Sensacyjna porażka Świątek to nie wszystko. Widać niepokojący trend. "Nie wiem, co się z nią dzieje"

Sensacyjna porażka Świątek to nie wszystko. Widać niepokojący trend. "Nie wiem, co się z nią dzieje"
IMAGO / pressfocus
Maciej  - Łuczak
Maciej Łuczak28 Mar · 16:50
Występ Igi Świątek w turnieju rangi Masters 1000 w Miami zakończył się sensacyjną porażką ze sklasyfikowaną na 140. miejscu rankingu WTA Alexandrą Ealą. Z rywalką z tak odległego miejsca Polka nie przegrała od lat. Wynik to jedno, ale być może bardziej powinien martwić styl i wyraźnie widocznie problemy nie tylko czysto sportowe.
Na początku warto zaznaczyć, że Eala to młoda, bardzo utalentowana tenisistka, która wygrała juniorski US Open. Od lat trenuje w akademii Rafaela Nadala, więc miejsce poza pierwszą setką nie do końca oddaje siłę jej gry, ale nie zmienia to faktu, że dotąd z tego typu przeciwniczkami Świątek najczęściej wygrywała dość gładko i pewnie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nerwy, nerwy, nerwy...

Tym razem było inaczej, a przegrana w Miami wpisuje się w szerszy trend, w którym widać problemy polskiej zawodniczki. Gra bardzo nerwowo, szarpie, niepewnie uderza, popełnia mnóstwo niewymuszonych błędów. W ostatnich latach najczęściej było tak, że do zwycięstwa nad Polką potrzebny był wybitny mecz przeciwniczki.
Teraz coraz częściej mamy do czynienia z sytuacją, kiedy w kluczowych momentach sama pomaga przeciwniczce. Tak było w Miami, kiedy w ostatnim gemie popełniła kilku niewymuszonych błędów.
- Rok czy dwa lata temu Iga wygrałaby taki mecz na stojąco, grając na 30% możliwości. Niestety, teraz jest kłębkiem nerwów. Nie wiem, co się z nią dzieje - powiedział w specjalnym programie na kanale Meczyki Dawid Olejniczak.
Niemal identyczna sytuacja miała miejsce w Indian Wells, gdzie również własnymi błędami zakończyła pojedynek z Mirrą Andriejewą.
Iga Świątek po porażce w 1. secie - proc. zwycięstw:
2025 - 28 proc.
2024 - 46 proc.
2023 - 35 proc.
2022 - 58 proc.
Kwestia nerwowości, braku pewności siebie, widoczna jest też w znacznie mniejszej liczbie spotkań, które Świątek potrafiła odwrocić. W obecnym roku wygrała tylko 28 proc. meczów (dokładnie dwa z siedmiu) w sytuacji, kiedy przegrała pierwszego seta. To wyraźny spadek do poprzednich lat.
- Na razie Daria Abramowicz nie radzi sobie z tym, żeby Iga wróciła na tory skoncentrowana. Dzisiaj w Świątek nie ma spokoju i wyciągania wniosków na bieżąco - komentował, także na naszym kanale, Lech Sidor.
Kiedy Iga Świątek ponosiła szóstą porażkę w sezonie?
2021 - Roland Garros (09.06, Maria Sakkari)
2022 - Toronto (11.08, Beatriz Haddad Maia)
2023 - Rzym (17.05, Jelena Rybakina)
2024 - igrzyska (01.08, Qinwen Zheng)
2025 - Miami (26.03, Alexandra Eala)

Niewielki wpływ trenera

Na razie próżno szukać efektów blisko już półrocznej pracy z Wimem Fissettem. Trudno wskazać choćby jeden element, który wiceliderka rankingu poprawiła za kadencji belgijskiego szkoleniowca. Co gorsza, zatraciła swoje główne atuty, którymi była solidność, powtarzalność, gra na regularnym, dobrym poziomie. Obecnie jest kłębkiem nerwów, tenisistką, którą łatwo wyprowadzić z równowagi emocjonalnej.
Było to już widać w Dubaju, gdzie kamery wychwyciły, jak nie podała ręki trenerowi po przegranej z Andriejewą. Później na tapet wskoczyła sytuacja z Indian Wells, kiedy wściekła uderzyła piłka w kort w kierunku swojego boksu, a na koniec mamy kilka obrazków z Miami, kiedy zirytowana spogląda w kierunku dającego wskazówki szkoleniowca.

Długie oczekiwanie

Na turniejowe zwycięstwo Świątek czeka od czerwca ubiegłego roku, kiedy triumfowała w Roland Garros. Od tego momentu trudno odmówić jej stabilności na takim przyzwoitym poziomie. Niemal w każdym turnieju docierała do ćwierćfinału, w niektórych nawet rundę dalej, ale ani razu nie zagrała w finale. Z TOP5 rankingu WTA to Polka najdłużej nie podniosła pucharu za triumf w turnieju WTA.
Teoretycznie nadchodzą najlepsze momenty, w których można tę złą passę przerwać, czyli czas na kortach ziemnych. W poprzednim sezonie na tej nawierzchni po raz kolejny zaliczyła rewelacyjne wyniki. Sięgnęła po tytuł w Madrycie, Rzymie i Paryżu, czyli trzech najważniejszych imprezach. W tym roku będzie zatem musiała bronić punktów za wszystkie te wygrane mecze. Łącznie aż 4195 z 7470 jakie ma w rankingu, to punkty zdobyte właśnie w cyklu na mączce.
Pierwszy turniej na kortach ziemnych będzie miał miejsce w kwietniu w Stuttgarcie. Wcześniej jednak zaplanowano rozgrywki reprezentacyjne. Zawody w ramach BJKC zostaną rozegrane w Radomiu. Nie rzucałbym teraz Igi Świątek na pożarcie, każąc jej grać w Billie Jean King Cup w Radomiu.
- Chciałbym, żeby zagrała, ale lepiej, jeśli tym razem odpuści. Tym bardziej że występy w Polsce dodatkowo ją stresują – nie zrobi postępów fizycznych i taktycznych, jeśli ciągle będzie zablokowana mentalnie - uważa Olejniczak.

Co poprawić?

Trudno wskazać jedno remedium na problemy Polki, ale wydaje się, że należy zacząć od uporządkowania spraw mentalnych. W tym momencie za łatwo ją wybić z rytmu, sprawić, że zaczyna grać nerwowo, niepewnie. Kiedyś nie do pomyślenia były sytuacje, żeby przegrywała większość kluczowych punktów, żeby nie wykorzystywała np. prowadzenia w gemie serwisowym 30:0, a właśnie z takiego stanu Eala potrafiła ją przełamywać.
Sytuacja w głowie przekłada się bezpośrednio na jakość gry. Z Filipinką mnóstwo było błędów z forehandu. Piłek wyrzuconych nie na centymetry, a na metry. Łącznie Polka została przełamana aż osiem razy. Ostatni raz więcej razy przegrała swój serwis w 2023 roku, ale miało to miejsce w długim, trzysetowym spotkaniu z Jessiką Pegulą w Kanadzie.
Bez wewnętrznego spokoju, powrotu do stabilności sportowej i emocjonalnej nie ma co myśleć o regularnym wygrywaniu turniejów. Umiejętności Świątek sprawiają, że nadal jest tenisistką ze ścisłego topu, ale zatraciła to, czym wyróżniała się na tle czołówki - pewność w ważnych momentach, przechylanie na swoją korzyść równych meczów. Sama zmiana nawierzchni na bardziej sprzyjającą nie spowoduje, że nagle wszystko wróci.

Przeczytaj również