Robert Lewandowski w FC Barcelonie? To ma sens. Oto główne powody. "Nie oszukujmy się"

Robert Lewandowski w Barcelonie? To ma sens. Oto główne powody. "Nie oszukujmy się"
Xinhua / Sipa / PressFocus
Kadra kadrą, ale media z całego świata coraz głośniej spekulują na temat możliwych przenosin Roberta Lewandowskiego do Barcelony. Na papierze taki transfer absolutnie ma sens. Jest kilka powodów za tym, aby kapitan reprezentacji Polski po wielu latach w końcu odszedł z Bayernu i podjął się nowego, wielkiego wyzwania w karierze.
Do niedawna tego typu ruch należałby do kategorii science-fiction. Jeszcze na początku sezonu Bayern z Robertem Lewandowskim na czele zlał rozbitą Barcelonę, której wieszczono rychły upadek. Wtedy wydawało się, że forma Polaka sprawi, że spokojnie dostanie on zasłużone przedłużenie kontraktu. Minęło jednak kilka miesięcy, włodarze mistrzów Niemiec nawet nie rozpoczęli negocjacji w sprawie ewentualnej prolongaty, a “Duma Katalonii” w coraz szybszym tempie wraca do żywych na piłkarskiej mapie Europy. I kto wie, czy niedługo konduktorem w rozpędzającej się machinie Xaviego nie zostanie właśnie “Lewy”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zapewniony komfort

Dyskusji o jakimkolwiek transferze w ogóle by nie było, gdyby monachijscy możnowładcy zachowali się we właściwy sposób i po prostu spełnili oczekiwania Lewandowskiego. Dziennikarscy spece od transferów, Fabrizio Romano czy Christian Falk, wielokrotnie podkreślali, że Polak chce zostać w stolicy Bawarii, ale liczy na kilkuletni kontrakt i prawdopodobnie również drobną podwyżkę. Akurat Lewandowski jest jednym z niewielu zawodników na świecie, który ma wszelkie prawo domagać się każdych pieniędzy za jakość, jaką oferuje na boisku. Wystarczy przytoczyć, że strzelił 157 goli w ostatnich 150 kolejkach ligowych, praktycznie każdy mecz kończy z minimum jednym trafieniem, a dzień bez pobitego rekordu jest dla niego dniem straconym.
Będąc absolutnym boiskowym liderem swojej drużyny, “Lewy” spokojnie może oczekiwać umowy na kolejne trzy lata przy drobnej poprawie warunków finansowych. Tymczasem dyrektorzy Bayernu jakby w ogóle zapomnieli, że mają w swoim klubie kogoś takiego, jak Robert Lewandowski. Niedawno “Die Roten” ogłosili przedłużenie umowy, ale z Kingsleyem Comanem, który dostał sowitą podwyżkę. Francuz w Bayernie strzelił łącznie 48 goli, o trzy więcej od Polaka, licząc jedynie jego bramki w tym sezonie. Fakt, że to skrzydłowy jako pierwszy został ozłocony przez Bawarczyków, można odbierać jako policzek dla Lewandowskiego. I wiek nie ma tu żadnego znaczenia, bo raczej 33-letni napastnik nie wybiera się na emeryturę, będąc najlepszą “dziewiątką” świata.
- Jeśli Salihamidzić i Hainer nie skontaktowali się z Lewandowskim w sprawie nowej umowy, to uważam, że jest to brak szacunku. Nie do pomyślenia, że doszłoby do takiej sytuacji za czasów Uliego Hoenessa czy Kalle Rummenigge. Bayern może jedynie cieszyć się, że Lewandowski ma tak wspaniały charakter. Nie rozumiem jednak postępowania klubu wobec Polaka - przyznał niedawno Lothar Matthaeus na łamach “Sport Bild”.
W obliczu martwych negocjacji po Lewandowskiego ma zgłaszać się FC Barcelona. Kataloński “Sport” informował, że “Barca”, w przeciwieństwie do opieszałych włodarzy Bayernu, oferuje Polakowi umowę do 2026 roku na odpowiednich warunkach finansowych. Matteo Moretto ze stacji “Sky Sports” potwierdził, że w ostatnich tygodniach temat ten był omawiany przez Joana Laportę i Piniego Zahaviego, odpowiednio prezesa “Blaugrany” i agenta Lewandowskiego, których łączą przyjacielskie relacje. Oczywiście, nie ma jeszcze mowy o żadnym porozumieniu, jednak widać, że “Barca” jest gotowa przeprowadzić ten hitowy ruch. Samo zaangażowanie z jej strony stanowi kompletne przeciwieństwo działań Bayernu. W Monachium w soboty fetuje się dublety napastnika, żeby przez kolejne dni tygodnia zapomnieć o tym, że zasługuje on na zabezpieczenie przyszłości.

