Ronaldo chce pozbyć się klubu. Z wielkich planów nic nie wyszło, kibice mają dość. Ostatnio znów ich zirytował

Ronaldo chce pozbyć się klubu. Z wielkich planów nic nie wyszło, kibice mają dość. Ostatnio znów ich zirytował
Źródło: Acero / PressFocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek PrzyborowskiDzisiaj · 11:00
Obiecywał grę w europejskich pucharach, a przynajmniej spokojny ligowy byt. Legendarny Ronaldo nie zbawił jednak Realu Valladolid. Klub od lat balansuje na granicy hiszpańskiej elity, którą po tym sezonie najprawdopodobniej znów opuści. A wraz z kolejnym spadkiem może wreszcie uwolnić się od kłopotliwego brazylijskiego włodarza.
Kiedy we wrześniu 2018 roku ogłoszono, że nowym właścicielem Realu Valladolid został Ronaldo Nazario, na Estadio Jose Zorrilla wystrzeliły szampany. Pojawiła się nadzieja, że Kastylia i Leon, największa wspólnota autonomiczna w kraju, wreszcie doczeka się piłkarskiego potentata. Brazylijczyk złożył wtedy huczne zapowiedzi, a fani “Puceli”, na co dzień raczej twardo stąpający po ziemi, zaczęli marzyć o tym, że ich klub wkrótce dołączy do ligowej czołówki.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tymczasem mija szósty rok od momentu przejęcia Realu przez legendę brazylijskiego futbolu. Pod jego kuratelą klub stał się klasycznym przykładem “drużyny jojo”, czyli takiej, która balansuje między dwoma poziomami rozrywkowymi. W tym czasie zaliczył dwa spadki, a na horyzoncie coraz mocniej rysuje się trzeci. W tej sytuacji nie może dziwić, że kibice mają dość właściciela, który obiecał im gruszki na wierzbie. Protest trwa w najlepsze, a Ronaldo swoim zachowaniem raczej sobie nie pomaga.

Dławiące kontrakty

Real Valladolid w tym roku będzie obchodzić 97. urodziny. Jego jedynym istotnym trofeum jest Copa de la Liga, czyli Puchar Ligi Hiszpańskiej, który wywalczył w sezonie 1983/84. Do tego dwukrotnie zagrał w finale Pucharu Króla, trzy razy w europejskich pucharach. Chociaż od końca lat 40. klub tylko w jednym sezonie występował poniżej drugiego poziomu rozgrywkowego, jego fani przyzwyczaili się do odgrywania roli co najwyżej ligowego średniaka. Przyjście takiego inwestora jak “El Fenomeno” miało jednak odmienić ten los.
- To tak naprawdę jest temat na książkę. Ronaldo przejął Valladolid we wrześniu 2018 roku i towarzyszył temu wielki entuzjazm. Brazylijczyk zapowiedział wtedy, że mocno zaangażuje się w ten projekt, a klub w ciągu pięciu lat będzie w stanie zakwalifikować się do europejskich pucharów. Prawda jest jednak taka, że mija już szósty rok od jego przyjścia i wszyscy doskonale wiemy, w jakim miejscu się znajdujemy. Real Valladolid to aktualnie podupadający zespół, który nie ma zbyt wielkich szans na utrzymanie się w Primera Division - mówi w rozmowie z nami Ignacio Bailador, korespondent Diario AS w Valladolid.
To zadziwiający obrót spraw, bo zaledwie pół roku temu w Valladolid świętowali przecież powrót do elity. W ubiegłym sezonie drużyna pod wodzą trenera Paulo Pezzolano długo nie mogła się przebić do czołowej dwójki Segunda Division, ale udało się to na sześć kolejek przed końcem, dzięki czemu uzyskała bezpośredni awans. Było więc trochę czasu, aby zbudować ciekawy projekt lub przynajmniej taki na miarę obecnych możliwości, jak to zrobiono w Leganes. Tymczasem Real na półmetku rozgrywek ma na swoim koncie zaledwie 12 punktów, okupuje dno tabeli, a Pezzolano późną jesienią został zastąpiony przez Diego Coccę.
- Zespół jest słaby, ponieważ ciążą na nim demony z przeszłości. Klub wcześniej oferował wysokie kontrakty. Tacy piłkarze jak Kenedy czy Darwin Machis byli sowicie opłacani. Okazało się, że większość zawodników z niezłymi umowami wcale nie zapewnia drużynie odpowiedniego poziomu. Real jest teraz przytłoczony tamtymi zobowiązaniami. W dodatku zeszłej zimy, by zwiększyć swoje szanse na powrót do Primera Division, pozyskał aż sześciu zawodników w ramach wypożyczenia z obowiązkiem wykupu i potem latem musiał wydać na nich ponad 12 milionów euro - tłumaczy nasz rozmówca.

