Rzuty karne są bez sensu. Czas z nimi skończyć. "To najważniejszy argument"

Rzuty karne są bez sensu. Czas z nimi skończyć. "To najważniejszy argument"
PressFocus
Historia powstania rzutu karnego sięga końcówki XIX wieku, ale być może nadszedł czas żeby poważnie się zastanowić, czy ten przepis naprawdę ma sens. W tym momencie bardzo często kara sprawców kompletnie niewspółmiernie do winy.
W ostatnich godzinach najgłośniej jest oczywiście o sytuacji z Paryża, gdzie PSG w samej końcówce wyrównało po rzucie karnym w meczu przeciwko Newcastle (1:1). Toczą się dyskusje czy Szymon Marciniak postąpił słusznie, jaką interpretację zastosował. Jego decyzja, skonsultowana wcześniej z VARem, może mieć kluczowe znaczenie w kontekście awansu PSG do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
Dalsza część tekstu pod wideo
(Rzut karny od 2:00)
Nie ma jednak sensu skupiać się tylko na tym jednym przykładzie. Wystarczy cofnąć się do poniedziałku i meczu Premier League. Fulham wygrało 3:2 z Wolverhampton po rzucie karnym w doliczonym czasie gry. Podyktowanego również po interwencji VARu. Sędzia obejrzał sytuację na monitorze i uznał, że był minimalny kontakt, a minimalny kontakt to już karny.
W Londynie słowo klucz: minimalny kontakt. W Paryżu kluczowa była interpretacja ułożenia ręki przez Valentino Livramento. Oba te zdarzenia tak naprawdę nie miały większego znaczenia w kontekście rywalizacji na boisku. Ani falujący, a w zasadzie minimalnie ocierający się o rywala piłkarz Wolves, nie zapobiegł żadnej groźnej sytuacji, ani też zawodnik Newcastle przypadkowym odbiciem piłki ręką, nie zabrał bramkowej szansy PSG.

Statystycznie najlepsza szansa

W obu przypadkach, które są przykładami jakie można wymieniać tak naprawdę w setkach, zastosowana sankcja nijak się miała do przewinienia. Szansa na zdobycie bramki z rzutu karnego w zależności od zastosowanych wyliczeń waha się miedzy 75 a 80 proc. Tak też najwcześniej jest wyliczanie xG dla "jedenastki" - między 0.75 a 0.79. Zatem drużyna, dla której sędzia dyktuje rzut karny, dostaje ogromna szansę na strzelenie gola. Nierzadko w kontrowersyjnych okolicznościach, które w żadnym innym miejscu na boisku takimi kontrowersjami by nie były, bo jakakolwiek decyzja zostałaby podjęta, to jej waga jest znacznie mniejsza.
Dlatego uważam, że w piłce nożnej, która jest sportem gdzie punktów, w tym przypadku bramek, nie ma dużo, szansa z karnego najwcześniej zupełnie nie odpowiada wadze przewinienia. Jest zupełnie niewspółmierna do faulu bądź zagrania ręką - to najważniejszy argument. Myślę, że niemal każdy jest sobie w stanie przypomnieć wyrównany mecz, w którym jeden zespół wygrywa tylko dlatego, że w nie do końca jasnych okolicznościach strzelił gola z karnego. Do czego to potem prowadzi? Do ocen, że jedni byli lepsi, drudzy słabsi, a wszystko tak naprawdę sprowadza się do jednej sytuacji, w której ktoś się o kogoś otarł albo piłka trafiła w jego rękę.

Koniec z nurkowaniem

Likwidując obecną formułę rzutów karnych uniknęlibyśmy też niezwykle irytującego poszukiwania fauli w szesnastkach. Obecnie niemal każdy najmniejszy kontakt prowadzi do upadania, machania rekami, domagania się karnego. O symulantach nawet nie wspominam, bo to po prostu jawne próby oszustwa. Zawodnicy nie skupiają się na grze, oddaniu strzału, dośrodkowaniu, a bardziej na tym, żeby wejść w jakikolwiek kontakt, który może skutkować karnym. Dlaczego to robią? Bo wiedzą, że nie ma w futbolu lepszej okazji do zdobycia bramki niż karny.
Ewentualne zlikwidowanie karnych to oczywiście nie jest sytuacja czarno-biała. Trzeba pamiętać, że należy chronić drużyny atakujące. Do absurdu mogłyby prowadzić sytuacje, kiedy np. zawodnik broniący wybija piłkę ręką z linii bramkowej i wtedy to on, nawet przy czerwonej karce, zyskuje więcej niż drużyna atakująca. Podobnie przy okazji fauli w sytuacjach absolutnie stuprocentowych, przy ogromnej szansie na strzelenie gola. Nie można by doprowadzić do momentu, kiedy bardziej zyskuje winowajca niż faulowany.
Obecna formuła jest jednak absurdalna, bo prowadzi do wielu przykładów w drugą stronę - najlżejsze zahaczenie w narożniku pola karnego, gdzie szansa na zdobycie bramki wynosi mniej niż kilka procent, nagle zamienia się w okazję niemal idealną. Może więc trzeba znacznie zmniejszyć pole karne, może dyktować karne jedynie za przewinienia w stuprocentowych sytuacjach, ale dopóki przepisy się nie zmienią, na co się oczywiście nie zanosi, to wielokrotnie jeszcze będziemy mieli poczucie ogromnego niesmaku i wypaczenia sportowej rywalizacji.

Przeczytaj również