Rzeczywistość weryfikuje słowa Zbigniewa Bońka. Ligowe porządki: masowy exodus, kilka strzałów w ciemno

Wreszcie czas oczekiwania dobiegł końca. Po 48 niepomiernie wydłużających się dniach, wraca nasza ukochana Ekstraklasa. Zimowa przerwa miała posłużyć za odpoczynek oraz okazję do regeneracji dla ligowców, jednak wiele klubów wykorzystało ten okres na gruntowne przewietrzenie swoich kadr. Większość drużyn przystąpi do rundy wiosennej w zupełnie odświeżonych składach.
Czy słowo “przewietrzenie” idealnie obrazuje stan rzeczy na rodzimym rynku transferowym? W sumie, o wiele bardziej trafnym zwrotem wydaje się być ekstraklasowy exodus, który dotknął większość polskich zespołów. Tłumy mniej lub bardziej wyróżniających się graczy ruszyły w świat już podczas zimowego okienka. Ekstraklasa stała się dla nich zbyt ciasna, a pokusy w innych klubach zbyt obfite.
Wybór klubu, który dokonał największych wzmocnień w ostatnich tygodniach jest niezwykle trudny ze względu na mnogość transferów w przeciwnym kierunku. W obliczu natłoku zawodników opuszczających naszą ligę możemy raczej mówić o najmniejszych przegranych, niż wielkich triumfatorach.
Z Madrytu na Łazienkowską
Idealnym przykładem pyrrusowego zwycięstwa w oknie transferowym jest ekipa Legii Warszawa, która na rynku podziałała nadspodziewanie aktywnie. Największa strata “Wojskowych” wiąże się naturalnie z odejściem Jarosława Niezgody, jednak ponad 3,5 mln euro to dosyć uczciwa kwota za usługi polskiego snajpera.
Z kolei pozostałe transakcje to czysty zysk Dariusza Mioduskiego i spółki. Cafu, wyceniony przez Olympiakos na ponad milion euro, rozegrał w rundzie jesiennej zaledwie 6 ligowych spotkań. Inny były już gracz Legii, Dominik Nagy będzie mógł w Panathinaikosie wreszcie liczyć na regularną grę. Aleksandar Vukovic wystawił Węgra w zaledwie 9 meczach Ekstraklasy bieżącej kampanii.
O wiele ciekawiej prezentują się zawodnicy, którzy już niedługo zadebiutują przy Łazienkowskiej. Jednym z nich jest utalentowany 20-letni Piotr Pyrdoł, który trafił do Legii z ŁKS-u. Wychowanek łódzkiego klubu w bieżącym sezonie rozegrał 10 spotkań, które zaowocowały jednym trafieniem oraz dwoma asystami. W stołecznej ekipie ten bilans może tylko ulec poprawie.
Hiszpańską kolonię w Ekstraklasie powiększył Toni Segura. Zbierał on szlify w szkółce Betisu oraz samego Realu Madryt. W barwach “Królewskich” Segura zdobył nawet bramkę w Młodzieżowej Lidze Mistrzów przeciwko… właśnie Legii Warszawa.
Umiejętności Segury były zbyt nikłe, aby przedostać się do pierwszej drużyny “Los Blancos”, W Legii w teorii zasilić ma na początku zespół rezerw, ale już pojawiały się informacje, że to krótkoterminowy pomysł na tego gracza. Kto wie, może Hiszpan szybko stanie się wyróżniającą postacią środka pola warszawiaków.
Wszak do niedawna Toni był etatowym piłkarzem drugoligowego Las Palmas, a miejsce w składzie stracił dopiero po transferze Jonathana Viery. Wyspy Kanaryjskie na stolicę Polski prawdopodobnie zamieni jeszcze jeden ciekawy zawodnik, który stanowi jednak wielką niewiadomą.
Nowy motorniczy “Kolejorza”
Główni rywale Legii w walce o tytuł nie dokonali wielkich wzmocnień. Cracovia zakończyła działania na rynku pozyskaniem Thiago z Sandecji oraz dwóch piłkarzy z zagranicy, Floriana Loshaja oraz Ivana Fiolicia. W Krakowie są przekonani, że to wzmocnienia, my podchodzimy do tego z rezerwą. Ekstraklasa nie takich kozaków weryfikowała.
Pogoń Szczecin ściągnęła Pawła Cibickiego, który w obliczu kilku ostatnich miesięcy spędzonych na ławce Leeds jest chodzącą niewiadomą. Na papierze wygląda nieźle, ale jego forma to zagadka.
Z kolei Śląsk zasiił Filip Raicević, napastnik z iście zabójczym dorobkiem… jednego trafienia w tym sezonie.
Czy w walkę o tytuł niespodziewanie wmiesza się Lech Poznań, zajmujący obecnie 5. lokatę? Poznaniacy stracili w minionych dniach Amarala, Klupsia i Jevticia, ale transfery do klubu w pewnym stopniu wynagradzają odejścia dotychczasowych filarów. A właściwie transfer.
