Rok Probierza. Zadania wypełnił, celu nie zrealizował. "Na razie głównie o tym mówi"

Rok Probierza. Zadania wypełnił, celu nie zrealizował. "Na razie głównie o tym mówi"
Mateusz Porzucek / pressfocus
Maciej  - Łuczak
Maciej Łuczak20 Sep · 12:00
Dokładnie rok temu Michał Probierz został zaprezentowany jako nowy selekcjoner reprezentacji Polski. Przejmował zespół, który był wewnętrznie rozbity i którego sportowa opinia publicznie miała serdecznie dość. Jak ocenić efekty jego pracy? Co się udało, a co nie? Przyjrzeliśmy się ostatnim dwunastu miesiącom.
- Rzadko się zdarza, żeby zaczynać pracę i słyszeć na swój temat tyle negatywnych rzeczy. Atmosfera wokół kadry nie jest zbyt dobra i moim celem jest dać możliwość spokojnej pracy, odbudowy zawodników, żeby z wielką przyjemnością na reprezentację, żebyśmy wszyscy dążyli do tego, żeby awansować na mistrzostwa Europy - tak swoją pierwszą konferencję w nowej roli zaczął Probierz.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zaczynał na dole

Przejmował zespół, który miał za sobą fatalne pół roku. Porażka w Pradze, blamaż w Kiszyniowie, a wszystko to poprawione rozbiciem w Tiranie - tak wówczas wyglądały eliminacyjne rezultaty biało-czerwonych. Mimo że przed startem rywalizacji o EURO 2024 awans wydawał się oczywistością, to we wrześniu 2023 roku udział Polaków w niemieckim turnieju już wcale nie był taki pewny. Ratowanie awansu, to był główny cel postawiony przed nowym selekcjonerem.
Z pewnymi turbulencjami udało się go wypełnić. Dlaczego turbulencjami? Bo już za kadencji Probierza wpakowaliśmy się w baraże. Rywalizacja w eliminacyjnej grupie stała na tak marnym poziomie, że mimo wszystkich wyżej wymienionych porażek, wystarczyło pokonać Mołdawię u siebie i bezpośredni awans byłby bardzo realny. Niestety, na Stadionie Narodowym padł remis 1:1, który w zasadzie zepchnął Polaków do baraży.
Podczas dwóch jesiennych zgrupowań wyniki może nie olśniewały, ale udało się zrobić duży postęp w kontekście atmosfery w samej drużynie. Zawodnicy publicznie chwalili selekcjonera, zauważali, że znów z przyjemnością przyjeżdżają na zgrupowania. Skończył się czas santosowej smuty.
Probierz jesienią sporo eksperymentował. Powołał i wystawił w podstawowym składzie Patryka Pedę, zawodnika z włoskiej trzeciej ligi. W wyjściowej jedenastce znalazł się także piłkarz Piasta Gliwice, Patryk Dziczek. Do tego Tomasz Kędziora i Paweł Wszołek - wybory z dzisiejszej perspektywy mocno alternatywne.
Skład z debiutu Michała Probierza (Wyspy Owcze 2:0):
Szczęsny - Kędziora, Peda, Kiwior - Cash, Dziczek, Slisz, Frankowski - Sebastian Szymański, Zieliński - Milik

Pozytywny przekaz

Brak bezpośredniego awansu był porażką, ale w dużej mierze można to było zrzucić na poprzedniego selekcjonera. Probierz cały czas starał się budować dobry klimat.
- Powinniśmy w tym momencie wesprzeć zespół. Jego budowa jest na takim etapie, że trzeba stanąć za nimi i pochwalić za determinację, bo do ostatnich minut walczyliśmy jak tylko mogliśmy, żeby wygrać to spotkanie - mówił po remisie u siebie z Mołdawią.
Po jesiennych eksperymentach nadchodził czas prawdy w barażach. Mecz półfinałowy był oczywistością, brak wygranej u siebie z Estonią nie wchodził w grę. Co prawda po 2023 roku do polskiej kadry należało mieć ograniczone zaufanie, ale mecz skończył się tak jak powinien - wysokim zwycięstwem 5:1.
Wszystko zatem sprowadzało się do finału na wyjeździe z Walią. Meczu z przeciwnikiem nieprzyjemnym, ale też nie posiadającym piłkarskich gwiazd. Po spotkaniu walki, w którym jakości było jak na lekarstwo, Polacy wygrali po rzutach karnych. Przez 120 minut nie oddali celnego strzału, ale awans na EURO 2024 to wszystko zamazywał. Liczyło się osiągnięcie celu. Może Polacy nie zagrali wielkiego meczu, ale znów byli drużyną, dali radę w kluczowym momencie. Marcowy wieczór w Cardiff to był jak na razie najlepszy moment Probierza jako selekcjonera.
Jednak eliminacyjne problemy, przełożone na bezpośredniego awansu z eliminacji wpakowały biało-czerwonych do bardzo trudnej grupy. Jesienią selekcjoner spokojnie mógł sięgać po argument: ja tu dopiero przyszedłem, sprzątam po Santosie. Podczas mistrzostw Europy z kolei wszyscy mieli świadomość, że wyjście z grupy z Francją, Holandią i Austrią jest mało prawdopodobne.
Przygotowania do turnieju to był też moment, kiedy Probierz zaczął coraz bardziej zwracać uwagę na to, że jego zespół będzie chciał grać w piłkę, że zależy mu na grze ofensywnej i ciekawej. Powtarzał to niemal na każdym kroku - dziennikarzom, ale także zawodnikom. Stało się to jego credo. - Chcemy grać odważnie, ryzykownie. Na pewno się z tego nie wycofam - powtarzał.