Narty zamiast piłki

Najbardziej krytykowaną postacią za ten stan rzeczy jest oczywiście Ronaldo. Gromy spadają na niego już od dłuższego czasu. Dwukrotny mistrz świata za pakiet większościowy sześć lat temu zapłacił około 30 milionów euro. Później został też właścicielem rodzimego Cruzeiro, w którym zresztą zaczynał profesjonalną karierę. Udziałów w klubie z Belo Horizonte pozbył się minionej wiosny i zapowiedział wówczas, że zamierza sprzedać również swój hiszpański klub. I choć nie jest tak, że jego kadencja to kompletna klapa, to i tak oznaczałoby, że niewiele wyszło z jego mocarstwowych planów.
- Ronaldo na pewno wzmocnił markę Realu Valladolid. Oczywiście klub ma bogatą, już ponad 96-letnią tradycję, ale dzięki takiemu właścicielowi stał się bardziej rozpoznawalny na świecie. Do tego wykonano też pewne prace na stadionie, zwłaszcza w klubowych biurach, dzięki czemu polepszyły się warunki pracy. Największą porażką kadencji Brazylijczyka jest jednak oczywiście poziom sportowy. Dwa zanotowane spadki i nadchodzący trzeci w ciągu sześciu lat to jest dużo. Do tego kibice spodziewali się wielkich transferów lub chociaż wypożyczeń z np. Realu Madryt. To niestety również się nie wydarzyło - wylicza Bailador.
Kłopoty sportowe Realu Valladolid to jedno. Problematyczne jest również samo zachowanie Ronaldo. Od momentu, kiedy ogłosił, że chce sprzedać klub, wydaje się, że zależy mu już tylko i wyłącznie na jak największym zarobku lub zniwelowaniu ewentualnych strat. To dlatego ostatecznie odrzucił ofertę lokalnej firmy budowlanej Inexo, która była bardzo bliska przejęcia klubu minionej wiosny. Sam “Fenomeno” już jakiś czas temu przestał pojawiać się na Estadio Jose Zorrilla i ma ku temu oczywiście całkowite prawo. Trybuny w Valladolid nie potrafią mu jednak wybaczyć innych wpadek.
- Brazylijczyk złożył wiele deklaracji, które nie miały pokrycia w rzeczywistości. Często atakował też dziennikarzy, zarzucając im szerzenie fake newsów. Tymczasem wiele z tych wiadomości było w istocie prawdą. Ronaldo rzadko bywa na meczach, unika już też firmowania klubu swoją twarzą. W czasie jednego ważnego meczu Valladolid wrzucił zdjęcie, na którym gra w tenisa w swojej ojczyźnie. Z kolei kilka dni temu, kiedy drużyna zanotowała blamaż w Pucharze Króla i odpadła z trzecioligowym Ourense, zamieścił fotkę z jazdy na nartach w Korei Południowej. Takie sytuacje denerwują kibiców - zauważa.

Nowy plan Ronaldo

Wydaje się, że 47-latek myślami jest już wszędzie, tylko nie w Valladolid. Przy czym nie zamierza rozstać się w futbolem. W połowie grudnia zapowiedział, że zamierza ubiegać się o fotel prezesa CBF, czyli brazylijskiej federacji piłkarskiej. I biorąc pod uwagę status w “Kraju Kawy” oraz liczne kontakty, na pewno będzie jednym z faworytów tych wyborów. Jego opinia w ojczyźnie oraz w szerszym środowisku piłkarskim wciąż jest bowiem dobra. To jednak oczywiste, że kibice w Valladolid oceniają go z zupełnie innej perspektywy i akurat w tym przypadku argumenty stoją po ich stronie.
- Musimy pamiętać o tym, że kibice Realu Valladolid nie oceniają już Ronaldo przez pryzmat jego kariery piłkarskiej. To oczywiście legenda futbolu, ale kiedy został prezydentem “Puceli”, jej fani zaczęli postrzegać go jako działacza i dlatego jest teraz aż tak niepopularny. Jego huczne zapowiedzi i chęć pozostawienia po sobie na Estadio Jose Zorrilla jakiegoś dziedzictwa niestety nie wypaliły. W Valladolid miał stworzyć drużynę, która będzie spokojnie utrzymywać się w Primera Division, co jakiś czas zakręci się wokół europejskich pucharów i do tego obiecał zbudować nowe centrum treningowe. Ale z tych wielkich planów nic nie wyszło - przyznaje hiszpański dziennikarz.
Aktualna sytuacja Realu Valladolid jest daleka od idealnej. Ze względu na nieprawidłowości finansowe w sezonie 2022/23, klub latem nie mógł zbytnio zaszaleć na rynku transferowym, przez co aktualnie dysponuje chyba najsłabszą kadrą w całej lidze. Niewiele wskazuje na to, by do zmiany właścicielskiej miało dojść jeszcze w styczniu, a to sprawia, że trener Cocca będzie musiał rzeźbić do końca rozgrywek z tego, co ma. Dlatego jego zespół pozostaje aktualnie jednym z głównych kandydatów do spadku. Przewidywanie jego przyszłości to z kolei spore wyzwanie.
- Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest sprzedaż, ale ciężko stwierdzić, kiedy do niej dojdzie. Ronaldo bardzo chciałby sprzedać klub, ale dotychczasowe oferty go nie zadowoliły. Brazylijczyk jest zdeterminowany, bo chce poświęcić swój czas na wybory na stanowisko prezesa rodzimej federacji piłkarskiej. Nie można więc wykluczyć, że ostatecznie zejdzie ze swoich oczekiwań. Przyszłość Realu Valladolid zależy w głównej mierze od nowego właściciela. Ale biorąc pod uwagę zobowiązania kontraktowe, które dławią klub, jego sytuacja jest skomplikowana - podsumowuje Bailador.

Przeczytaj również