Reprezentant Polski znów z problemami w MLS. Po dobrej formie nie ma śladu. "Coraz bardziej niepokojące"
Czas decydujących rozstrzygnięć w MLS zbliża się wielkimi krokami. Przed Polakami najważniejsze mecze sezonu w walce o awans do play-offów. Którzy z nich są najbliżej osiągnięcia celu?
MLS rządzi się swoimi prawami, a jedną z podstawowych różnic jest podział rozgrywek na sezon zasadniczy i play-offy. W tym roku formuła nieco się zmieniła i aż dziewięć drużyn z obu konferencji może rywalizować o mistrzostwo ligi. Siedem zespołów zapewnia sobie awans do 1/8 rozgrywek, a pozostałe dwie będą rywalizować o jedno miejsce w drabince turniejowej. Najlepsze zespoły ze Wschodu i Zachodu spotkają się w MLS Cup. Zanim jednak do tego dojdzie, potrzeba rozstrzygnięć w sezonie zasadniczym, gdzie dobiegająca końca walka o ostatnie miejsca zapewniające awans do play-offów jest bardziej zacięta.
Największe emocje wśród polskich kibiców budzi rywalizacja na Wschodzie. FC Cincinnati już w ten weekend może zostać mistrzem sezonu zasadniczego, awans zapewniły sobie także Orlando City, Philadelphia Union, Columbus Crew, Atlanta United i NE Revolution. Nashville SC jeszcze oficjalnie nie potwierdziło swojego udziału w play-offach, natomiast niemal pewne jest, że zagra przynajmniej we wstępnej rundzie w Konferencji Wschodniej. To oznacza, że o pozostałe dwa miejsca dające grę w postseason walczy aż siedem zespołów i większość z rywali Polaków (Charlotte FC: Świderski, Jóźwiak, Sobociński; D.C. United: Mateusz Klich, Chicago Fire: Kacper Przybyłko) ma czym postraszyć. NY Red Bulls 13 razy z rzędu (!) awansowało do play-offów i chce kontynuować tę imponującą serię. Z kolei New York City FC w ostatnich pięciu spotkaniach zdobyło 11 na możliwych 15 punktów - to drugi najlepszy wynik w lidze po Portland Timbers. Inter Miami jest zaś rozpędzony i nikt nie będzie zdziwiony, jeżeli Messi i spółka kolejny raz dokonają cudu.
Kłopoty tercetu z Charlotte
Głównym celem Charlotte FC w swoim drugim sezonie w MLS jest awans do play-offów. Tymczasem ekipa Karola Świderskiego, Kamila Jóźwiaka i Jana Sobocińskiego z każdym kolejnym meczem komplikuje swoją sytuację. Co prawda piłkarze Charlotte wciąż są zależni tylko od siebie, ale niepokojąco wygląda fakt, że od początku czerwca wygrali zaledwie jeden ligowy mecz na 14 rozegranych. Co prawda większość z nich zremisowali, lecz nie wygląda to optymistycznie.
Sobociński niezmiennie pełni marginalną rolę w drużynie, ale to jest niezmienne od początku przygody w tym klubie i raczej nikt nie spodziewał się, że będzie pierwszoplanową postacią. Coraz bardziej niepokoi natomiast postawa Jóźwiaka. Skrzydłowy podpisał kontrakt jako Designated Player i po chwilowym przebłysku z kwietnia nie był w stanie wrócić na ten sam poziom po kontuzji mięśniowej. Aktualnie wchodzi raczej z ławki i nie ma co się oszukiwać, nie wygląda to przekonująco. Z trójki Polaków najbardziej wyróżnia się oczywiście Świderski i to właśnie jego bramek Charlotte FC potrzebuje jak tlenu, a te ostatnio padają znacznie rzadziej (trzy trafienia w dziesięciu ostatnich meczach ligowych). Rok temu między innymi goli Polaka zabrakło w kluczowych momentach sezonu, co zaowocowało brakiem awansu do play-offów.
Tym razem w klubie nie mogą sobie pozwolić na powtórkę, jeżeli chcą włączyć się do walki o mistrzostwo MLS. Przed drużyną z Karoliny Północnej jeszcze pięć meczów, z czego trzy ostatnie to starcia z bezpośrednimi rywalami do awansu: wyjazd do Chicago oraz dwa mecze z Interem Miami na zakończenie rozgrywek w rundzie zasadniczej. Zaległy wyjazd i domowe spotkanie w Decision Day. Wiele wskazuje na to, że losy Charlotte FC mogą bić się o awans do postseason do samego końca, natomiast optymistycznie nastraja fakt, że ekipa polskiego tercetu nie rozegra żadnego z kluczowych meczów w trakcie październikowej przerwy reprezentacyjnej
Trudne zadanie Klicha
D.C. United w poprzedni weekend przegrało 3:5 jeden z najważniejszych meczów sezonu z NY Red Bulls. To znacząco komplikuje sytuację drużyny Mateusza Klicha, bo ze wszystkich zespołów walczących o play-offy na Wschodnie to właśnie DCU ma najwięcej rozegranych spotkań. Najbliższe dwa wyjazdowe starcia będą więc absolutnie kluczowe. Jeżeli w rywalizacji z Vancouver Whitecaps i Austin FC ekipa Polaka nie zdobędzie przynajmniej czterech punktów, to mecz z New York City FC w Decision Day może być już bez znaczenia, a ekipa ze stolicy czwarty rok z rzędu nie awansuje do play-offów.
