Rozstanie z Michniewiczem nie wystarczy. Potrzeba więcej zmian. "Zmniejszenie jego roli jest nieuniknione"

Rozstanie z Czesławem Michniewiczem nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów reprezentacji Polski. Aby drużyna narodowa zyskała nowe oblicze, potrzeba działania na wielu frontach. Od władz PZPN po zmiany w samym zespole.
Dawno wokół reprezentacji Polski nie było aż tak gęstej atmosfery. Trzeba drużynie oddać, że osiągnęła w Katarze cel jakim było wyjście z grupy, ale cała reszta to już nie kamyczek, a spory głaz do ogródka drużyny narodowej. Póki co posadą zapłacił za to Czesław Michniewicz.
A mundial to już przeszłość, ale przed kadrą ważna przyszłość. Zarówno ta bliższa, jak i bardziej odległa. I to, jak będzie ona wyglądała, uzależnione jest od paru czynników. Zmiany potrzebne są na kilku płaszczyznach. Od personaliów po ustalenie priorytetów dla zespołu. Bez tego trudno liczyć na to, że wyrwiemy się z marazmu, w jaki polska piłka reprezentacyjna wpadła już jakiś czas temu.
Selekcjoner i sztab
W Polsce funkcja selekcjonera reprezentacji stała się gorącym krzesłem. Nikt w Europie nie dokonuje na niej zmian tak często jak PZPN. W XXI wieku “Biało-czerwonych” prowadziło już 11 trenerów. Zaraz pojawi się 12. Od chwili odejścia w lipcu 2018 r. Adama Nawałki mieliśmy już trzech szkoleniowców i żaden z nich nie potrafił na dłużej utrzymać stanowiska. Jerzy Brzęczek pracował 921 dni, Paulo Sousa 342, mniej niż rok potrwa też kadencja Czesława Michniewicza. Dla porównania - Roberto Martinez pracował z Belgią 2311 dni, a ten wynik powinien spokojnie przebić selekcjoner reprezentacji Anglii, Gareth Southgate. Zaś Didier Deschamps opiekuje się kadrą francuską od ponad dekady.
Nawet jeśli spojrzymy na drużyny bliższe nam poziomem, to wnioski będą podobne. Dania w XXI wieku miała czterech selekcjonerów, licząc obecnego, Kaspera Hjulmanda. Szwajcaria zatrzymała się na sześciu.
I w Polsce nadszedł więc czas na stabilizację.
Cykl eliminacje - (ewentualny) turniej - zmiana, to już polski znak rozpoznawczy. Tylko Nawałka i wcześniej Leo Beenhakker zdołali się wyłamać z tego klucza. Na dłuższą metę to problematyczne, drużyna ciągle przebodźcowana jest innymi pomysłami na grę. Od czasów Nawałki graliśmy w kilku różnych ustawieniach i, wbrew retoryce pro-reprezentacyjnej, niekoniecznie była to kwestia dużej elastyczności taktycznej. Raczej wiecznego poszukiwania najlepszego rozwiązania, nie zawsze z dobrym skutkiem.
Dodatkową kwestią jest zbudowanie odpowiedniego sztabu wokół głównego trenera, co ostatnio zawodziło. Powiedzmy sobie wprost - psycholog jako ucho selekcjonera, czy też asystent w roli księgowego to nie jest zestawienie, które pomaga. Złośliwie i przesadnie? Pewnie tak, ale niestety te obrazki zostają w pamięci. Nowy selekcjoner musi obudować się odpowiednimi ludźmi, a ponadto w sztabie powinien mieć, niejako na przyuczenie, potencjalnego następcę. Przykładów dostarczył ostatni mundial, gdy na ławkach Holandii, Belgii i wielu innych zespołów w roli członków sztabu zasiadali byli piłkarze.
PZPN
Wszystko to może jednak ziścić się tylko wtedy, gdy rozsądnie do tematu podejdą władze PZPN z Cezarym Kuleszą na czele. Prezes nie ma łatwego życia. Jeden selekcjoner mu uciekł, po drugim został osiągnięty cel, ale i kryzys wizerunkowy. Zatrudnienie Czesława Michniewicza było naznaczone tykającym zegarem. Potrzebny był ktoś, kto z marszu wywalczy awans na mundial. Teraz czasu znów nie jest zbyt wiele, w końcu w marcu ruszają eliminacje do EURO 2024, ale federacja nie ma noża na gardle. Nikt nie wyobraża sobie, że na mistrzostwa do Niemiec kadra nie pojedzie.
Nie trzeba jednak zatrudniać tzw. strażaka. Cezary Kulesza może rozpatrzyć różne wizje prowadzenia kadry. Pewne jest jedno - nie ma obecnie co liczyć na trenera z polskiego rynku, ale już na polskie akcenty w sztabie prezes PZPN ma prawo nalegać.
Kto byłby najlepszym kandydatem na następcę Czesława Michniewicza? Trudno mówić o idealnym wyborze. Wiele zależy tu od możliwości finansowych związku. Według medialnych doniesień PZPN ma przeznaczyć nawet 2,5 mln euro na pensję dla nowego selekcjonera. To kwota pozwalająca na zatrudnienie naprawdę mocnego nazwiska. Pytanie tylko, na ile jest ona prawdziwa.
