Rekordowe rozczarowanie Lecha Poznań. 0 goli, 0 asyst, wielkie pieniądze
Najdroższy transfer do klubu w historii ligi w tym sezonie strzelił 0 goli i zaliczył 0 asyst. Oczywiście to uproszczenie, ale liczby w tym wypadku mówią dużo. Mowa o Alim Gholizadehu z Lecha Poznań, który w tym sezonie najprawdopodobniej nie poprawi już tych statystyk, a kosztować miał - według informacji z klubu - 1,8 mln euro. Czy Irańczyk ma jeszcze szansę zawojować polską ligę, czy pozostanie jednak transferowym niewypałem?
W 26. kolejce PKO Ekstraklasy Lech Poznań mierzył się na wyjeździe ze Stalą Mielec. Tam swój siódmy i piąty z rzędu (na 12 spotkań licząc ligę i puchar) mecz w pierwszej jedenastce "Kolejorza" rozpoczął Ali Gholizadeh. Dokończył go w całości, ale najprawdopodobniej był jego ostatni występ w tym sezonie.
- Ostatnia minuta meczu w Mielcu i... Ali został uderzony. To problem z kolanem. Wszystko wskazuje na to, że będzie do zabiegu - mówił ze smutkiem po niedzielnym spotkaniu z Pogonią Szczecin Mariusz Rumak.
Irańczyk pauzować będzie 4-6 tygodni, w zależności od tego, jak przebiegać będzie rehabilitacja. A z tą już było wczesniej nieciekawie.
Zatem sezon dla 28-latka kończy się tak, jak zaczął.
Ogromne ryzyko
11 lipca 2023 roku Lech Poznań potwierdził doniesienia medialne i nowym skrzydłowym klubu został wspomniany 28-letni Irańczyk, który przeszedł do "Kolejorza" na zasadzie transferu definitywnego z belgijskiego Royal Charleroi. Lech został jego trzecim klubem w karierze. W Belgii w 120 meczach strzelił 20 goli i zaliczył 23 asysty.
W mediach przemycano wiadomość, że został kupiony za 1,8 mln euro, a kwota wraz z bonusami może wynieść nawet nieco ponad 2 mln euro. To najdroższy ruch do polskiego klubu w historii ligi. Według belgijskich mediów kwota miała wynosić nieco ponad milion euro. Zgadzały się za to informacje o konkretnych bonusach. W Poznaniu podpisał 3-letni kontrakt.
Irańczyk przyszedł jednak do Lecha z kontuzją kolana. Według naszych informacji miał on przejść artroskopię kolana, która miała nastąpić na przełomie marca i kwietnia 2023.
Początkowo mówiło się, że piłkarz na koniec sierpnia/początek września wróci do pełnych treningów z zespołem. Wówczas Lech rywalizował w eliminacjach Ligi Konferencji i mówiło się, że będzie on gotowy na ewentualny awans "Kolejorza" do fazy grupowej tych rozgrywek. Zresztą w klubie dało się usłyszeć, że gdyby nie kupno Aliego jako kontuzjowanego, to jego cena byłaby wyższa i "zawodnika o takich umiejętnościach ciężko byłoby ściągnąć do naszej ligi". Dlatego do klubu miał też dołączyć Dino Hotić, który do gry był od razu (też z powodu urazu nie zagra do końca sezonu). Ta dwójka miała docelowo zastąpić Michała Skórasia.
To było ogromne ryzyko. Nie wszyscy w Lechu byli przekonani do tego transferu, ale osobiście ten ruch "przyklepał" właściciel klubu, czyli Piotr Rutkowski, który wyłożył pieniądze na transfer. Mimo że dokładnie nie wiadomo było, kiedy Gholizadeh będzie gotowy do gry. Zgodę na ten transfer miał też wydać dr Krzysztof Pawlaczyk, czyli szef sztabu medycznego Lecha. Lewonożny piłkarz zanim trafił do klubu miał przejść szczegółowe badania kolana, a po przybyciu w lipcu rozpoczął rehabilitację w Poznaniu.
Jak było? Większość kibiców pamięta. Zanim Ali zaliczył pierwsze minuty, to Lech m.in. odpadł w haniebnym stylu z europejskich pucharów z niżej notowanym Spartakiem Trnawa, czy zaliczył najwyższą porażkę od 23 lat, przegrywając z Pogonią Szczecin 0:5.
Zadebiutował dopiero ostatniego dnia października w meczu pucharowym z Zawiszą Bydgoszcz (4:0), gdzie zaliczył 24 minuty, wcześniej rozgrywając 45 minut w klubowych rezerwach ze Stomilem Olsztyn.
