Sezon prawdy "meksykańskiego Messiego". Igrzyska zwiastunem przebudzenia talentu? "Widać, że jest wyjątkowy"

Sezon prawdy "meksykańskiego Messiego". Igrzyska zwiastunem przebudzenia talentu? "Widać, że jest wyjątkowy"
Wang Jingqiang/Xinhua/PressFocus
Z igrzysk w Tokio wraca z brązowym medalem olimpijskim. Jest uważany za wielki talent, chociaż od blisko trzech lat czeka na pierwszą bramkę w lidze hiszpańskiej. Był do tej pory tylko rezerwowym, ale w swoim kraju ma całą rzeszę fanów. Diego Laineza nie bez przyczyny określają w Meksyku tamtejszym Leo Messim.
Mamy 8 września 2018 roku, reprezentacja Meksyku rozgrywa właśnie mecz towarzyski z Urugwajem. W Polsce jest godzina czwarta w nocy, mało kto ogląda to spotkanie. Ten, kto zdecydował się jednak zarwać noc dla z pozoru nieistotnego starcia, zobaczył narodziny jednego z najbardziej utalentowanych meksykańskich piłkarzy ostatnich lat.
Dalsza część tekstu pod wideo

Diament z Villahermosy

W 66. minucie spotkania dochodzi do kilku zmian w obu drużynach, boisko opuszcza między innymi Elias Hernandez. Jego miejsce zajmuje 18-letni Diego Lainez - obiecujący skrzydłowy, którego wychował 13-krotny mistrz kraju, Club America. Już na pierwszy rzut oka widać, że chłopak jest wyjątkowy. Posiada świetny balans ciałem, imponuje szybkością i ma w sobie charakterystyczną, młodzieńczą bezczelność. Uwielbia zakładać “siatki” i upokarzać rywali. Nawet laik dostrzegłby w nim wielki talent. Nie bez powodu największe kluby z Europy zaczęły wkrótce toczyć prawdziwy wyścig o podpis młodego chłopaka. Ostatecznie wygrał go Betis, kładąc na stole 14 milionów euro. Jego zespół miał do tego transferu bardzo zdrowe podejście. Zaakceptował ofertę i bez większych problemów pozwolił chłopakowi odejść.
- Tak, Diego odchodzi. Nie chcemy zamykać mu drzwi do wielkiej piłki. Teraz będzie mógł rywalizować w najlepszych w ligach, z zespołami pierwszej klasy - powiedział Santiago Banos, dyrektor sportowy Club America w wywiadzie dla ESPN.
Meksykanie dobrze wiedzieli, że taki talent nie zagrzeje w ich zespole miejsca na długo. Trzeba było więc zająć się negocjacjami, a nie próbami zatrzymania młodego gracza na siłę. Z niewolnika nie ma pracownika. Już wkrótce nastolatek mógł się spokojnie przygotowywać na lot do Hiszpanii, z myślą o podpisaniu 5-letniej umowy.
- Projekt Betisu najbardziej mi pasował, zarówno pod względem sportowym, jak i stylu życia - powiedział w wywiadzie dla serwisu "Goal".
Swego czasu, ta sama strona umieściła go nawet na swojej liście najbardziej utalentowanych graczy do 19. roku życia. Oczekiwania były zatem spore. I uzasadnione.

Nowy Messi?

Meksykanie szaleją na punkcie swoich sportowców. Kiedy na mundialu w 2018 roku Hirving Lozano strzelił bramkę reprezentacji Niemiec, radość kibiców wywołała w stolicy sztuczne trzęsienie ziemi. To tylko pokazuje jak wielki głód sukcesu mają kibice z kraju tequili.
Podobny entuzjazm można zaobserwować, gdy tylko jakiś Meksykanin przebije się w europejskiej piłce. Kiedy Lainez zaczął być przymierzany do największych klubów z Europy, jego rodacy szybko wymyślili mu nowy pseudonim. Pseudonim, który dość sporo waży. Nowy Messi - tak wciąż nazywany jest w ojczyźnie piłkarz Betisu. Niski wzrost, bardzo dobry drybling i świetna lewa noga - tyle wystarczyło, aby zostać wytypowanym na następcę sześciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki.
Dziennikarze szybko podłapali ten temat i zapytali zawodnika o jego podejście do tego przezwiska. - Meksykańscy fani są wielkimi pasjonatami futbolu, lubię ksywkę, którą mi nadali - powiedział z uśmiechem na ustach.
Ale na ten moment do Messiego jest mu jeszcze bardzo, bardzo, bardzo daleko. Gdy Argentyńczyk był w jego wieku, miał na koncie już ponad 40 bramek w barwach FC Barcelony. Lainez ma na ten moment dwie, i to w Betisie. Więcej bramek (trzy) strzelił nawet dla swojej reprezentacji, a rozegrał w niej tylko 14 spotkań. Nie można odmówić mu jednak potencjału.