Prestiż rozgrywek

Gdyby nadarzyła się taka okazja, Lewandowski powinien z kilku powodów rozważyć ofertę Katalończyków. Niewątpliwie jednym z nich jest większy prestiż ligi hiszpańskiej, a zwłaszcza Barcelony.
- Lewandowski chciałby pewnego dnia zagrać w La Liga - poinformował niedawno Fabrizio Romano w podcaście “Here We Go”.
Trudno się dziwić, bowiem rozgrywki na Półwyspie Iberyjskim, mimo mniejszych lub większych problemów jej czołowych przedstawicieli, nadal dystansują Bundesligę. W La Liga gra więcej dobrych zespołów, zachodzą one dalej w europejskich pucharach i przede wszystkim przykuwają uwagę większej publiki. Bayern w porównaniu z “Barcą” to również światowa marka, jednak do jego wyczynów świat sportu już się przyzwyczaił. Kiedy monachijczycy wygrają jedenaście meczów z rzędu, to jest to materiał na dwa zdania pochwał. Gdy to samo robi Barcelona, zainteresowanie staje się znacznie, ale to znacznie większe.
Wystarczy spojrzeć na ostatnią galę Złotej Piłki, która elektryzowała miliony kibiców na całym świecie, szczególnie w naszym kraju. Mimo wielkich nadziei na pierwszym triumf Polaka w dziejach, musieliśmy zaakceptować, że to nie Lewandowski, ale Leo Messi odebrał najcenniejszą indywidualną nagrodę dla piłkarza. Wcześniej Pedri został wybrany najlepszym piłkarzem młodego pokolenia, a Złota Piłka kobiet powędrowała do rąk Alexii Putellas. W pewnym sensie można powiedzieć, że wszystkie najważniejsze nagrody dostali gracze Barcelony. Naturalnie, Messi w listopadzie był już zawodnikiem PSG, jednak chyba nikt nie łudzi się, że to akurat jego “popisy” na Parc des Princes przekonały elektorów.
Indywidualne nagrody to nie wszystko, ale w kilku wywiadach czuć było, że Lewandowski ma pewien żal o to, że musiało mu wystarczyć drugie miejsce. Ubiegłoroczna gala potwierdziła zatem jedno - gol zdobyty w Bayernie przeciwko dajmy na to Eintrachtowi Frankfurt nie równa się trafieniu piłkarza Barcelony z Valencią. Gdyby Lewandowski trafił na Camp Nou i utrzymał obecną formę, a raczej nic nie zwiastuje jej nagłego regresu, jego szanse na triumfy we wszystkich plebiscytach zwiększyłyby się kilkukrotnie.

