"Siwy bajerant" wraca do gry. Tam jego praca w Polsce mało kogo obchodzi. "Sousa pasuje do wizji klubu"
Paulo Sousa wraca do gry. Dostał pracę we Włoszech, tam, gdzie w nosie mają jego epizody w Polsce i Flamengo. - Jest cenionym nazwiskiem w Serie A - słyszymy.
Były selekcjoner reprezentacji Polski wraca na ławkę trenerską. Po niezbyt udanej przygodzie z Flamengo Paulo Sousa pozostawał bez pracy ponad osiem miesięcy. Teraz objął włoską Salernitanę, gdzie spotkał m.in. byłego podopiecznego z kadry, Krzysztofa Piątka. Portugalczyk ma przed sobą trudne zadanie. Salernitana rozczarowuje, a patrząc na jej obecną dyspozycję, widmo spadku z Serie A staje się coraz bardziej realne. Rok temu ekipę z Salerno uratował “specjalista od misji niemożliwych”, Davide Nicola, który ostatnio został zwolniony z klubu dwa razy w ciągu miesiąca. To w jego buty wchodzi teraz Sousa. I nie tylko ma sprawić, że Salernitana uniknie spadku, ale także wypłynie na szerokie wody. Czy to realny scenariusz? Przy spełnieniu kilku założeń to może się udać. Tym bardziej, że 52-latek nie będzie tam oceniany przez pryzmat niechlubnej przeszłości w Polsce czy Brazylii.
Nie powtórzył cudu
Wokół Salernitany w ostatnim czasie jest sporo zamieszania, ale niekoniecznie związanego z dobrą grą. Zespół z Kampanii po 12. kolejce tego sezonu był w środku stawki Serie A z dziesięcioma punktami przewagi nad strefą spadkową. Jednak w ostatnich dziesięciu meczach “Koniki Morskie” wywalczyły zaledwie pięć “oczek”, a nad 18. w lidze Hellasem mają już tylko cztery punkty zapasu. Gorzej na tym dystansie punktowało jedynie Cremonese.
Salernitana to najgorsza obecnie defensywa w lidze, do czego przyczyniła się m.in. wysoka porażka z Atalantą 2:8, ale nie tylko. Po mundialu bilans klubu w lidze to jedna wygrana, jeden remis i pięć porażek. Do tego zaledwie sześć strzelonych goli i 18 straconych. Ten marazm posadą przypłacił Nicola. Jego zwolnienie przebiegło w sposób co najmniej dziwny. Włoch stracił posadę po kompromitacji z Atalantą, aby dwa dni później powrócić na stanowisko. Jak się jednak okazuje - nie na długo.
- Nicola został za pierwszym razem zwolniony z powodu kiepskich wyników. Prezes klubu Iervolino, który zapewnił klubowi stabilność finansową i rozwój, stwierdził, że Nicola był dobrym “strażakiem”, ale nie rozwinie klubu w dłuższej perspektywie - i już wtedy pojawiły się niepokojące symptomy. Zaś ostatnie porażki w kiepskim stylu przelały czarę goryczy i Nicola został zwolniony definitywnie. Nie miały na to wpływu żadne konflikty, tylko niesatysfakcjonujące wyniki sportowe - ocenia Radosław Laudański, ekspert od włoskiej piłki z serwisu “Calcio Merito”.
I trudno nie zgodzić się z tym, że Nicola długo cieszył się zaufaniem i cierpliwością ze strony władz, mimo kuriozalnej sytuacji z dwukrotnym odwoływaniem trenera ze stanowiska. Z drugiej strony, przed startem sezonu apetyty w Salerno były większe, aniżeli tylko gra o utrzymanie.
- Patrząc na dorobek historyczny Salernitany, drugi sezon w Serie A to cud. Biorąc jednak pod uwagę potencjał zespołu, to tę drużynę stać, aby być wyżej niż na aktualnym miejscu. Wiele osób typowało ten klub na pozycji w środku tabeli na koniec sezonu - podkreśla Laudański.
Mając zatem pełny szacunek do zbudowanej przez Nicolę historii, w obecnej sytuacji rozstanie było nieuniknione.
Inna twarz Sousy
W jego miejsce Danilo Iervolino ostatecznie zdecydował się sięgnąć po Paulo Sousą. Z perspektywy polskiego kibica może być to ruch niezrozumiały, ale we Włoszech odbierają go zupełnie inaczej. Ucieczka z reprezentacji Polski? Niepowodzenie we Flamengo? To w kontekście prowadzenia klubu Serie A schodzi na dalszy plan. Tam Sousa nadal ma twarz przede wszystkiego dobrego piłkarza, a także człowieka, który - z perspektywy czasu - całkiem nieźle radził sobie w roli trenera Fiorentiny.
