"Robin" błyszczy bez "Batmana". Wielka gwiazda rośnie poza TOP6 Premier League
Przez lata był w cieniu kolegów, którzy zbierali laury za strzelane gole. Teraz, po odejściu najlepszej strzelby, wreszcie znalazł się na świeczniku. Jeden z najlepszych zawodników Premier League nie grających w klubach czołówki stoi przed wielką szansą. Bryan Mbeumo ma okazję zapracować na transfer do mocniejszej drużyny i może stanowić idealną odpowiedź na potrzeby kilku angielskich potęg.
Bryan Mbeumo już od pewnego czasu plasował się wśród najciekawszych nazwisk grających dla klubów spoza tzw. Big Six angielskiej Premier League. Jego forma w ostatnim okresie sprawia jednak, że uzasadnione jest nawet uznanie go za najlepszego gracza w tej kategorii. Kameruńczyk już we wcześniejszych sezonach pokazał, że mało co sprzyja mu tak, jak absencja Ivana Toneya. Teraz, po odejściu Anglika z Brentford, ma idealną okazję, by zapracować na transfer do mocniejszego zespołu.
“Robin” kilku “Batmanów”
Mbeumo trafił do Brentfordu pięć lat temu, jeszcze jako nastolatek. Właściwie od samego początku przygody w nowych barwach stał się ważnym ogniwem ofensywy londyńczyków. Czy to za czasów gry w Championship, czy to później w Premier League, rokrocznie był jedną z najlepszych strzelb zespołu. Tylko raz uplasował się poza czołową trójką klubowej klasyfikacji strzeleckiej, w “kanadyjce” ani razu nie wypadł poza podium. Miał jednak sporego pecha, bo nigdy nie kończył też jako najlepsza strzelba. Grał bowiem głównie u boku bramkostrzelnych napastników. Był kimś w rodzaju “Robina” przy “Batmanie”, u boku Olliego Watkinsa i Ivana Toneya, notujących w Brentford świetnie liczby.
Zawsze odgrywał rolę towarzysza gościa, który grał pierwsze skrzypce. Dopiero w ostatnich rozgrywkach, gdy Toney długo pauzował za złamanie zasad związanych z bukmacherką, nadeszła dla niego prawdziwa szansa. Udźwignął ciężar, stanowił główne źródło liczb, ciągnął ofensywę, ale zaliczył trzymiesieczną pauzę spowodowaną urazem i pod względem liczby bramek wyprzedził go ostatecznie Yoane Wissa.
Wspomniany Watkins doczekał się przenosin do Aston Villi. Toneya łączono z takimi ekipami jak Arsenal czy Chelsea i być może gdyby nie zawieszenie, to wylądowałby w jednej z wielkich angielskich marek. Kameruńczyk czekał na swoją chwilę w blasku fleszy, na możliwość przykucia uwagi mocniejszych klubów. I ta wreszcie nadeszła.
Nie ma Toneya, jest zabawa
Poprzednie kampania pokazała, że lewonożny prawoskrzydłowy jest w stanie samemu wejść w rolę “Batmana”. Gdy najlepszy strzelec zespołu w ostatnich sezonach karnie pauzował, to on był punktem centralnym. Zaliczył 25 występów (z tego 22 w podstawowym składzie), strzelił dziewięć bramek, zaliczył sześć asyst. Wagę ofensywnego zawodnika dobrze obrazuje bilans “Pszczół” w zależności od jego obecności w podstawowym składzie. Aż osiem z dziesięciu ich zwycięstw w lidze miało miejsce, gdy zaczynał mecze od pierwszej minuty. W 13 kolejkach, które ominął z powodu urazu, drużyna ze stolicy nie przegrała zaledwie trzy razy (dwie wygrane, jeden remis). Gdy był kontuzjowany, w ataku, poza liczbami, ewidentnie brakowało jego szybkości, bezpośredniości i dobrego dryblingu.
Pokazać pełnię umiejętności pomagała mu właśnie absencja Toneya. Już od pewnego czasu bacznie obserwujący Brentford mogli dostrzec, że nieobecność Anglika ewidentnie służy jego partnerowi. Najlepsza strzelba drużyny w pewnym sensie potrafiła “zdominować” całą ofensywę. Jeśli Toney był w formie, miało to jak najbardziej korzystny wpływ na zespół, choć partnerzy z ataku “cierpieli”.
