Są jednym z najbogatszych krajów świata, ich futbol stoi w miejscu. "Pojawiła się nadzieja"

Są jednym z najbogatszych krajów świata, ich futbol stoi w miejscu. "Pojawiła się nadzieja"
Chine Nouvelle / SIPA / PressFocus
Katar zorganizował mistrzostwa świata, Arabia Saudyjska ściągnęła właśnie do siebie całą plejadę gwiazd europejskiego futbolu, a mocne w regionie są też Zjednoczone Emiraty Arabskie. Tymczasem Kuwejt, jeden z najbogatszych krajów świata, jest piłkarską prowincją. Ciyada Development Fund może jednak to zmienić.
W ciągu ostatnich lat Arabia Saudyjska, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie mocno zaburzyły porządek futbolowego świata. Organizacja wielkich turniejów, zakup europejskich klubów, aż wreszcie też cały zaciąg zagranicznych zawodników i to niekoniecznie już tylko tych zbliżających się do piłkarskiej emerytury. Futbol na Bliskim Wschodzie rośnie w siłę, ale wciąż pozostają tam mniej rozwinięte ośrodki.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jednym z nich jest Kuwejt, co z historycznego i ekonomicznego punktu widzenia może wydawać się sporym zaskoczeniem. Piłka w przeszłości rozwijała się bowiem w tym kraju w znacznie szybszym tempie niż w innych państwach tego regionu, a dodatkowo obecnie należy on do najbogatszych na świecie. Mimo nieograniczonych środków próżno słychać o sukcesach tamtejszych klubów czy reprezentacji. Sytuacja może ulec jednak zmianie za sprawą ambitnych planów kuwejckiego rządu.

Fałszywy gwizdek

Być może mało kto pamięta, ale to właśnie Kuwejt był pierwszym krajem z Półwyspu Arabskiego, którego reprezentacja zagrała na mistrzostwach świata. Mundial 1982 był debiutem 24-drużynowego formatu, a to oznaczało również szansę dla mniej znanych drużyn. Wśród nich byli właśnie “Niebiescy”, którzy wygrali eliminacje stref AFC oraz OFC i pod wodzą legendarnego selekcjonera Carlosa Alberto Parreiry wywalczyli tym samym bilety do Hiszpanii.
Kuwejtczycy trafili wtedy do ciężkiej grupy z Anglią, Czechosłowacją i Francją. Zaprezentowali się jednak ostatecznie całkiem solidnie - na inaugurację zremisowali z naszymi południowymi sąsiadami 1:1, później przegrali co prawda 1:4 z Francją, by na koniec ulec tylko 0:1 “Synom Albionu”. Do historii przeszła jednak nie ich boiskowa postawa, a skandal, do którego doszło podczas spotkania z “Trójkolorowymi”.
Przy stanie 3:1 dla Francuzów do siatki trafił Alain Giresse. Kuwejtczycy zaczęli jednak protestować, bo w czasie akcji bramkowej usłyszeli gwizdek z trybun, który miał ich zdekoncentrować. Rozpętał się prawdziwy chaos. Prezes kuwejckiej federacji, Fahad Al-Ahmad, a prywatnie brat władcy Kuwejtu, wtargnął na boisko i sam zaczął dyskutować z arbitrem. Ukraiński sędzia Myrosław Stupar ostatecznie gola nie uznał. Francuzi i tak koniec końców wbili czwartą bramkę, a Kuwejt zakończył udział w turnieju na fazie grupowej.
Dla wszystkich sympatyków kuwejckiego futbolu najsmutniejsze jest to, że tamten incydent do dzisiaj pozostaje chyba najgłośniejszym w historii piłki nożnej w tym kraju. Po złotym okresie z czasów przełomu lat 70. i 80. nastąpił stopniowy kryzys reprezentacji. Udział w mundialu 1982 pozostaje jedynym w historii Kuwejtu. Z kolei w Pucharze Azji w XXI wieku tylko raz zdołał wyjść on z grupy. Jego kluby sporadycznie pokazują się w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Kraj, w którym drzemie ogromny potencjał finansowy, w przypadku futbolu nie tyle stoi w miejscu, ile wręcz nawet cofa się w rozwoju.

