Ronaldo doprowadził do płaczu, Fergusona zasmucił. Legenda znów odchodzi z United. Kibice jednomyślni
Ruud van Nistelrooy po raz drugi odchodzi z Manchesteru United, tym razem jako trener. Żegna się jednak w zdecydowanie lepszej atmosferze niż blisko 20 lat temu. Wtedy jako piłkarz opuszczał klub w obliczu konfliktu z młodym Cristiano Ronaldo, co wielce zasmuciło Sir Alexa Fergusona.
11 listopada zakończyła się na Old Trafford druga, tym razem krótka, era Ruuda van Nistelrooya. Teraz mowa o członku sztabu szkoleniowego, ale w 2006 roku z klubu, w atmosferze zakulisowego konfliktu, odchodził Ruud - piłkarz. Choć jego ówczesne pożegnanie z Manchesterem United przebiegło w kontrowersyjnej atmosferze, kibice nie przestali go uwielbiać. I to pomimo tego, że starł się z zawodnikiem, który przez kolejne lata stanowił o sile “Czerwonych Diabłów” i stał się bożyszczem trybun. Cristiano Ronaldo.
Jego sekret? “Bang i po sprawie”
Aby uświadomić sobie, jak wybitnym napastnikiem podczas pobytu w United był Ruud van Nistelrooy, wystarczy spojrzeć na jego osiągnięcia. Trzykrotnie zostawał królem strzelców Ligi Mistrzów, raz zdobył Złotego Buta Premier League, w sezonie 2002/03 wybierano go najlepszym piłkarzem ligi angielskiej i napastnikiem roku według UEFA, przez ponad dekadę dzierżył rekord dziesięciu kolejnych występów w Premier League z co najmniej jedną strzeloną bramką - a to tylko pigułka. Choć przez pięć lat strzelił aż 150 goli w 219 występach z diabełkiem na piersi, troszkę rozczarowywał aspekt najważniejszy dla kibiców: trofea. W czerwonej części Manchesteru pomógł wstawić do gablotki “zaledwie” po jednym mistrzostwie kraju, FA Cup, Pucharze Ligi i Tarczy Dobroczynności. Wylądował na Old Trafford akurat w okresie stosunkowej “posuchy” dla ekipy Sir Alexa Fergusona, ale i tak stał się ikoną.
Fani do dziś wspominają jego niesamowitą umiejętność odnalezienia się w polu karnym, instynkt “killera”, którym nie mógł mu dorównać praktycznie nikt. Jego styl gry bardzo dobrze charakteryzuje absolutnie szalona statystyka. Tylko jedna z jego 150 bramek padła po strzale spoza pola karnego. Nie oznacza to jednak, że był tylko “dostawnogą”. Potrafił przedryblować kilku rywali, a jego technika użytkowa stała na najwyższym poziomie. Klatka piersiowa, przyjęcie pozwalające na błyskawiczne zdobycie odrobiny przestrzeni, aby uderzyć z nawet z trudnej dla “zwykłego śmiertelnika” pozycji - miał wszystko, czego można oczekiwać od “dziewiątki”. A piłkę pakował do siatki z niebywałą, naturalną wręcz łatwością.
- Tak po prostu strzelam. Nie jest tak, że zastanawiam się, co zrobię. Widzisz bramkarza tam, obrońcę tutaj, no i bang, po sprawie - tłumaczył w 2003 roku w rozmowie z Guardianem.
Miał teź kluczową cechę charakteru często utożsamianą ze światowej klasy napastnikami. Był boiskowym egocentrykiem. Chciał, żeby koledzy szukali go, gdy tylko mieli szansę. Jeśli dograli mu piłkę, to bez problemu potrafił zająć się resztą i umieścić ją w bramce. Potrzebował tylko podań.
