Rośnie niespodziewana konkurencja dla PSG. Fenomenalna robota znanego trenera

Rośnie niespodziewana konkurencja dla PSG. Fenomenalna robota znanego trenera
Anthony Dibon / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski24 Sep · 14:00
Można było dziwić się Roberto De Zerbiemu, że latem wylądował w Olympique Marsylia, skoro chwilę wcześniej aspirował do Barcelony i Bayernu. Wybrał klub, który pożera trenerów, bo w poprzednich sezonie miał ich czterech. Nikt nie oczekiwał od niego cudów na starcie, a tymczasem po pięciu kolejkach ma 13 punktów i naciska na PSG. Spektakularna wygrana nad Lyonem (3:2) poszła w świat.
Wbrew temu, co zapowiadali niektórzy, liga francuska nie skończyła się wraz z odejściem Kyliana Mbappe. Decydenci Ligue 1 wręcz skakali pod sufit, gdy ich trzy eksportowe zespoły rozpoczęły Ligę Mistrzów od trzech zwycięstw. Na krajowym podwórku też jest ciekawie: coraz mocniej rozpycha się Monaco, a teraz jeszcze Marsylia wysłała sygnał do Paryża, że ten sezon ma być przebudzeniem. Nowy trener, 12 transferów, w tym fenomenalny Mason Greenwood, a teraz jeszcze podpisanie umowy z Adrienem Rabiot, każą baczniej spojrzeć na to, co dzieje się na południu Francji.
Dalsza część tekstu pod wideo
Piłkarze De Zerbiego nie grają w europejskich pucharach, więc wszystkie siły rzucają na ligę. Zwycięstwo nad Lyonem (3:2) wspominane będzie przez lata, bo Marsylia po czerwonej kartce Leonardo Balerdiego niemal przez cały mecz grała w dziesiątkę. Gola na 2:2 straciła w 93. minucie, a potem i tak jak szalona ruszyła do przodu i zdołał postawić na swoim. Strzał wypożyczonego z Norwich Jonathana Rowe’a sprawił, że kibice OM o trzeciej nad ranem rozpalili race na lotnisku i przywitali swoich piłkarzy.
To była erupcja szaleństwa, jakiego De Zerbi w Brighton nigdy by nie zaznał. Włoch wygrał ten mecz odwagą i zmianami, bo gole strzelali ludzie z ławki - Pol Lirola, Ulisses Garcia i wspomniany Rowe. Mało który trener, grając w osłabieniu, miałby czelność z takim rozmachem przeć po zwycięstwo. Odkąd firma OPTA zbiera dane w Ligue 1 (sezon 92/93), nigdy nie zdarzyło się, by drużyna, która tak szybko dostała czerwoną kartkę, zdobyła trzy punkty.

Klub przewrotów

Rok temu w tym samym miejscu było pobojowisko. Hiszpan Marcelino też nie przegrał w pięciu pierwszych meczach, ale odpadł w eliminacjach do Ligi Mistrzów i coraz mocniej odczuwał jak silne wpływy w Marsylii mają kibice. - Nigdy nie zaakceptuję gróźb odnośnie mojej osoby - rzucił na odchodne, zostawiając drużynę zaledwie po dwóch miesiącach od podpisania umowy. Zespół lepili potem Jacques Abardonado, Gennaro Gattuso, a od lutego Jean-Louis Gasset, 70-latek, który chwilę wcześniej wyleciał z reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej. Im dłużej trwał sezon, tym mocniej czuć było przeświadczenie, że drużyna znowu dryfuje donikąd.
Marsylia ostatecznie zajęła ósme miejsce, co było policzkiem dla klubu, który ciągle żyje mitem Pucharu Europy w 1993 roku. Trudno w to uwierzyć, ale letnie przyjście De Zerbiego jest dla marsylczyków 31. zmianą trenera w XXI wieku. Być może teraz zrobi się tu spokojniej, choć trzeba brać poprawkę, że to klub chaosu. Jeszcze rok temu prezes Pablo Longoria oskarżany był o defraudacje. - Musiałem zarządzić audyt, żeby chronić swoje imię. Pokazałem wszystko. Nawet rozmowy z mamą - mówił Hiszpan w rozmowie z La Provence. Dzisiaj ten sam człowiek kontynuuje czwarty rok w Marsylii, a jednym z jego doradców został Fabrizio Ravanelli, rodak De Zerbiego i były bohater Stade Velodrome.
O nowej Marsylii mówi się, że pierwszy raz w historii tak gęsto słychać w niej język angielski. De Zerbi od początku chciał graczy zaprawionych na Wyspach, stąd transfery Masona Greenwooda, Ismaela Kone, Jonathana Rowe’a oraz Neala Maupaya, który w Premier League był znanym prowokatorem i we Francji nie zamierza tego zmieniać. Po wygranej nad Lyonem wrzucił fotkę do sieci jak w triumfalnym geście wypija wodę z ich logiem. De Zerbi uparł się, by do środka pomocy ściągnąć Pierre’a-Emile’a Hojbjerga. Duńczyk znał dyrektora sportowego OM, Medhiego Benatię, bo ich ścieżki lata temu przecięły się w Bayernie. Poza tym ma słabość do Francji, bo z tego kraju pochodzi jego mama. Zna francuski. Ma też ogromne doświadczenie - zagrał 83 mecze w reprezentacji, często jako kapitan, a w Marsylii pod nieobecność Balerdiego też zakładał opaskę.

