Sędzia Frankowski wraca do sędziowania i przerywa milczenie. "Moje życie się zmieniło" [NASZ WYWIAD]
Tak jak poinformowaliśmy na naszym portalu, sędzia Bartosz Frankowski wraca do pracy w Ekstraklasie. Nie dostanie jednak od razu możliwości bycia głównym arbitrem, a zacznie od pełnienia roli sędziego technicznego podczas meczu Jagiellonia Białystok - Radomiak Radom. Porozmawialiśmy z Bartoszem Frankowskim na temat jego błędu z wyskokiem alkoholowym w Lublinie i powrotu do pracy.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Po pięciu miesiącach przerwy od pracy po aferze alkoholowej wraca pan do sędziowania. W styczniu razem z Tomaszem Musiałem był pan na obozie sędziów w Turcji. Miał być on testem, czy jesteście gotowi na powrót?
BARTOSZ FRANKOWSKI: Tak, mogę potwierdzić, że wracam do pracy, to będzie mecz Jagiellonia Białystok - Radomiak Radom w roli sędziego technicznego. W treningu pozostawałem cały czas. Życiem codziennym sędziego jest trening w samotności, podczas obozu w Turcji była to miła odmiana, czyli ćwiczenie w grupie. W Turcji przeszliśmy też dużo szkoleń, kurs FIFA prowadzony przez sędziego Matteo Trefoloniego, sędziowałem też dwa sparingi i tu czułem się jakby testowany. Obserwował mnie wiceprzewodniczący Kolegium Sędziów PZPN Robert Małek, który sprawdzał, czy przez te miesiące kary jako sędzia nie zardzewiałem. Ale wszystko poszło tak jakbym chciał, żeby poszło. Po sparingu stwierdziliśmy, że być może nie pomyliliśmy się nawet z jednym autem, w meczu był rzut karny, trudne sytuacje, ale wszystko bez zarzutu. Usłyszałem od Roberta: „stary, dobry Bartek”. To motywujące. Do tego były testy kondycyjne, testy z przepisów gry w piłkę nożną, testy wideo i na koniec miałem rozmowę z szefostwem, że wracam do pracy, ale to ma być powrót spokojny, rozważny i stopniowy.
Jakie ma pan wnioski po tych miesiącach odbywania kary?
Z mojej strony chciałbym przeprosić i podziękować Kolegium Sędziów i Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej, że taką szansę dostałem, że moglem podczas zawieszenia być na bieżąco ze wszystkimi materiałami. To był najtrudniejszy okres w życiu dla mnie i dla mojej rodziny, bo niestety nie spadło to tylko na mnie, ale przede wszystkich na nich, dlatego dziękuję mojej żonie, moim rodzicom i moim dzieciom. Nie chcę się użalać, sam sobie to zgotowałem. Nigdy nie bylem - że tak powiem - wyskokowym okazem, ale popełniłem błąd, poniosłem odpowiedzialność. Szukałem pomocy psychologicznej, żeby poukładać to sobie w głowie i chciałem przekuć to w motywację do treningów, co nie było łatwe w sierpniu, nie będę ukrywał. Znalazłem sobie cel, czyli biegi masowe, przebiegłem pół-maratony i też Maraton Toruński, żeby widzieć przed sobą marchewkę, po którą biegnę, kiedy wiedziałem, że sędziować nie będę.
Piłkarskie środowisko dziwiło się, że afera alkoholowa dotyczyła właśnie Bartosza Frankowskiego. Był pan uznawany za jednego z - kolokwialnie mówiąc - najgrzeczniejszych sędziów.
Najgorsze już za mną. Wiem, że żaden błąd nie może być wybaczony, jeśli ktoś swojego błędu nie zrozumiał i nie wyciągnął wniosków. Podjąłem decyzję o całkowitej abstynencji. Ta feralna lubelska noc to był ostatni raz kiedy wziąłem alkohol do ust.
Powrót do pracy to też ponowny kontakt ze sztabami, zawodnikami, kibicami. Szydera i żarty pewnie będą się pojawiać, ma pan tego świadomość?
Powiem tak, mogą się zdarzyć takie sytuacje, ale jesteśmy w tej branży przyzwyczajeni do drwin pod naszym adresem, muszę to wziąć na klatę, a pomoże mi w tym to, że rozumiem swój błąd i wyciągnąłem wnioski. Jestem wdzięczny, że mogę wrócić do pracy.