"Rozgrywa sezon życia". To on może być tajną bronią Flicka. Niemcy zmażą plamę klęski z 2018?

"Rozgrywa sezon życia". To on może być tajną bronią Flicka. Niemcy zmażą plamę klęski z 2018?
FIFA/DFB
Od 1978 roku Niemcy każdorazowo meldowali się co najmniej w ćwierćfinale mistrzostw świata, a w tym stuleciu standardem był nawet półfinał. W 2018 przeżyli jednak szok. Cztery lata po zdobyciu tytułu nie udało im się wyjść z grupy. Błąd w systemie czy zapowiedź chudych lat?
Rewolucja szkoleniowa, jaką przeprowadzono w Niemczech u progu bieżącego tysiąclecia, po nieudanych mistrzostwach świata w 1998 i kompletnej klapie podczas EURO 2000, ciągle daje znać o sobie. Za Odra skupiono się wówczas na kształceniu piłkarzy wszechstronnych, mogących zagrać z dobrym skutkiem w różnych sektorach boiska. Przykładowo Joshua Kimmich, wzorem Philippa Lahma, jest w stanie wystąpić niemal na każdej pozycji w defensywie, a Kai Havertz “obskoczy” właściwie każde miejsce w ofensywie. To właśnie dlatego Niemcy nie mają dziś żadnych problemów z obsadą drugiej linii, czy to w sektorze centralnym, czy na bokach. Ale jest i druga strona medalu. Kłopoty zaczynają się tam, gdzie potrzeba “specjalistów”. Niemiecka piłka od lat cierpi na chroniczny brak odpowiedniej klasy bocznych obrońców, a nade wszystko środkowego napastnika.
Dalsza część tekstu pod wideo