- Mogliśmy wygrać 3:1 i wszyscy bylibyśmy zadowoleni, świętowaliśmy w szatni. Obracasz się, a Ruud wygląda, jakby coś było nie tak - wspominał Rio Ferdinand w programie Premier League Legends telewizji Optus Sport. - Kto strzelał gole? Skończyło się 3:1, ale on nie trafił do siatki, dlatego był wkurzony. Ruud był samolubny. (...) Tacy jednak są napastnicy. Michael Owen, Ian Wright, Ruud - są tacy sami. Jeśli nie jesteś samolubny, nie zostaniesz tak wytrawnym strzelcem.
- Po prostu chciał strzelać. Nienawidził, gdy mu się nie udawało. Wygrałbyś 4:0, a on, jeśli nie miałby bramki, siedziałby w narożniku załamany - stwierdził kilka lat temu w rozmowie ze Sky Sports Wayne Rooney.
Holender zaczynał z Davidem Beckhamem i Ryanem Giggsem na skrzydłach - zawodnikami słynącymi z genialnych wrzutek, idealnymi wręcz dla tak wytrawnego “lisa pola karnego”. Po odejściu Anglika jego miejsce zajął jednak młody, utalentowany Cristiano Ronaldo. I wtedy pojawiło się napięcie, które ostatecznie zaowocowało odejściem Van Nistelrooya.
Przez te sztuczki Ronaldo
- Sądzę, że Ruud był przyzwyczajony do Beckhama i Giggsa, którzy po otrzymaniu futbolówki wrzucali piłki, które wykańczał. Wtedy przyszedł Cristiano, zaczął ścinać i ścinać do środka, zaczęło go to denerwować - opowiadał Rooney.
Pojawianie się skrzydłowego w “nowym stylu”, zbliżonego do tych dzisiejszych, sprawiło, że fenomenalny napastnik musiał wykazać się większą cierpliwością i pogodzić się z mniejszą liczbą podań z bocznej strefy boiska. Nie było tajemnicą, że odczuwał coraz większą frustrację, podczas gdy młody Portugalczyk z czasem stawał się coraz bardziej istotnym ogniwem drużyny.
- Pamiętam, że na jednym treningu wybuchnął - opowiadał Rio Ferdinand przed kamerami Optus Sport. - Gdy ćwiczyliśmy dośrodkowania, Ronaldo robił sztuczkę za sztuczką, zamiast dośrodkować, a Ruud wypalił: “Co robisz? Nie wiem, kiedy wrzucisz, po prostu dośrodkuj, jak dostaniesz piłkę, a ja trafię. Przez te wszystkie twoje sztuczki nie mogę nawet dobrze się pokazać. Co jest z tobą nie tak?”
Nie tylko najlepszy snajper zespołu miał jednak podobne odczucia. Wspominał o tym Gary Neville w odcinku podcastu The Overlap, gdzie gościł właśnie Van Nistelrooy.
- Czułem czasami frustrację, bo przywykłem do gry z Davidem [Beckhamem - występował za jego plecami na pozycji prawego obrońcy]. Rozumieliśmy się bez słów, dokładnie wiedzieliśmy, co zrobi. Wtedy pojawił się Cristiano i było inaczej. Biegał wszędzie, dryblował, był nieprzewidywalny.
Van Nistelrooy i Ronaldo spędzili razem na Old Trafford trzy lata i, przynajmniej pod względem statystyk, niespecjalnie było widać ich napięte relacje. Wystąpili razem łącznie w 91 meczach, asystowali sobie nawzajem 12-krotnie (cztery razy Ronaldo Ruudowi, osiem razy Ruud Ronaldo). I może nie wygląda to imponująco, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że CR7 nie wykręcał wówczas kosmicznych liczb, do jakich przyzwyczaił w późniejszych latach swojej kariery, to bilans ten jest co najmniej przyzwoity. Przez wspomniane trzy sezony późniejszy pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki maczał palce przy 52 trafieniach. Niemal 1/4 z nich miała na sobie też stempel Holendra.
