Sensacyjny debiutant w Lidze Mistrzów. Zabrali im największe gwiazdy, ale ekscytacja sięga zenitu
W zeszłym sezonie byli absolutną rewelacją ligi hiszpańskiej i jednym z największych zaskoczeń w ligach TOP5. Teraz Girona przestaje być kopciuszkiem i musi sprostać trudom sezonu po wielkim sukcesie. Z przebudowanym składem zadebiutuje w Lidze Mistrzów, w której chce postraszyć piłkarskich gigantów. Rywali ma fantastycznych.
Kibice Girony ostatni sezon zapamiętają najprawdopodobniej już na całe życie. Ich zespół przez długą część rozgrywek Primera Division stanowił największą konkurencję dla Realu Madryt w walce o tytuł. “Blanquivermells” niemal do końca mieli też spore szanse na wicemistrzostwo kraju. Ostatecznie zmagania zakończyli na trzecim miejscu, ale to i tak był największy sukces w historii klubu. Dodatkowo ligowe podium zapewniło ekipie Michela pierwszy w dziejach awans do europejskich pucharów. I to od razu do Ligi Mistrzów.
W związku z historycznym osiągnięciem, Girona latem musiała się mocno nagimnastykować nad stworzeniem kadry godnej występów wśród elity Starego Kontynentu. Wszyscy pogodzili się z odejściami liderów (na czele z Savinho i Artemem Dowbykiem), które w pewnym stopniu okazały się nie do uniknięcia. Kluczowy był dobór następców odchodzących piłkarzy. Wydaje się jednak, że akurat na Montilivi kadrowe rewolucje mają we krwi. Teraz po prostu trzeba było dokonać tego na szerszą skalę i przy użyciu nieco większych środków. Wszystko po to, by debiut w Europie nie okazał się ani blamażem, ani tym bardziej “pocałunkiem śmierci”.
Tak musiało być
81 punktów i aż 85 strzelonych goli to wynik godny klubu walczącego o najwyższe laury. Przed poprzednim sezonem chyba nawet ci najbardziej optymistycznie nastawieni kibice Girony nie spodziewali się, że to będzie dorobek właśnie ich ulubieńców. Michel i spółka znaleźli się na ustach całego piłkarskiego świata. Aż pięć kolejek kończyli jako samodzielni liderzy La Ligi i byli pierwszym od dwóch dekad zespołem spoza trójki Atletico - Barcelona - Real, który miał realne szanse na mistrzostwo Hiszpanii. Nic więc dziwnego, że latem ci piłkarze byli łakomymi kąskami na rynku transferowym.
- Letnie okienko było trudne, bo musiało takie być. Po historycznym sezonie stało się jasne, że drużyna przejdzie rewolucję - i że odejdą nie tylko zawodnicy, którzy byli do Girony wypożyczeni, ale także inni, skuszeni przez większe kluby. Problemem była i zresztą nadal jest kwestia relatywnie niskich klauzul odejścia poszczególnych piłkarzy. Jeszcze rok temu niewiele osób spodziewało się, że bez problemu znajdą się chętni do wykupienia czy to Aleixa Garcii za kwotę bliską 20 milionów euro, czy przychodzącego z ligi ukraińskiej Artema Dowbyka za ponad 30 milionów - mówi nam Sławek Wełna z Girona Insider.
Wspomniani Garcia i Dowbyk, którzy właśnie za takie kwoty zasilili kolejno Bayer Leverkusen i Romę, to największe letnie straty Girony - zaraz obok odejść Yana Couto i Savinho. Dwaj ostatni byli jedynie wypożyczeni i ich pozostanie było po prostu niemożliwe. Klub latem nie szczędził jednak środków na łatanie dziur po tych ubytkach i sprowadził piłkarzy za łącznie ponad 40 milionów euro. Skrzydłowy Yaser Asprilla z Watfordu, środkowy napastnik Abel Ruiz z Bragi i stoper Ladislav Krejci ze Sparty Praga z miejsca znaleźli się na podium największych transferów w historii Girony. Do tego w ramach wypożyczeń do klubu trafili tacy gracze jak Bryan Gil, Oriol Romeu czy Arnaut Danjuma.
- Katalończycy latem wykonali kawał dobrej roboty na rynku transferowym. Nie wszystkich udało im się zatrzymać, niektórzy opuścili zespół wraz z wygaśnięciem wypożyczeń, ale klub koniec końców zarobił na odejściach najwięcej w swojej historii. Jeśli natomiast chodzi o piłkarzy, którzy trafili na Montilivi, to w większości związali się z młodymi graczami o dużym potencjale, takimi jak Krejci, Asprilla czy Ruiz. Wszyscy nowi zawodnicy mają kontrakty do 2029 lub 2030 roku, więc Girona w ich przypadku już się odpowiednio zabezpieczyła - zauważa w rozmowie z nami Alex Biescas, korespondent Diario AS w Gironie.