Irańczyk wprowadzany do gry był powoli. Do końca roku zagrał jeszcze cztery razy (dwa w pierwszym składzie), co przełożyło się na 178 minut, w których nie zanotował żadnych liczb. Z Koroną (1:0) miał świetną okazję do otwarcia wyniku i była to jego najlepsza sytuacja do zdobycia bramki podczas całego pobytu w klubie.
Wiosna nadzieją
W Lechu zimą nastała zmiana, jeśli chodzi o stanowisko pierwszego trenera. Strącono Johna van den Broma, zatrudniono (ponownie) Mariusza Rumaka. Nowe otwarcie w Poznaniu odbyło się jednak bez skrzydłowego.
"Kolejorz" 8 stycznia rozpoczynał przygotowania do wznowienia rozgrywek, a Irańczyk 14 stycznia rywalizację w Pucharze Azji, którą kontynuował aż do 10 lutego, czyli momentu pierwszego meczu Lecha w 2024 roku z Zagłębiem Lubin (2:0). Tego samego dnia Ali i jego kadra przegrała półfinał z Katarem (2:3). Irańczyk nie był podstawowym zawodnikiem swojej reprezentacji. Zagrał tylko w dwóch meczach z ZEA (67 minut - mecz, w którym Iran miał pewny awans) i Syrią (45 minut - wszedł w drugiej połowie i zszedł w dogrywce). Jednak jest regularnie powoływany.
Ali do klubu wrócił przed drugim meczem Lecha z Jagiellonią (2:1) - 17 lutego. Tam wszedł na boisko w drugiej połowie i dał bardzo słabą zmianę. Niemniej nie o to w tym momencie chodzi, a o to, że znowu nie przeszedł okresu przygotowawczego.
Wiosna była nadzieją, że zdrowy Gholizadeh wreszcie zacznie spełniać ciążące na nim oczekiwania i zacznie się spłacać, nawet pomimo pobytu w Katarze. Tym bardziej w obliczu ogromnych problemów zdrowotnych innych zawodników. On o "dziwo" był zdrowy. Ale jak napisaliśmy wyżej. Do meczu ze Stalą Mielec.
Ogromne rozczarowanie
Irańczyk w Lechu rozegrał 12 spotkań (dziesięć w lidze, dwa w Pucharze Polski). Przełożyło się to na 684 minuty, z dorobkiem wspomnianym we wstępie, czyli statystyki w Lechu Ali ma takie same, jak autor tego tekstu. Mówimy o skrzydłowym, a na tej pozycji liczby są bardzo ważne.
Ali dał się poznać jako piłkarz z bardzo dobrą techniką czy wizją gry. Z ciekawym przeglądem pola, lubiącym grę kombinacyjną. Piłka nie przeszkadza mu też przy prawej nodze. Jednak wciąż przypominamy, że mówimy o skrzydłowym. I jednak o najdroższym transferze w historii klubu, który przez całe rozgrywki nie potrafił trafić do siatki rywala czy zaliczyć ostatniego podania.
I tu zaczyna się problem, bo Ali jest piłkarzem niepokazującym w Lechu dość ważnej cechy, czyli szybkości oraz dryblingu. Podczas swojej przygody w Lechu przez te 684 minuty wykonał 35 prób dryblingów, z czego tylko 14 było udanych (45,7 proc.) Oddał też tylko pięć strzałów na bramkę rywali, z czego jeden był celny - ten wspomniany, w bramkarza, z Koroną Kielce z kilku metrów.
Zresztą nie tylko liczby do tej pory nie przekonywały do Gholizadeha, bo najbardziej kibiców Lecha mogła irytować jego dostępność. Biorąc pod uwagę czas od 11 lipca 2023 roku, to Irańczyk do gry był dostępny od 31 października do 16 grudnia (ostatni mecz Lecha w 2023 roku z Radomiakiem). Później wyleciał na wspomniany Puchar Azji i wrócił do klubu 14 lutego 2024 roku i trener Rumak mógł z niego korzystać do 1 kwietnia 2024 - z wyjątkiem 2 tygodni (16-28 marca), kiedy Ali znowu wyleciał na mecze reprezentacji swojego kraju.
Zatem w tym sezonie Irańczyk dostępny do gry był łącznie przez około 3 miesiące. Biorąc pod uwagę jego trzyletni kontrakt i pensję - zakładając - na poziomie około 90 tysięcy złotych, to Ali do tej pory zarobił w Lechu około 800 tysięcy złotych, a do tej pory Lechowi nie dał nic. Nie mówiąc już o kwocie transferu, która jeśli faktycznie wynosiła 1,8 mln euro, to - obecnie - jest to najdroższa wtopa w historii klubu. Przynajmniej na dzisiaj.
