Silni jak zwykle, przegrani jak zawsze. Złote pokolenie przespało swój czas na sukces?
Od ponad trzech lat są liderem światowego rankingu FIFA. Jeszcze dłużej uchodzą za bardzo mocny zespół, pełen gwiazd największego formatu, który przed każdym wielkim turniejem umieszcza się w gronie faworytów. Po trofea sięgają jednak wszyscy inni, tylko nie oni. A czas leci. Złote pokolenie Belgów powoli przemija. I wiele wskazuje na to, że nie zostawi po sobie historycznego, tak oczekiwanego sukcesu.
W 2014 roku Belgia doczekała się pierwszych owoców rewolucji, którą wiele lat wcześniej postanowiono przeprowadzić w tamtejszym futbolu. Wielkie inwestycje w szkolenie pozwoliły wychować pokolenie piłkarzy z ogromnym potencjałem, którzy dali swojemu krajowi pierwszy awans na turniej rangi mistrzowskiej od 2002 roku. Przed brazylijskim mundialem okrzyknięto ich mianem czarnego konia.
Pierwsze koty za płoty
Belgowie bez problemu wyszli z grupy, później uporali się w 1/8 finału z USA, ale na etapie ćwierćfinału lepsza była już Argentyna. Czy “Czerwone Diabły” zawiodły? Raczej nie. Porażka z późniejszym finalistą, w pierwszym poważnym turnieju dla tych zawodników, nie może być nazwana jakimkolwiek rozczarowaniem. Apetyty być może już wtedy były większe, ale wówczas występ Belgii można było potraktować jako niezły prognostyk przed kolejnymi imprezami. O sile drużyny stanowili zawodnicy wciąż bardzo młodzi.
Skład Belgii z meczu przeciwko Argentynie (Tylko Daniel Van Buyten miał wtedy skończone 30 lat).
Największy wyrzut sumienia
Co innego można już jednak powiedzieć o Euro 2016. Tam Belgia miała jasno postawiony cel - zdobyć złoto. Pierwszy zimny prysznic przyszedł już podczas grupowego spotkania z Włochami (porażka 0:2), ale później wydawało się, że podopieczni Marca Wilmotsa wskoczyli na odpowiednie obroty i pewnie kroczą do celu. Trudno więc wytłumaczyć ćwierćfinałową porażkę z przeciętną Walią. Belgijską ekipę, naszpikowaną gwiazdami, do domu wysłał Hal Robson-Kanu. Wówczas zawodnik Reading, klubu z Championship.
Całkowita wtopa, za którą posadą zapłacił wspomniany już Wilmots. Zastąpił go Roberto Martinez. Hiszpan dostał misję przygotowania zespołu na mistrzostwa świata w Rosji. Czy zdobyty tam brązowy medal można uznać za sukces? W pewnym stopniu tak. W końcu Belgia potrafiła wyeliminować Brazylię, a w spotkaniu o trzecie miejsce w świetnym stylu poradziła sobie z Anglią. Niedosyt jednak na pewno pozostał. Znów było blisko. Znów triumfował ktoś inny.
EURO 2020? Belgowie na turniej nie jechali raczej jako największy faworyt, zwłaszcza mając na względzie kłopoty zdrowotne Kevina De Bruyne, Axela Witsela czy Edena Hazarda, ale nadal można było umieszczać ich w gronie zespołów, które stać na zdobycie złota. Druga połowa grupowego meczu z Danią pokazała, że potencjał zespołu jest nieprawdopodobny. Znów jednak nie wyszło. Za mocni w ćwierćfinale okazali się późniejsi mistrzowie, Włosi.
Ostatni dzwonek
Czas leci, złota generacja Belgów w międzyczasie cyfrę “2” z przodu zamieniła w większości przypadków na “3” i nieuchronnie zmierza do mety, a gablota dalej stoi praktycznie pusta. Potrzebę zmiany pokoleniowej widać zwłaszcza wśród defensorów. Trójosobowy blok obronny w przegranym ćwierćfinale z Włochami stanowili:
- Jan Vertonghen - 34 lata
- Toby Alderweireld - 32 lata
- Thomas Vermaelen - 35 lat
Cała trójka najlepsza lata kariery ma już dawno za sobą. Widać to nawet po klubach, które reprezentują (Benfica, Al Duhail, Vissel Kobe). Problem w tym, że jakościowych zmienników nie widać. Stare wygi grają, bo młodsi nieszczególnie mają ochotę na nich naciskać. Dedryck Boyata, choć przez jednego z komentatorów EURO został okrzyknięty piłkarzem młodym, też ma już 30 lat. W obwodzie pozostaje 26-letni Jason Denayer z Lyonu. W tyłach Belgia nie ma więc dziś szczególnego komfortu.
Problem ten nie dotyczy zresztą tylko obrońców.
- Eden Hazard - 30 lat
- Kevin De Bruyne - 30 lat
- Dries Mertens - 34 lata
- Axel Witsel - 32 lata
Hazard też nie jest już tym Hazardem z Chelsea. Mertens i Witsel są bliżej mety niż startu i zostało im kilka lat grania na wysokim poziomie. Na szczęście dla Belgów formy nie traci De Bruyne. W nim i 28-letnim dziś Lukaku największa nadzieja. Podobnie jak w 24-letnim Yourim Tielemansie. Jednym z niewielu naprawdę bardzo jakościowych graczy, którzy mocno weszli do kadry od lat “zamieszkałej” przez praktycznie tych samych lokatorów.
Liga Narodów też nie dla Belgów
Nie udaje się na mistrzostwach świata. Nie idzie na EURO. Trudno szukać podobnego prestiżu w rozgrywkach Ligi Narodów, ale i to mogła być dla Belgów szansa na jakieś trofeum. Pokonanie innych ekip z najwyżej półki. Pokazanie, że pozycja numer 1 w rankingu FIFA od 2018 roku nie jest przypadkowa. Tymczasem i tutaj “Czerwone Diabły” nie włączają się do walki o skalpy.
- 2019 rok - drugie miejsce w grupie za Szwajcarią, brak awansu do final four
- 2021 rok - czwarte miejsce w final four
Wygrywają wszyscy, tylko nie oni
Na przestrzeni ostatnich kilku lat po trofea sięgały już chyba wszystkie najmocniejsze ekipy. Z wyjątkiem Belgii. No i Holandii, ale akurat “Oranje” dopiero wracają do gry po latach posuchy.
- Hiszpania - mistrzostwo Europy (2012)
- Niemcy - mistrzostwo świata (2014)
- Portugalia - mistrzostwo Europy (2016), Liga Narodów (2019)
- Francja - mistrzostwo świata (2018), Liga Narodów (2021)
- Włochy - mistrzostwo Europy (2021)
Każdy zagarnął coś dla siebie, a Belgia nadal jedynie marzy. Czas ucieka. Gwiazdy są coraz starsze. W młodszych nie widać aż takiego potencjału. Wydaje się, że złote pokolenie “Czerwonych Diabłów” może odejść z piłkarskiej sceny ze sporym niedosytem. Chyba że wszystko zmieni się w najbliższych latach. Jest jeszcze przyszłoroczny mundial. Pewnie kolejne EURO. Ostatni dzwonek powoli zaczyna się jednak odzywać.