Sensacyjny plan Ter Stegena. Ma jasny cel. Flick u progu gigantycznego dylematu
Marc-Andre ter Stegen chce jak najprędzej wrócić do gry. Plany 32-latka mogą jednak kolidować z dobrem FC Barcelony. Hansi Flick będzie musiał podjąć bardzo trudną decyzję dotyczącą obsady bramki.
FC Barcelona nie odczuła dotkliwie absencji pierwszego kapitana. Marc-Andre ter Stegen od września pauzuje, jednak “Blaugrana” suchą stopą przechodzi przez kolejne etapy sezonu. Z Inakim Peną notowała dobre wyniki, z Wojciechem Szczęsnym są one rewelacyjne. Tymczasem wielkimi krokami zbliża się potencjalny powrót niemieckiego bramkarza do gry. Od kilku tygodni odbywa on już treningi na murawie, ostatnio dołączył nawet do zajęć z całym zespołem. W połowie kwietnia powinien być do dyspozycji Flicka. Według doniesień jego marzeniem jest występ w potencjalnym finale Ligi Mistrzów. I tu pojawia się pewien zgrzyt.
Śladami Courtois
Historia piłki zna przykłady bramkarzy, którzy pauzowali przez prawie cały sezon, aby wrócić w decydującej fazie. Najświeższa taka sytuacja miała miejsce w ubiegłych rozgrywkach Champions League, które upłynęły pod znakiem dominacji Realu Madryt. Andrij Łunin dołożył ogromną cegiełkę do sukcesów “Królewskich”, prezentując choćby bardzo wysoką formę w wygranym dwumeczu z Manchesterem City. W kluczowym momencie Carlo Ancelotti postanowił jednak zaufać Thibaut Courtois. Belg po wyleczeniu zerwanego więzadła wskoczył do składu i zagrał w finale Ligi Mistrzów zakończonym zwycięstwem 2:0.
- Powiedziałem Thibaut wcześniej: "Zabiorę cię do finału, a ty nam go wygrasz" - rzucił Ancelotti po ubiegłorocznym triumfie nad BVB.
- Ter Stegen chce "zrobić Courtois". Niemiec znajduje się na ostatnim etapie rehabilitacji po urazie kolana. Walczy z czasem, aby jak najszybciej wrócić do bramki Barcelony. Jego cel jest jasny - chce być dostępny w decydującej fazie sezonu. Jeśli Barcelonie uda się dotrzeć do finału Ligi Mistrzów, MAtS pragnąłbym w nim zagrać i powtórzyć sukces Courtois. Belg również wystąpił w finale Champions League po długiej przerwie i pomógł Realowi odnieść kolejny triumf - opisał David Bernabeu z katalońskiego dziennika Sport.
Problem jest jeden, ale poważny. Ter Stegen to nie Courtois. Golkiper Realu zapracował na pakiet zaufania fenomenalnymi występami na arenie europejskiej. Dwa lata wcześniej niemal w pojedynkę zapewnił “Los Blancos” triumf w finale Ligi Mistrzów. Przeciwko Liverpoolowi grał jak w transie, bronił jeden strzał za drugim. Brakowało tylko, aby śladami Gandalfa krzyknął “You shall not pass” w twarz Salaha, Mane i pozostałych gwiazd “The Reds”. Kiedy MAtS zagrał równie dobrze w Champions League? Odpowiedź “nigdy” jest bardzo bliska prawdy.
Historia porażek
Historia występów Ter Stegena w Lidze Mistrzów jest znacznie, ale to znacznie mniej kolorowa. W premierowym sezonie na Camp Nou sięgnął oczywiście z Barceloną po “uszate” trofeum. Tego nikt mu nie odbierze. Kolejne lata stanowiły już jednak pasmo mniejszych i większych kompromitacji. Oczywiście, że Niemiec nie był jedynym winowajcą kolejnych porażek w najważniejszych meczach. Sęk w tym, że nie dołożył nic ekstra w pamiętnych rywalizacjach z Romą, Bayernem czy Liverpoolem. Kiedy zespół potrzebował go najbardziej, nie wspiął się na wyżyny, co regularnie udawało się Courtois.
Aby nie być gołosłownym, spójrzmy w statystyki. Ter Stegen ostatnie czyste konto w fazie pucharowej Champions League zachował 1 maja 2019 roku. “Blaugrana” pokonała wówczas “The Reds” 3:0, aby tydzień później polegnąć 0:4 na Anfield. Mijały lata, a podstawowy golkiper po prostu nie gwarantował bezpieczeństwa na europejskiej scenie. Nawet w tej edycji LM Katalończycy przegrali jeden mecz i to akurat ten z nim w składzie. Co więcej, w feralnym starciu z Monaco Niemiec zaprezentował się z naprawdę mizernej strony. Po jego złym podaniu Eric Garcia ratował się faulem na czerwoną kartkę. Przy dwóch straconych bramkach też mógł zachować się lepiej. Emanował niepewnością, większością decyzji wprowadzał nerwowość. Po ostatnim gwizdku katalońska prasa wrzuciła go na medialnego grilla.
- Nieostrożny Ter Stegen. Jego niecelne podanie do Garcii miało duży wpływ na przebieg i wynik meczu. Przy grze w dziesiątkę powinien zachować wyjątkową czujność, a każda akcja Monaco przyprawiała o zawał serca. Przy golu na 1:2 strzelono jak do manekina, ale on nie zdołał odbić piłki - grzmiał wtedy Joan Poqui, dziennikarz Mundo Deportivo.
