Rodzi się nowa gwiazda europejskiej piłki. Tylko Lewandowski strzela więcej. Wielki transfer kwestią czasu
Choć jeszcze rok temu zarzucano mu, że ma ego większe od talentu, dziś Dusan Vlahović jest jednym z czołowych napastników młodego pokolenia. W 2021 roku w czołowych ligach kontynentu tylko Robert Lewandowski zdobył więcej bramek. Wygląda na to, że rodzi się nowa gwiazda europejskiej piłki.
Tuż po 16. urodzinach zadebiutował w Partizanie Belgrad i stał się najmłodszym piłkarzem w historii klubu. Po półtora miesiąca zdobył pierwszą bramkę w dorosłej piłce i zyskał miano najmłodszego strzelca w barwach “Grobarich”. Zaledwie miesiąc później strzelił kolejnego gola, tym razem w finale Pucharu Serbii, zapewniając drużynie zwycięstwo i wygrywając pierwsze trofeum w dorosłej piłce. Trudno o mocniejszy start kariery niż ten, który zaliczył Dusan Vlahović.
Rosły snajper bardzo szybko znalazł się na radarze Pantaleo Corvino, dyrektora sportowego Fiorentiny, który specjalizuje się w wyławianiu talentów z tego regionu.
- Na wschodzie czuję się jak w domu, zwłaszcza w Belgradzie - stwierdził w rozmowe z “La Gazzettą dello Sport” Włoch, który wcześniej z samego Partizana sprowadził do Florencji między innymi Stevana Joveticia, Adema Ljajicia, Matiję Nastasicia, a razem z Vlahoviciem pozyskał także Nikolę Milenkovicia.
Nowy Bożinow? Czy Zlatan?
Jak sam przyznaje, już wtedy nie było łatwo wygrać wyścig o najnowszy serbski talent.
- Chciało go wiele mocnych klubów, między innymi Borussia Dortmund i Arsenal. Na szczęście udało mi się wszystkich przekonać, że warto wydać 1,5 miliona euro na chłopaka, który nawet nie mógł ze względów prawnych od razu trafić do Fiorentiny - wspomina Pantaleo Corvino. - Kiedy już dopięliśmy szczegóły, jego mama powiedziała mi, że sprowadziłem do Florencji nowego Gabriela Batistutę. Odpowiedziałem jej, że mam nadzieję, że to nowy Luca Toni - opowiadał włoski dyrektor sportowy.
Co ciekawe, w Belgradzie Dusan Vlahović trafił na inny talent ze wschodniej Europy, który swego czasu rozbłysł we Włoszech po tym, jak odkrył go Pantaleo Corvino. Włoch w 1998 roku sprowadził do Lecce Walerego Bożinowa, a później, gdy zmieniał miejsce pracy, zabrał go ze sobą do Florencji. Bułgar także zapowiadał się na wonderkida, zadebiutował w Serie A w wieku zaledwie 15 lat i 11 miesięcy, stając się najmłodszym obcokrajowcem w historii włoskiej ligi.
W 2004 roku Waleri Bożinow strzelił pierwszego gola w dorosłej piłce jako najmłodszy piłkarz zagraniczny w dziejach Serie A. W wieku 20 lat miał już na koncie 22 bramki i choć trafił później między innymi do Juventusu i Manchesteru City, to jego gwiazda nigdy w pełni nie rozbłysła. A w 2015 roku, po serii nieudanych przygód, Bożinow przeszedł do Partizana, gdzie spotkał właśnie Vlahovicia, dzieciaka z charakterem.
- Powiedziałem Corvino, żeby ściągnął Dusana Vlahovicia, kiedy ten miał 15 lub 16 lat - wspominał Bułgar.
Serb już wtedy się wyróżniał, nie tylko pod względem piłkarskim. Choć był wciąż dzieckiem, nie miał wątpliwości co do tego, że zrobi wielką karierę.
- Dusan był szalony, naprawdę szalony. Mówił mi, że jest Zlatanem Ibrahimoviciem z Belgradu i będzie grał dla największych klubów - opowiadał Bożinow, podkreślając, że podobała mu się wrodzona arogancja młodego napastnika, o którym był przekonany, że stanie się świetnym piłkarzem. - To wyjątkowy chłopak. zawsze ciężko pracuje i daje z siebie maksa w treningach. Zdradził mi, że marzy by zostać następcą Zlatana, to jest jego celem.
I mimo początkowych problemów, Dusan wszedł na taki poziom, że dzisiaj nie brzmi to już aż tak absurdalnie.