Trzy problemy

Hansi Flick jest trenerem, który preferuje wyjściowe ustawienie z czterema obrońcami. Możemy więc spodziewać się Niemców ustawiających się w systemach 1-4-2-3-1, 1-4-1-4-1 lub 1-4-3-3, przy czym dominujący powinien być ten pierwszy. Gdybyśmy chcieli nakreślić sobie optymalną jedenastkę ekipy prowadzonej przez Flicka, nie mielibyśmy raczej żadnego problemu z wytypowaniem obsady ośmiu pozycji. Wiadomo, że w bramce zagra Manuel Neuer, że przed nim ustawią się Antonio Ruediger i Niklas Suele i że w drugiej linii zobaczymy w komplecie piątkę z Bayernu, czyli Joshuę Kimmicha, Leona Goretzkę, Leroya Sane, Jamala Musialę i Serge’a Gnabry’ego.
Względnie jasna jest też sytuacja na lewej stronie defensywy. Faworyt do gry w podstawowym składzie to David Raum, który ma za sobą taką sobie rundę w barwach Lipska. Z szumnych przedsezonowych zapowiedzi wyszło niewiele, albo nawet jeszcze mniej (Raum tuż po transferze zapowiadał, że jego ambicją jest udział przy golu w każdym meczu, ostatecznie musiał się zadowolić… jedną asystą w 22 meczach o stawkę), ale uczciwie trzeba podkreślić, że po zmianie trenera w RB ustabilizował grę na przyzwoitym poziomie. O miejsce w składzie Raum będzie musiał walczyć z niezłomnym Christianem Guenterem z Freiburga (nie opuścił żadnego z ostatnich 146 meczów Freiburga). Guenter wywalczył miejsce w kadrze kosztem Robina Gosensa, a więc jednej z najjaśniejszych postaci niemieckiej kadry podczas ostatnich mistrzostw Europy. Guenter ma jednak tę przewagę nad Gosensem, że jest piłkarzem, który świetnie radzi sobie zarówno w roli wahadłowego, jak i lewego obrońcy, podczas gdy Gosens niezbyt pewnie czuje się w meczach, w których przychodzi mu grać bardziej cofniętą rolę.
Nieco bardziej zagmatwana jest sytuacja na szpicy. Wydaje się, że do miejsca w składzie na tej pozycji aspiruje trzech piłkarzy - Kai Havertz, Niklas Fuellkrug i Youssoufa Moukoko. Flick ma też opcje przesunięcia na nią Serge’a Gnabry’ego lub Thomasa Muellera, ale tak po prawdzie, są to w komplecie warianty zastępcze, także przez wgląd na charakterystykę tychże graczy. Wydaje się, że Flick postawi ostatecznie na Havertza, choć “czarnym koniem” w tej rywalizacji może się okazać Fuellkrug, rozgrywający w barwach Werderu sezon życia. Nie jest to ani szybkościowiec pokroju Leroya Sane czy nieobecnego Timo Wernera, ani technik jak Mario Goetze czy Jamal Musiala. To zawodnik świetnie grający głową, podejmujący w polu karnym błyskawiczne decyzje, ale też i taki, który potrafi utrzymać się przy piłce z rywalem na plecach.
Jego wartość dla drużyny widać było w środowym sparingu z Omanem. Z Moukoko na szpicy, Niemcy bardzo męczyli się w kreacji. Gros akcji starali się przeprowadzać środkiem, ale dopiero kiedy na boisku pojawił się “Luecke” (taką ksywkę ma Fuellkrug ze względu na… brak górnej dwójki) i doszła możliwość dośrodkowania piłki na przedpole bramki przeciwnika, ich gra lekko ruszyła z miejsca. Fuellkrug okrasił swój debiut w kadrze zdobyciem gola na wagę wygranej (od 2:18 na poniższym wideo) i wysłał selekcjonerowi mocny sygnał, w odróżnieniu do Moukoko, który nie zaliczy tego meczu do udanych. Ale nie można go skreślać. Młodziutki napastnik BVB dawał wiele swojemu zespołowi w lidze i w pucharach, kiedy pojawiał się na boisku z ławki. Wnosił sporo ożywienia i pozytywnej energii. W reprezentacji będzie miał do wypełnienia podobną rolę.
Najbardziej skomplikowana wydaje się być obsada prawej obrony. Flick ma do wyboru kilku zawodników, ale każda z tych opcji obarczona jest mniejszym lub większym ryzykiem. W ostatnim czasie najczęściej na tej pozycji grywał Jonas Hofmann, czyli nominalny skrzydłowy Borussii Moenchengladbach. O ile ma to sens w meczach ze słabszymi rywalami, o tyle na spotkania z Hiszpanią, lub te w fazie pucharowej, może to się okazać nazbyt śmiałym posunięciem. Nominalnymi obrońcami są za to Thilo Kehrer i Lukas Klostermann, ale ten pierwszy nie jest w najwyższej dyspozycji i nawet piłkarze Omanu sprawiali mu spore problemy, a ten drugi zagrał w minionej rundzie jeden mecz w barwach Lipska - w pierwszej kolejce sezonu. Potem leczył kontuzję stawu skokowego i dość niespodziewanie znalazł się w kadrze na mundial. Ostatnią z opcji byłoby przesunięcie ze środka obrony na bok Niklasa Suele. Potężny obrońca BVB grywał w ostatnim czasie w klubie właśnie na tej pozycji i spisywał się na niej więcej niż poprawnie. Takie ustawienie Suelego dałoby też reprezentacji Niemiec możliwość płynnego przejścia na system z trzema środkowymi obrońcami w trakcie spotkania. Potyczka z Omanem pokazała, że takie ustawienie może być wykorzystywane w niektórych fragmentach meczów.