Ktoś kosztem kogoś
Wojciech Szczęsny zademonstrował, że bramkarz Barcelony może zostać bohaterem i to tym z kategorii pozytywnych. Wystarczy przypomnieć ostatni dwumecz z Benfiką, kiedy spisał się rewelacyjnie. Na Estadio da Luz uratował zespół w trudnym momencie po czerwonej kartce Cubarsiego. Sprawił, że przed rewanżem Katalończycy nie musieli się martwić o to, jak odrobić dwu-, trzy-, może czterobramkową stratę. Brzmi jak przesada, ale przypomnijmy, że Pavlidis, Akturkoglu i spółka naprawdę mieli wówczas sporo okazji na pokonanie “Barcy” i to w okazałych rozmiarach. Szczęsny zaliczył osiem interwencji, co stanowiło najwyższy wynik golkipera “Blaugrany” w XXI wieku w rozgrywkach LM.
- Szczęsny utrzymał nas dzisiaj w meczu. On bardzo lubi takie spotkania. Wielkie brawa dla niego, zagrał naprawdę dobrze. Nie tylko zapewnia jakość na boisku, ale też w szatni. Cieszę się, że go mamy, to bardzo doświadczony, skoncentrowany, spokojny i odpowiedzialny zawodnik - chwalił Flick po meczu w Lizbonie na antenie CANAL+ Sport.
Aby Ter Stegen mógł spełnić marzenie o powrocie do gry w tej edycji LM, “Barca” musiałaby wyrejestrować Szczęsnego. Polak został bowiem wpisany w miejsce kontuzjowanego Niemca. I teraz zastanówmy się, czy istnieje jeden sportowy powód, aby dokonać takiej podmiany w kluczowym momencie sezonu. “Tek” w ciągu dwóch miesięcy zanotował więcej udanych występów w Europie niż MAtS przez ostatnich kilka lat. Gwarantuje spokój i bezpieczeństwo. Nie przez przypadek zachował już dziewięć czystych kont w 18 meczach. A Ter Stegen w tym sezonie zagrał na zero z tyłu jeden raz w siedmiu spotkaniach. Nie stracił gola tylko z wybitnie słabym Realem Valladolid. Można też wyrzucić do kosza stereotyp, że Szczęsny mniej pasuje do stylu Katalończyków. W ostatnich tygodniach udowodnił, że gra nogami nie sprawia mu najmniejszych problemów. Średnio podaje ze skutecznością na wysokim poziomie 86%. Do tego wyjął o półtora gola więcej niż powinien według modelu expected goals. Dosłownie broni się pod każdym możliwym względem.
- Nikt nie podaje daty powrotu Ter Stegena, ale jego celem jest ponowne pojawienie się na murawie w maju. Prawda jest taka, że jego powrót będzie zależał od sytuacji sportowej drużyny. W maju Barcelona będzie walczyć o tytuł mistrzowski i może również nadal rywalizować w Lidze Mistrzów. Finał zaplanowano na 31 maja. To może warunkować wejście Ter Stegena do drużyny. Jego sytuacja jest skomplikowana, ponieważ mógłby zostać zarejestrowany do gry w europejskich pucharach tylko w miejsce Wojciecha Szczęsnego. Były gracz Juventusu cieszy się zaś całkowitym zaufaniem Flicka - zaznaczył Alex Pintanel z Relevo.
Kluczowa decyzja
- Marc trenuje, wykonuje kolejne kroki. Widać, że wykonuje postępy i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Wszystko jest na właściwej drodze - przyznał niedawno Flick, cytowany przez BeIN Sports.
Trener z pewnością będzie główkował nad obsadą bramki w nadchodzących tygodniach. Za postawieniem na Ter Stegena przemawiają jego doświadczenie w klubie czy status kapitana. Pod względem czysto piłkarskim trudno jednak znaleźć logiczne argumenty za odsunięciem Szczęsnego np. w ostatniej fazie Ligi Mistrzów. I pod żadnym pozorem nie chodzi tu o żaden patriotyzm i zaciekłą chęć oglądania Polaków w akcji. Nie pisaliśmy, że w Interze Zieliński czy Zalewski muszą zawsze grać w pierwszym składzie, ponieważ najzwyczajniej w świecie Mychitarian i Dimarco nie dają powodów, aby ich odsuwać od gry. Na tej samej zasadzie “Tek” robi wszystko, aby zasłużyć na miejsce między słupkami Barcelony do ostatniego meczu w tym sezonie. Nawet jeśli będzie nim finał w Monachium.
Przyszłość Ter Stegena najprawdopodobniej jest związana z Barceloną. Wielokrotnie deklarował on przywiązanie do klubu, a jego kontrakt obowiązuje aż do 2028 roku. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie Niemiec będzie walczył ze Szczęsnym o miejsce w składzie. 84-krotny reprezentant Polski ma bowiem przedłużyć umowę, o czym szerzej informowali TUTAJ dziennikarze Meczyki.pl Tomasz Włodarczyk i Łukasz Wiśniowski.
Na ten moment nie da się przesądzić, kto w rozgrywkach 2025/26 będzie “jedynką” na Camp Nou. Możemy jednak swobodnie podkreślić, że co najmniej do końca maja to Polak zasłużył na grę. Ter Stegen chciałby być jak Courtois, ale nigdy nie wspiął się na tak wysoki poziom w rozgrywkach europejskich. Dopiero przybycie Szczęsnego pokazało, że Barcelona może mieć golkipera, który będzie jej ratował skórę w Champions League. Jeśli coś działa, nie powinno wprowadzać się zmian.