Ego jak Arnautović
Początki Vlahovicia we Włoszech nie porywały. Co prawda zadebiutował we Fiorentinie prowadzonej przez Stefano Pioliego mając zaledwie 18 lat, a potem zaczął coraz regularniej wybiegać na boisko, gdy klub przejął Vincenzo Montella, jednak pierwsze wrażenia nie rzucały na kolana. Serb wyglądał na kogoś, kto ma zdecydowanie większe ego niż umiejętności. Machał rękoma, ciągle coś mówił pod nosem, denerwował się na starszych kolegów z zespołu. Trudno było nie odnieść wrażenia, że to gwiazdka, która ma się za lepszego od innych, choć jeszcze niewiele pokazała. A młodych, którzy mieli być “nowym Zlatanem”, było już wielu.
Jose Mourinho wspominał, że rozłożył go kiedyś 18-letni Marko Arnautović, który oglądał pierwszy trening Interu po dołączeniu do zespołu z Mediolanu.
- Od razu powiedział mi, że jest lepszy od wszystkich moich napastników. Na boisku trenowali Zlatan Ibrahimović, Adriano, Hernan Crespo i Julio Cruz - śmiał się portugalski trener. Zresztą co tu dużo mówić - Austriak ma na butach napis “zwycięzca LM 2010”, choć wówczas w Lidze Mistrzów nie tylko nie strzelił ani bramki, ale nawet nie zagrał przez minutę. Ot, dwukrotnie siedział na ławce.
Wygląda na to, że nie należy piłkarzy osądzać po pozorach i medialnych doniesieniach. Dziś aż trudno uwierzyć, że obserwujemy tego samego napastnika. Dusan Vlahović nie tylko zasuwa za całą drużynę i bije kolejne rekordy, ale przede wszystkim sprawia wrażenie niesamowicie ułożonego człowieka, który jest ogromnie wdzięczny każdemu ze swoich trenerów.
Giuseppe Iachiniego, chyba jako jedyny w historii, nazywał geniuszem. Stefano Pioli to jego zdaniem trener o wyjątkowej ludzkiej głębi, który był dla piłkarzy Fiorentiny niczym ojciec.
- Cesare Prandellemu zawdzięczam wszystko. Trener dał mi przestrzeń i zaufanie w momencie, który był dla mnie trudny - podkreślał Vlahović w rozmowie z “Corriere dello Sport”. I dodał, że wielki wpływ miał na niego także Franck Ribery. - Po lockdownie przyjeżdżał na trening dwie godziny wcześniej. Sprawił, że zrozumiałem, co to znaczy być mistrzem na boisku i poza nim. Jest gigantem, wszędzie - zachwycał się Serb.
Serbski wonderkid odciął się także od porównań do szwedzkiej legendy Milanu.
- Nigdy nie lubiłem porównań. Żeby było jasne, porównania do Zlatana to powód do dumy, to sprawia, że czuć odpowiedzialność - przyznał Dusan Vlahović. - Jednak to niesie ze sobą także ryzyko poparzenia się. W piłce, jak w życiu, potrzeba pokory, poświęceń, chęci by słuchać wszystkich, zwłaszcza tych mających rady - dodał Serb.
Jeśli wsłuchać się w słowa jego trenerów z okresu we Włoszech, tworzy nam się wręcz obraz złotego chłopca.
- Jest niesamowicie zmotywowany, prawie muszę siłą go ściągać z boiska, bo gdyby mógł, to trenowałby godzinami - zachwycał się Cesare Prandelli.
Także Vincenzo Italiano zwraca uwagę na ten aspekt u Serba.
- Jest mu pisana wielka kariera, nie dlatego że dużo strzela, ale ze względu na to jak trenuje. Oglądanie go w akcji jest wyjątkowe, wchłania wszystko i przekłada to potem na mecze - stwierdził trener Fiorentiny. - Zobaczymy, co go czeka, ale w tej chwili pracuje bardzo ciężko i daje z siebie wszystko drużynie. Ma charakter weterana - podsumował Włoch.
W podobne tony uderza też jego kolega z reprezentacji, Sergej Milinković-Savić.
- Jest znakomity, ale moim zdaniem będzie dużo lepszy i świat będzie o nim mówił, bo to typ gracza, który wkurza się kiedy mu nie idzie i jeszcze bardziej nad sobą pracuje - twierdzi pomocnik Lazio. - Podoba mi się, że chce się rozwijać. Nieważne czy na treningu, czy w meczu, tak samo denerwuje się, gdy zmarnuje dobrą okazję - podkreślił Serb.
