Real zarabia miliony, ale ma problem. Grozi mu grobowa cisza, wrogów tylko przybywa

Real zarabia miliony, ale ma problem. Grozi mu grobowa cisza, wrogów tylko przybywa
Alberto Gardin / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski13 Apr · 12:00
Real Madryt postawił na galaktyczną inwestycję, która miała przynieść mu ogromne zyski. I choć zmodernizowane Estadio Santiago Bernabeu rzeczywiście okazało się prawdziwą żyłą złota, to stało się też źródłem niespodziewanego problemu. Sprawa jest dosłownie głośna i jak na razie wcale nie widać jej końca.
To nie są łatwe miesiące dla kibiców Realu Madryt. Drużyna Carlo Ancelottiego w teorii wciąż gra na trzech frontach, ale w Lidze Mistrzów po pierwszym meczu z Arsenalem (0:3) jest praktycznie o krok od odpadnięcia, a jej sytuacja w La Liga po ostatniej wpadce z Valencią (1:2) również znacząco się skomplikowała. Tyle że to wcale nie średnie wyniki sportowe czy też kolejne kontuzje kluczowych zawodników stanowią główny problem klubu. Tym jest bowiem spór wokół odnowionego Estadio Santiago Bernabeu, przez który Real nie może wykorzystać pełni potencjału zmodernizowanego obiektu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Idea rozbudowy stadionu powstałego w latach 40. w dzielnicy Chamartin zrodziła się w głowie Florentino Pereza w okolicach 2009 roku, tuż po ponownym objęciu przez niego stanowiska prezydenta “Królewskich”. Modernizacja rozpoczęła się dekadę później, potrwała w sumie cztery lata i pochłonęła ponad miliard euro. Odnowiony obiekt stał się kluczowym elementem dla klubowych finansów, a przychody z tytułu dnia meczowego tylko w zeszłym sezonie wyniosły blisko ćwierć miliarda euro. Co więcej, na stadionie miały zagościć już nie tylko najważniejsze mecze piłkarskie na świecie. Celem było stworzenie tam centrum koncertowo-eventowego dla całego Madrytu, a nawet Hiszpanii. I właśnie to tak bardzo rozwścieczyło okolicznych mieszkańców.

Jawnie łamią prawo

Pod koniec ubiegłego maja wydawało się, że klubowe władze dopięły swego. To właśnie wtedy na stadionie w ramach trasy “The Eras Tour” wystąpiła Taylor Swift, aktualnie jedna z najpopularniejszych piosenkarek na świecie. Na każdym z dwóch koncertów pojawiło się ponad 65 tysięcy ludzi, którzy mogli podziwiać niesamowite, trwające ponad trzy godziny show. W kolejnych miesiącach Estadio Santiago Bernabeu miało ugościć kolejnych artystów, ale szybko okazało się, że przyjazd amerykańskiej gwiazdy to jedna z ostatnich tego typu sytuacji. We wrześniu klub ogłosił tymczasowe zawieszenie wszystkich zaplanowanych wcześniej koncertów, ponieważ musi dostosować stadion pod względem akustycznym. To był wielki sukces lokalnych aktywistów, którzy od miesięcy walczyli o to, aby ograniczyć okoliczny hałas.
- Podstawowym problemem jest to, że Real Madryt i przedstawiciele stołecznych władz uruchomiły megalomański projekt mający na celu pozasportową eksploatację stadionu, który niszczy życie okolicznych lokatorów. Wyjątkowo szkodliwy jest zwłaszcza poziom hałasu docierającego do domów wokół stadionu. Według nas, czyli mieszkańców, stanowi on atak na środowisko, który realnie zagraża ich zdrowiu, co potwierdzają wszelkie naukowe badania w tym temacie - opowiada anonimowo w rozmowie z nami jeden z dotkniętych sytuacją madrytczyków, działający na Twitterze jako “Ruido_Bernabeu”.
Obszar, na którym mieści się stadion, objęty jest specjalnymi przepisami dotyczącymi hałasu. Jego maksymalny poziom określa się na 55 decybeli przed godziną 23:00, który po tej godzinie spada do 45 decybeli. Tymczasem w czasie koncertów pomiary wykazywały nawet 85 decybeli, co stanowiło jawne złamanie obowiązujących zasad. Takie organizacje jak “Sąsiedzkie Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Bernabeu” już od dłuższego czasu biły na alarm. W bezpośrednim sąsiedztwie Estadio Santiago Bernabeu znajduje się 800 domów, które zamieszkuje ponad dwa tysiące osób. Ci mieszkańcy przez lata przyzwyczaili się do organizowanych tu meczów piłkarskich. Zwiększenie natężenia wydarzeń było już jednak dla nich przekroczeniem pewnej granicy.
- Pamiętajmy o tym, że specjalna strefa ochrony akustycznej została ustanowiona przez Radę Miasta już kilkadziesiąt lat temu. Dlatego teraz to zarówno władze Madrytu, jak i Real ponoszą szczególną odpowiedzialność za właściwe traktowanie tego obszaru. Problem w tym, że obie te strony są skłonne dalej realizować swoje plany i to nawet wbrew prawu. Jeśli to im się nie uda, pewnie będą starali się zmienić obowiązujące teraz przepisy. Wszystko po to, aby stadion był wykorzystywany już nie tylko do meczów piłkarskich, ale jako przestrzeń na różnego rodzaju wydarzenia. To już nie ma być obiekt, na którym odbywa się tylko te 30 meczów rocznie, tu ma się coś dziać niemal codziennie. I nikt nie zważa przy tym na niedogodności, które poniosą przez to mieszkańcy - dodaje nasz rozmówca.

