Regularnie mieli klub w Lidze Mistrzów, dziś to… 52. liga rankingu UEFA. Drastyczny zjazd w kilka lat

Regularnie mieli klub w Lidze Mistrzów, dziś to… 52. liga rankingu UEFA. Drastyczny zjazd w kilka lat
Xinhua / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 16:30
Białoruś na przestrzeni XXI wieku pięciokrotnie miała klub w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a jeszcze w 2017 roku zajmowała solidne 19. miejsce w rankingu UEFA. Dziś wyprzedza w nim tylko Andorę, Gibraltar oraz San Marino. Futbol za naszą wschodnią granicą przeżywa ogromny kryzys. Dołują kluby, dołuje reprezentacja.
Przez lata wizytówką białoruskiego futbolu na europejskiej arenie było BATE, które aż pięć razy, w sezonach 2008/09, 2011/12, 2012/13, 2014/15 i 2015/16, meldowało się w fazie grupowej Champions League. Tam klub z Borysowa nie robił może furory, nigdy nie awansował nawet do 1/8 finału, ale kilka razy potrafił zagrać na nosie europejskim potęgom. Pokonał Bayern czy Romę, notował remisy w meczach z Juventusem, Milanem i Bayerem Leverkusen. Grał dla siebie, ale też dla Białorusi, która przedzierała się w rankingach coraz wyżej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nawet kiedy nie udało się sforsować bram raju, była jeszcze Liga Europy. W niej też BATE potrafiło grać solidnie i punktować. Faza grupowa tych rozgrywek gościła w Borysowie czterokrotnie, pucharowa - trzy razy.
Bywało i tak, że z zazdrością spoglądaliśmy na naszego sąsiada, gdy polskie kluby nieudolnie próbowały dostać się do Ligi Mistrzów, a on robił to raz po raz bez większego problemu. Nawet jeśli mu się to nie udało, jak w 2019 roku, i tak potrafił wyrzucać za burtę eliminacji ówczesnego mistrza Polski, czyli Piasta Gliwice.

Wielki zjazd hegemona

Tamten dwumecz, dość szczęśliwie wygrany przez BATE, był już natomiast w zasadzie pod koniec złotych czasów ekipy z Borysowa, a co za tym idzie także złotych czasów piłkarskiej Białorusi. Problemy na dobre zaczęły piętrzyć się w 2018 roku po śmierci wieloletniego właściciela klubu, Anatolija Kapskiego. Jego syn, który przejął stery, nie potrafił odpowiednio zarządzać Niebiesko-Żółtymi, a klubowy budżet, wcześniej mocno oparty na pieniądzach zarobionych w europejskich pucharach, zaczął topnieć po kolejnych eliminacyjnych wpadkach. Na domiar złego rządzący krajem Aleksander Łukaszenko znacząco ograniczył dofinansowanie dla klubów sportowych.
BATE nie tylko na dobre przestało liczyć się w Europie, ale też straciło status krajowego hegemona. Po ostatni tytuł mistrza Białorusi sięgnęło w 2018 roku. Potem triumfowały Dynamo Brześć, Szachtior Soligorsk (trzykrotnie) i Dynamo Mińsk (dwa razy). Miniony sezon klub z Borysowa zakończył dopiero na ósmym miejscu w tabeli.

Tragiczni w Europie

Problemy BATE okazały się sporym kłopotem dla całej piłkarskiej Białorusi. Inne kluby nie potrafiły bowiem wejść w buty wieloletniego giganta i na arenie międzynarodowej choć częściowo nawiązać do jego dawnych sukcesów. Dynamo Mińsk w tym sezonie dostało się co prawda do fazy ligowej Ligi Konferencji, ale w niej zajęło 33. miejsce na 36 notowanych w stawce drużyn, zdobywając w sześciu meczach zaledwie trzy punkty. Po mistrzu Białorusi solidnie przejechała się choćby warszawska Legia, która u siebie wygrała 4:0.
Warto natomiast odnotować, że i tak był to dla Białorusi przełom, bo przez kilka ostatnich lat szczytem marzeń okazywało się przejście jakiejkolwiek rundy eliminacyjnej. Począwszy od 2019 roku Dynamo Mińsk odpadało z FK Liepaja (Łotwa), Piastem Gliwice, FK Żeljeznicar (Bośnia i Hercegowina), Hapoelem Beer Szewa (Izrael) i Łudogorcem Razgrad, eliminując w międzyczasie jedynie rywali z Gibraltaru oraz Armenii. Niewiele lepiej radziło sobie Dynamo Brześć, które co prawda w sezonie 2020/21 potrafiło w eliminacjach do Ligi Mistrzów ograć FK Astana i FK Sarajewo, ale potem odpadało już z Maccabi Tel Awiw, Łudogorcem i Viktorią Pilzno.
Kto jeszcze nie pomógł? FK Homel w dwumeczu zostało zmiażdżone przez grecki Aris w stosunku 2:7, FK Witebsk dało się ograć Finom z KuPS, dla Niomana Grodno zbyt mocne były Celje (1:5) i Cluj (0:5), Szachtior Soligorsk odpadał w każdej z pięciu ostatnich rywalizacji, m.in. w starciach z przedstawicielami Luksemburga czy Mołdawii, a skali kompromitacji dopełnił w obecnym sezonie Isłacz Minski Rajon, który okazał się gorszy od La Fiority, przedstawiciela San Marino.
Nic zatem dziwnego, że Białoruś szoruje po dnie rankingu UEFA. Obecnie jest w nim na 52. miejscu, choć przed rozpoczęciem tego sezonu było nawet oczko niżej. Teraz minimalnie wyprzedza Andorę i Gibraltar, nieco bardziej San Marino. Goni natomiast Macedonią Północną, Gruzję, Walię czy Luksemburg.
Ranking UEFA
rankinguefa.pl