Wielbłądy ważniejsze

Oczywiście duży wpływ na historię Kuwejtu miała inwazja Iraku na ten kraj, która nastąpiła latem 1990 roku. Od tego konfliktu minęły już jednak ponad trzy dekady, a to maleńkie państwo pozostaje w czołówce najbogatszych na świecie. Za sprawą ogromnych złóż ropy naftowej oraz jej eksportu do innych krajów Kuwejt zdołał ustabilizować swoją pozycję na światowych rynkach. Zupełnie nie przekłada się to jednak na sukcesy sportowe tego małego państwa, których tak właściwie po prostu nie ma.
- Żeby w pełni zrozumieć Kuwejtczyków, trzeba poznać ich mentalność. Na wszystko ich stać, finansowo nie mieliby problemów, by ściągnąć tam kogokolwiek tylko chcą. Im chodzi jednak tylko i wyłącznie o jak najszybsze wyniki. Widać to po wyborach ostatnich selekcjonerów reprezentacji. Od pewnego czasu, jeśli któryś z trenerów zostaje tam na dłużej na rok, należy to uznać za spory sukces. Oni oczekują natychmiastowego efektu i nie rozumieją, że w piłce nożnej czasem trzeba coś budować latami - mówi w rozmowie z nami Mariusz Mowlik, były piłkarz m.in. Lecha Poznań, a aktualnie menedżer piłkarski, który przez kilka lat mieszkał w Kuwejcie.
Aktualnie do dwóch największych problemów kuwejckiego futbolu należałoby zaliczyć fatalną infrastrukturę oraz wspomnianą już lokalną mentalność. Jaber Al-Ahmad Stadium, czyli kuwejcki stadion narodowy, jest prawdziwą perełką, ale poza tym brakuje tam dobrych baz treningowych. Z kolei fakt, że większość młodych Kuwejtczyków już od dzieciństwa stać na wszystko, czego tylko by sobie zapragnęli, sprawia, że nie są oni aż tak zdeterminowani do osiągnięcia sukcesu w futbolu jak ich rówieśnicy z biedniejszych rejonów świata.
- Kuwejtczyków kompletnie nie interesuje lokalna infrastruktura. Nie są też przyzwyczajeni do ciężkiej pracy, jeśli chodzi o konsekwentne budowanie swojej kariery sportowej. Tam za bardzo nie ma żadnego ciśnienia, żeby ścigać się na tym polu. W kulturze tego regionu piłka nożna nie jest też sportem numer jeden. Przeciętni mieszkańcy dużo bardziej wolą wyścigi wielbłądów czy koni. Kuwejt pod względem finansowym dałby sobie spokojnie radę w rywalizacji z takimi krajami jak Arabia Saudyjska, Katar czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Kuwejtczycy najpierw muszą jednak przede wszystkim zrozumieć, jak ważne w futbolu jest szkolenie - uważa Mowlik.

Stara liga i szkółki dla picu

A obecnie szkolenie w Kuwejcie stoi na bardzo niskim poziomie. Nikt nie zdecydował się tam na podjęcie tak śmiałych działań jak np. w Katarze, gdzie już przecież w 2004 roku założono Aspire Acadmy, której celem od początku był rozwój młodych sportowców, w tym właśnie piłkarzy. Bez młodych talentów wchodzących do Kuwaiti Premier League tamtejszy futbol nie ma prawa rozwinąć się na szeroką skalę.
- Sama liga pod względem wieku jest bardzo stara. Piłkarz do niej wchodzący ma po 21 czy 22 lata. W świecie profesjonalnej piłki zawodnicy w tym wieku mają już określone doświadczenie. Młodzi gracze mają problem ze wskoczeniem do składu, a zresztą nie ma też ich tam zbyt wielu. Ciężko mi również sobie wyobrazić, że utalentowany Kuwejtczyk wyjedzie do Europy i podda się takiemu europejskiemu reżimowi treningowemu oraz żelaznej dyscyplinie - opowiada Mowlik.
Niektórzy mieli nadzieję, że być może coś zmieni pojawienie się szkółek sygnowanych markami takich klubów jak FC Barcelona czy Juventus. Problem w tym, że są to instytucje nastawione raczej na czysty zysk, aniżeli stworzenie gwiazdy kuwejckiego futbolu. Większe europejskie kluby myślą o tym kraju głównie w sensie stricte biznesowym. Chcą szkolić młodych zawodników z tamtejszych bogatych rodzin, którzy potem namówią swoich rodziców na wycieczkę na Camp Nou czy Allianz Stadium.
- Rozmawiałem nawet na ten temat z jednym dyrektorów “Dumy Katalonii”, który otwarcie mi przyznał, że nikt nawet nie myśli o wychowaniu światowej klasy piłkarza z Kuwejtu. Wszystko rozchodzi się właśnie o rozpromowanie marki “Blaugrany” na nowych terytoriach. Z ich punktu widzenia to świetny interes. Bogaci Kuwejtczycy ochoczo zapisują dzieci do tych szkółek “FCB”. I w tym sensie można powiedzieć, że bogactwo tego kraju nie pomaga w budowaniu czegokolwiek trwałego w futbolu - zauważa Mowlik.

