Różowe okulary. Zastój rewelacji Premier League. Hype na trenera przesadzony?

Różowe okulary. Zastój rewelacji Premier League. Hype na trenera przesadzony?
Jeremy Landey / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński17 Feb 2024 · 13:55
Brighton & Hove Albion Roberto de Zerbiego to jeden z najczęściej komplementowanych projektów piłkarskich ostatnich lat. Drużyna “Mew” zalicza jednak w ostatnich miesiącach poważny zastój, który, w dużej mierze, umyka opinii publicznej.
Brighton jest w ostatnich sezonach klubem “trendy”. Nowoczesnym, prowadzonym z pomysłem, ściągającym i promującym interesujących zawodników, grających, zwłaszcza od momentu zatrudnienia Roberto de Zerbiego, ofensywną, ładną dla oka piłkę. Dlatego też o Albion mówi się głównie pozytywnie, chwaląc pomysł na budowę zespołu proponowany na The Amex, a także pryncypy przyświecające piłkarzom na boisku. Niestety, w ostatnich miesiącach efekty na murawie są przeciętne, by nie powiedzieć: mizerne. Łatka nowoczesnej, ekscytującej ekipy przyćmiewa jednak słabą formę, a włoskiego menedżera wciąż łączy się z wielkimi markami. W przypadku “The Seagulls” mamy do czynienia z zaskakującym zakrzywieniem spojrzenia świata piłki, bo w ostatnim okresie są one nieregularne i nie wybijają się ponad przeciętność.
Dalsza część tekstu pod wideo

Różowe okulary

Jeśli spytamy przeciętnego sympatyka angielskiego futbolu o drużynę Brighton, z pewnością odpowie, że warto ją obserwować. Powody mogą być różne: młoda kadra, pełna niemal całkowicie oszlifowanych lub lekko surowych perełek. Ofensywny styl gry. Ciekawy trener, którego komplementował przecież nawet sam Pep Guardiola. Otoczka rozsądnie budowanego, “zdrowego” klubu. To najbardziej oczywiste z tych czynników.
To wszystko sprawia, że jest odbierana bardzo pozytywnie. W świecie futbolu, gdzie rządzą wielkie wydatki na transfery, kreatywne podejście Albion do wyszukiwania nowych graczy i umiejętność rozwijania ich może imponować. To projekt przypominający zabawę w trybie menedżerskim jednej z popularnych gier piłkarskich, dlatego też tak łatwo trafiający do kibiców.
Ogólny optymizm w postrzeganiu zdaje się sprawiać, że wielu obserwatorów patrzy na niego przez różowe okulary. Powszechne komplementy, momentami wręcz klepanie po plecach i chwalenie za odwagę w ofensywnej postawie przysłaniają rzeczywistość: Brighton w tym sezonie niespecjalnie się wyróżnia, a opinii publicznej trochę to umyka. Odwaga, za którą się ich komplementuje, zakrawa czasami o naiwność, ofensywny styl gry nie jest już tak skuteczny i sprawia, że drużyna “wystawia się” rywalom. Same wyniki też nie wyglądają specjalnie obiecująco. Dość powiedzieć, że “Mewy” wygrały zaledwie cztery z 18 ostatnich spotkań ligowych, a wielu fanów zdecydowanie wyżej notowanych zespołów chciałoby widzieć u siebie Roberto de Zerbiego.
Roberto De Zerbi
UK Sports Pics/Pressfocus

Za taką formę zwalniają

Paradoks dotyczący ogólnej opinii na temat Brighton wynika w dużej mierze z tego, że sposób funkcjonowania zespołu dobrze wpisuje się w spojrzenie na futbol kibiców, których wielu tradycjonalistów nazwałoby “nowoczesnymi”. Mowa o gronie obserwatorów sportu zafascynowanych nowinkami taktycznymi, kreatywnym futbolem i - po prostu - oryginalnością. A tej odmówić “Mewom” nie można, bo jednak pod względem podejścia do futbolu wybijają się z tłumu.
I o ile oczywiście należy docenić nastawienie drużyny, zwłaszcza z perspektywy fana kochającego przede wszystkim bramki i emocje, o tyle należy też zachować w tym umiar. Przykładowo, jeszcze kilka miesięcy temu zachwycano się tak prostym elementem, jak trzymanie piłki pod podeszwą przez obrońców ekipy z The Amex, aby sprowokować reakcję pressujących rywali. To charakterystyczne rozwiązanie omawiano bardzo szeroko, hiperbolizując je i w efekcie zaczęło to brzmieć lekko kuriozalnie.
Naturalnie - robienie tego świadomie to użyteczne narzędzie służące wykorzystaniu przestrzeni na murawie, ale też nie jest to żadna rewolucja, a jedynie zastosowanie dobrze znanych rozwiązań. Takie drobnostki potrafiono w przypadku opowiadania o Brighton wynosić do rangi rewelacji. Z kolei ewentualne przywary pozostają niedostrzeżone.
Słusznie zwrócił na to uwagę autor cenionej książki “Price of Football”, Kieran Maguire, zadeklarowany fan “The Seagulls”. Na portalu “X” wskazał na różnicę w postrzeganiu De Zerbiego na tle innych terenów, za punkt odniesienia wybierając prowadzącego Crystal Palace Roya Hodgsona. Ten pierwszy jest łączony z Liverpoolem czy Barceloną. W przypadku drugiego fani domagali się zwolnienia. 7 lutego, gdy publikował wpis, obaj mieli zaledwie cztery wygrane w poprzednich 17 kolejkach. Oba zespoły niedawno przegrały, więc bilans się pogorszył, co sprawiło, że Hodgson właśnie stracił pracę w Palace, choć ambicje są tam trochę mniejsze.
I naturalnie, odnoszenie się tylko do tej konkretnej statystyki to duże uproszczenie. Wszak Brighton w rzeczonym okresie zanotowało osiem remisów (“Orły” dla porównania cztery), wciąż plasuje się w górnej połowie Premier League i walczy w europejskich pucharach po świetnym wyniku w fazie grupowej, a londyńczycy są niedaleko od strefy spadkowej. Jednak fakt, że ma takie problemy z odnoszeniem zwycięstw, przechodzi bez echa. Kwestia, jak to napisał Maguire, percepcji - może i nie wygrywają, ale przynajmniej starają się grać ładnie. A to sprawia, że łatwiej im to wybaczyć, ułatwia pozytywne spojrzenie na trenera oraz piłkarzy i po prostu pudruje rzeczywistość, bo zarzutów może być trochę więcej. Wystarczy zwrócić uwagę, że ekipa De Zerbiego zachowała tylko dwa czyste konta w tym sezonie ligowym (oba przy remisach 0:0) i w trakcie wspomnianej słabej passy zebrała lanie 1:6 od Aston Villi - zresztą to ono ją zapoczątkowało - a także sensacyjnie przegrała 0:4 w Luton. To wyraźne zadry na jej, jak się powszechnie uważa, bardzo pozytywnym wizerunku.