- Paulo Sousa we Włoszech jest dość cenionym nazwiskiem. Włochów mało interesuje to, co nie ma związku z ich krajem. Paulo jest więc oceniany głównie przez pryzmat pracy we Fiorentinie, gdzie raczej pamięta się go z dobrej strony. Przez pewien czas był nawet liderem Serie A i to właśnie on sprawił, że młodziutki Federico Chiesa mógł rozwinąć skrzydła na Półwyspie Apenińskim. Średnia punktów na mecz 1.69 nie była jakaś imponująca na koniec jego dorobku we Florencji, ale po latach wspomina się go dość pozytywnie - wyjaśnia Laudański.
I dlatego też w zatrudnieniu Sousy nie ma przypadku. To nie pierwszy raz, gdy we Włoszech ktoś korzysta z renomy wypracowanej w przeszłości. Przykładem może być przecież choćby Krzysztof Piątek. Zresztą sam Sousa miał też przekonać do siebie włodarzy Salernitany sporą determinacją.
- Chciał bardziej niż inni z nami pracować - stwierdził Morgan De Sanctis, dyrektor sportowy klubu. Nie jest jednak tak, że 52-latek został wybrany przez brak innych opcji. Przymierzani do roli trenera Salernitany byli bowiem choćby Leonardo Semplici, Francesco Farioli i kilku innych włoskich szkoleniowców - o czym w “Oknie Transferowym” na naszym kanale Youtube (TUTAJ) mówił Fabrizio Romano. Słynny dziennikarz zwrócił też uwagę na inny istotny aspekt. Zarząd z Iervolino na czele snuje międzynarodową wizję klubu, a Portugalczyk ma pasować do jej realizacji. I rzeczywiście, patrząc na dotychczasową karierę Sousy można go uznać za światowca, a jego warsztat trenerski - nawet pomimo brzydkiego rozstania - chwaliła część reprezentantów Polski.
Podróż w (nie)znane
Ubiegłe rozgrywki Serie A w wykonaniu “Cavalucci Marini” były gotowym scenariuszem na film. Tragiczna jesień, widmo wykluczenia z rozgrywek, przejęcie klubu w ostatnim momencie przez nowego właściciela i wreszcie szczęśliwy finisz sezonu. Gdyby na tym zakończyć historię, to moglibyśmy mówić o happy endzie w Kampanii. Życie trwa jednak dalej, a od tego czasu w Salerno jest już mniej kolorowo. W atmosferze skandalu klub rozstał się z Walterem Sabatinim, który pracując w roli dyrektora sportowego miał wypłacać spore prowizje agentom sprowadzanych piłkarzy, co nie spodobało się Iervolino. Wyniki sportowe także nie nadążyły za aspiracjami. Mimo wszystko, jak na warunki włoskiego średniaka, klub ma pewne fundamenty i Sousa raczej nie powinien się obawiać, że tym razem to jego ogra “siwy bajerant”.
- Salernitana nie jest "siwym bajerantem". Tutaj trenerzy mają względny spokój. Prezydent Iervolino zarządza klubem nieco ponad rok, więc trudno o długofalowe wnioski, ale raczej po trzech porażkach z rzędu nie zwalnia się trenera. Trochę jest problem z pewną stabilizacją, np. zatrzymaniem na dłużej dyrektora sportowego, ale wiele klubów z dołu tabeli Serie A działa bardziej tymczasowo i doraźnie. Nie jest to tak toksyczne miejsce, jak Genoa zarządzana przez lata przez Enrico Preziosiego - zauważa Laudański.
Doraźne działanie póki co jest jednak pewnym problemem klubu. Salernitana wygląda trochę jak zbieranina piłkarzy. Kilku niezłych zawodników z przeszłością, kilku młodych i perspektywicznych graczy. W teorii brzmi to jak przepis na solidną drużynę, ale ekipa ze Stadio Arechi jako cały zespół nie funkcjonuje. Nicola nie potrafił z dostępnych elementów złożyć solidnej defensywy, a mając całkiem niezłych piłkarzy z przodu, nie uwolnił w pełni ich potencjału.
Czy Sousa to poukłada? Paradoksalnie, taki trener jak on może zaprowadzić ład w obecnym chaosie, a zawodnicy jak Boulaye Dia czy Krzysztof Piątek mogą sporo zyskać pod jego skrzydłami. Wszak Portugalczyk już w reprezentacji Polski pokazywał, że chce i umie grać do przodu. Pytanie tylko, na ile obecna sytuacja pozwoli mu stawiać na atak, dostając na starcie zespół broniący się przed spadkiem. Jako selekcjoner nie zawsze potrafił przecież znaleźć odpowiednią równowagę, co w kontekście walki o utrzymanie będzie kluczowe.