że to wyjątkowy zawodnik, przed którym na pewno stoi wiele możliwości. Nie chodzi tylko o jego technikę czy talent, ale też osobowość, charakter. To wyjątkowa osoba. Potrafi stworzyć magię z niczego - stwierdził Vitor Pereira, przywoływany przez Talking Wolves. - Piłkarskie IQ Cunhi jest absolutnie wyjątkowe. Zawsze skanuje przestrzeń, wie, gdzie powinien się ustawić i w które miejsce zagrać piłkę, podejmuje właściwe decyzje we właściwych momentach. Jest kluczowym elementem w każdej ofensywnej akcji Wolves. Potrafi wiele zdziałać bez piłki, ale z piłką przy nodze jest jednym z najlepszych graczy w lidze - chwalił ostatnio Micah Richards, ekspert BBC.
W brytyjskich mediach nie brakuje plotek transferowych na temat 25-latka. Szczególnie zainteresowanie mają wykazywać Arsenal i Manchester United. Niedawno portal Squawka postanowił porównać Cunhę i Havertza. Brazylijczyk górował w średniej liczbie strzałów, strzałów celnych, bramek, asyst, dryblingów, wykreowanych szans i wywalczonych fauli. Spośród ważnych statystyk Niemiec był lepszy jedynie w pojedynkach główkowych. Oglądając ostatnie mecze “Kanonierów”, łatwo dojść do wniosku, że przydałaby się im świeża krew w ofensywie. Nie inaczej jest z “Czerwonymi Diabłami”. Ekipa Rubena Amorima na własnej skórze przekonała się zresztą o jakości wirtuoza z Molineux.

Zostań, potrzebuję cię tu

Aktualna umowa Cunhi obowiązuje do 2027 roku. Matteo Moretto z Relevo informował, że piłkarz chce przedłużyć kontrakt, na razie odkłada na bok zainteresowanie innych ekip z Premier League. Najwyraźniej nie chce zostawić drużyny, w której otrzymał szansę powrotu na właściwe tory. Teraz jego priorytetem ma być pomoc “Wilkom” w utrzymaniu się na powierzchni. Ci aktualnie zajmują dopiero 17. miejsce w tabeli, mając tyle samo punktów, co Ipswich ze strefy spadkowej. Gdyby nie bramki i asysty Brazylijczyka, dorobek punktowy byłby o połowę mniejszy, a ekipa z Molineux właściwie już mogłaby rezerwować miejsce w Championship.
W ostatniej kolejce podopieczni Vitora Pereiry musieli radzić sobie bez swojego najlepszego strzelca i przegrali 0:3 z Nottingham. Cunha został zawieszony na dwa mecze za skandaliczny wybryk po meczu z Ipswich. Zaatakował wówczas członka sztabu rywali, zrzucając mu z twarzy okulary. Do dziś nie wiadomo, o co właściwie poszło. W tym samym momencie Rayan Ait-Nouri próbował wdać się w szarpaninę i musiał być przytrzymywany przez Craiga Dawsona. Kolejkę wcześniej Mario Lemina stracił opaskę kapitana za obrażenie jednego z asystentów Wolves. W tamtym momencie wszyscy na Molineux po prostu stracili głowę.
Po porażce z Ipswich Gary O’Neil został zwolniony. Vitor Pereira na razie nieco lepiej panuje nad krewką szatnią wypełnioną latynoskim temperamentem. Cunha zrozumiał swój błąd i według Daily Mail przeprosił pracownika Ipswich oraz odkupił mu okulary. Władze wzięły to pod uwagę, decydując się na dość krótkie zawieszenie. Napastnik będzie mógł wystąpić w najbliższym meczu z Newcastle. Później “Wilki” czekają jeszcze starcia kolejno z Chelsea, Arsenalem, Aston Villą i Liverpoolem. Łatwo już było.
Wolverhampton niezmiennie pozostaje kandydatem do spadku. Kibice jedynej nadziei mogą upatrywać w swojej “dziesiątce”. Matheus Cunha udowodnił już, że potrafi w pojedynkę wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za cały zespół. Ewidentnie dojrzał, wyciągnął lekcję z nieudanych epizodów w Lipsku, Berlinie i Madrycie. Pewnie najlepszym scenariuszem z jego perspektywy byłoby utrzymanie obecnej drużyny i letni transfer do zespołu z wyższej półki. I wilk syty, i owca cała.

Przeczytaj również