Triumwirat transferowy

Kiedy De Zerbi był jeszcze trenerem Brighton, główną kością niezgody było to, że głos Włocha przy transferach praktycznie się nie liczył. Oczywiście, proponował i wydawał opinie, ale “Mewy” słyną z tego, że mają własny system skautingowy. Stworzyły do tego odpowiednie struktury i bardziej niż podszeptom, wolą ufać danym. De Zerbi coraz mocniej tupał nogą. Drugą część sezonu spędził na negocjacjach z klubami, które umożliwiłyby mu ucieczkę poza Anglię. Dzisiaj ma w końcu spory wpływ na przychodzących piłkarzy i jak na razie chwali współpracę z dyrektorem Medhim Benatią. Bramkarz Geronimo Rulli, którego Marsylia kupiła z Ajaksu, opowiadał niedawno w L’Equipe, że to telefony De Zerbiego miały ogromny wpływ na jego decyzję.
Jeśli chodzi o boisko, to system Włocha nie różni się od tego, co widzieliśmy w Brighton. Dalej ufa ustawieniu 4-2-3-1. Nie ma co prawda już Kaoru Mitomy, ale reaktywował na lewej stronie Luisa Henrique, który po pięciu meczach ma trzy gole i trzy asysty. Poprzedni sezon zakończył z jednym trafieniem, więc zmiana jest znacząca. Na drugim skrzydle szaleje Mason Greenwood, który był sporym ryzykiem dla klubu z powodu wizerunku, jaki się za nim ciągnie w ostatnich latach. Ale Longoria już od Paulo Fonseki, z którym negocjował wiosną, słyszał, że Anglik jest okazją rynkową i że jak najszybciej trzeba to wykorzystać. 22-latek strzelił pięć bramek w pięciu meczach, pięknie przywitał się z Francją i już słychać, że zaczyna na niego zerkać… Barcelona.

Rabiot jak król

De Zerbi ciągle czeka jeszcze na przebudzenie Elyego Wahiego, bo były gracz Lens należy do jednych z najbardziej utalentowanych we Francji. Ma 21 lat i kosztował Marsylię prawie 25 mln euro. Za chwilę zadebiutuje też Adrien Rabiot, którego kibice OM witali na lotnisku niczym Alexisa Sanchesa dwa lata temu. Zarówno Wahi (urodzony w Paryżu) i Rabiot (były gracz PSG) mówili kiedyś publicznie, że nigdy nie zagrają w Marsylii. Te słowa są im teraz wytykane, ale za chwilę kurz opadnie, bo mówić się będzie tylko o odwadze i wynikach drużyny.
“Armaty na trzy głosy” - pisze o Marsylczykach francuska prasa, nawiązując do świetnej współpracy Longorii, Benatii i De Zerbiego. Trzeba jednak pamiętać, że dwa lata temu Igor Tudor też zaczynał od serii zwycięstw i pierwszy ligowy mecz przegrał dopiero w dziesiątej kolejce. Chaos i potworne sztormy wpisane są w sztandar tego klubu, więc i one przyjdą, ale póki co rośnie konkurencja dla PSG. Postronni kibice mają też klub i trenera, który niezmiennie fascynuje i którego warto obserwować. Derby 27 października na Stade Velodrome mogą być jednymi najciekawszych od lat.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również