Opcje z ławki

Silną stroną reprezentacji Niemiec jest głębia kadry. W każdej niemalże formacji Flick ma do dyspozycji piłkarzy, którzy mogą wejść z ławki i dać impuls. Matthias Ginter i Nico Schlotterbeck to bardzo porządni zmiennicy na środku obrony. O klasie Ilkaya Guendogana nie trzeba się chyba szerzej rozpisywać. Bardzo solidny sezon rozgrywa w barwach Borussii Dortmund Julian Brandt, a prawdziwym asem z rękawa może się okazać Mario Goetze. Hansi Flick jest absolutnym fanem jego talentu. Dość powiedzieć, że w 2020 roku chciał sprowadzić Goetzego do Bayernu, a przecież obecnego pomocnika Eintrachtu wypychano wówczas niemal na siłę z Borussii Dortmund.
Przed powołaniem do kadry obaj panowie odbyli rozmowę, w której selekcjoner zapewnił Goetzego, że ten będzie ważnym ogniwem w jego zespole. Ma być jednym z pierwszych wchodzących z ławki. Co istotne, Goetze na przestrzeni ostatnich lat zmienił swoją charakterystykę gry. Dziś to piłkarz mogący grać na pozycjach “8” i “10”, imponujący mobilnością (piąty w Bundeslidze pod względem liczby pokonanych kilometrów) i pracowitością na boisku. Ma kapitalną technikę i wizję gry, przydaje się zwłaszcza w meczach, kiedy trzeba złamać kompaktową defensywę przeciwnika. Goetze może nie biega zbyt szybko, za to błyskawicznie myśli i gra. We Frankfurcie są nim zachwyceni i kto wie, być może kadra także będzie z niego miała jeszcze pożytek.
Opcją z ławki, przynajmniej na razie, może też być Thomas Mueller. Gwiazdor Bayernu zmaga się z urazem pleców i dopiero w sobotę ma wznowić pełen trening z zespołem, co oznacza, że może nie zdążyć z dojściem do pełnej dyspozycji już na wtorkowy mecz z Japonią. Jeśli Niemcy spiszą się w nim należycie, Thomasowi może być trudno wskoczyć do pierwszej jedenastki. Jakkolwiek obrazoburczo to zabrzmi - nie powinno to jednak kibicom reprezentacji Niemiec spędzać snu z powiek. Jamal Musiala to prawowity następca tronu i ma ogromną szansę, by wbić się do świadomości kibiców na całym świecie. Musiala to dziś gwiazda pierwszej wielkości w Bundeslidze, ale na rynku międzynarodowym jeszcze nie odcisnął swojego piętna. Być może zrobi to w Katarze. Potencjał ma wręcz nieograniczony i fanów Bundesligi absolutnie nie rażą porównania do młodego Messiego, o jakie pokusił się niedawno Lothar Matthaeus.

Nieobecni

Kogo brakuje w kadrze? Największym przegranym powołań jest oczywiście Mats Hummels, który był bardzo mocno rozczarowany, że po tak udanej jesieni (wyjąwszy może końcówkę rundy) nie zdołał załapać się do reprezentacji. Dał temu zresztą wyraz w swoich social mediach. Jego brak jest jednak w pełni uzasadniony. Sztab reprezentacji przeprowadził analizę, z której wynikało, że najlepsze mecze jesienią Hummels rozgrywał wtedy, gdy Borussia była zmuszona grać z głębiej ustawioną linią obrony (np. w obu starciach z Manchesterem City). Tymczasem Flick chce, by jego drużyna grała aktywnie i wysoko, tak, jak to miał w zwyczaju jego Bayern, kiedy to w 2020 sięgał po wygraną w Lidze Mistrzów. Hummels nigdy nie był sprinterem i ustawiając się w okolicach linii środkowej, miałby ogromne problemy z szybko biegającymi napastnikami rywali. Udowodnił to chociażby Marcus Thuram w niedawnym meczu BVB z Borussią M’gladbach, co rusz wybiegając za linię obrony dortmundczyków. Ponadto sztab kadry obawiał się nazbyt dużej otwartości Hummelsa względem mediów. Mats lubi publicznie rozdawać razy i krytykować swoich kolegów, a to nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem wewnątrz drużyny.
Względy zdrowotne natomiast sprawiły, że na mundialu nie zobaczymy w kadrze Niemiec trzech piłkarzy, którzy w normalnych okolicznościach mieliby ogromne szanse na grę w podstawowym składzie. Są to Timo Werner, Marco Reus i Florian Wirtz. I o ile brak Wernera można bez większych problemów zrekompensować, o tyle Reusa i Wirtza rzeczywiście bardzo żal. Ktoś powie - to przecież tradycja, że Marco Reusa nie ma na wielkiej imprezie. Z jednej strony tak, a z drugiej - w ciągu dwóch ostatnich sezonu Reus rozegrał w klubie aż 90 meczów. Był niemal ciągle zdrowy. Tej ostatniej kontuzji nabawił się nie z własnej winy. Znów nie wytrzymał jego staw skokowy, a sprawcą nieszczęścia okazał się piłkarz o nazwisku Flick… Wirtz natomiast kończy rehabilitację po zerwaniu więzadła krzyżowego. Przed nim jeszcze wiele imprez mistrzowskich, ale szkoda, że już teraz nie będzie można obejrzeć go we współpracy z Musialą. Ta dwójka rozbudza wyobraźnię i sprawia, że Niemcy mogą spojrzeć na swoją przyszłość ze względnym spokojem. 2018 powinien pozostać wyjątkiem od normy.

Przeczytaj również