Setki milionów wyrzucone w błoto. Największe niewypały transferowe Premier League
Kończącego się dziś sezonu Premier League bohaterowie tego tekstu z pewnością nie będą wspominać najlepiej. Wydano na nich mniejsze lub większe pieniądze, obdarzono zaufaniem, tymczasem oni odpłacili się postawą na boisku poniżej krytyki. Angielskie kluby znów dały przykład, jak nie gospodarować finansami.
W ciągu dwóch ostatnich okienek transferowych dwadzieścia drużyn Premier League wydało łącznie ponad półtora miliarda euro na wzmocnienia. To oczywiście najwyższa suma przeznaczona na nowych piłkarzy wśród pięciu najmocniejszych lig w Europie. Nie brakowało strzałów w okolice środka tarczy, ale sporo zakupów zasługuje na miano co najmniej niewypałów. Oto największe transferowe pomyłki.
David Luiz - 8,7 mln euro
Brazylijski stoper niedawno rozegrał najlepszy mecz w trykocie “Kanonierów”, walnie przyczyniając się do wyeliminowania Manchesteru City w półfinale Pucharu Anglii. Ten niezwykle udany występ można jednak uznać za łyżkę miodu w głębokiej beczce dziegciu.
Niekończące się problemy Arsenalu w linii defensywnej to materiał na pokaźnych rozmiarów komedię lub tragifarsę. W Londynie liczono, że doświadczony Luiz załata obronne dziury i będzie stosunkowo tanią oraz korzystną opcją krótkoterminową, zanim do klubu dołączy William Saliba. Były piłkarz Chelsea zawodził jednak raz za razem. Patrząc na niektóre jego błędy, można by dojść do wniosku, że Frank Lampard wysłał rywalom zza miedzy konia trojańskiego.
Brazylijczyk osobiście odpowiada za fatalne defensywne statystyki Arsenalu. Z nim na boisku “The Gunners” zachowali tylko osiem czystych kont w lidze, a to i tak w dużej mierze zasługa bardzo dobrej postawy Bernda Leno i Emiliano Martineza. Brak solidnego wsparcia ze strony środkowych obrońców, w tym głównie Luiza, przyczynił się do tak niskiej pozycji podopiecznych Mikela Artety w tabeli. Kibicom “Kanonierów” pozostaje mieć nadzieję, że znakomita postawa przeciwko City nie była jednorazowym wyskokiem weterana. A na razie ściągnięcie 33-latka na Emirates nie obroniło się w żadnym stopniu.
Mbwana Samatta - 10,5 mln euro
Ostatnie poczynania Aston Villi na rynku wyglądały jak lustrzane odbicie działań Fulham, które równie szybko spadło z ligi, jak do niej weszło. Awans do Premier League okraszony wydatkami za ponad dziesiątki milionów, a następnie bolesne zderzenie z rzeczywistością. “The Villans” na własnej skórze przekonali się, że pieniądze wyników nie dają. Poza Tyronem Mingsem zawiedli niemal wszyscy, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje Mbwana Samatta.
Tanzańskiego napastnika pozyskano w styczniu, gdy klub znajdował się w strefie spadkowej. Dean Smith na gwałt potrzebował skutecznego snajpera, ponieważ za bramki odpowiadał wyłącznie Jack Grealish. Postawiono na 27-latka, który w ubiegłym sezonie został królem strzelców ligi belgijskiej. Kibice mogli odetchnąć z ulgą, gdy Samatta w debiucie zdobył premierową bramkę. Pierwszą i ostatnią na Villa Park.
W trakcie kolejnych siedmiuset minut w lidze napastnik nie zdołał oddać nawet jednego celnego strzału. Mimo tragicznej formy nic nie tracił w oczach trenera, ale za zaufanie nie odpłacił się dosłownie niczym. Trzeba uczciwie przyznać, że Samatta trafił do Aston Villi w trudnym momencie, aczkolwiek również przyłożył rękę do niskiej pozycji beniaminka. Z lepszym napastnikiem podopieczni Smitha nie musieliby do ostatniego gwizdka drżeć o utrzymanie.
Patrick Cutrone - 22 mln euro
Pamiętacie, że taki napastnik występował w Premier League? Jeśli nie, to nic złego, ponieważ Cutrone na murawie nie zaprezentował nic, co mogłoby zapaść obserwatorom w pamięci. Sam zakup napastnika, który w poprzednim roku strzelił tylko trzy gole w Serie A, wzbudzał kontrowersje. Mało kto przypuszczał jednak, że wychowanek Milanu spisze się tak słabo.