Sukces w Tokio

Ten sezon rozpoczął się dla 21-latka wyjątkowo dobrze. Lainez po raz pierwszy w karierze pojechał na igrzyska olimpijskie, a na dodatek przywiózł z nich medal. Reprezentacja Meksyku wywalczyła brąz, pokonując w meczu o trzecie miejsce drużynę gospodarzy 3:1. Utalentowany skrzydłowy pokazał się na tym turnieju z naprawdę dobrej strony. Zanotował między innymi dwie asysty - z Francją oraz Koreą Południową.
Było więc solidnie, chociaż prawdziwą gwiazdą meksykańskiej kadry stał się niespodziewanie Francisco Cordova, grający aktualnie dla Club America, byłego zespołu Laineza. Jest to już drugi medal olimpijski dla Meksyku wywalczony w piłce nożnej. Poprzednio Meksykanie wygrali złoto w 2012 roku, pokonując w finale reprezentację Brazylii na Wembley.
Niestety, pod koniec turnieju Lainez nabawił się kontuzji. W 58. minucie spotkania z Japonią opuścił boisko w towarzystwie dwóch medyków. Wyglądało to niebezpiecznie, ale ostatecznie uraz okazał się stosunkowo niegroźny.
- Dziękuję za wszystkie wiadomości, w których pytaliście o mnie. Na szczęście to drobna kontuzja i niedługo wrócę do pełni zdrowia. Nie mogę się doczekać rozpoczęcia sezonu z Betisem - napisał kilka dni po zdarzeniu w mediach społecznościowych.

Następca legendy

Joaquin Sanchez to absolutna legenda Betisu, o której więcej przeczytasz TUTAJ. https://www.meczyki.pl/newsy/odmowil-mourinho-atakowal-koemana-o-transferze-do-realu-uslyszal-w-toalecie-niezatapialna-legenda-gra-dalej/171394-n Nikt nie rozegrał więcej spotkań w zielono-białej koszulce od 40-letniego skrzydłowego z Puerto de Santa Maria. Po gościu, który rozgrywa 22 sezon w karierze można można spodziewać się wszystkiego, ale wiadomo, że jego kariera powoli dobiega końca. W pewnym sensie Betis jest jednak na to przygotowany. Sprowadził przecież Laineza.
- Diego jest fenomenalny. Cieszę się, że jest w naszej drużynie. Ma bardzo duży potencjał. Życzę mu wszystkiego, co najlepsze - powiedział kapitan Betisu po meczu z Rennes, w którym Meksykanin zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach nowej drużyny.
Pół żartem, pół serio można jednak powiedzieć, że to właśnie Joaquin stoi mu na drodze do pierwszego składu. Obaj panowie grają przecież na tej samej pozycji. Pomimo tego, bardzo się cenią i znają swoje miejsce w szeregu. Czas Laineza jeszcze nadejdzie. Teraz trzeba docenić ogromny wkład Joaquina w historię ekipy z Andaluzji.

Sezon prawdy

Meksykanin rozegrał w lidze hiszpańskiej już 48 spotkań, a wciąż nie udało mu się ani razu trafić do siatki rywali. Prawdą jest jednak to, że przez ostatnie sezony głównie wchodził z ławki, dostając po kilkanaście minut gry. Miał być jokerem, ale jak narazie jest tylko zwykłym jopkiem.
Być może potrzeba mu przełamania, które może nadejść po ważnej bramce albo po prostu kilku spotkaniach z rzędu w wyjściowej jedenastce. Jeżeli jednak Lainez zaliczy kolejny bezbarwny sezon, może dołączyć do grona innych "nowych Messich", którzy nie spełnili oczekiwań kibiców. Ale potencjał na futbolowe wyżyny z pewnością posiada.

Przeczytaj również