Oczywiście ostatni akapit można uznać za nieco populistyczny, jednak chcemy zwrócić uwagę na inną rzecz. Gholizadeh w lipcu będzie miał dwa lata do końca kontraktu i aby zmienić opinię o tym ruchu pod kątem wydanej kwoty jak na polskie warunki, którą teraz można uznać - delikatnie mówiąc - za rozczarowanie, to od początku będzie musiał wejść na swoje najwyższe obroty.
Sezon prawdy
Jasne, że Lech się Irańczyka latem nie pozbędzie. "Kolejorz" jest klubem, który daje bardzo dużo szans. Czasem według kibiców czy ekspertów nawet za dużo. Zresztą dzisiaj wycofanie się z tego ruchu byłoby wstydliwe dla Lecha i przyznaniem do ogromnego oraz kosztownego błędu. A już wielu piłkarzy, jak Velde, Jevtić czy Paulus Arajuuri, dopiero po czasie stawało się bardzo ważnymi postaciami w Lechu.
Oczywiście najpierw kluczem do tego, żeby Ali zaczął "dowozić", musi być zdrowie, a ostatni jego zabieg kolana i rehabilitacja przeciągała się okrutnie, bo przecież miał wrócić dużo wcześniej. Formę z wiosny można zrzucić także na karb braku dwóch okresów przygotowawczych oraz dwóch wyjazdów na mecze reprezentacji, czy braku możliwości załapania odpowiedniego rytmu, bo kiedy wydawało się, że nadszedł moment regularnej gry, to przyszła kolejna kontuzja.
Dodatkowo Ali był rzucany między skrzydłem a pozycją ofensywnego pomocnika. Patrząc po jego grze oraz predyspozycjach, to może być bardziej "10" niż bocznym pomocnikiem. Szczególnie widać to po małej liczbie prób dryblingów, bo przecież mówimy o 35 próbach w 12 meczach (684 minuty). Mało było też strzałów.
Następne rozgrywki będą dla niego sezonem prawdy.
Lepsze jutro?
Opinie o tym, co Ali dał i jeszcze może dać Lechowi czy polskiej lidze, są mocno podzielone. Dlatego zapytaliśmy o to kibiców oraz ekspertów na portalu X. Jeśli autor tekstu miałby ferować wyroki, to widać, że ten piłkarz ma jakość, ale musi mieć wokół siebie odpowiednie otoczenie, mieć zdrowie, przepracować okres przygotowawczy oraz trenera, który w pełni wykorzysta jego atuty i znajdzie miejsce na boisku. Wtedy może wejść na niezły poziom, ale gwiazdą ligi - a tego można by od niego oczekiwać - raczej nie zostanie. Pomijając sam wiek - 28 lat - właściwie niemożliwym jest zarobienie na tym piłkarzu. Można jedynie nie stracić, ale zyskać jakość. Na razie Lech traci, a jakości nie dostał żadnej.
Pytanie brzmiało: Czy uważacie, że ten zawodnik może w przyszłości dać jeszcze coś Lechowi, bo wiadomo, że ten sezon stracony? Czy ten transfer ma szansę się jeszcze "zwrócić"?
Opinii i komentarzy było ponad 200. Zestawiliśmy wybrane.
Na początek dziennikarze.
- Każdego piłkarza na zakręcie da się odgruzować, ale sine qua non - przepracowany cały okres przygotowawczy i brak kontuzji co dwie kolejki. (...) W Lechu dawali radę Stilić czy Jevtić, teraz gwiazdą jest Josue bez wybitnej motoryki. Zresztą Lech cierpi przy ataku pozycyjnym, a tutaj nie musisz być jakimś koniem do biegania - pisał Damian Smyk z portalu Goal.com.
- Uważam, że może, bo to na pewno człowiek, który umie grać w piłkę. Jednakże to, że da jest bardzo mało prawdopodobne. Zbyt wiele przerw i niestabilności spowodowanej urazami i wyjazdami. Lech zachował się jak na wyprzedaży. (...) Taki gracz w pełni możliwości byłby poza zasięgiem Lecha. Jeżeli nabywasz zawodnika relatywnie tanio to - przepraszam za porównanie - jak z innym zakupem w ramach okazji: zastanów się, co tę okazję powoduje. Już wiemy, że dostosowanie Gholizadeha to pełnego wykorzystania go dla Lecha jest trudne, o ile w ogóle możliwe. A Lech nie potrzebuje graczy na przyszłość, ale na teraz, bo to, czego mu brakuje, to trofea - twierdzi Radosław Nawrot, wieloletni dziennikarz sportowy, obecnie Interia.pl.