“Poskarż się tatusiowi”
Pobyt Van Nistelrooya w Manchesterze skończył się po sezonie 2005/06. Już w jego trakcie pojawiały się informacje o tym, że relacje Holendra z Sir Alexem Fergusonem stały się napięte. W lutym napastnik przesiedział cały zwycięski finał Pucharu Ligi na ławce, co podobno go rozwścieczyło. Kolejne cztery spotkania również rozpoczął wśród rezerwowych, choć trzykrotnie wchodził na murawę. Ostatecznie wrócił do gry od pierwszej minuty, ale szkocki menedżer zastanawiał się nad jego przyszłością. Sprawę przypieczętował incydent z treningu, kiedy to napastnik miał doprowadzić 21-letniego wówczas Ronaldo do płaczu.
- Pisano o tym. Jak dobrze pamiętam, doszło do kłótni niedługo po śmierci ojca Cristiano, więc to nie była dobra chwila. Tak się czasem zdarza, gdy masz w zespole dwóch graczy z mocnym ego, ale jestem pewien, że Ruud żałuje części swoich słów - wspominał tamto zajście w rozmowie z FourFourTwo ich ówczesny kolega z drużyny, Louis Saha.
- Czara goryczy się przelała, gdy powiedział Cristiano Ronaldo, że znalazł nowego tatę w Carlosie [Queirozie - portugalskim asystencie Fergusona] niedługo po tym, jak ojciec Ronaldo, który był alkoholikiem, zmarł. Carlos poprosił, żeby okazał mu szacunek, ale stwierdził, że nie szanuje tu nikogo. Później przeprosił, ale Ronaldo tego nie przyjął. Alex odesłał Van Nistelrooya do domu, gdy o tym usłyszał. Nie był pewien, co z nim zrobić - napisał w opublikowanych wspomnieniach brytyjski polityk, Alastair Campbell, prywatnie przyjaciel Fergusona.
W autobiografii Szkota również znalazła się wzmianka o tym zajściu:
- Ronaldo dopiero co stracił ojca. Jeszcze w tym samym tygodniu Ruud kopnął go na treningu i rzucił: “Co teraz zrobisz? Poskarżysz się tatusiowi?” Miał na myśli Carlosa, a nie jego prawdziwego ojca. Pewnie nie pomyślał. Ronaldo się więc uniósł, chciał skoczyć Van Nistelrooyowi do gardła, a Carlos poczuł się urażony tym obraźliwym komentarzem. (...) Całe to zdarzenie mnie zasmuciło. Nie wiem, czemu Ruud się zmienił. Nie mogę też stwierdzić ze stuprocentową pewnością, czy to nie był jego sposób na wyrwanie się z Old Trafford.
W efekcie Holender nie znalazł się w kadrze meczowej na ostatni ligowy mecz z Charlton Athletic. Gdy dowiedział się o decyzji trenera, miał opuścić stadion. Jeszcze tego lata odszedł do Realu Madryt. Jak sam przyznał w 2021 roku w rozmowie na youtube’owym kanale Rio Ferdinanda, zainteresowanie “Królewskich” miało mu zawrócić w głowie. Od dawna zresztą marzył o występach na Santiago Bernabeu.
- Było mi szkoda, bo jego liczby wyglądały niesamowicie. Był jednym z najlepszych strzelców naszego klubu. Problemy pojawiły się pierwszy raz w jego drugim sezonie, gdy negocjowaliśmy nowy kontrakt, zgodnie z zapisami jego pierwszej umowy. Poprosił o klauzulę, która dałaby mu możliwość odejścia do Realu Madryt, jeżeli zaoferuje odpowiednią kwotę - wspominał w swojej książce Ferguson.
Ostatecznie, w obliczu całego zamieszania, “Los Blancos” pozyskali Van Nistelrooya za sumę zdecydowanie mniejszą, niż tę ustaloną. W kontrakcie miał wpisane 35 milionów funtów odstępnego. Odszedł za około dziesięć.