Trudno oczekiwać, że sama kasa wszystko rozwiąże. Tu także spora rola Cezarego Kuleszy i jego ludzi, aby odpowiedniego człowieka nie tylko opłacić, ale i wyłonić z zalewu ofert lub zwyczajnie przekonać do objęcia drużyny. Patrząc na dostępność nazwisk: Roberto Martinez, Paulo Bento, Vladimir Petković, Herve Renard - jest z kogo wybierać. Nie miejmy jednak złudzeń. Reprezentacja Polski choć może być wdzięcznym miejscem do pracy, to nie dla każdego trenera jest szczytem marzeń. Tym bardziej, że nie tylko nad polskim zespołem wisi obecnie widmo poszukiwania nowego selekcjonera.
Zawodnicy
Decyzje zarządu i obsada stołka selekcjonera to jedno, ale kluczem do “nowego otwarcia” są wybory personalne w samej drużynie. Kadrę czeka czas pożegnań i chyba nigdy nie było lepszego momentu niż obecnie, aby się na nie zdecydować. Przede wszystkim należy przyjrzeć się weteranom, czyli Grzegorzowi Krychowiakowi i Kamilowi Glikowi.
Zmniejszanie roli Krychowiaka jest nieuniknione, jeśli kadra ma oferować więcej kreatywnej gry w środkowej strefie boiska. Docelowo jej liderem powinien być Jakub Moder, który wrócił już do treningów po poważnej kontuzji kolana. Mimo słabego mundialu nie należy skreślać Krystiana Bielika, a do występów w drugiej linii aspiruje jeszcze kilku innych zawodników, jak Kacper Kozłowski, Sebastian Szymański czy nawet starszy, ale nieograny w kadrze Radosław Murawski.
Nieco inaczej wygląda sytuacja Glika, któremu trudniej obecnie znaleźć rozsądne zastępstwo. Na mundial obok niego pojechali Jan Bednarek, Jakub Kiwior czy Mateusz Wieteska. W orbicie zainteresowań nowego selekcjonera powinni być Kamil Piątkowski, Paweł Dawidowicz czy Paweł Bochniewicz. Sytuacja nie jest jednak idealna. Bednarek w tym sezonie praktycznie nie gra, Piątkowski i Dawidowicz walczyli dłuższy czas z kontuzjami. Regularnie występują Kiwior, Wieteska i Bochniewicz. Nie wszyscy są też młodymi talentami. Piątkowski i Kiwior to rocznik 2000, a więc nadal przed nimi spora przyszłość, ale już Dawidowicz w maju skończy 28 lat, zaś do tej pory w kadrze zagrał tylko osiem meczów.
Z drugiej strony znów można zapytać, jak nie teraz to kiedy? Im dłużej defensywa reprezentacji bazuje na Gliku, tym większe znaki zapytania pojawiają się przy tym, co z linią obrony będzie po jego odejściu. Wieteska, Piątkowski i Bochniewicz łącznie zaliczyli siedem meczów z orzełkiem na piersi. Kiwior ma ich dziewięć. Poza Bednarkiem wszystkim innym brakuje zatem doświadczenia, a oglądając Glika z ławki raczej go nie zyskają.
Cel
Ściera się kilka koncepcji “na kiedy” powinna być gotowa odnowiona reprezentacja Polski. Stylu i pomysłu na grę nie wypracuje się na jednym zgrupowaniu, kilku starszych graczy nie da się po prostu usunąć z zespołu z dnia na dzień. To kwestia szacunku, ale też pewnej ciągłości, która w drużynie narodowej musi zostać zachowana. Cierpliwość i budowanie, trochę jak za Beenhakkera, step by step, są wskazane. Mimo tego, kadra nie może szukać usprawiedliwień i trzeba jasno powiedzieć, że docelową imprezą dla tej drużyny jest EURO 2024. Nie mistrzostwa świata dwa lata później, co już przewija się w wielu rozmowach o przyszłości drużyny narodowej. To dopiero kolejny krok. Najlepiej gdyby był postawiony z tym samym trenerem przy ciągłości pomysłu na grę. Jednak to EURO w Niemczech jest z kilku powodów miejscem, gdzie ten zespół może wygrać swoją teraźniejszość i przyszłość.
Po pierwsze, awans na tę imprezę to mus. Łatwa grupa eliminacyjna pozwala na przećwiczenie i wprowadzenie schematów, doprowadzenie do porządku taktycznych założeń na grę reprezentacji. Choć do EURO zostało około 18 miesięcy, co w piłce nożnej przeminie w oka mgnieniu, to nadal komfort pracy jest o niebo lepszy niż w ostatnim czasie. Dodatkowo mistrzostwa Europy powinny być tzw. peakiem obecnej drużyny. Piotr Zieliński będzie miał wówczas 30 lat, Robert Lewandowski już 36, ale młodzi, jak Jakub Kiwior (wtedy 24) czy Nicola Zalewski (22) zdążą już okrzepnąć na wielkiej scenie.
Jeśli chodzi o “Lewego”, to - z całym szacunkiem dla tytanicznego organizmu kapitana reprezentacji - właśnie turniej za dwa lata może być ostatnim, kiedy zobaczymy go w najwyższej formie. I pierwszym w jego karierze, gdy kreatywność młodych piłkarzy “dojedzie” do umiejętności kapitana.
No i myśląc już bardzo pragmatycznie, tylko przyzwoity wynik na mistrzostwach Europy da gwarancję, że kadra utrzyma jednolitą wizję rozwoju zespołu. Tak, jak miało to miejsce z Adamem Nawałką, który na nieszczęście swoje i reprezentacji pogubił się niedługo przed MŚ 2018. Występ poniżej oczekiwań na EURO w Niemczech może natomiast oznaczać kolejną zmianę na stanowisku selekcjonera i dalsze rewolucje, które poniekąd zmarnowały potencjał reprezentacji w ostatnich latach. Jeśli nie na lepsze wyniki, to na pewno na lepszą grę.