Trener Wayne Rooney podczas konferencji prasowej podkreślił, jak ważne będzie starcie z Whitecaps: - Myślę, że wszyscy sobie zdajemy sprawę, że jesteśmy teraz w sytuacji, w której musimy wygrać. Jeśli nie wygramy tego meczu, będzie to awans do play-offów będzie bardzo trudny i mało prawdopodobny. Wiemy więc, że presja spoczywa na mnie i na zawodnikach. Jednym z zawodników obok Christiana Benteke, który będzie musiał stanąć na wysokości zadania, jest właśnie Klich. Więcej o dobrej dyspozycji “Clichy’ego” pisaliśmy TUTAJ.
Policzkiem dla fanów DCU mogą być też sukcesy byłych szkoleniowców tej drużyny. Ben Olsen poprowadził Houston Dynamo do wygranej w Pucharze Stanów Zjednoczonych i prawdopodobnie zapewni drużynie z Teksasu udział w play-offach. Z kolei na Wschodzie Hernan Losada może zająć ostatnie miejsce premiowane grą dalej z CF Montreal, drużyną mającą matematycznie największe szanse na występy w dalszej fazie rozgrywek ze wszystkich zespołów walczących o dwa pozostałe miejsca. Taka sytuacja spowodowałaby, że posada Wayne’a Rooneya wisiałaby na cienkim włosku.
Na zakręcie
Kariera Kacpra Przybyłki od momentu zamiany Philadelphii Union na Chicago Fire znajduje się na zakręcie. Napastnik gra w klubie w Wietrznego Miasta sporadycznie, a jego drużyna nie zachwyca. Jednak mimo wszystko na cztery mecze przed końcem sezonu zasadniczego ma absolutnie wszystko w swoich rękach. Każde spotkanie to bezpośrednie starcie z rywalem walczącym o awans do play-offów w tej samej konferencji. Dobre wyniki z NY Red Bulls, Interem Miami, Charlotte FC i New York City FC powinny zapewnić ekipie z Illinois grę w postseason. Fani jednak nie robią sobie zbyt wielkich nadziei, bo ich ulubieńcy nie wygrali żadnego meczu od lipca.
Pozytywne nastroje na Zachodzie
Nieco spokojniej w kontekście Polaków jest na Zachodzie. Mateusz Bogusz stoi na dobrej drodze do awansu do play-offów. Jego Los Angeles FC zajmuje drugie miejsce w tabeli i wiele wskazuje na to, że dokona tego już w najbliższych meczach. Mistrzowie poprzedniego sezonu mają za sobą bardzo wyczerpujące miesiące, a przecież przy pozytywnych rozstrzygnięciach mogą rozegrać nawet 60 spotkań w tym sezonie, co już teraz powoduje częste rotacje w wykonaniu trenera.
Inny z Polaków, Sebastian Kowalczyk, oglądał w środku tygodnia, jak jego drużyna sięgnęła po Puchar Stanów Zjednoczonych, pokonując w finale Inter Miami. Polak co prawda nie pomógł Houston Dynamo w tych rozgrywkach, ale z każdym kolejnym meczem MLS radzi sobie coraz lepiej. Zespół z Teksasu zajmuje wysokie, czwarte miejsce w Konferencji Zachodniej i choć większość ekip dzielą niewielkie różnice punktowe, to podopieczni Bena Olsena są na fali wznoszącej. Bez wątpienia drużyna byłego zawodnika Pogoni Szczecin zalicza się do pozytywnych zaskoczeń tego sezonu i jeżeli w ostatnich czterech meczach sezonu zasadniczego utrzymają formę z ostatnich tygodni, powinni zameldować się w postseason.
Z kolei Jarosław Niezgoda nie zagra do końca sezonu z powodu zerwanego więzadła, co prawdopodobnie kończy jego przygodę z Oregonem. Portland Timbers po słabszej serii w ostatnich meczach nie mają sobie równych pod względem zdobywania punktów i znacząco poprawili swoją sytuację w kontekście walki o play-offy. Jedno jest pewne, emocji z pewnością nie zabraknie i to nie tylko w meczach z udziałem Polaków.