Liga coraz słabsza, reprezentacja bez błysku

Należy przy tym pamiętać, że od sezonu 2022/23 białoruskie kluby rozgrywają swoje pucharowe mecze na neutralnym terenie, co jest oczywiście związane z faktem, że kraj ten jednoznacznie opowiada się za Rosją i wspiera jej zbrojną agresję na Ukrainę. Czy ma to wpływ na wyniki? Zapewne tak. Podobnie jak fakt, że po pierwsze - wielu białoruskich piłkarzy nie chce lub nie może grać już w ojczyźnie, bo sprzeciwia się reżimowi Łukaszenki, a po drugie - coraz rzadziej chcą tam trafiać jakościowi obcokrajowcy. Jak podaje portal Transfermarkt, piłkarz o największej wartości w lidze białoruskiej wyceniany jest obecnie na 750 tysięcy euro. Dla porównania, taka kwota w PKO BP Ekstraklasie dawałaby dopiero 98. miejsce.
Białoruski futbol niemal pod każdym względem pikuje dziś z prędkością światła. Piłkarze w tamtejszej lidze mogą zarabiać maksymalnie kilka tysięcy euro, trybuny świecą pustkami, a korupcja jest na porządku dziennym. Istnieje też pokaźna “czarna lista” zawodników, którzy nie mają prawa grać w krajowych rozgrywkach czy reprezentacji, bo nie wspierają rządzącego krajem Łukaszenki. Ten z kolei ma mieć wpływ nawet na to, kto będzie mistrzem kraju.
- Łukaszenko na otwarciu stadionu powiedział wprost, że Dinamo Mińsk ma być mistrzem i nim zostało. To nie tylko ulubiona drużyna Łukaszenki, ale wchodzi w struktury ministerstwa spraw wewnętrznych. Ludzie z pagonami kierują tym klubem. Wszystkie decyzje administracyjne, strategiczne, dotyczące transferów podejmuje minister sportu Siergiej Kowalczuk, który, zanim objął to stanowisko, pracował w białoruskiej służbie bezpieczeństwa, w ochronie Łukaszenki - mówił niedawno w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet były dyrektor sportowy BATE Borysów, Michaił Zalewski.
Niewiele lepiej wygląda obecnie sytuacja reprezentacji Białorusi, choć ona od czasu do czasu potrafi jeszcze postawić się silniejszym od siebie. W ostatnich eliminacjach do mistrzostw Europy z dorobkiem 12 punktów zajęła w swojej grupie czwarte miejsce. Do bezpośredniego awansu zabrakło pięciu oczek, do baraży trzech. Obyło się więc bez tragedii. Białorusini dwa razy ograli Kosowo, potrafili też remisować ze Szwajcarią czy Rumunią. Nie wywalczyli jednak pierwszego w swojej historii awansu na wielki turniej, a potem zawiedli także w Lidze Narodów, gdzie w grupie z Dywizji C zajęli trzecią lokatę.
Białoruś w rankingu FIFA zajmują dziś 98. miejsce, tuż za Syrią, Mozambikiem i Tajlandią. Niebawem przystąpi do walki w eliminacjach do mundialu, ale chyba nikt za naszą wschodnią granicą nie wierzy, że tym razem uda się osiągnąć wynik ponad stan. Patrząc na skład grupy C można niemal z miejsca spisać podopiecznych Carlosa Alosa na straty. Zagrają oni bowiem z Portugalią lub Danią, a także Grecją i Szkocją.
W piłkarskiej Białorusi trudno dziś o jakikolwiek optymizm. Niewiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie cokolwiek zmieni się na lepsze.

Przeczytaj również