Haaland dla uboższych
27 goli. Tyle trafień zaliczył Dusan Vlahović wyłącznie w 2021 roku. Wśród wszystkich piłkarzy występujących w najlepszych ligach Europy, tylko Robert Lewandowski zanotował więcej goli. Już samo to robi wrażenie. A to nie wszystkie osiągnięcia Serba we Florencji.
Dotychczas w całej historii Fiorentiny tylko trzech zawodników zdobyło w ciągu roku przynajmniej 23 bramki w Serie A: Gabriel Batistuta (23), Luca Toni (24) oraz Kurt Hamrin (27). Dzięki dubletowi przeciwko Milanowi serbski napastnik wyrównał już rekord należący do Hamrina i ma przed sobą wciąż aż sześć meczów, by na zawsze zapisać się w klubowych annałach. Jest też pierwszym od 1964 roku graczem “Violi”, który zdobył hattricka już w pierwszej połowie meczu.
To o tyle imponujące, że Serb osiągnął to w dość przeciętnej drużynie. Zwłaszcza w poprzednim sezonie - Fiorentina zajęła 13. miejsce w Serie A, ale z zaledwie trzema punktami przewagi nad 17. w tabeli Torino.
- Mówimy o chłopaku, który strzela osiem goli w 11 meczach, nawet kiedy czasem nie ma odpowiedniego wsparcia od reszty drużyny - chwali go Vincenzo Italiano. - Bramki są dla niego jak paliwo, kiedy strzela dwie lub trzy to nie mogę się doczekać, aż zobaczę go na treningu - zachwyca się trener Fiorentiny.
Vlahović jest zaskakująco szybki jak na swoje warunki, silny, chętnie wchodzi w pojedynki z obrońcami, dysponuje potężnym uderzeniem. Jak pokazał z Cagliari - potrafi nawet strzelać z rzutów wolnych. I, przede wszystkim, nie pełni roli kołka od wykańczania wrzutek. To napastnik bardzo mobilny, non stop stara się urwać obrońcom, ma dobre wyczucie, wie, kiedy ruszać do prostopadłych podań, regularnie szuka gry, zbiegając w boczne sektory. Poza unikaniem gry prawą nogą i odpuszczaniem pressingu na obrońcach rywali, trudno dziś wskazać wiele słabych stron Dusana Vlahovicia.
Także Giuseppe Iachini nie ukrywa swojego zachwytu.
- Jestem dumny, że Dusan rozwijał się pod okiem moim, Montelli i Prandellego. Ma technikę, osobowość i siłę by grać dla największych - wyliczał Włoch. - Pod wieloma względami przypomina mi Christiana Vieriego. Lewa noga, mocno zbudowany, świetnie się zastawia, dobrze atakuje przestrzenie i ma mocny strzał. Mówimy o wielkim talencie - podkreśla włoski szkoleniowiec.
Trudno się więc dziwić, że dziś mówi się o Serbie jako o jednym z najbardziej obiecujących młodych napastników, bardziej przyjaznej dla budżetu alternatywie dla Erlinga Haalanda. Nawet sam Dusan stawia go sobie jako obiekt do naśladowania i obserwowania.
- Oglądam jak gra i staram się zrozumieć sposób jego poruszania i wykańczania - przyznał w rozmowie z “La Repubblicą”. - Poza tym staram się skupiać na swoich najmocniejszych i najsłabszych cechach. Może to aroganckie, ale myślę, że przy maksymalnym zaangażowaniu mogę wspiąć się na jego poziom - stwierdził wychowanek Partizana.
A wszystko to mimo niespecjalnie sprzyjających warunków w klubie. Co prawda Fiorentina ma wielkie ambicje, jednak do tej pory nie przekładały się one na boisko. Dusan Vlahović jest we Florencji dopiero czwarty sezon, a już pracował z plejadą trenerów: Piolim, Montellą, Iachinim, Prandellim, ponownie Iachinim, a obecnie Vincenzo Italiano. Na szczęście wygląda na to, że ten ostatni powinien zostać we Fiorentinie na dłużej, a przynajmniej dokończyć obecny sezon.
Drogą Chiesy?
Nie dotyczy to jednak samego Serba. Wychowanek Partizana Belgrad prawdopodobnie już latem opuści Florencję, a możliwe, że stanie się to już w zimowym oknie transferowym. Powód jest dość prosty: nie ma zamiaru przedłużać kontraktu, który wygasa w 2023 roku.
