Grał w Polsce, dziś błyszczy w znanym klubie. Wprowadził ich do Ligi Mistrzów, strzela jak szalony
Z polskiej Ekstraklasy, w której stawiał pierwsze poważne kroki jako senior, po kilku latach wyfrunął do włoskiej Serie A. Tam zdecydowanie nie zrobił furory, ale dziś wciąż funkcjonuje w świecie dużej pilki. Lukas Haraslin wraz ze Spartą Praga, której jest gwiazdą, zagrał w tym sezonie na boiskach Ligi Mistrzów. Formą błyszczy też na krajowym podwórku.
Lukas Haraslin od najmłodszych lat uchodził za spory talent. Nie zdążył zaliczyć nawet seniorskiego debiutu w ekipie Slovana Bratysława, a już parol zagięła na niego włoska Parma. Do Włoch trafiał jako 17-latek, i choć ostatecznie nie potrafił zakotwiczyć w pierwszym zespole na stałe, zaliczył w nim dwa występy. Najpierw kilkanaście minut na pokazanie swoich umiejętności dostał w prestiżowym meczu Serie A z Milanem, a potem także w starciu z Fiorentiną. Zdecydowanie częściej grał jednak w juniorskich rozgrywkach Primavery.
Świetny start, potem problemy
Latem 2015 roku niepewną sytuację Słowaka, który miał już wówczas na swoim koncie wiele występów w reprezentacjach młodzieżowych, wykorzystała Lechia Gdańsk. Nie dość, że kontrakt Haraslina akurat wygasał, to jeszcze Parma, zmagająca się z wielkimi problemami finansowymi, po spadku do Serie B ogłosiła upadłość.
Klub z Pomorza nie musiał więc płacić za sam transfer, a pozyskał wciąż młodego, perspektywicznego, ale nadal w zasadzie nieogranego wśród seniorów zawodnika. Trudno było wówczas prognozować, czy chłopak zza naszej południowej granicy odnajdzie się na boiskach Ekstraklasy. Dopiero przyszłość pokazała, że nie miał on z tym większego problemu.
Haraslin już w pierwszych miesiącach po transferze potwierdzał duże możliwości. Dla rywali bywał naprawdę nieuchwytny. Obdarzony sporą szybkością, przebojowością i niezłym dryblingiem, co rusz zatrzymywany nieprzepisowo, bo przeciwnicy nie potrafili poradzić sobie z nim w inny sposób. Tylko na przestrzeni kilku tygodni czerwone kartki za faule na Słowaku dostawali gracze Podbeskidzia, Piasta Gliwice i Jagiellonii.
- Może jestem dla nich za szybki? - pytał wtedy zawadiacko.
Jeśli można było mu natomiast coś zarzucić, to mimo wszystko zbyt skromne liczby i podatność na różnego rodzaju absencje. Premierowy sezon w Polsce zaczął wręcz kapitalnie, w dwóch pierwszych meczach Ekstraklasy strzelając trzy gole. A potem spuścił z tonu.

Już wówczas był piłkarzem, który budził mieszane odczucia. Z jednej strony gołym okiem było widać, że ma papiery na duże granie, bo gdy był zdrowy i w formie, potrafił robić różnicę. Z drugiej jednak trudno zachwycać się stricte ofensywnym piłkarzem, który po dwóch sezonach w danej lidze legitymizuje się dorobkiem sześciu bramek i pięciu asyst, a trzecią z kolei kampanię traci niemal w całości przez zerwanie więzadeł krzyżowych.
Po fatalnej kontuzji… lepszy
O dziwo jednak Haraslin pokazał, że nawet po tak poważnym urazie można wrócić do wysokiej dyspozycji. Pauzował osiem miesięcy, a chwilę później, jak gdyby nigdy nic, został jednym z bohaterów Derbów Trójmiasta. Zaliczył asystę, wywalczył rzut karny, a Lechia pokonała Arkę 4:2. Jak wracać, to tylko w takim stylu.
Najlepszą wersję Haraslina kibice z Gdańska zobaczyli dopiero w jego czwartym, ostatnim pełnym sezonie reprezentowania Lechii. Pomógł on wówczas drużynie wygrać Puchar Polski, został bohaterem Superpucharu, a w lidze do czterech goli dorzucił aż osiem asyst. Nie były to może wciąż liczby rzucające na kolana, ale dla niego i tak przełomowe. Bezpośredni udział przy 15 golach, licząc wszystkie rozgrywki, nie był już żadnym powodem do wstydu. Wręcz przeciwnie. Dawał nadzieję, że Słowak dopiero się rozkręca.
Lechia wierzyła w niego tak bardzo, że zaproponowała mu umowę jeszcze w trakcie rehabilitacji po wspomnianym już urazie kolana. Czy miała pewność, że Haraslin po powrocie do gry odzyska formę? No nie. Zaryzykowała jednak i potem zebrała tego owoce. Nie tylko w postaci goli, asyst czy przebojowych rajdów, ale też pieniędzy, jakie zarobiła, gdy z ofertą przyszło Sassuolo.
