Rośnie gniew kibiców Arsenalu. Arteta musi grzebać w koszu, jest lista nietypowych pomysłów
Kontuzja Kaia Havertza obnaża rekrutację Arsenalu, który od kilku okien transferowych mówi o potrzebie ściągnięcia napastnika, ale do dziś tego nie zrobił. Efekt jest taki, że Mikel Arteta rozważa nawet to, by do przodu przesunąć Mikela Merino tylko dlatego, że Hiszpan ma 189 centymetrów wzrostu. Kontuzjowani są Saka, Martinelli i Jesus, co powoduje, że gonienie Liverpoolu na ten moment brzmi jak misja niemożliwa.
Kiedy wylatywali na obóz do Dubaju, drużyna tryskała energią, bo wreszcie wyrwała się z ligowego kieratu. Rok temu wyprawa na Bliski Wschód odmieniła Arsenal, który zaraz potem w siedmiu meczach ligowych strzelił 31 goli. Na razie nie wiadomo, czy tegoroczna wycieczka również zaowocuje przemianą, choć patrząc na ogołocony skład już teraz można zakładać, że nie będzie łatwo. Informacja o wypadnięciu Havertza przyszła osiem dni po tym jak Arteta nazwał go genetycznym potworem. Niemiec zerwał ścięgno udowe i nie zagra do końca sezonu, a to oznacza, że wicelider Premier League zostaje bez napastnika.
Bieda w przodzie
Dzieje się to niecałe dwa tygodnie po zamknięciu zimowego okna transferowego, gdy Arsenal bez przerwy odbijał się od ściany. “Kanonierzy” negocjowali z Aston Villą transfer Ollego Watkinsa, ale niechętnie patrzyli na cenę 60 mln funtów. Sprowadzenie Alvaro Moraty podobno skomplikowali jego agenci, więc Hiszpan wybrał Galatasaray. Przez chwilę był pomysł, by ściągnąć Mathysa Tela z Bayernu, ale ten dogadał się z Tottenhamem. Innymi słowy: Arsenal wiedział, że warto poszerzyć skład i nawet podjął działania, ale pukał zbyt słabo, by ktokolwiek mu otworzył.
Arteta otwarcie mówił ostatnio o rozczarowaniu. Wtedy jeszcze nie wiedział, że dojdzie kolejna kontuzja, a niezadowolenie z okna transferowego wkrótce zamieni się w gniew. Na ten moment ciężar zdobywania bramek spróbują wziąć na siebie Leandro Trossard, Raheem Sterling i 17-letni Ethan Nwaneri. Żaden z nich nie pełni roli środkowego napastnika. Poza tym nie świadczy to dobrze o strategii “Kanonierów”, którzy w kluczowy momencie sezonu będą zależeć m.in. od Sterlinga, który w tym sezonie ani razu nie trafiał w Premier League. Anglik rozegrał raptem 216 minut i odkąd został wypożyczony na Emirates, nieustannie jest kwestionowany.
Nadzieja w młodych
Arsenal obecnie nie może skorzystać z piłkarzy, którzy łącznie w tym sezonie strzelili 38 bramek we wszystkich rozgrywkach. Najpierw ciosem była grudniowa strata Bukayo Saki, który fantastycznie wszedł w nowe rozgrywki. Zaraz potem wypadł Gabriel Jesus - ten akurat świetnie wyglądał pod koniec roku, a ostatnio do listy szpitalnej dołączył Gabriel Martinelli. Brazylijczyk podobnie jak Saka może wrócić w marcu, choć cały czas jest to mocno życzeniowe. Arteta pewnie teraz żałuje, że latem pozwolił na sprzedaż Eddiego Nketiaha do Crystal Palace. Oczywiście, nie jest to piłkarz, który zbawiłby zespół, ale sam fakt, że Arsenal wypuścił napastnika i nie zastąpił go nikim, pokazuje braki w logicznej rekrutacji.