- Fiorentina złożyła Dusanowi bardzo znaczącą ofertę, byłby najlepiej opłacanym graczem w historii klubu. Wielokrotnie poprawialiśmy naszą propozycję, by uznać wymagania piłkarza i jego agenta, osobiście próbowałem znaleźć rozwiązanie, by byli zadowoleni, jednak nasze starania nie zostały docenione - tak sytuację przedstawił Rocco Commisso, właściciel klubu.
To nie pierwszy taki przypadek, z którym musi mierzyć się Commisso. Identycznie wyglądała sytuacja z Federico Chiesą, który także mimo namów i hojnych propozycji odrzucał propozycje przedłużenia kontraktu. Ostatecznie trafił do Juventusu, a właściciel Fiorentiny nie mógł tego odżałować.
- Jak “Juve” sprowadziło Chiesę? Ukradli mi go, bo zaoferowali mu więcej pieniędzy. Są kluby takie jak Juventus, Inter, Barcelona, które są zadłużone i nie grają fair. Nie gramy na tych samych zasadach - narzekał amerykańsko-włoski biznesmen.
Chociażby z tego powodu trudno sobie wyobrazić, by Rocco Commisso chętnie puścił Vlahovicia do Turynu, choć część włoskich mediów donosi, że taki jest plan Serba i jego otoczenia, które ma zamiar odrzucać pozostałe oferty. W najgorszym wypadku mogą grać na wyczekanie i koniec kontraktu, choć oznaczałoby to spędzenie jeszcze kolejnego sezonu we Florencji.
Na taką stratę jednak Commisso, wyceniający Serba podobno na 80 milionów euro, nie może sobie pozwolić.
- Koszty transferów i prowizji dla agentów sprawiają, że ryzykuje się stratę piłkarza za darmo. To wydarzyło się z Gianluigim Donnarummą w Milanie i może powtórzyć się z Dusanem Vlahoviciem. Daliśmy mu szansę, by się wykazał, grał w młodym wieku. Strzelił 20 goli i teraz nie chce przedłużyć kontraktu - narzekał Włoch.
Prezydent Fiorentiny zwraca uwagę na to, że kluby powoli stają się zakładnikami piłkarzy.
- Nie da się podpisać pięcioletnich kontraktów, a nawet te nie mają pięciu lat, bo w trzecim sezonie już są renegocjowane. Przez trzy lata nie widziałem gracza, który chciałby negocjować, bo gra źle i nie zasługuje na to ile zarabia. Wszyscy chcą tylko więcej i więcej, a jak zaczną naprawdę dobrze grać, to następnego dnia chcą odejść - zżymał się Commisso.
Gdyby to zależało od prezydenta Fiorentiny, to z pewnością najchętniej sprzedałby serbskiego napastnika do Anglii. Po pierwsze, tam mógłby liczyć na największe pieniądze, po drugie, nie wzmocniłby swoich ligowych rywali. Oko na Serba ma pewnie cała czołówka Premier League, pojawiały się już również doniesienia na temat zainteresowania Atletico i Realu Madryt. Podobno Arsenal byłby skłonny zapłacić zimą oczekiwane przez Fiorentinę 80 milionów euro, jednak według Gianluki Di Marzio agent Vlahovicia nawet nie ma zamiaru z “Kanonierami’ rozmawiać, ponieważ celuje wyżej.
Z pewnością napastnika “Violi” chcieliby zobaczyć w swoich zespołach także kibice Interu, Milanu, czy Romy, jednak tutaj, tak jak w przypadku Juventusu, problemem mogą okazać się wymagania Fiorentiny.
- Dusan chciałby grać w Lidze Mistrzów, wygrać coś ważnego, nie zdziwię się jeśli odejdzie do Juventusu, choć chciałbym go zobaczyć razem ze Zlatanem, myślę że byłby szczęśliwy - rozważa Waleri Bożinow.
Pytanie brzmi, kim za kilka lat będzie Dusan Vlahović. Kompletnym niewypałem jak wspomniany wyżej Bułgar? Średniej klasy napastnikiem jak Marko Arnautović? Czy może absolutną gwiazdą pokroju Zlatana Ibrahimovicia? Jeden, czy dwa udane sezony miało wielu napastników, którzy jednak wielkiej kariery nie zrobili. Biorąc jednak pod uwagę głosy na temat zaangażowania, pracowitości i ambicji Serba, sufit wydaje się być dość wysoko.