Włochy? To znów nie to
23-letni wtedy Słowak walizki ostatecznie spakował w styczniu 2020 rok. Już wcześniej interesowały się nim m.in. Mallorca, Bologna czy Galatasaray, ale koniec końców padło, ponownie w karierze Haraslina, na kierunek włoski. Sassuolo, wtedy grające jeszcze w Serie A, najpierw wypożyczyło skrzydłowego, a gdy przez kilka miesięcy pokazał się on z przyzwoitej strony, do wcześniejszych 285 tysięcy euro dorzuciło jeszcze 1,7 mln euro za transfer definitywny.
Półwysep Apeniński znów nie okazał się natomiast dla byłego już gracza Lechii ziemią obiecaną. Początkowo grał dość regularnie, strzelił nawet premierowego gola, zapracował na wspomniane już wykupienie z Gdańska, ale potem było coraz gorzej. Czasami nie pomagało zdrowie, innym razem Haraslin nie pomagał sobie sam. Jak w meczu z Benevento, gdy wyleciał z murawy w 49. minucie po otrzymaniu czerwonej kartki.
Lepsze wspomnienie? Chyba głównie jedno. Szalone spotkanie z Napoli. W doliczonym czasie gry słowacki skrzydłowy wywalczył jedenastkę, którą po chwili wykorzystał Francesco Caputo. Zryw Haraslina dał wówczas gola na 3:3 i cenny remis. Nie odmienił on jednak na ogół skomplikowanej sytuacji Słowaka, który niedługo później w poszukiwaniu bardziej regularnej gry odszedł do Sparty Praga. Wstępnie jedynie na wypożyczenie.
Odnalazł dom
Czesi sięgnęli po chłopaka pochodzącego z pobliskiej Słowacji i liczyli, że po powrocie do tej części Europy zacznie radzić on sobie znacznie lepiej niż we Włoszech. No i dobrze trafili. Haraslin rozkręca się z sezonu na sezon, w międzyczasie został wykupiony, zdecydowanie poprawił też swoje ofensywne statystyki. W 139 meczach strzelił już 41 goli i zanotował 28 asyst. W kampaniach 2022/23 i 2023/24 znacząco pomógł Sparcie w zdobyciu mistrzostwa Czech, a potem także w sforsowaniu bram Ligi Mistrzów.
Haraslin na starcie obecnego sezonu był absolutnie kluczowy w eliminacjach Champions League. Najpierw trafił do siatki w rewanżowym meczu z FCSB, a potem błysnął w obu odsłonach decydującego dwumeczu z Malmoe. Na wyjeździe zaliczył asystę, u siebie dołożył kolejną, a ponadto sam wpisał się na listę strzelców. Wprowadził Spartę do fazy ligowej, w której też występował regularnie. Zagrał m.in. z Manchesterem City, Interem Mediolan, Atletico Madryt czy Bayerem Leverkusen, a w jedynym wygranym przez Czechów meczu z Red Bullem Salzburg zaliczył asystę.
Jeszcze lepiej 28-letni obecnie skrzydłowy radzi sobie na krajowym podwórku. Co prawda męczą go kontuzje, choroby i zawieszenia, przez które zagrał tylko w 14 z 25 ligowych spotkań, ale i tak jest najskuteczniejszym graczem swojej drużyny. Do siatki trafiał dziewięciokrotnie. W całych rozgrywkach znajdziemy tylko trzech lepszych strzelców. Biorąc natomiast pod uwagę regularne absencje Haraslina warto dodać, że bramkę na tym froncie zdobywa średnio co 89 minut.
Kat Slavii, ważny punkt reprezentacji
Można odnieść wrażenie, że nic nie jest w stanie wybić go z rytmu. Przykład? W połowie lutego ustrzelił hat-tricka w meczu z Karwiną, po czym przez nadmiar kartek i problemy zdrowotne opuścił trzy kolejne spotkania. Wrócił na murawę w miniony weekend i… został bohaterem prestiżowych derbów Pragi. Jego Sparta pokonała Slavię 2:0, a on strzelił jednego z goli. Haraslin wyrasta zresztą na prawdziwego kata lokalnego rywala.
Co nieszczególnie dziwi, Słowak regularnie dostaje też powołania do reprezentacji Słowacji. Niedawno mieliśmy okazję oglądać go na EURO 2024, gdzie zaliczył nawet asystę w meczu z Ukrainą, a z dobrej strony pokazywał się też w eliminacjach czy meczach Ligi Narodów. Uzbierał już w kadrze 44 występy, strzelił siedem goli, dorzucił dziewięć asyst. Pojechał na dwa turnieje, bo niespełna cztery lata temu wystąpił też we wszystkich meczach przesuniętych o rok mistrzostw Europy.
Portal Transfermarkt wycenia dziś byłego skrzydłowego Lechii na 6,5 mln euro. Byli oczywiście i tacy, którzy po wyjeździe z Polski radzili sobie lepiej, ale trzeba przyznać, że Haraslin całkowicie nie przepadł. Miał trudniejsze chwile, nie podbija może Europy, natomiast w solidnym klubie i coraz bardziej cenionej lidze radzi sobie świetnie.