Od lata 2023 roku londyńczycy sprzedali trzech snajperów (Balogun, Nketiah, Biereth). Zrównoważyli to jedynie ściągnięciem Kaia Havertza, którego Arteta początkowo widział w roli pomocnika. W ostatnich tygodniach braki w ofensywie maskował wybuch talentu Ethana Nwaneri, bo 17-latek udowodnił, że potrafi dźwigać presję. W tym sezonie już siedem razy trafiał do siatki w trzech różnych rozgrywkach. Ale trzeba pamiętać, że to ciągle zawodnik przed ukończeniem osiemnastki. Poza tym nie jest typem gracza od wykańczania. Zresztą jak to świadczy o Arsenalu, że chce gonić Liverpool, opierając się na zawodniku, który zgodnie z przepisami Premier League dalej nie może przebierać się w tej samej szatni, co dorośli.
Grzebanie w koszu
Arteta może próbować wyciągnąć kolejną perełkę z akademii, w tym wypadku pewnie byłby to 22-letni Nathan Butler-Oyedeji. Może okazać się, że znowu trafi na loterii, jak z Mylesem Lewisem-Skellym i wspomnianym Nwanerim. Ewentualnie ciekawą opcją byłoby zaproszenie któregoś zawodnika bez kontraktu. Arsenal ma w składzie 22 zawodników na 25 możliwych, co daje mu pewne pole manewru. Z drugiej strony, na rynku nie ma wielu ciekawych opcji. Uśmiecha się 28-letni Maxi Gomez, były gracz Cadiz. Jest Mariano Diaz, który ostatnio grał w Sevilli, albo Wissam Ben Yedder, były reprezentant Francji, który nie ma klubu, bo w listopadzie ubiegłego roku dostał wyrok w zawieszeniu na dwa lata za napaść na tle seksualnym. Wśród prasowych pomysłów w Anglii pojawia się też Diego Costa.
Arsenal w tym momencie ma siedem punktów straty do Liverpoolu. Ostatni remis drużyny Slota z Evertonem (2:2) pokazał, że i ona może gubić punkty. Nie odjechała jeszcze zbyt mocno, ale Arsenal, żeby gonić, musiałby do marcowej przerwy reprezentacyjnej nie stawiać fałszywych kroków. Tymczasem w kalendarzu ma m.in. Nottingham Forest, Manchester United i Chelsea. Przeciwko ‘The Blues’ nie będzie mógł zagrać Sterling, który jest wypożyczony ze Stamford Bridge, co jeszcze bardziej ogranicza możliwości Artecie. A przecież będą też mecze Ligi Mistrzów. Dojdzie zmęczenie kolejnych graczy i być może następne urazy. Tego też nie można wykluczyć.
Brak ławki
Zawodnikiem, w którym Arsenal będzie pokładał największą nadzieję, jest Leandro Trossard. Belg zwykle gra na lewym skrzydle, ale grywał już w środku ataku. Jest piłkarzem, który umie odnajdować się w ciasnych przestrzeniach. Problemem w tym, że nie był ostatnio skuteczny. Jest też stosunkowo niski, więc trzeba zakładać scenariusz, w którym to Mikel Merino mógłby pełnić centralną rolę. Hiszpan w poprzednim sezonie La Ligi królował w statystykach wygranych pojedynków. W październiku strzelił gola głową przeciwko Liverpoolowi. Tamten mecz skończył się rezultatem 2:2, ale przepaść pomiędzy kadrami tych zespołów jest dużo większa niż wskazywałby na to suchy wynik.
Kiedy Arsenal w zeszłym miesiącu wypuścił prowadzenie 2:0 w meczu z Aston Villą (2:2), nie miał zbyt wielu opcji z ławki. Pojawił się tylko Sterling i nic nie wskórał. W tym samym czasie Liverpool grał z Brentford i zaliczył odwrotną sytuację. To on gonił wynik z 0:2 do 2:2 i oczywiście go wyszarpał. Dwie bramki strzelił wprowadzony z ławki Darwin Nunez. Arne Slot ma taki komfort, że może trzymać Diogo Jotę i Nuneza w roli dżokerów. W podstawowym składzie grę robi mu Salah, co pokazuje przepaść między aktualnym światem Liverpoolu, a brutalną rzeczywistością Arsenalu. Męki i rzeźbienie Artety zaczną się już w sobotę o 13.30 meczem z Leicester.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.