Regres

Regularnie słyszymy, że Brighton to drużyna-wzór. Ekipa, po prostu, fajna, ekscytująca i ciekawa, ale nie zwraca się uwagi na to, że po obiecującym początku De Zerbiego i imponujących zwycięstwach z poprzedniej kampanii oraz niezłym starcie obecnych rozgrywek oglądamy zastój. Trudno mówić o rozwoju w stosunku do ostatnich rozgrywek, zwłaszcza mając na uwadze świeże problemy z notowaniem wygranych. Kontrolowanie meczów również sprawia im ogromne kłopoty - zresztą pokazało to nawet ostatnie spotkanie z Tottenhamem, gdzie wypuścili punkt właściwie w ostatniej akcji meczu. Moglibyśmy mieć trudności nawet szukając piłkarzy, którzy poczynili w bieżących rozgrywkach warte uwagi postępy - tutaj wymienić można właściwie tylko wprowadzanego do drużyny Jacka Hinshelwooda.
hinshelwood brighton jesień 2023
Jeremy Landey / pressfocus
Notowania De Zerbiego, w percepcji wielu osób, również nie zmalały, choć Włoch niespecjalnie reaguje na gorsze wyniki. Ryzykowny sposób konstruowania akcji od samego tyłu coraz częściej stwarza zagrożenie pod własną bramką, ale nie widać adaptacji, jeśli chodzi o podejście do tego aspektu. Rywale również zaczęli bardziej efektywnie niwelować atuty jego drużyny w ofensywie, co zresztą widać po liczbie strzelanych goli. Od feralnego starcia z Villą zdobyli ich 25 w 18 spotkaniach Premier League (1,39 na mecz, we wcześniejszych 38 meczach ligowych pod wodzą Włocha - 2,08). Regres jest więc widoczny. A to może stanowić sygnał do tego, żeby zastanowić się, czy 44-letni trener to już “gotowy produkt”.
Podobnie było przecież z Grahamem Potterem. Menedżer zatrudniony ponad rok temu przez Chelsea również zaliczał okresy, które mogły stanowić sygnały ostrzegawcze. Przykładowo w całym 2021 roku jego Brighton wygrało tylko jeden ligowy mecz domowy. Serie mogące budzić niepokój pojawiały się jednak co sezon:
I, co istotne, również niespecjalnie zwracano na nie uwagę. Zespół Pottera zbierał komplementy, postrzegano go pozytywnie z podobnych powodów, co dziś ekipę De Zerbiego. Gdy Anglik zrobił krok do przodu, spotkała go bolesna weryfikacja na Stamford Bridge, gdzie presja była zdecydowanie większa. Skończyło się szybkim zwolnieniem po serii rozczarowujących wyników.
W jego przypadku można znaleźć analogie do De Zerbiego. I dlatego wypadałoby dać Włochowi chyba więcej czasu, żeby jeszcze okrzepnął i nabrał doświadczenia w rywalizacji na najwyższym poziomie. Jego Brighton to wciąż bardzo ciekawy projekt, a warunki do rozwoju na The Amex są po prostu świetne - nie tylko dla piłkarzy, ale i trenera. Niech więc pokaże, że jest w stanie wprowadzić drużynę na wyższy poziom, nawiązać do obiecujących rezultatów z ostatniego sezonu lub nawet je przebić. Na razie bowiem, w stosunku do nich, widzimy zjazd. Przełamanie takiej gorszej passy i odwrócenie tendencji z ostatnich tygodni zadziałałoby w przypadku Włocha tylko na plus. Ale na razie zatrudnienie go przez klub ze ścisłej czołówki, o wielkich ambicjach, stanowiłoby ogromne ryzyko. W obecnym zespole nie zagwarantował on jeszcze długofalowego, stałego progresu. Ofensywny, ładny dla oka styl gry to oczywiście coś wartego docenienia. Na topie potrzeba jednak czegoś więcej - regularnych, dobrych wyników. A tych nie zastąpią komplementy Guardioli czy pochwały za wrażenia estetyczne.
Roberto De Zerbi w meczu Brighton - Sheffield
Conor Molloy / pressfocus

Przeczytaj również