Tymczasem w okresie, gdy Toneya zabrakło, Mbeumo grał “życiówkę”. Łącznie ma na koncie 104 mecze w Premier League. Strzelił w nich 27 goli i zanotował 21 asyst. Portal StatMuse wylicza, że prawie 44% z nich (13 bramek i osiem asyst) zanotował w zaledwie 27 występach, gdy nie grał u boku Anglika. Jeżeli nie uwzględnimy karnych, wykonywanych pod nieobecność kolegi, to współczynnik ten dalej będzie imponujący - na poziomie 37%.
Teraz, gdy przebąkujący już od dawna o chęci zmiany barw Toney odszedł do Arabii Saudyjskiej, to Kameruńczyk na dobre stał się numerem jeden. Sezon rozpoczął w świetnym stylu. Po sześciu kolejkach ma na koncie już pięć trafień. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że jego gole były warte aż pięć z siedmiu zdobytych przez Brentford oczek. Gdyby je “odjąć”, wygrane mecze z Crystal Palace i Southampton zakończyłyby się remisami. Z kolei ostatnie, zremisowane starcie z West Hamem skończyłoby się bez punktów.
We wspomnianej konfrontacji z “Młotami” Mbeumo zapisał się też w historii klubu. Przeskoczył Toneya w klasyfikacji piłkarzy z udziałem w największej liczbie trafień na murawach Premier League. Jak wspominaliśmy, łącznie ma 48 goli i asyst, o jeden “punkt” więcej od Anglika. I nawet jeśli Kameruńczyk ma o 19 występów więcej na murawach angielskiej ekstraklasy, to i tak ma to wymiar symboliczny.
Pora na niego?
Skoro 25-latek notuje dobre (a nawet świetne, biorąc pod uwagę, w jakim gra zespole) liczby i wreszcie nie ma obok niego piłkarza, który mógłby skraść mu show, wydaje się, że to jego wielki moment. Szansa, by zapracować na przenosiny do jednego z klubów o wielkich ambicjach, sięgających nawet walki o trofea. Już latem pozyskanie go miał rozważać Arsenal. Brytyjskie media piszą również o zainteresowaniu Liverpoolu czy Newcastle United.
Mbeumo robi sobie świetną reklamę. Pokazuje to, co widzieliśmy w poprzednich rozgrywkach, gdy opierała się na nim ofensywa. Potrafi ruszyć z piłką, minąć jednego lub kilku rywali, zrobić różnicę na murawie. Strzelił najwięcej bramek z całego zespołu. Zgodnie z danymi portalu FBref przewodzi też, jeśli chodzi o wykreowane szanse strzeleckie (24, ponad dwukrotnie więcej, niż jakikolwiek kolega z drużyny). Zdobył także najwięcej terenu, prowadząc piłkę, co jest statystyką nietypową dla zawodnika linii ataku - tym bardziej świadczy to o tym, ile od niego zależy.
- Jego brak był naszym największym osłabieniem przez cztery miesiące w poprzednim sezonie, nawet pod nieobecność Toneya - mówił o nim po meczu z West Hamem prowadzący Brentford Thomas Frank. - Byl naszym kluczowym zawodnikiem, a w tym sezonu znów coś dołożył, strzelając pięć goli w sześciu meczach. To niesamowite. A do tego kreuje. To świetny zawodnik. Jestem przekonany, że zagra dla większego klubu. Na miejscu takiego klubu bym go ściągnął - cytował słowa duńskiego trenera Express.
Prawoskrzydłowy grający lepiej lewą nogą może przydać się w kilku z najmocniejszych klubów w kraju. Arsenal wciąż nie ma alternatywy dla Bukayo Saki. Przyszłość Mohameda Salaha w Liverpoolu nadal stoi pod znakiem zapytania, bo jego umowa wygasa wraz z końcem rozgrywek. Czy to właśnie któryś z tych zespołów okaże się kolejnym przystankiem w karierze Mbeumo? Czas pokaże. Jeżeli jednak utrzyma świetną formę, to kolejnego lata będzie o nim głośno. Na taką szansę czekał. Na razie świetnie ją wykorzystuje. I nie dziwota, bo udowadniał już, że potrafi wejść na poziom przerastający Brentford.