Podejrzewają derbowych rywali

Nie jest też tak, że Real nic nie robi w celu redukcji hałasu. Przecież to sam klub podjął decyzję o wstrzymaniu organizacji koncertów aż do czasu, gdy obiekt zacznie spełniać odpowiednie normy. Początkowo mówiło się, że artyści wrócą na płytę madryckiego stadionu w marcu, później ten termin przesunięto na kwiecień. Koncerty takich gwiazd jak Aitana, Dellafuente i Lola Indigo były wiecznie przekładane, co denerwowało ich fanów. W końcu organizatorzy nie mogli już dłużej grać na czas i zdecydowali się na zmianę lokalizacji koncertów. Pikanterii dodaje fakt, że nowym gospodarzem wielu tych wydarzeń zostało Estadio Metropolitano, czyli domowy obiekt Atletico.
- Hałas to najpoważniejszy błąd Realu. Klub nie przewidział tego typu problemu, ale już pracuje nad jego rozwiązaniem - po to aby wydarzenia organizowane na Estadio Santiago Bernabeu nie przeszkadzały zamieszkującym okolice madrytczykom. Wielu kibiców oraz mieszkańców oczekuje teraz wyjaśnień od Florentino Pereza i zarządu “Królewskich”. W kuluarach sporo mówi się o tym, że za skargami ze strony sąsiadów stoi coś więcej niż ich tylko ich problem z hałasem. Niektórzy twierdzą, że palce mogą w tym maczać ludzie z otoczenia Atletico, ponieważ to na ich stadion przenoszone są kolejne koncerty - opowiada w rozmowie z nami Alex Alonso z Bernabeu Digital.
Ponadto w celu redukcji hałasu Real wprowadził też dodatkowe środki zapobiegawcze w trakcie meczów. Już podczas październikowego spotkania z Espanyolem wyraźnie zmniejszono głośność i jej dawny poziom zachowano jedynie przy kluczowych momentach takich jak prezentacja składu, hymn czy celebracja bramek. Dla niektórych mieszkańców te zmiany okazały się jednak niewystarczające. W dodatku zirytowały one również samych kibiców “Los Blancos”, którzy z jednej strony mogli ledwo usłyszeć inne klubowe komunikaty, w tym te na temat kampanii dotyczącej walki z nękaniem, a z drugiej zaczęli ironicznie się zastanawiać, czy już niedługo sami będą musieli świętować gole w zupełnej ciszy.
- Real naprawdę stara się zaradzić nadmiernemu hałasowi. Klub stale współpracuje z władzami publicznymi. Ponadto zawsze chętnie wysłuchiwał skarg ze strony sąsiadów czy miejskich radnych. Planowano pewne zmiany wokół stadionu, ale odrzucili je mieszkańcy. Wydaje się, że wkrótce dojdzie do porozumienia między “Królewskimi” i Radą Miasta, ale na razie jest za wcześnie, aby przewidzieć, kiedy to nastąpi. Póki co trwa załatwianie wszelkich formalności w tej sprawie - opowiada Alonso.