Zmienił CR7
Choć wtedy odchodził w atmosferze “kwasu”, to gdy teraz dołączył latem do sztabu szkoleniowego Erika ten Haga, fani przywitali go z wielką radością. Z ogromnym entuzjazmem przyjęli też decyzję o zaoferowaniu mu możliwości poprowadzenia Manchesteru United w roli menedżera tymczasowego po zwolnieniu rodaka. Dziedzictwo Van Nistelrooya chyba nigdy nie zostanie zniszczone. Bramki i świetne statystyki, nawet jeśli nie doprowadziły drużyny do wielkich, jak na jej standardy, sukcesów, na zawsze zapewniły mu miejsce w sercach kibiców. Koledzy z szatni i Ferguson również nie mieli żalu do niego o to, że opuścił klub w 2006 roku. Ta przechodziła właśnie zmianę pokoleniową i zaczęła okres dominacji, który przyniósł trzy mistrzostwa Anglii z rzędu i zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
- Uważam, że to był prawdopodobnie dobry moment na to, żeby Ruud zmienił barwy, a ja, Cristiano czy Darren Fletcher weszli jako nowe pokolenie w naszym zespole - opowiadał Sky Sports Rooney.
- Zadzwoniłem do niego [Fergusona] dwa lata później, już gdy grałem w Madrycie i przeprosiłem za swoje wcześniejsze zachowanie. Poczułem się świetnie, mogłem zamknąć ten rozdział. Przyjął moje przeprosiny i po prostu o tym zapomnieliśmy. To była wspaniała chwila. Dlatego mogę patrzeć w przeszłość na pięć lat w Manchesterze United jak na coś wspaniałego, bo wszystko się domknęło - cytował słowa Van Nistelrooya Optus Sport.
Los chciał, że ścieżki Holendra i Ronaldo przecięły się ponownie w Madrycie. Po transferze Portugalczyka spędzili tam razem pierwszą połowę sezonu 2009/10, zanim doświadczony już wtedy napastnik przeniósł się do niemieckiego HSV. Problemy zdrowotne Van Nistelrooya sprawiły, że wystąpił w tym czasie tylko czterokrotnie, ani razu u boku CR7. Raz miał okazję wejść za niego z ławki. Już wtedy jednak, jak twierdził starszy z nich, pozostawili za sobą dawne nieporozumienia. Wśród ich kolegów z szatni panuje nawet przekonanie, że supersnajper pomógł młodszemu partnerowi z zespołu stać się jeszcze lepszym graczem.
- Uważam, że Ruud to jeden z gości, którzy odegrali ważną rolę w zmianie Cristiano Ronaldo z “błyskotki” myślącej tylko o sztuczkach w kogoś, kto chciał być produktywny - ocenił Rio Ferdinand w Premier League Legends.
Niedawno zresztą i sam Cristiano wypowiedział się ciepło o dawnym partnerze z drużyny, gdy Ferdinand odwiedził go ze swoim youtube’owym zespołem.
- Jeśli Ten Hag będzie słuchał Ruuda, to może mu pomóc. Zna klub, a klub powinien słuchać gości, którzy w nim byli [w czasach, gdy odnosił sukcesy]. (...) Nie możesz odbudować klubu bez odpowiedniej wiedzy. Dlatego wierzę, że Ruud pomoże, bo był w klubie, zna go, zna kibiców - stwierdził, zapytany o jego dołączenie do sztabu.
Wiadomo już, że Holender nie dostanie okazji, aby wziąć udział w misji odbudowy potęgi Manchesteru United, choć deklarował przecież taką chęć. Wraz z przybyciem Rubena Amorima odchodzi po raz drugi, o czym poinformował już klub. Tym razem robi to w zdecydowanie lepszych relacjach i kolejny raz z dobrym bilansem trzech zwycięstw i jednego remisu - wykręconym na przestrzeni zaledwie czterech spotkań pracy w roli tymczasowego menedżera. Sentyment do jego osoby nie zniknął i nie zniknie. A kto wie, może kiedyś jeszcze dostanie szansę spełnienia marzenia, o którym mówi głośno: przejęcia sterów “Czerwonych Diabłów” na stałe w roli samodzielnego trenera.