Sensacyjne odrodzenie zakurzonej gwiazdy Barcelony. To jak nowy transfer dla Flicka

Sensacyjne odrodzenie zakurzonej gwiazdy Barcelony. To jak nowy transfer dla Flicka
Mateusz Porzucek / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiWczoraj · 13:24
Hierarchia w Barcelonie została wywrócona do góry nogami. Wczorajszy bohater jest dzisiejszym rezerwowym, a do niedawna krytykowany Frenkie de Jong powoli odzyskuje status filaru drużyny.
W pierwszej połowie obecnych rozgrywek Hansi Flick miał niemałe problemy ze skomponowaniem linii pomocy Barcelony. Już po trzech kolejkach Marc Bernal zerwał więzadło krzyżowe, a Frenkie de Jong pauzował z powodu urazu kostki. Pod nieobecność konkurentów w linii pomocy jednym z bohaterów rundy jesiennej został Marc Casado. Wychowanek La Masii przebojem wdarł się do pierwszego składu, prezentując grę odważną, bezkompromisową, momentami agresywną, ale przy tym niezwykle skuteczną. Wydawało się, przynajmniej do końca sezonu nie będzie musiał martwić się o swoją pozycję. A jednak.
Dalsza część tekstu pod wideo
21-latek niespodziewanie ustąpił miejsca De Jongowi, który jest jednym z największych wygranych ostatnich tygodni w Barcelonie. Wcześniej Holender przeplatał średnie występy długotrwałymi okresami absencji. Kiedy wracał do zdrowia, potrzebował chwili na nabranie rytmu, po czym znów wypadał. Tak zamykało się błędne koło. W końcu zdołał jednak przerwać negatywną spiralę i znów zaczął prezentować się na miarę potencjału. W efekcie to on zdaje się być obecnie znacznie bliżej stanowienia trzonu drużyny.

O Holender

W poprzednim roku relacja Barcelony z De Jongiem znów nabrała napięcia. W kwietniu piłkarz doznał kontuzji kostki, jednak nie zdecydował się na operację, aby nie przegapić EURO. Po dwóch miesiącach pauzy został powołany przez Ronalda Koemana, ale i tak nie dał rady wystąpić na turnieju. Co więcej, po treningach na kadrze jego powrót przedłużył się aż do października. W międzyczasie doszło do wspomnianego już wystrzału Casado. Do tego w hiszpańskich mediach niezmiennie przewijał się temat wysokiej pensji Holendra, który tylko za ten sezon ma zainkasować około 19 mln euro brutto.
Najważniejszy pozostaje jednak poziom sportowy i w tym względzie również należało mieć pewne obiekcje. Tuż po wyleczeniu urazu Frenkie nie prezentował się najlepiej. Jego wejścia z ławki były nijakie, nie wnosił praktycznie żadnego impulsu. W rywalizacji z Betisem zadziałał nawet na szkodę swojej drużyny, prokurując rzut karny. Kibice szybko stracili do niego cierpliwość i choćby przy okazji rywalizacji ze Stade Brest został wygwizdany na Estadi Montjuic. Hansi Flick widział, co się dzieje, więc starał się ograniczać występy zawodnika, który najzwyczajniej w świecie nie stanowił wartości dodanej. W pierwszych 19 meczach po powrocie pomocnik spędził na murawie zaledwie 419 minut.
- Frenkie ciężko pracuje, nie jest jeszcze w najlepszej formie. Ale dojdzie do tego poziomu, to też nasza praca, aby mu pomóc. Uważam, że może stać się kluczowym zawodnikiem - zaznaczał Flick w listopadzie. - Czasami pojawiały się myśli dotyczące kontuzji na zasadzie: "Kiedy to wszystko wreszcie się skończy?". Zawsze wierzyłem, że zdołam wrócić, chociaż pojawiały się momenty niepewności. Teraz czasami odczuwam dyskomfort, ale to nic poważnego. Nie jestem kontuzjowany - mówił zaś De Jong na antenie stacji NOS.