Nuno Espirito Santo pragnął zaostrzyć rywalizację w ofensywie, aby Diogo Jota i Raul Jimenez nie spoczęli na laurach. Niestety, nadal ciężar gry ofensywnej spoczywa na portugalsko-meksykańskim duecie, bo Cutrone rozegrał dwanaście spotkań i prędko mu podziękowano. Był zbyt ślamazarny, ociężały, zupełnie nie pasował do stylu opartego na szybkich kontratakach. W styczniu Włocha odesłano do ojczyzny, aby odbudował formę. Po 22-latku na Molineux pozostała jedynie wesoła przyśpiewka kibiców.
Moise Kean - 27 mln euro
Wyspy Brytyjskie zdecydowanie nie służą napastnikom z Półwyspu Apenińskiego. Cutrone zawiódł w Wolves, a w międzyczasie jego śladami kroczył Moise Kean. O ile zakup “Wilków” od początku pachniał niewypałem, tak po wychowanku Juventusu można było się wiele spodziewać. 20-latek wywołał przecież furorę, strzelając rok temu sześć bramek w Serie A i kolejne dwie dla reprezentacji. Jego magia ulotniła się wraz z przenosinami na Goodison Park.
Początkowo Kean miał ogromne problemy ze znalezieniem miejsca w układance Marco Silvy. Trener częściej stawiał na tandem Calvert-Lewin - Richarlison. Wbrew pozorom, zwolnienie Portugalczyka tylko pogorszyło sytuację Włocha. Duncan Ferguson pracował w Evertonie parę tygodni, ale zdążył w tym czasie upokorzyć przybysza z Italii.
- Próbowałem go ściągnąć zanim podpisał kontrakt z Evertonem. To fantastyczny zawodnik, musimy pamiętać, że ma dopiero 19 lat. Jestem przekonany, że posiada odpowiednią jakość - chwalił go Carlo Ancelotti na jednej z pierwszych konferencji. Zaczęło się na hucznych zapowiedziach i na nich też skończyło. Pod wodzą “Carletto” Kean nadal nie poczynił choćby kroku naprzód. Sezon zakończył z kuriozalnym dorobkiem jednej bramki w ponad trzydziestu spotkaniach. Nie takiej włoskiej roboty spodziewali się fani z niebieskiej części Merseyside.
Alex Iwobi - 30 mln euro
Gdy oficjalnie ogłoszono transfer nigeryjskiego skrzydłowego, kibice Arsenalu zapewne odkorkowali zmrożone szampany. Iwobi nie jest, nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie zawodnikiem, za którego warto zapłacić tak wysoką kwotę. Słodką tajemnicą dyrektora sportowego “Kanonierów” pozostanie informacja, dlaczego Everton w ogóle zdecydował się na ten ruch.
“The Toffees” powoli stają się specjalistami w paleniu pieniędzy w kominku. Dwa lata temu wydali ponad 70 milionów na tercet Walcott-Klaassen-Tosun. O efektach raczej nie trzeba nikomu przypominać. Kean i Iwobi dorównują poziomem poprzednikom, ale chyba nikogo w okolicach Goodison Park to nie zadowala. Dość powiedzieć, że wychowanek Arsenalu w tym sezonie Premier League zdobył dokładnie jedną bramkę. Częściej zmieniał fryzury niż wpisywał się na listę strzelców. W kwestii ligowych asyst, to zanotował ich tyle samo, co my wszyscy - zero.
Joelinton - 44 mln euro
Brazylijski napastnik ściągnięty z Hoffenheim raczej pozytywnie kojarzył się w brytyjskim środowisku, bo przecież kilka lat temu Roberto Firmino okazał się strzałem w dziesiątkę. Newcastle chciało podążyć szlakiem Liverpoolu, przeznaczając lwią część budżetu na Joelintona. Porównania do dziewiątki “The Reds” całkowicie ucichły, gdy nowy nabytek “Srok” wybiegł na murawę.
- To młody zawodnik, pamiętajmy, że ma dopiero 23 lata. Nie wszystko poszło tak, jak zamierzaliśmy, ale wiem, że Joelinton jest pierwszym, który przyzna się do błędu. Jest zdesperowany, żeby odnieść sukces - mówił niedawno Steve Bruce.