Można było tylko wygrać

Miał ten komfort, że wszystko ponad zakończenie rywalizacji po trzech grupowych meczach, byłoby bardzo na plus. Entuzjazmem do odważnego grania zaraził nie tylko piłkarzy, ale też kibiców, którzy porażkę 1:2 z Holandią odebrali całkiem pozytywnie. Mimo że Polacy mieli trzy razy mniej celnych strzałów, dopuścili do ogromnej liczby kontaktów z piłką rywali w ich polu karnym, to większość fanów wcale na grę nie psioczyła.
Tak jak spotkanie z Walią było najlepszym momentem, tak porażka z Austrią najtrudniejszym. Od początku było jasne, że mecz z zespołem Ralfa Rangnicka zadecyduje o szansach na fazę pucharową EURO. Probierz nie trafił ze składem, przekombinował, chociaż później nie bardzo chciał się do tego przyznać. Porażka 1:3, w bardzo przeciętnym stylu, sprawiła, że Polacy po drugim meczu turnieju stracili szanse na awans.
Na koniec zremisowaliśmy z Francją, ale w dużej mierze była to zasługa świetnego w bramce Łukasza Skorupskiego. xG Polaków z gry tego dnia wyniosło 0.24, a liczba kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika osiem. W każdym meczu Euro 2024 biało-czerwoni mieli niższy współczynnik xG niż przeciwnicy. We wszelakich statystycznych zestawieniach byli najczęściej na miejscach 22-24.
Zmian na stanowisku selekcjonera w ostatnich latach było tyle, że nikt specjalnie nie palił się do tego, aby po mistrzostwach nawet dyskutować nad przyszłością Probierza. Popierali go zawodnicy, przychylnym okiem spoglądała opinia publiczna. To w zasadzie zamykało temat.

Wreszcie normalność

Na plus należy zapisać atmosferę wokół reprezentacji. Cały okres wokół mistrzostw Europy przebiegał spokojnie i w dobrym klimacie. Nie było zamykania się, problemów na linii media - reprezentacja. Panowała po prostu normalność, na której Probierzowi, co sam wielokrotnie podkreślał, bardzo zależało. Nikt się nie napinał, nie szukał problemów tam, gdzie ich nie ma. Sam selekcjoner sporo też zyskał wizerunkowo, kiedy jego kolejne stylizacje na mecze EURO 2024 robiły w sieci furorę.
Główny cel na tę kadencję nadal pozostaje jednak niespełniony. Na razie ciekawa, ofensywna gra pojawia się głównie werbalnie. Wielu o niej mówi, niewielu ją widziało. Probierz doskonale wie, na czym poległ jeden z jego poprzedników, Czesław Michniewicz, który był skrajnym pragmatykiem. Kibice mieli dość zachowawczo grającego zespołu.
Probierz chce budować swój wizerunek na przeciwieństwie. Przy niemal każdej okazji opowiada o odważnej grze, co więcej w dwóch wrześniowych meczach Ligi Narodów wystawił bardzo ofensywny skład. Problem w tym, że na razie zupełnie się to nie przekłada na boisko. Ze Szkotami Polacy wygrali po strzale z dystansu i dwóch odważnych rajdach Nicoli Zalewskiego. Z Chorwatami przez większość spotkania byli zdominowani.
Wspomniany Zalewski jest zresztą największym wygranym ostatniego roku. W klubie ma spore kłopoty, w Romie gra rzadko, a w kadrze pierwsze skrzypce. Jest odważny, często drybluje, wygrywa pojedynki. Stanowi ogromny kontrast do reszty zespołu.

Poważny problem

Problemy z przełożeniem ambitnych założeń o grze ofensywnej to jednak nie jedyny kłopot. Reprezentacja Polski jest bardzo niestabilna w obronie. W spotkaniach z mocniejszymi przeciwnikami dopuszcza do bardzo dużej liczby strzałów. Nawet kiedy w meczach towarzyskich przed EURO 2024 wygrywała, to trudno było mieć poczucie pełnej kontroli i spokoju.
Liczba strzałów rywali reprezentacji Polski:
Ukraina - 16
Turcja - 22
Holandia - 22
Austria - 15
Francja - 19
Szkocja - 11
Chorwacja - 23
Gołym okiem widać, że przeciwnicy mieli sporo sytuacji, że stworzenie groźnej okazji w meczach z Polakami nie stanowi wielkiego wyzwania. Probierz zaczął to zauważać po turnieju w Niemczech i sam przed Ligą Narodów wskazywał poprawę gry obronnej jako jeden z najważniejszych celów. Na razie trudno ten cel uznać za odhaczony.
Przez ostatnie 12 miesięcy Probierz wypełnił w kadrze podstawowe zadania. Awansował na EURO 2024, nie skompromitował się na niemieckim turnieju, a dodatkowo poprawił atmosferę wewnątrz grupy i w relacjach z kibicami.
Jak na pierwszy rok to nie jest zły bilans, ale na razie trudno z optymizmem spoglądać na cele bardziej ambitne. Jego zespół ani wybitnie nie gra w piłkę, odwaga kończy się na deklaracjach i wystawieniu ofensywnego składu, a dodatkowo cały czas są ogromne problemy z grą w obronie. W kolejnych dwunastu miesiącach nie będzie już argumentów "a za Santosa", "a przecież zaczynaliśmy w trudnym momencie". Trzeba będzie się utrzymać w dywizji A Ligi Narodów, a przede wszystkim powalczyć o mundial w 2026 roku.
Bilans Michała Probierza w reprezentacji Polski:
13 meczów, 7 zwycięstw, 3 remisy, 3 porażki

Przeczytaj również