Powoli do przodu

Jesień nie była udana w wykonaniu De Jonga, chociaż trzeba podkreślić, że miał niezłe momenty. Problem polegał na tym, że były to tylko epizody. Konkretnie, dobre wejście na Santiago Bernabeu, które odmieniło El Clasico. Do przerwy “Barca” bezbramkowo remisowała wówczas z Realem, ale po zmianie Fermina Lopeza na Frenkiego wpakowała rywalom cztery gole. W grudniu FdJ zaliczył też produktywny kwadrans z Mallorką, kiedy jako rezerwowy zanotował bramkę i asystę. Pojawiło się światełko w tunelu.
Początek roku należy nazwać przełomowym okresem, jeśli chodzi o kształt drugiej linii Barcelony. Flick ewidentnie uznał, że charakterystyka reprezentanta “Oranje” może być bardziej przydatna, patrząc na potrzeby drużyny. Casado gwarantował odbiory, walkę, harówkę w defensywie. To chodzący żywioł, wulkan niespożytej energii. Ale czasem droga do sukcesu prowadzi przez spokój i opanowanie. A pod tym względem De Jong góruje nad kolegą z pomocy. Od początku stycznia obaj po siedem razy znajdowali się w wyjściowym składzie. Frenkie spędził jednak na murawie aż 740 minut, Casado tylko 548. Dodatkowo Hiszpan był zmieniany w przerwach meczów z Getafe i Alaves, ponieważ nie gwarantował niezbędnej kontroli nad boiskowymi wydarzeniami
- Wejście Frenkiego sprawiło, że mecz stał się dla nas bardziej skomplikowany. "Barca" była lepsza w drugiej połowie. Posiadanie takiego piłkarza, jak De Jong, który potrafi w taki sposób operować piłką, jest bardzo dużą przewagą - podkreślał po porażce Eduardo Coudet, trener Alaves. - Dlaczego Casado gra mniej? On nie zrobił nic złego, to bardzo dobry zawodnik, ale Frenkie po prostu gra świetnie. Kogokolwiek wybiorę, ten zawodnik daje z siebie wszystko. Teraz De Jong zaczyna, jednak Marc również radzi sobie znakomicie - zaznaczał ostatnio Flick.
- Frenkie zasługuje na to, co go teraz spotyka, ponieważ ciężko pracuje i zawsze pomaga drużynie. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi z jego powodu - chwalił Raphinha dla Barca One. - Jestem przekonany, że niedługo zobaczymy najlepszą wersję Frenkiego - wtórował Pedri.
Podkreślmy jedno, Frenkie nadal nie znajduje się w życiowej formie, nie jest tak wyśmienity, jak za czasów brylowania w Ajaksie. Ale coraz częściej potrafi zaprezentować szeroki repertuar swoich umiejętności. Z Betisem czy Valencią notował ponad 100 kontaktów z piłką, zachowując celność podań w okolicach 93-95%. Potrafił chwycić za kierownicę i nadać ton poczynaniom drużyny. Dzięki temu odciążył też nieco Pedriego, który od wielu miesięcy pozostawał pierwszą, a nierzadko też jedyną instancją Barcelony w aspektach kreacji i rozegrania.

Dwa światy

W ostatnich sześciu meczach “Barcy” Casado tylko dwa razy występował od pierwszej minuty. Idąc za słowami Flicka, 21-latek nie zrobił nic, aby nagle odsunąć go od regularnej gry. Po prostu widoczny progres konkurenta spowodował zaostrzenie rywalizacji. Z perspektywy trenera zaletą jest możliwość posiadania dwóch zawodników na jedną pozycję, którzy prezentują całkowicie odmienny styl gry. De Jong to znacznie lepszy jej kontroler. Góruje nad Hiszpanem, jeśli chodzi o liczbę podań na mecz, wskaźnik oczekiwanych asyst i średnią celność zagrań. Holender kreuje 1,29 okazji na 90 minut, Casado tylko 0,53. FdJ posyła po 9,5 podania w ofensywną tercję boiska, jego kolega 7,5. Młodszy z pomocników wygrywa za to dwa razy więcej pojedynków w obronie (3,8 na mecz do 1,9) przy nieco wyższej skuteczności (54% do 52%).
Statystyki potwierdzają coś, co zauważy każdy obserwator meczów “Blaugrany”. De Jong przydaje się mocniej w momentach, gdy zespół ma piłkę przy nodze, nadaje się do “otwierania” zamkniętych spotkań. Casado pozostaje ogromnym atutem, kiedy Katalończycy idą na wymianę ciosów i każdy skuteczny odbiór w środkowej strefie może być na wagę złota. Flick mimo wszystko zdaje się cenić precyzję ponad żywiołem.
- De Jong jest teraz numerem jeden na pozycję "szóstki". Nie chodzi o to, że Casado zrobił coś złego, zdaniem Flicka Frenkie zapewnia jednak drużynie większą kontrolę i bezpieczeństwo - opisał kataloński Sport. - Frenkie pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zyskał popularność, przebił się do pierwszego składu i zdegradował zawodnika, który wydawał się nietykalny, czyli Casado. De Jong podczas ostatnich miesięcy Barcelonie przeszedł od gwizdów do oklasków - to już słowa Carmen Torres z dziennika Marca.