Groźby zamiast rozwiązań

Formalności narasta, podobnie jak rośnie także lista wrogów Realu. Władze miasta dotąd nałożyły na organizatorów koncertów aż 11 kar o łącznej kwocie przekraczającej 800 tysięcy euro. Zrzeszenie Promotorów Muzycznych (APM) zaprotestowało jednak przeciwko zrzucaniu całej winy za hałas na organizatorów i zarzuciło, że odpowiedzialność ponosi też klub jako zarządca obiektu. Do gry wkroczyła też FACUA, czyli pozarządowa organizacja broniąca praw konsumenta, która wezwała miejskie władze do wszczęcia postępowania przeciwko Realowi. Tyle że te próbują lawirować, a Jose Luis Martinez-Almeida, burmistrz Madrytu, choć sam jest kibicem Atletico, doskonale zdaje sobie sprawę, jak znaczący jest status “Los Blancos” w stolicy.
- Real i miasto nie robią wystarczająco dużo, aby rozwiązać ten problem. Wręcz przeciwnie - czynią wszystko, co tylko możliwe, aby wokół stadionu powstało jeszcze więcej punktów komercyjnych, co wyraźnie zakłóci nasze życie i dotychczasowe koegzystowanie ze stadioniem. To ciężka walka, ja sam nie mogę ci podać swojego imienia, ponieważ od kiedy rok temu założyłem konto na Twitterze, otrzymałem nawet groźby śmierci. A wbrew temu, co mi się zarzuca, nie mam powiązań z żadnym innym klubem piłkarskim. Działam niezależnie, jako jeden z sąsiadów stadionu, bo chcę bronić swoją rodzinę przed tą nielegalną agresją, której jesteśmy ofiarami - zaznacza aktywista z “Ruido_Bernabeu”.
Koniec końców z aktualnej sytuacji nie jest zadowolona żadna ze stron. Real traci miliony, które mógłby zarobić na organizacji kolejnych wydarzeń. Władze miasta stoją w rozkroku, bo nie są w stanie opowiedzieć się w zupełności po którejś ze stron. Z kolei mieszkańcy nadal muszą walczyć o poprawę warunków do życia. Pomimo tych różnic hiszpańskie media są zgodne i twierdzą, że prędzej czy później nastąpi trójporozumienie. Wszyscy będą musieli pójść na pewne ustępstwa, a koncerty najprawdopodobniej wrócą na Bernabeu, tyle że w mniejszej częstotliwości. A nawet jeśli tak się nie stanie, klub zdaje się być gotowy na organizację innych, mniej inwazyjnych dla mieszkańców wydarzeń. Na przykład już w listopadzie obiekt ma ugościć futbolistów amerykańskich Miami Dolphins, którzy rozegrają tutaj pierwszy w historiii Hiszpanii mecz NFL.
- Real już teraz odniósł spory sukces finansowy, a koncerty stanowiły niewielką część tych dodatkowych dochodów i choć były ważnym elementem całości, to nie przynosiły tak dużych zysków, jak mogłoby się wydawać. Na stadionie wciąż mogą odbywać się przecież inne wydarzenia. Krążą plotki, że już niedługo zagoszczą na nim mecze tenisa, a nawet koszykówki. Renowacja nie jest zresztą jeszcze całkowicie zakończona i w nadchodzących miesiącach czekają nas jej kolejne fazy. Wszystko po to, aby jeszcze bardziej poprawić jego wydajność. Na pewno spore znaczenie dla Estadio Santiago Bernabeu będą miały też wydarzenia pokroju meczów NFL. Jeszcze mocniej wywindują jego status - również ten ekonomiczny - podsumowuje Alonso.

Przeczytaj również