Zabrano mózg
Na Montilivi latem rzeczywiście dokonano kadrowej rewolucji, ale przy tym zdołano zachować trzon zespołu. Jeśli spojrzymy na skład Girony z majowego meczu z Barceloną (4:2), to z piłkarzy podstawowej jedenastki teraz w kadrze brakuje czterech graczy: wspomnianych już Aleixa Garcii, Artema Dowbyka i Savinho oraz Erica Garcii, który podobnie jak Brazylijczyk po prostu powrócił z wypożyczenia do swojego macierzystego klubu (Barcelony). I choć rzeczywiście brak pierwszego z wymienionych graczy stanowił latem spory problem dla trenera Michela, to ten wciąż ma do swojej dyspozycji sporą część kadry, która pomogła mu w wywalczeniu trzeciego miejsca w ubiegłym sezonie.
- Zatrzymanie kilku kluczowych graczy jest z pewnością największym sukcesem klubu. Władze Girony zrobiły wiele, aby w zespole pozostali tacy piłkarze jak Miguel Gutierrez, Ivan Martin czy Wiktor Cyhankow. Największą porażką jest to, że Girona nie znalazła żadnego następcy za Aleixa Garcię. Przez długi czas wydawało się bowiem, że jeśli klub zainwestuje większe środki w jednego zawodnika, będzie to właśnie nowy rozgrywający, który choć trochę wypełni lukę po tym piłkarzu. Ostatecznie nie udało się sprowadzić Javiego Guerry i Michel musi radzić sobie rozwiązaniami systemowymi - zauważa Wełna.
Aktualnie 48-latek może jednak cieszyć się wcześniej wręcz niewyobrażalnym komfortem pracy. Girona posiada obecnie bardzo wyrównaną kadrę i właściwie na każdej pozycji trener ma do dyspozycji po dwóch piłkarzy na przynajmniej solidnym poziomie. To zresztą był jeden z głównych celów klubu na letnie okienko. Szczególnie, że przecież “Blanquivermells” nie mają doświadczenia w łączeniu gry na trzech frontach, co czeka ich po raz pierwszy właśnie w obecnym sezonie.
- Przy tym ja uważam, że największym letnim osiągnięciem Girony jest fakt, że prześcignęła swoją konkurencję w wyścigach o podpisy wielu zawodników. Praktycznie każdy piłkarz, którego ściągnięto do Katalonii, miał oferty z innych zespołów, ale zdecydował się na grę na Montilivi. Na razie oczywiście ciężko stwierdzić, czy wszyscy sprostają grze w Gironie. Póki co spośród nowych graczy najmniejszy wpływ na grę zespołu ma Donny van de Beek, ale akurat za niego klub zapłacił naprawdę małe pieniądze - dodaje Biescas.
Zło konieczne? Ależ skąd!
Spośród nowych zawodników najwięcej pochwał zbiera Abel Ruiz, który ma już na swoim koncie dwa gole. Cała Girona sezon rozpoczęła zresztą całkiem solidnie. Bo choć przegrała gładko z Atletico (0:3) i Barceloną (1:4), były to porażki raczej wliczone w bilans przez trenera. Do tego dołożyła remis z Betisem (1:1) oraz zwycięstwa z Osasuną (4:0) i Sevillą (2:0). Łącznie daje jej to na razie siódme miejsce w ligowej tabeli, co odrzucając poprzedni sezon, w normalnych okolicznościach zostałoby przyjęte przez wszystkich kibiców za bardzo solidny wynik.
- Nie jest to łatwe, ale należy zapomnieć o tym, co zespół osiągnął w zeszłym sezonie. Był to pod wieloma względami historyczny rok i powtórzenie tego rezultatu jest czymś niemal nieosiągalnym dla takiego klubu. Teraz największym wyzwaniem Girony będzie połączenie gry w Lidze Mistrzów z rywalizacją w Primera Division. Trener Michel będzie musiał sporo rotować, czego nie czynił zbyt często w minionym sezonie, a sam stwierdził, że o ile gra w Champions League jest nagrodą za historyczne wyniki w ubiegłych rozgrywkach, o tyle priorytetem Girony musi pozostać liga, w której klub chce ustabilizować swoją pozycję - mówi Wełna.
Z pewnością nikt nie potraktuje więc Ligi Mistrzów jako zło konieczne. Wszyscy już teraz szykują się na prawdziwe piłkarskie święta. Rywalami Girony w fazie ligowej UCL będą: Paris Saint-Germain, Feyenoord, Slovan Bratysława, PSV Eindhoven, Sturm Graz, Liverpool, AC Milan oraz Arsenal. Angielskie drużyny, nie licząc krajowych gigantów, to największe drużyny w historii tego obiektu. Najpierw podopiecznych Michela czeka jednak mocny debiut w pucharach w postaci wyjazdowego pojedynku z PSG (środa 18 września o 21:00).
- W debiutanckim sezonie Girony w Lidze Mistrzów największym wyzwaniem będzie oczywiście osiągnięcie jak najlepszego wyniku. Terminarz jest skomplikowany, ponieważ ostatnie trzy mecze zagra z Milanem, Liverpoolem i Arsenalem. Ich zadaniem będzie sprawić kłopoty każdemu rywalowi, niezależnie od wyniku. Głównym celem Katalończyków jest oczywiście pozostanie w Primera Division. Liga Mistrzów jest do tego jedynie dodatkiem. Przejście przez fazę ligową byłoby dla całego klubu wielkim sukcesem - podsumowuje Biescas.