Wizja przyszłości

Jeśli tendencja się utrzyma, Frenkie może zakończyć ten sezon, znów będąc ważnym elementem “Barcy”. Tym samym zwiększają się szanse na przedłużenie jego pobytu w klubie. Aktualna umowa obowiązuje do połowy przyszłego roku i do niedawna nic nie wskazywało na ewentualną prolongatę. Kolejne udane występy mogą jednak sprawiać, że decydenci przychylniejszym okiem spojrzą na perspektywę kontynuowania tej współpracy. Jednocześnie każde zwycięstwo powinno zachęcić zawodnika do pozostania. Sam podkreśla bowiem, że projekt sportowy zajmuje pierwsze miejsce na liście jego priorytetów w karierze.
- Barcelona zawsze była moim wymarzonym klubem. Od dzieciństwa chciałem tu grać. Ale tak to bywa w prawdziwym życiu, że nie wszystko jest takie, jak to sobie wyobrażasz. Muszę powiedzieć, że kiedy ponad pięć lat temu podpisywałem kontrakt, nie sądziłem, że po takim czasie wygram tylko jedno mistrzostwo, jedno Copa del Rey i jeden Superpuchar. Myślałem, że będzie tego przynajmniej dwa razy tyle. Jeśli chodzi o zdobyte trofea, to czuję rozczarowanie. Ale po drodze zawsze przydarzają się pewne rzeczy, których nie da się przewidzieć - analizował kilka tygodni temu w wywiadzie dla Voetbal International.
- Ludzie często myślę, że chcę zostać w Barcelonie na zawsze, bo tak dobrze mi się tu żyje. To po części prawda, ale jest to kwestia drugorzędna. Najważniejsza pozostaje dla mnie piłka. Gdybym zauważył, że nie potrafię tu pokazać się z najlepszej strony, że nie wnoszę wystarczająco do gry, to już by mnie tu nie było. Teraz po powrocie do zdrowia potrzebuję czasu, trener o tym wie - dodał.
Jak to w przypadku Barcelony bywa, wszystko zapewne rozbije się o kwestię finansową. Obecnie 27-latek pozostaje drugim najlepiej opłacanym piłkarzem w klubie. Przypomnijmy naturalnie, że spora część jego obecnej wypłaty wynika z odrodzenia pensji w czasie pandemii. Niezależnie od okoliczności, zarobki na poziomie 19 mln euro rocznie są delikatnie nieadekwatne do wkładu tego gracza. Można jednak zauważyć, że obie strony skłaniają się ku wypracowaniu korzystniejszych warunków. Toni Juanmarti informował, że przy okazji niedawnego meczu z Rayo agent De Jonga spotkał się z Deco. Panowie mieli poruszyć temat potencjalnego przedłużenia kontraktu. Na ten ruch ma nalegać zarówno Hansi Flick, jak i dyrektor sportowy.
- Chcemy mieć w zespole piłkarzy pokroju Frenkiego, czyli takich, którzy nie tylko chcą być w Barcelonie, ale chcą zdobywać tutaj tytuły. Niedawno powiedział, że jest sfrustrowany tym, ile dotychczas zdobył z naszym zespołem, podoba nam się jego głód wygrywania. Jeśli chodzi o kwestię jego umowy, to porozmawiamy o tym, kiedy nadejdzie odpowiednia pora - wyjaśnił Deco na łamach Sportu.
Z perspektywy Barcelony i samego Frenkiego de Jonga najważniejsze jest to, aby pozostał on zdrowy na decydujący etap sezonu. To mecze w Lidze Mistrzów, ligowe El Clasico czy nadchodzące starcia z Atletico w Copa del Rey pozwolą definitywnie ocenić jego przydatność dla zespołu. Jesienią Casado potrafił imponować na tle Bayernu Monachium czy Realu Madryt. Teraz nowy ulubieniec Flicka stanie przed niemal identycznym wyzwaniem.

Przeczytaj również