Sensacja, Polak w Lidze Mistrzów! A zaczynał w juniorach. "Pracowałem na to" [NASZ WYWIAD]
- Jak przyjeżdżałem do Włoch, to czułem, że jako piłkarz za trzy lata mogę znaleźć się w miejscu, które tę Ligę Mistrzów będzie miało. Zawsze na to pracowałem, by któregoś dnia stanąć przed taką szansą - mówi nam Kacper Urbański z Bolonii, świeżo upieczonego uczestnika przyszłorocznej Ligi Mistrzów.
W ostatni weekend Bologna zapewniła sobie historyczną kwalifikację do Ligi Mistrzów. Uwagę polskich kibiców przyciągają postaci Łukasza Skorupskiego i Kacpra Urbańskiego, którzy reprezentują barwy rewelacji Serie A. Ten sezon był (nadal jest) przełomowym w karierze 19-letniego piłkarza. Zapraszamy na rozmowę.
BŁAŻEJ ŁUKASZEWSKI: Gratulacje awansu do Ligi Mistrzów. Była dobra zabawa?
KACPER URBAŃSKI (BOLOGNA FC): Po meczu z Napoli była niesamowita radość w szatni, ponieważ wiedzieliśmy, że musimy go wygrać, ale jeszcze nie było pewne statystycznie, że zapewnimy sobie pierwszą piątkę. Czekaliśmy na spotkanie Atalanty z Romą, które rozgrywano dzień później. Spotkaliśmy się wszyscy w klubie razem ze sztabem, zawodnikami, fizjoterapeutami, by oglądać ten mecz. Wygrana lub remis Atalanty z Romą dawały nam grę w Champions League. Okazało się, że Atalanta wygrała i zaczęła się feta. W klubie wybuchła niesamowita radość, z głośników kilka razy wybrzmiał hymn Ligi Mistrzów. Zrobiliśmy coś niesamowitego. Bologna od 60 lat nie grała w Lidze Mistrzów, a w samych europejskich pucharach aż 24 lata. Potem świętowaliśmy w centrum razem z kibicami, którzy byli wniebowzięci. To było z niedzieli na poniedziałek, świetna atmosfera na mieście, centrum było wypełnione.
W którym momencie sezonu uwierzyliście w to, że ta Liga Mistrzów może być realna?
Przed sezonem nie mieliśmy żadnych celów związanych z europejskimi pucharami. Dopiero w trakcie, czuliśmy się coraz mocniejsi, z meczu na mecz. Na początku sezonu mieliśmy passę dziesięciu meczów z rzędu bez przegranej. Myślę, że już w połowie rozgrywek czuliśmy, że możemy zajść do europejskich pucharów. Nie mówiliśmy od razu, że to będzie Liga Mistrzów, bo o tym zaczęliśmy rozmawiać dopiero w ostatnich tygodniach. Wcześniej celowaliśmy bardziej w Ligę Europy, ale czuliśmy się dobrze i w szatni w rozmowie ze sztabem zaczęły padać słowa, że Champions League jest możliwa i będziemy się starać tę szansę wykorzystać.
Serie A ma aż pięć przepustek do Ligi Mistrzów, to też dodawało wam optymizmu.
Na pewno piąte miejsce dające grę w Lidze Mistrzów dodało nam pewności siebie, że jest jakiś margines błędu. Natomiast teraz jesteśmy na trzeciej pozycji, a najbliższy mecz gramy z czwartym Juventusem i na pewno się nie zatrzymamy. Zostały dwa mecze. Poświętowaliśmy może dwa dni, ale dalej jest robota do wykonania. Chcemy zająć trzecie miejsce w Serie A.
Gracie z Juventusem, dla którego awans do Ligi Mistrzów jest musem. Wasza euforia i ten luz, który macie może być przewagą w starciu z nimi?
Bologna do tej pory nie była na poziomie Interu, Milanu czy Juventusu. Jasne, nie mamy presji, ale grając z Juventusem, Milanem, Interem, Atalantą czy Lazio, nie czuliśmy się wcale słabszą drużyną. Chcieliśmy dominować w tym starciach i będziemy chcieli zrobić to samo przeciwko "Juve".
