Na tej pozycji reprezentacja ma problem. "Może warto było go powołać?"
Reprezentacja Polski wraca do gry. Już w najbliższych dniach podopieczni Michała Probierza rozegrają mecze Ligi Narodów ze Szkocją oraz Chorwacją, a selekcjoner stanie przed kilkoma dylematami. Martwić może m.in. niewielkie pole manewru na pozycji defensywnego pomocnika.
Kibice reprezentacji Polski mieli ponad dwa miesiące odpoczynku od oglądania w akcji biało-czerwonych. Ostatni jak do tej pory mecz, ten z Francją podczas EURO, wlał w nasze serca sporo optymizmu. Chociaż Lewandowski i spółka grali tam o pietruszkę, to naprawdę mocno postawili się wciąż aktualnym wicemistrzom świata, remisując 1:1.
Mecz, który pokazał kierunek
Wydaje się też, że tamto spotkanie pokazało, jak reprezentacja Polski powinna grać w środku pola. Chociaż naprzeciwko był arcymocny rywal, Michał Probierz wykazał się sporą odwagą i posłał w bój dość ofensywny kwartet środkowych pomocników, rezygnując z klasycznej “szóstki” w składzie. To zdecydowanie zdało egzamin. Współpraca Jakuba Modera, Piotra Zielińskiego, Sebastiana Szymańskiego i Kacpra Urbańskiego wyglądała przynajmniej solidnie. Każdy z tych piłkarzy posiada w swoim repertuarze spore pokłady kreatywności, co było widać na murawie. Reprezentacja wyszła grać z potężną Francją w piłkę. Nie tylko przeszkadzać. I ugrała dobry wynik. Co jednak ważniejsze, dostaliśmy jasny dowód, że tak po prostu można. Właściwie z każdym rywalem, skoro udało się z “Trójkolorowymi”.
Teraz najlepszym pomysłem byłoby pewnie szlifowanie tego ustawienia i posyłanie w bój tych samych piłkarzy, ale niestety pojawia się problem. Wspomniany już Moder, który jak nikt inny z biało-czerwonych potrafi łączyć swoje zadania defensywne z ofensywnymi, od wspomnianego meczu z Francją nie rozegrał choćby minuty. Przez ostatnie tygodnie leczył kontuzję i choć został na wrześniowe zgrupowanie powołany, to jego forma, i fizyczna, i piłkarska, stoi pod dużym znakiem zapytania. Polak dopiero kilkanaście dni temu wrócił do treningów z pierwszym zespołem Brighton.
Jak to poukładać?
To na pewno komplikuje sytuację reprezentacji w środku pola. Drugiego Modera po prostu w tym zespole nie ma. Podobną rolę może w teorii pełnić jedynie Jakub Piotrowski, ale on z bardzo słabej strony zaprezentował się podczas EURO. Z Bułgarii, gdzie nadal występuje, coraz rzadziej docierają też do nas głosy o jego wysokiej formie. To po prostu nie jest piłkarz tego samego kalibru.
Jeśli nie Moder i nie Piotrowski, to kto? Ultraofensywne ustawienie z Zielińskim, Szymańskim, Urbańskim i na przykład robiącym ostatnio furorę Mateuszem Boguszem? Na papierze wygląda to fajnie, ale bez wątpienia aż zbyt odważnie. To nie Football Manager. Jakoś ten środek pola trzeba jednak zabezpieczyć. Zostaje zatem posłanie w bój kogoś z dwójki Bartosz Slisz - Mateusz Kowalczyk. To jedyne “szóstki” powołane przez Probierza.
Slisz został natomiast mocno zweryfikowany na mistrzostwach Europy i już przed nimi, gdy kadra grała sparingi. Podczas niemieckiego turnieju od pierwszej minuty zagrał przeciwko Austriakom i wyglądał bardzo źle. Nie bez powodu potem nie podniósł się już z ławki, gdy biało-czerwoni walczyli z Francją. Pomocnik Atlanty United ma oczywiście swoje atuty, głównie w destrukcji, ale piłkarsko jest po prostu mocno ograniczony. A jak zdążyliśmy już wspomnieć, kadra grała ostatnio lepiej, gdy zwiększała pokłady kreatywności w środku pola.
Zostaje więc Kowalczyk, ale to chłopak, który pierwszy raz w swoim życiu przyjechał na zgrupowanie reprezentacji. Trzeba byłoby mieć więc sporo odwagi, by od razu rzucić go na głęboką wodę i wystawiać w pierwszym składzie. Przykład Kacpra Urbańskiego pokazuje co prawda, że czasami taki młody chłopak potrafi wejść do zespołu i z miejsca zostać jego ważnym punktem, ale po pierwsze, nie są to częste przypadki, a po drugie - Urbański wcześniej złapał sporo szlifów w mocnej Serie A, natomiast Kowalczyk, będący na wypożyczeniu do GKS-u Katowice, póki co wyróżnia się tylko w polskiej Ekstraklasie.
Powołania budzą wątpliwości
Biorąc pod uwagę “posuchę” wśród tych bardziej defensywnych pomocników, spore wątpliwości wzbudziły więc powołania Michała Probierza. Padały głównie dwa nazwiska, które ostatecznie nie znalazły się na liście. Taras Romanczuk i Karol Linetty.
Pierwszy z wymienionych był na ostatnim EURO i na premierowy mecz z Holandią wyszedł nawet w podstawowym składzie. Zaprezentował się naprawdę solidnie, ale kilka dni później z Austrią już nie zagrał, a kontuzja sprawiła, że nie był też do dyspozycji selekcjonera podczas starcia z Francuzami. Podczas gdy głosy krytyki spadały po turnieju na Slisza czy Piotrowskiego, o Romanczuku mówiło i pisało się raczej pozytywnie. 55 minut na tle “Oranje”, nawet jeśli to niewiele, pokazało, że ten gość może być kadrze potrzebny.
Tym razem Romanczuk nie został natomiast powołany. Kontuzja? Miał ją całkiem niedawno, ale wyłączyła go ona z gry w zasadzie tylko na jeden mecz. Potem wrócił na murawę i ostatnio występował już w dwóch meczach Jagielonii od deski do deski. Trudno zatem właśnie w kwestiach zdrowotnych szukać przyczyn pominięcia przez Probierza. To raczej po prostu decyzja selekcjonera.
Być może wobec takiego nieurodzaju warto było spojrzeć w kierunku… Karola Linettego? To oczywiście piłkarz, który w kadrze dostał już multum szans i nie potrafił z nich skorzystać, ale od dłuższego czasu jest w naprawdę dobrej formie. Kiedyś regularnie przyjeżdżał na kadrę, nawet gdy w klubie nie miał mocnej pozycji. Teraz powołania zaś nie przychodzą, a 29-latek jest istotnym punktem Torino. Wychowanka Lecha chwaliliśmy już kilka miesięcy temu (TUTAJ). Z tonu nie spuszcza on też na początku bieżącej kampanii.
Pozostaje mieć nadzieję, że Michał Probierz, który bez wątpienia zasłużył na kredyt zaufania, odpowiednio poukłada wszystkie klocki. I w środku pola, i na innych pozycjach. Zobaczymy to już w najbliższych dniach, gdy biało-czerwoni zmierzą się ze Szkocją oraz Chorwacją.