Rozsądny wybór Wisły Kraków. Jest nowy trener. "Pasuje tam z wielu powodów"

Rozsądny wybór Wisły Kraków. Jest nowy trener. "Pasuje tam z wielu powodów"
Longfin Media / shutterstock.com
Dominik - Budziński
Dominik Budziński04 Jun 2024 · 18:30
Wisła Kraków ma nowego-starego trenera. Na Reymonta wraca Kazimierz Moskal i jest to, przynajmniej na papierze, naprawdę logiczny ruch “Białej Gwiazdy”.
Od kilku dni Wisła Kraków pozostawała bez trenera. Albert Rude, który na początku roku objął stery w klubie z Reymonta, nie okazał się zbawcą. Wręcz przeciwnie. Choć zdobył z klubem Puchar Polski, co oczywiście trzeba docenić, nie zrealizował podstawowego celu, jakim był awans do Ekstraklasy. Zamiast polepszyć ligową sytuację drużyny, Hiszpan jeszcze ją pogorszył. Zdobywał średnio 1,26 punktu na mecz i zakończył sezon na tragicznym 10. miejscu w Fortuna 1 Lidze.
Dalsza część tekstu pod wideo
Eksperyment z zatrudnieniem kompletnie nieznanego w naszym kraju szkoleniowca okazał się wtopą. Przede wszystkim wtopą prezesa klubu, Jarosława Królewskiego, i wtopą… technologii. To ona w dużej mierze miała wskazywać, że Rude jest optymalnym kandydatem na trenera Wisły. Jak już doskonale wiemy - nie był.
Tym razem “Biała Gwiazda” nie chciała eksperymentować. Krakowski klub poinformował w oficjalnym komunikacie, że nowym szkoleniowcem zespołu został Kazimierz Moskal. Po owocach go poznacie, ale w teorii jest to decyzja jak najbardziej rozsądna.

Zna klub i ligę

Rude przychodził do środowiska, którego kompletnie nie znał. Uczył się Wisły, uczył Polski, uczył pierwszej ligi. Problem w tym, że na naukę nie było tu czasu. Trzeba było z miejsca punktować i walczyć o awans. Moskal to natomiast człowiek, który na Reymonta zna każdy kąt. Przez lata był piłkarzem “Białej Gwiazdy” i zapracował na miano klubowej legendy. Rozegrał prawie 300 spotkań, a po trybunach nie bez powodu niosła się przyśpiewka “Moskal Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz”. To oczywiście żaden kluczowy argument w dyskusji, ale przywiązania do barw nie można całkowicie ignorować.
Po zakończeniu piłkarskiej kariery ulubieniec kibiców dostał też swoją szansę jako trener Wisły. Pierwotnie asystent, potem szkoleniowiec tymczasowy, w końcu też pełnoprawny menedżer pierwszego zespołu. Wszystkie te epizody były rozdzielone w czasie, ale zawsze ktoś po tego Moskala wracał. W sezonie 2011/12 przejął on drużynę po Robercie Maaskancie, a potem wywalczył z nią awans do fazy pucharowej Ligi Europy. Do dziś pamiętamy euforię po rywalizacji z holenderskim Twente.
Najdłuższa szansa w Wiśle przyszła kilka lat później (2014-2015). Wtedy Moskalowi nie poszło już najlepiej. Jego zespół grał miły dla oka futbol, ale punktował kiepsko, bo na poziomie… Wisły prowadzonej ostatnio przez Alberta Rude (1,26). Prawdziwą zmorą “Białej Gwiazdy” okazywały się remisy. W 32 meczach za tamtej kadencji “Kazika” było ich aż 16.
To natomiast już bardzo odległe czasy. Potem (i wcześniej zresztą też) Moskal zebrał wiele szlifów w innych klubach, co nie bez znaczenia - głównie z drugiego szczebla rozgrywkowego w Polsce. Pierwszą ligę zna więc jak własną kieszeń. Prowadził w niej GKS Katowice, Bruk-Bet Termalikę Nieciecza, Zagłębie Sosnowiec i ŁKS Łódź, łącznie w 180 spotkaniach (śr. na mecz 1,62). Z tym ostatnim klubem potrafił dwukrotnie awansować do Ekstraklasy. A więc robił to, czego teraz potrzebuje Wisła. Blisko osiągnięcia celu Moskal był także jako szkoleniowiec Bruk-Betu. Wówczas, w sezonie 2012/13, jego drużynie do awansu zabrakło zaledwie punktu.
57-latek doskonale zna zatem realia ligi, do której teraz wchodzi. Już z mniej jakościowymi zespołami potrafił radzić sobie na zapleczu Ekstraklasy naprawdę dobrze.

Preferowany styl pasuje

Moskal od zawsze znany był z preferowania ofensywnego stylu gry. Prowadzone przez niego zespoły, zwłaszcza te aspirujące w danych rozgrywkach do wyższych celów, nie chowały się za podwójną gardą i po prostu grały w piłkę. ŁKS, który wygrał pierwszą ligę w sezonie 2022/23, strzelił 58 goli w 34 meczach. Minimalnie więcej miała ich wówczas tylko… Wisła Kraków.
Podobnie wyglądało to kilka lat wcześniej, gdy Moskal pierwszy raz wprowadził “Rycerzy Wiosny” do Ekstraklasy. Jego ŁKS też strzelał wówczas sporo (58 goli w 34 meczach), ale jednocześnie potrafił grać pewnie w defensywie, tracąc zaledwie 23 bramki. Nieznacznie lepszy pod tym względem był jedynie wygrywający wtedy ligę Raków (22).
Teraz takie wyważenie w grze, mimo wszystko z naciskiem na ofensywę, jest Wiśle bardzo potrzebne. Trudno stwierdzić dziś, jak silna kadrowo będzie “Biała Gwiazda” na starcie kampanii 2024/25, bo przed nami zapewne jeszcze sporo ruchów kadrowych, ale jedno na pewno się nie zmieni - celem będzie awans do Ekstraklasy. Żeby go wywalczyć, trzeba w większości spotkań dominować. To drużyny Moskala naprawdę potrafią robić. Taka gra leży też po prostu w mitycznym DNA Wisły.
Czas pokaże, czy już czwarte podejście Moskala do prowadzenia krakowskiej Wisły okaże się tym najlepszym w skutkach. Dziś 57-latek wraca jednak na Reymonta bogatszy o naprawdę wiele doświadczeń. Co ważne - doświadczeń akurat w tym momencie bardzo cennych dla “Białej Gwiazdy”.

Przeczytaj również