Ruediger to za mało. Real pilnie potrzebuje wzmocnień na jeszcze jednej pozycji. Mecz z City dowodem

Ruediger to za mało. Real pilnie potrzebuje wzmocnień na jeszcze jednej pozycji. Mecz z City dowodem
Angel Rivero/SIPA/PressFocus
Wtorkowy półfinał LM udowodnił, że Real Madryt nie może zakończyć przebudowy linii obrony wyłącznie zatrudniając Antonio Ruedigera. “Królewscy” pilnie potrzebują posiłków na jeszcze jednej pozycji.
Według informacji najbardziej cenionych dziennikarzy zajmujących się transferami Antonio Ruediger zostanie latem nowym piłkarzem Realu Madryt. Biorąc pod uwagę, jaką formę prezentuje Niemiec w Chelsea od czasu przyjścia Thomasa Tuchela, ten ruch “Królewskich” wydaje się strzałem w okolice środka tarczy. Szczególnie, że drużynie z Santiago Bernabeu przyda się kolejny stoper klasy światowej, nawet jeśli jego zakontraktowaniu towarzyszy parę wątpliwości, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tyle że dalsza przebudowa linii defensywnej, rozpoczęta w ubiegłym roku pozbyciem się duetu Sergio Ramos - Raphael Varane, nie może zakończyć się wyłącznie na zmianach w jej środku. Real, po pierwsze, musi podjąć decyzję ws. zmiennika dla Ferlanda Mendy’ego, w miejsce odchodzącego Marcelo. Tutaj w grę wchodzi m.in. awans w hierarchii utalentowanego Miguela Gutierreza. Znacznie bardziej palący problem jawi się jednak po drugiej stronie boiska. Tam kłopotu nie stanowi obsada pozycji rezerwowego, jak na lewej flance, a piłkarza podstawowego składu. Dani Carvajal wydaje się bowiem być coraz bardziej po drugiej stronie rzeki, jeśli chodzi o futbol na najwyższym, topowym poziomie.

Nie nadąża

Doskonale widać to w fazie pucharowej tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Oczywiście, “Carva” zasłużył na brawa za świetną postawę w roli, niespodziewanie, środkowego defensora w ostatnim fragmencie rewanżu z Chelsea, ale na swojej nominalnej pozycji nie nadążał zarówno z PSG, jak i we wtorek z Manchesterem City. Pierwszy półfinałowy mecz rozegrany na Etihad znów stanowił sygnał alarmowy dla Florentino Pereza i Carlo Ancelottiego. Prawa obrona to dziura do pilnego załatania, już w letnim okienku transferowym.
Paradoksalnie, pod względem statystycznym Carvajal przeciwko City akurat wypadł całkiem solidnie. Wygrał wszystkie pojedynki “na ziemi”, zanotował pięć wybloków (najwięcej na boisku), potrafił też wybijać piłkę w momencie zagrożenia. Na pierwszy rzut oka - bez większego zarzutu. W kluczowych dla losów spotkania chwilach jednak znowu nie nadążał.
Przy golu na 1:0 to Hiszpan był minimalnie spóźniony w stosunku do Kevina De Bruyne. Wprawdzie nie tylko Carvajal maczał palce w tej bramce dla rywali. Błędy popełniło więcej graczy Realu, w tym odpuszczający Belga przed polem karnym Rodrygo, ale decydujący okazał się moment, w którym prawy obrońca “Królewskich” zerknął na stojącego dwa metry od niego Phila Fodena, przez co zabrakło mu ułamka sekundy do powstrzymania KDB [0:02-0:04]:
Przy trafieniu autorstwa Gabriela Jesusa, zanim Brazylijczyk wykorzystał niefortunną interwencję Davida Alaby, Carvajal wraz z zagubionym pod linią boczną Ederem Militao zostawili zbyt wiele wolnego miejsca De Bruyne, który zdołał posłać kąśliwe podanie w pole karne, będącego bezpośrednim preludium do gola Jesusa na 2:0.
Najgorzej jednak 30-latek zachował się przy trafieniu Fodena na 3:1 w 53. minucie. Anglik z impetem wbiegł w pole karne i z bliska skierował futbolówkę do siatki, będąc zupełnie niekrytym przez, a jakże, spóźnionego Carvajala, źle kontrolującego sytuację na boisku [od 2:56]:
Doświadczony obrońca był też zamieszany w inne groźne wypady ofensywne City, które nie kończyły się golami tylko przez nieskuteczność podopiecznych Pepa Guardioli, m.in. Riyada Mahreza czy Fodena. Ocenę nieco podnosi mu interwencja z początku drugiej połowy, gdy zatrzymał lecącą do pustej bramki piłkę.
Nie zmienia to jednak faktu, że trudno pozytywnie ocenić występ Carvajala na Etihad. To nie jest już ten sam “Carva”, który przed laty śmiało aspirował do roli numeru jeden na świecie, jeśli chodzi o prawych obrońców. Wiele sezonów gry na najwyższym poziomie, spora eksploatacja organizmu, problemy z kontuzjami, a w efekcie gorsza motoryka - to wszystko sprawiło, że dziś Dani Carvajal nie może być pierwszym wyborem Realu Madryt na prawej stronie defensywy. To dalej dobry piłkarz, dalej przyzwoity obrońca, z kapitalnymi zasługami, z wielką przeszłością, ale nie na klub o skali, celach i ambicjach “Los Blancos”. Nie na ćwierćfinał czy półfinał Ligi Mistrzów. Co najwyżej w roli zmiennika.

Mus

Konkluzja jest taka, że ważnym elementem letniej ewolucji kadry Realu powinno być pozyskanie prawego defensora do podstawowego składu. Nie będzie to łatwe, bo priorytety “Los Blancos” leżą przede wszystkim w linii ataku (Mbappe?), a także środku pola (Tchouameni?). Ponadto, Carvajal w ubiegłym roku parafował nowy kontrakt, zaś Lucas Vazquez i wypożyczony dziś do Fiorentiny Alvaro Odriozola mają umowy do 2024 r. Zrobiłby się zatem dość spory tłok na tej pozycji (i na liście płac). Ale w stolicy Hiszpanii nie mają co czekać. Jeżeli Florentino Perez znów chce galaktycznej, trzeciej już wersji “Królewskich”, to prawy obrońca z najwyższej półki jest musem.
Kto? Reece James wydaje się celem mało realistycznym na już najbliższe okienko. To może Achraf Hakimi? Francuskie media donoszą, że Marokańczyk nie czuje się dobrze w szatni PSG, a zresztą sam nigdy nie ukrywał, że chętnie kiedyś jeszcze założy biały trykot Realu. Cóż, być może zrobi to wcześniej niż później. Zyskałby na tym i zawodnik, i klub.

Przeczytaj również