Pierwszym wzmocnieniem “Kolejorza” był wypożyczony z częstochowskiego Rakowa Michał Skóraś. 19-latek stanowi solidne uzupełnienie głębi kadry, przede wszystkim z tego względu, że jest w stanie pokryć wiele pozycji. Marek Papszun wystawiał go w tym sezonie na obu flankach oraz na prawej obronie, zatem Skóraś będzie idealnym zastępcą zarówno Jóźwiaka, Puchacza, jak i Gumnego.
Wypożyczenie nastoletniego Skórasia to jednak niemal nic w porównaniu z transakcją, która wreszcie została sfinalizowana kilkanaście godzin temu. Niekończąca się saga transferowa z udziałem Daniego Ramireza ostatecznie zakończyła się przybyciem hiszpańskiego pomocnika do stolicy Wielkopolski.
Ramirez to w tym sezonie jeden z najbardziej wyróżniających się zawodników naszej ligi, który ma możliwości, aby z miejsca wznieść “Kolejorz” na znacznie wyższy poziom. Hiszpan może się pochwalić bilansem 6 bramek i 4 asyst, co jest wynikiem wręcz wybitnym, patrząc na to, że cały ŁKS zanotował 20 trafień w rundzie jesiennej.
Tym, co najbardziej przekonuje u Ramireza jest jego chłodna głowa i to zarówno na boisku, jak i poza nim. Dani, jako jeden z niewielu, potrafi docenić naszą ligę i znaleźć kilka pozytywnych słów na temat rozgrywek, w których występuje.
- Trzecia liga hiszpańska nie jest lepsza od Ekstraklasy. Jest odwrotnie. Trzecia liga hiszpańska nie może się równać z polską Ekstraklasą pod względem finansowym, otoczki, zainteresowania, medialności. Myślę, że największe zespoły, Lech i Legia by walczyły o utrzymanie w La Liga - tak wypowiadał się Ramirez po pierwszej kolejce bieżącej kampanii.
Uniknąć spadku
Wbrew pozorom, największych wzmocnień nie poczyniły ekipy, które już niedługo staną do zażartej walki o tytuł mistrzowski, ale Wisła Kraków, mająca tylko jedną misję - awans o minimum dwie pozycje, aby widmo relegacji nie stało się faktem. Jarosław Królewski i spółka uczynili w styczniu wszystko, aby zwiększyć szanse “Białej Gwiazdy” na upragnione utrzymanie.
Powyżsi zawodnicy zapewne nie zapiszą się złotymi zgłoskami w annałach historii Wisły, ponieważ większość z nich trafi do Krakowa tylko na chwilę. Na Reymonta mają nadzieję, że będzie to krótki, acz intensywny czas. Hołownia, Tupta, Kuveljić i dobrze znany z występów w Piaście Hebert przybyli na zasadzie półrocznych wypożyczeń. Tego typu umowy oczywiście związane są z potrzebą krótkoterminowej zwyżki formy, która zaowocuje opuszczeniem strefy spadkowej.
Dla “Wiślaków” nie może powtórzyć się scenariusz z rundy jesiennej, gdy Wisła była, co tu dużo mówić, dostarczycielem punktów. Od 22 września do 6 grudnia krakowianie zdobyli w Ekstraklasie tyle samo “oczek”, co choćby Liverpool, z tą różnicą, że “The Reds” w niej, jak powszechnie wiadomo, nie występowali. Piłkarze z Grodu Kraka przegrali kolejnych 10 spotkań z rzędu.
Miejsce w szeregu
Fakt, że akurat Wisła będąca w strefie spadkowej dokonała największych wzmocnień ,pokazuje brutalną prawdę o naszej lidze. Krakowianie poszaleli na rynku transferowym i przy okazji nie stracili trzonu drużyny tylko z tego powodu, że w rundzie jesiennej niemal nikt nie wyróżniał się w barwach “Białej Gwiazdy”.
Z drugiej strony, prawie każdy łakomy kąsek z rodzimych boisk został bezwzględnie wchłonięty przez kluby większe, bogatsze, bardziej atrakcyjne z perspektywy zawodników. Polska liga w transferowym łańcuchu układu pokarmowego spada coraz niżej. Konsumentami stały się liga MLS, rosyjska Priemjer-Liga, szkocka Premiership czy, w przypadku Artura Sobiecha, nawet drugi poziom rozgrywkowy w Turcji.
Oczywiście, że z racji przywiązania i swoistego futbolowego patriotyzmu nadal będziemy przyglądać się poczynaniom ekstraklasowych drużyn. Problem w tym, że z tyłu głowy pozostaje myśl, że każdy wyróżniający się zawodnik, na którym aż chce się zawiesić oko, ulotni się przy pierwszej możliwej okazji. Ekstraklasa jest już tylko przystankiem. A Europa odjeżdża w coraz szybszym tempie. Piłkarzom absolutnie się nie dziwimy, w przeciwieństwie do Zbigniewa Bońka.
Mateusz Jankowski