- Oczywiście, że ma. Nawet najlepsi piłkarze w najlepszych klubach potrzebują więcej niż sezonu żeby najpierw się odnaleźć w nowej rzeczywistości, a potem zacząć spełniać na boisku pomysły trenera. Tylko no właśnie - nie da się tego wypracować z ciągłymi kontuzjami i ciągłymi zmianami trenerów - twierdzi nasz redakcyjny kolega Radosław Przybysz.
Teraz czas na kibiców.
- Oczywiście, że może dać wiele. Nie przeszedł żadnego obozu przygotowawczego, zagrał raptem parę spotkań. Liczę, że najlepsze przed nim - pisze PyraKKS.
- Od początku transfer wydawał się absurdalny i kolejne miesiące to potwierdzają. Długie leczenie, wyjazdy na kadrę i brak właściwego "wykorzystania" jego stylu przez trenera, składają się w jedną, rozczarowującą całość. Gość technicznie może być super, ale w Lechu nic nie zdziała - uważa Bartosz Biskup.
- Jak przepracuje okres przygotowawczy i ominą go kontuzje, to jestem spokojny, że pokaże trochę więcej, niż to, co do tej pory. Bjelica dawał Darko Jevticia na skrzydło, a on też nie był szybki i raczej nie był "fizolem". To nie kwestia pasowania, tylko zwykłego przygotowania - pisze Emil Duda.
- Niech przyjdzie nowy trener, zobaczy go w treningu i pomyśli jak go umiejscowić w tej układance. Za ładne uszy nie grał w Belgii czy na MŚ w Katarze. Ale jeśli po porządnym okresie przygotowawczym nie odpali, to pożegnać w styczniu - komentuje Marcin Jaworski.
- Zakup piłkarza po poważnej kontuzji kolana to jest gigantyczne ryzyko. Wydano te legendarne 1,8 mln euro z założeniem, że piłkarz jeszcze przez ponad dwa miesiące nie będzie zdolny do gry przez dwa miesiące. Fizycznie nie pasuje do ligi, wygląda na przestraszonego - twierdzi Wander.
- Czasem lepiej kupić gorsze auto w dobrym stanie, niż wyższy model, ale zespawany z dwóch po wypadkach - ciekawie zaznacza Jaro Sobierajewicz, prywatnie kibic Lecha, zawodowo dziennikarz muzyczny.
- Im zawodnik starszy tym trudniej mu po kontuzji wrócić do dobrej dyspozycji… A kaliber kontuzji Gholizadeha jest ciężki i to drugiej w tak krótkim czasie. Chciałbym, aby jego historia w Lechu była finalnie podobna do historii Velde, ale nic na to nie wskazuje. Ali nie jest tak zadziorny i przebojowy na boisku jak Velde - dodaje Kamil Rzymski.
- Nie jest winą Gholizadeha, że Lech gra jak gra. Było to duże ryzyko, ale w skali europy i obecnych stawek 1,8 mln to nie są pieniądze z kosmosu. W następnym sezonie mogę iść o zakład, że minimum 10 pkt w kanadyjce. Minimum - zakłada się Konrad Pierzynka.
- W tym wieku moim zdaniem nie zrobi progresu, który uzasadniałby tak wysoki koszt tego transferu, ale przy braku kontuzji powinien być jednym z lepszych w Lechu - umiejętności są, a jeśli dojdzie motoryka i ogranie, to powinno być ok, choć i tak ten transfer jest kompromitacją zarządu - konkretnie zaznacza Tomasz Grzesik.
- Ryzyko jest kluczem - Lech tym transferem zaryzykował i pierwszy sezon nie wypalił - trudno. Ale w Alim widać jakość. Przy prawdopodobnej sprzedaży Marchwińskiego, uważam, że AG to - po dobrym lecie - nowa "10" Lecha w następnym sezonie. Życzę mu dobrze - pisze Igor Słomiński.
- Fatalny transfer. Taki na za rok. Ale wtedy piłkarz to ma 17 lat. Niestety, chcieli zaryzykować i nie wyszło. Lepszy byłby zdrowy piłkarz słabszy oficjalnie niż Ali, ale nie w szpitalu tylko na boisku - komentuje Łukasz Kozłowski, kibic Lecha mieszkajacy na co dzień w Wietnamie.
***
To wybrane opinie, a autor tekstu bardzo dziękuje kibicom za liczny odzew i szereg merytorycznych komentarzy.