Jak ten sezon przebiegał z twojej perspektywy? W pierwszej jego części grałeś niewiele.
Wcześniej byłem jeszcze bez kontraktu z Bolonią, więc nie pojechałem na obóz z pierwszą drużyną. Potem podpisałem z klubem umowę i zacząłem wspólne treningi trochę później niż wszyscy. Czułem dobre sygnały od pierwszego momentu, gdy spotkałem się z trenerem. Po powrocie powiedział czego ode mnie oczekuje i że jest szczęśliwy, że tu jestem.
Na początku dostałem szansę w Coppa Italia, później w lidze z Milanem i Cagliari. Wtedy pojechałem na kadrę i miałem trochę przerwy. Natomiast później zacząłem regularnie grać i czułem, że Thiago Motta mi ufa. Jestem bardzo zadowolony, że mogę się rozwijać pod jego skrzydłami, to znakomity trener. Nie jestem 19-latkiem, który w tej drużynie tylko był. Czuję, że jestem ważnym punktem, ważną osobą w drużynie, ponieważ zagrałem dotychczas 23 mecze w tym sezonie, więc swoją cegiełkę dodałem.
Z czego wynikała ta przerwa kontraktowa? Zastanawiałeś się nad swoją przyszłością, czy to klub nie był co do ciebie przekonany?
Bologna nalegała już dużo wcześniej. Natomiast dla mnie najważniejszy był rozwój sportowy i chciałem zobaczyć, jakie są możliwości. Na końcu uznałem, że Bologna będzie najlepszym klubem, w którym będę mógł się rozwijać i myślę, że zrobiłem bardzo dobrze.
W zeszłym sezonie nie grałeś w pierwszej drużynie i to dało do myślenia?
Tak. Mnie chodziło o to, żeby grać i rozwijać się w drużynie seniorskiej. Taki był mój warunek. Podpisałem umowę z Bolonią i to było bardzo dobre rozwiązanie.
A możesz powiedzieć tak z perspektywy czasu, jaki kierunki wchodziły wówczas w grę?
Były jakieś możliwości w Holandii i Hiszpanii, ale nie ma co patrzeć w przeszłość, bo najważniejsze, że zostałem w Bolonii, z czego bardzo się cieszę.
Przejdźmy do twojej pozycji na boisku. Mówiłeś często, że środek pola to miejsce, gdzie czujesz się najlepiej, natomiast większość meczów w tym sezonie rozegrałeś na skrzydle. Przy okazji zapytam o statystyki, bo nie masz ani jednego gola i asysty. Jak to odbierasz?
Jeżeli chodzi o moją pozycję, to już wielokrotnie powtarzałem, że moją ulubioną jest środek pomocy, tam czuję się najlepiej. Gram zawsze na 100%, niezależnie od tego, gdzie wystawi mnie trener. Co do skrzydeł, to trener widział, że mogę tam dać coś drużynie i tam grałem częściej w tym sezonie niż na środku pomocy. Jeżeli chodzi o liczby, to wiadomo, bramek i asyst to mi brakuje. To jest normalne, że ktoś może powiedzieć, że nie mam tych liczb. Natomiast wywiązywałem się z zadań taktycznych trenera i wiem, że był ze mnie zadowolony. Uważam, że gdybym grał słabo na tym skrzydle, to trener nie dawałby mi tylu szans na tej pozycji. On sam wie, że jestem środkowym pomocnikiem - było wielu piłkarzy, którzy mogli grać na skrzydle, ale i tak wybierał mnie. Wykonywałem zadania, które mi powierzano.
Rozmawiałeś czasami z trenerem Mottą o braku liczb?
Nie rozmawiałem. Widziałem jego wsparcie w tym, że dawał mi grać. Chcę dodać, że po raz pierwszy grałem na tej pozycji na takim poziomie. To było dla mnie coś nowego i musiałem się dostosować.
Pod jakim kątem poczyniłeś największy progres w tym sezonie?
Na pewno rozwinąłem się bardzo, jeśli chodzi o mentalność. Wiadomo, jak się gra na takim poziomie, to ta pewność siebie, rozumienie gry i inne idą do przodu. Na pewno też poprawiłem się w obronie. Wiedziałem, że trener oczekuje, żebym lepiej grał w defensywie i myślę, że na przestrzeni tych kilku miesięcy bardzo się pod tym kątem rozwinąłem.