Trener szczędził słów krytyki, na które Brazylijczyk w 100% zasłużył. Joelinton zagrał w 36 spotkaniach ligowych, w większości od pierwszej minuty. Przełożyło się to na zaledwie dwa trafienia. Prosta matematyka pokazuje, że za każde trafienie zapłacono ponad 20 milionów. Włodarze Newcastle przez lata zaciskali pasa i czas pokazał, że niepotrzebnie dołączyli do transferowego wyścigu szczurów. Przed rokiem niewypałem został Miguel Almirón. Joelinton był jeszcze droższy i jeszcze gorszy.
Tanguy Ndombele - 60 mln euro
Last but not least - transfer, który teoretycznie nie miał prawa się nie udać. W rodzimych stronach Ndombele wyrósł na prawdziwą rewelację Ligue 1. W młodym wieku dyrygował środkiem pola Lyonu, zadebiutował już w kadrze “Les Bleus” oraz zaliczył kilka udanych występów na arenie europejskiej. Premier League stała przed nim otworem. Wydawało się, że dzięki niemu fani “Kogutów” zapomną o Moussie Dembele.
Francuz rozpalił oczekiwania udanym startem. W debiucie zapewnił zwycięstwo z Aston Villą, a tydzień później zanotował asystę w spotkaniu przeciwko Manchesterowi City. Powoli umacniał pozycję w pierwszym składzie, lecz jego sytuacja uległa diametralnej zmianie po odejściu Mauricio Pochettino. Ndombele zdecydowanie nie znajdował się w planach nowego szkoleniowca, Jose Mourinho.
- Czasami możesz błyszczeć na treningu, dobrze pracować, strzelać bramki, ale jeśli menedżer cię nie lubi, to twoje starania pójdą na marne. Jeśli to sprawa między Mourinho, a Ndombele, to Tanguy powinien odejść - stwierdził niedawno Dimitar Berbatow. Trudno nie przyznać Bułgarowi racji, jeśli spojrzymy na chłodny stosunek Portugalczyka do 23-latka.
- To zawodnik z wielkim talentem, ale musi pracować lepiej. Nie mogę dawać mu kolejnych szans, bo drużyna jest dla mnie ważniejsza - powiedział “Mou” po remisie z Burnley. Od tamtego momentu Ndombele ani razu nie zagrał w wyjściowym składzie. W sumie rozegrał 64 minuty w pięciu spotkaniach. W ostatnich tygodniach pauzował z powodu kontuzji.
Bazując na przeszłości, wiemy że Mourinho rzadko kiedy wybacza zawodnikom, którzy go zawiedli. Jeśli ktoś popadł u Portugalczyka w ostracyzm, powinien szybko pakować walizki i szukać nowego pracodawcy. Ndombele wciąż jest młody i ma przed sobą minimum kilka lat gry na najwyższym poziomie. Na dziś to ogromny niewypał, ale Francuza czeka jeszcze wielka przyszłość. Oczywiście tylko w wypadku rychłego opuszczenia Północnego Londynu.
***
Powyższa lista jasno pokazuje, że nie zawsze warto wydawać dziesiątek milionów na totalny oślep. Włodarze Evertonu niemal co roku sprowadzają papierowe wzmocnienia. Tottenham i Newcastle lepiej radziły sobie bez kosztownych wydatków. Aston Villę zgubił nieokiełznany pęd za kolejnymi nazwiskami na rynku. A wystarczyło zachować spokój i wykazać się cierpliwością. Wtedy nie powstałaby powyższa lista siedmiu “wspaniałych”.
***
Zachęcamy do lektury tekstów podsumowujących miniony sezon Premier League:
TUTAJ znajdziesz wybraną przez redakcję Meczyków XI sezonu.
TUTAJ przeczytasz o siedmiu największych przegranych minionych rozgrywek.
TUTAJ przeczytasz o siedmiu największych wygranych minionych rozgrywek.
TUTAJ przeczytasz o piłkarzach, którzy mimo spadku ich drużyn mogą znaleźć zatrudnienie w klubach z ligowej czołówki
TUTAJ przeczytasz o ostatnim tańcu Davida Silvy. Hiszpan po dziesięciu obfitych latach pożegnał się z Manchesterem City.
TUTAJ przeczytasz o zmianach, bez których Liverpool nie byłby w stanie zdobyć tytułu mistrzowskiego.
A w TYM miejscu przeczytasz o możliwych wielkich transferach w Premier League.