Nowe wyzwanie

Transfer Lewandowskiego do Barcelony miałby też sens z prostej i naturalnej dla człowieka chęci spróbowania w swoim życiu czegoś nowego. Całą dotychczasową karierę napastnik spędził grając w ligach polskiej i niemieckiej. Patrząc na jego ostatnie poczynania, można powiedzieć, że przeszedł już nawet grę zwaną Bundesligą. I to na wszystkich poziomach trudności.
Pod względem czysto sportowych osiągnięć jedyne, co może skłonić Lewandowskiego do pozostania, to perspektywa pobicia rekordu w liczbie bramek w Bundeslidze. Legendarny Gerd Mueller zdobył ich 365, Polak na tę chwilę ma na koncie 308 trafień. Pytanie jednak, czy warto gonić za którymś z kolei wyczynem, odbierając sobie możliwość gry w nowym zespole, innej lidze, świeżym otoczeniu?
A barcelońskie wyzwanie byłoby niezwykle ciekawe ze względu na strukturę zespołu z Camp Nou. Xavi buduje obecnie podwaliny projektu, który wciąż potrzebuje boiskowego lidera, gwiazdy największego formatu. Przyszłość jest zabezpieczona przez młodych Pedriego czy Gaviego, najbardziej palące sektory zostaną wzmocnione darmowymi transferami pokroju Andreasa Christensena czy Francka Kessiego. W drużynie nadal będzie jednak brakowało goleadora, zawodnika gwarantującego nie -naście, ale kilkadziesiąt goli. Stąd medialne doniesienia zainteresowaniu Erlingiem Haalandem, Mohamedem Salahem czy teraz Lewandowskim. Polak mógłby wejść do młodego, ambitnego zespołu ze świetną atmosferą. Brakuje jedynie owocowych czwartków, aby “Barca” mogła zacząć reklamować się na serwisach z ofertami pracy.

Cudowne miejsce

Robert Lewandowski mógłby stać się twarzą odrodzonej Barcelony, która małymi kroczkami drepcze w kierunku szczytu, z którego z hukiem spadła. Ale nie tylko sportowe aspekty przemawiają za tym, by polski snajper poważnie rozważył porzucenie stolicy Bawarii.
- Barcelona to pięknie miejsce do życia, plaża. Pamiętajmy, że Robert kupił dom na Majorce. Tam żyje się w innym klimacie. Kwestie dookoła piłkarskie też mogą mieć znaczenie. Barcelona będzie grała o wszystko w przyszłym sezonie, a ty możesz być jednym z jej symboli - stwierdził niedawno Mateusz Borek na antenie “Kanału Sportowego”.
Nie oszukujmy się, pod względem komfortu życia Monachium nawet nie stało obok Barcelony. Inaczej żyje się w otoczeniu architektury Antonio Gaudiego, spacerując po słonecznej La Rambli, a inaczej krocząc Hildegard Strasse zaprojektowaną przez szerzej nieznanego Hansa bądź Friedricha.
- Haaland i Mbappe w Barcelonie? Obaj są daleko od klubu. Nigdy nie zgodzilibyśmy się na wydanie takich sum. Lewandowski? Nie mogę powiedzieć, czy z nim rozmawiamy. W klubie powiedzieliby, że utrudniam negocjacje. Powiem tylko, że czołowi gracze chcą dołączyć do Barcelony - rzucił Joan Laporta w ostatnim wywiadzie dla “RAC1”.
W słowach sternika Barcelony można wyczuć, że raczej zdał sobie sprawę, że nie zdoła sprowadzić ani Norwega, ani Francuza. W przypadku Lewandowskiego sprawa pozostaje otwarta. Nadal wszystko zależy od woli włodarzy Bawarczyków, którzy być może wreszcie pójdą po rozum do głowy i łaskawie zaoferują swojemu najlepszemu zawodnikowi poprawę warunków kontraktu.
Gdyby jednak impas na linii Bayern - Lewandowski nadal trwał, Polak powinien zerkać tylko w jednym kierunku. Słoneczna Katalonia, druga najlepsza liga świata i obiecujący projekt potrzebujący lidera czekają. Barcelona ma wszystko, by być następnym przystankiem w karierze najlepszego polskiego piłkarza w dziejach.

Przeczytaj również