Mocno różnią się od siebie dwaj Kacprowie - ten sprzed trzech lat dopiero przyjeżdżający do Włoch i ten z dzisiaj?
Rozwinąłem się fizycznie, ale to oczywiste, bo miałem 16 lat. Zawsze byłem pewny siebie na boisku - bo trzeba rozróżnić pewność siebie z boiska i spoza niego. Nawet nie wiem kiedy mi te trzy lata minęły we Włoszech. Tak jak mówiłem wcześniej, na pewno rozwinąłem się mentalnie. Jak się trenuje z takimi zawodnikami i gra na takim poziomie, to się tego rozwoju nawet nie widzi. To po prostu samo idzie do przodu.
Pomyślałbyś trzy lata temu, odchodząc z Lechii Gdańsk, że tak szybko będziesz miał do czynienia z Ligą Mistrzów?
Może nie spodziewałem się, że Bologna awansuje do Ligi Mistrzów. Natomiast jak przyjeżdżałem do Bolonii, to czułem, że jako piłkarz za trzy lata mogę znaleźć się w miejscu, które tę Ligę Mistrzów będzie miało. Zawsze na to pracowałem, by któregoś dnia stanąć przed taką szansą.
Twój piłkarz z dzieciństwa, którego uwielbiałeś oglądać w Lidze Mistrzów?
Zawsze uwielbiałem grę Leo Messiego i Ronaldinho z czasów Barcelony. Wzorowałem się na nich, inspirowali mnie.
Czekasz na debiut w reprezentacji Polski. Wierzysz w powołanie na EURO 2024?
Na tą chwilę nie miałem żadnego kontaktu ze sztabem pierwszej reprezentacji. Zawsze trzeba wierzyć, natomiast decyzję o tym podejmuje tylko i wyłącznie trener Michał Probierz. Ja tylko mogę dać argumenty na boisku.
Przejdźmy teraz do Lechii, której jesteś wychowankiem. Wychowałeś się w Gdańsku, prawda?
Tak, mieszkałem w Brzeźnie. Na treningi pierwszej drużyny najczęściej zabierał mnie Dusan Kuciak, który od początku wziął mnie pod skrzydła. Uwielbiam go jako człowieka, mieszkał bardzo blisko mnie. Czasami zabierał mnie też Łukasz Zwoliński.
Śledzisz Lechię w tym sezonie?
Tak. W Lechii cały czas mam bardzo dobrych kolegów - Filip Koperski, Bartek Brylowski, Antoni Mikułko, Tomasz Neugebauer, Jan Biegański, Kacper Sezonienko. Zawsze śledziłem i będę śledził Lechię. To było dla mnie bardzo dziwne, że nie było jej w Ekstraklasie, dlatego bardzo się cieszę, że udało się do niej awansować.
Oglądałeś mecze w weekendy, jeśli nie kolidowały z twoimi?
Tak.
W niedzielę derby Trójmiasta. Jak wspominasz starcia z Arką, choćby w juniorach? Jaki wynik typujesz?
Derby to zawsze mecz który wywołuje dodatkowe emocje. Na pewno będę oglądał chłopaków w telewizji. Patrząc na to, jak Lechia radzi sobie w lidze, nie widzę możliwości, byśmy nie wyszli z tej batalii zwycięsko. Bardzo dobrze pamiętam moje derbowe mecze w juniorach, zawsze wywoływały dodatkowy dreszczyk emocji.
Lechię stać na to, żeby grać o coś więcej niż tylko utrzymanie? Zazwyczaj pod tym kątem patrzy się na beniaminków.
Z jednej strony Lechia będzie beniaminkiem, ale z drugiej, zawsze była w Ekstraklasie i jest przyzwyczajona do gry na najwyższym poziomie w Polsce. Zespół w Fortuna 1 Lidze starał się grać ofensywnie, strzelał dużo bramek i mam nadzieję, że w Ekstraklasie będzie to podtrzymane.
***
Więcej o Kacprze Urbańskim i fenomenie Bolonii w najnowszym odcinku "Świata według Świętego" na kanale Meczyki.pl na YouTube.