Czas na polowanie

Być może to jednak właśnie pieniądze popchną do przodu kuwejcki futbol. W lipcu “Forbes” i “Reuters” poinformowały, że tamtejszy rząd pracuje nad wprowadzeniem Ciyada Development Fund. Ma to być specjalny fundusz, który pomoże lokalnej ekonomii i gospodarce. Do opracowania go zaangażowano Ministerstwo Finansów oraz Kuwait Investment Authority (KIA). Druga z tych instytucji już teraz dysponuje majątkiem wynoszącym ok. 800 miliardów dolarów. Kwoty, w których zasięgu się obracamy, są więc gigantyczne.
Jednym z celów nowego funduszu ma być wsparcie “mega-projektów”, których celem będzie zachęcenie do inwestowania w tym kraju firm spoza Kuwejtu. Po opublikowaniu zamiarów kuwejckiego rządu dziennikarze zaczęli zastanawiać się, czy być może coś skapnie przy tej okazji lokalnemu sportowi. Piłka nożna, nawet jeśli niekoniecznie jest najpopularniejszym sportem w regionie, wciąż jawi się w tym przypadku jako idealne narzędzie do napędzenia całego projektu.
- Kuwejtczycy są bardziej wycofani i konserwatywni niż ich sąsiedzi. W ostatnich latach zaczęli się coraz bardziej otwierać na Europę. W przeciwieństwie do Arabii Saudyjskiej, Kataru czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w Kuwejcie nikt nigdy nie miał jednak ambicji, by stać się krajem atrakcyjnym turystycznie. Może za panowania nowego emira coś się w tej kwestii zmieni, ale to raczej w perspektywie najbliższych nie kilku, ale kilkunastu lat. Najbogatsi nie mieliby problemów z zakupem jakiegoś europejskiego klubu, szczególnie że dla nich to jest wielka frajda. Kuwejt raczej nie będzie jednak mocno inwestował w lokalny futbol. Jeśli już coś ma się wydarzyć, to być może emir lub ktoś z jego otoczenia zapoluje na któryś klub ze Starego Kontynentu - uważa Mowlik.

Kluczowa konsekwencja

Jeśli nasz rozmówca ma rację, oznacza to, że scena klubowa w Kuwejcie nie ulegnie żadnym większym zmianom. Al-Kuwait, Al-Arabi i Al-Qadsia to obecnie trzy najsilniejsze drużyny Kuwaiti Premier League. To też one święciły największe sukcesy w rozgrywkach kontynentalnych, ale to już coraz bardziej zamierzchła przeszłość. Al-Kuwait triumfowało w AFC Cup po raz ostatni w 2013 roku, Al-Qadsia sezon później. Kuwejckie kluby nie miały swojego przedstawiciela w fazie grupowej Azjatyckiej Ligi Mistrzów od 15 lat.
- Należy przy tym pamiętać, że Al-Kuwait jest mocno wspierany przez tamtejszy rząd i krajowy związek piłkarski. Pod względem kibicowskim dużo ważniejszymi klubami są jednak Al-Arabi i Al-Qadsia. Na meczach pomiędzy tymi ekipami potrafi pojawić się 10, 15 czy nawet 20 tysięcy ludzi. Jak na tamtej rejon, to całkiem pokaźne liczby. Na spotkania pozostałych drużyn przychodzi jednak garstka fanów, głównie rodziny i znajomi piłkarzy - opisuje sytuację Mowlik.
Reprezentacja Kuwejtu również pozostaje w stanie agonii. W XXI wieku nie tylko brakuje jej wyjścia z grupy podczas Pucharu Azji. Od dłuższego czasu Kuwejt nie potrafi w nim nawet wygrać meczu - po raz ostatni wydarzyło się to w 2004 roku. Paradoks całej tej historii polega na tym, że o ile teraz pieniądze od rządu mogą być ogromną szansą dla kuwejckiej piłki, tak… jeszcze niedawno jego działania wpędziły tamtejszy futbol w spore tarapaty. FIFA w 2015 roku zawiesiła Kuwejcki Związek Piłkarski w związku ze zbyt dużą ingerencją rządu w sport w tym kraju. Ban został zniesiony dopiero po ponad dwóch latach, kiedy Kuwejt przyjął nową ustawę regulująca relacje pomiędzy rządem i sportem. Kadra dopiero powoli wstaje jednak z kolan i w tym roku nie zakwalifikowała się nawet na mistrzostwa Azji.
- Bywałem na meczach reprezentacji - zarówno tej seniorskiej, jak i młodzieżowych. Choć widać tam potencjał, to nie wierzę w ich konsekwencję w dłuższym działaniu. Pod względem finansowym ten kraj naprawdę dałby sobie radę w rywalizacji z innymi państwami z regionu. Niemniej jednak, będzie bardzo ciężko, by reprezentacja Kuwejtu choćby w jakimś stopniu zbliżyła się do innych drużyn z Półwyspu Arabskiego i nie wydaje mi się, by nastąpiło to w najbliższym czasie - przewiduje Mowlik.

Przeczytaj również