Real Madryt za nim tęskni. Zbyt wcześnie pożegnany, gwiazda wypaliła wprost
Najmocniej za kimś tęsknisz dopiero, gdy go stracisz. W Realu Madryt ewidentnie brakuje zawodnika, którego pożegnano zbyt szybko. Joselu wciąż mógłby być wartościowym elementem “Królewskich”.
- Wykonaliśmy wiele dośrodkowań, ale w tym sezonie nie mamy Joselu, który wygrywałby pojedynki powietrzne. Arsenal bardzo dobrze się bronił, trudno było nam znaleźć luki w ich defensywie - powiedział Thibaut Courtois na antenie Movistar po niedawnym meczu z Arsenalem.
Kurz po klęsce Realu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów już opadł, ale warto jeszcze na moment wrócić do dwumeczu, który brutalnie obnażył braki “Los Blancos”. Kadra ekipy z Santiago Bernabeu jest źle skonstruowana i niezbalansowana. W ostatnich miesiącach głównym tematem był brak rozgrywającego, który wypełniłby lukę powstałą po odejściu Toniego Kroosa. Dani Ceballos przez kilka tygodni próbował wcielić się w tę rolę, jednak przez pewien czas pauzował z powodu kontuzji. Mimo wszystko Carlo Ancelotti ma w kadrze zawodnika o profilu Niemca, chociaż oczywiście dysponującego znacznie mniejszą jakością. Przejdźmy jednak do ofensywy.
W linii ataku madrytczyków nie ma dosłownie ani jednego gracza, który mógłby w choćby najmniejszym stopniu zastąpić Joselu. Przeciwko “Kanonierom” Real grał tak, jakby pilnie potrzebował rosłego napastnika, który regularnie toczyłby powietrzne batalie z Williamem Salibą i Jakubem Kiwiorem. Piłki latały bowiem nad głowami bezradnych Kyliana Mbappe i Endricka. Taktyka tysiąca i jednej wrzutki nie przyniosła efektu, ponieważ bez odpowiednich wykonawców nie miała prawa. I tu wracamy do tematu oddania lekką ręką bardzo przydatnego elementu zespołu.
Spełnione marzenie
W ubiegłym sezonie Real zatrudnił zawodnika, który przez całą karierę kochał klub całym sercem. Joselu debiutował w barwach “Los Blancos” w 2011 roku, jeszcze za kadencji Jose Mourinho. Przy jego pierwszym golu asystę posłał Cristiano Ronaldo. Później Hiszpan przez dekadę tułał się po klubach ze znacznie niższej półki. W Alaves czy Espanyolu regularnie zdobywał dwucyfrowe liczby bramek, ale wydawało się, że już nie wróci do gry o najwyższe cele. Snajper niezmiennie marzył jednak o ponownych występach na Bernabeu. W 2022 roku jako kibic wspierał “Królewskich” w Paryżu podczas wygranego finału Ligi Mistrzów. Rok później udało mu się dostać upragniony angaż.
Po odejściu Karima Benzemy Real nie kupił podstawowego napastnika, ponieważ Jude Bellingham idealnie sprawdził się jako fałszywa “dziewiątka”. Jednocześnie nie można zapominać o wkładzie Joselu. W poprzednich rozgrywkach zanotował on aż 17 goli i trzy asysty. Brał udział przy bramce średnio co 100 rozegranych minut. Swoimi trafieniami zapewnił osiem dodatkowych punktów w lidze. Wreszcie dołożył nawet nie cegiełkę, ale prawdziwą cegłę do kolejnego skalpu na arenie europejskiej. W półfinale Ligi Mistrzów na przestrzeni niecałych trzech minut skompletował dublet z Bayernem Monachium. Perfekcyjnie sprawdził się jako as w talii Ancelottiego.
- Kiedy straciliśmy gola, od razu pojawił się pomysł, aby wprowadzić Joselu. Potrzebowaliśmy dwóch goli i ludzi do tego w polu karnym. A on już wtedy miał za sobą bardzo dobry sezon - opowiedział Davide Ancelotti na antenie stacji Movistar. - Joselu nie rozegrał może zbyt wielu minut w tym sezonie, ale dał nam bardzo wiele. Jest idealnym odzwierciedleniem tego, czym jest ta drużyna. Mamy wielu zawodników, którzy nigdy nie tracą pewności siebie, zawsze mają pomysł na to, co mogą zaoferować zespołowi - chwalił Carlo Ancelotti.
- Gdy wszedłem na boisku, od razu powiedziałem Ruedigerowi i Camavindze, że kiedy mają piłkę na skrzydle, to żeby od razu próbowali ją wrzucić w pole karne, że idziemy po zwycięstwo. Przy golu na 2:1 krzyczałem do Nacho: "Podaj, do cholery, podaj tę piłkę". W końcu dostałem podanie i pomyślałem sobie tylko: "Teraz albo nigdy". To był najlepszy moment mojego życia - zdradził sam napastnik.
Za szybkie adios
Poprzedniego lata Real wykupił Joselu z Espanyolu, po czym od razu sprzedał do Al-Gharafa. W tamtym momencie stosunkowo niewiele mówiło się o tej decyzji. Okładki zostały bowiem zdominowane przez transfery Kyliana Mbappe i Endricka. Wydawało się, że na Bernabeu powstaje dream-team, który całkowicie zdominuje futbol na długie lata. Nikt szczególnie nie przejmował się odejściem leciwego napastnika, który większość kariery spędził w hiszpańskich średniakach. I to był błąd.
- Niełatwo jest trafić do Realu w wieku 33 lat. Jestem zadowolony ze wszystkiego, co udało mu się osiągnąć. Chciałbym spędzić kolejną dekadę w Realu, ale może nadszedł właściwy moment na kolejny krok. To też nie zależy tylko ode mnie, klub sprowadził dwóch napastników i planuje sezon w określony sposób. Mogę tylko podziękować za możliwość spędzenia tutaj tego roku. Nigdy nie chciałbym już grać dla żadnego innego europejskiego klubu. Spełniłem swoje marzenia - przyznał ubiegłego lata w rozmowie z dziennikiem AS.
- Decyzja o odejściu z Realu nie została podjęta sercem. Gdyby tak było, zostałbym w Madrycie przez całe życie. Pożegnanie z tym klubem było jednym z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Kiedy wiadomo było, że odejdę, zadzwoniłem do Lucasa i Modricia, żeby im o tym powiedzieć, ale nie mogłem znaleźć słów. Rozmowa z Carlo również nie była łatwa, ponieważ on chciał, żebym został. Przez pierwsze dwa miesiące w Katarze głową byłem nadal w Madrycie. Gdybym mógł, wolałbym nadal być w Realu i grać tam nawet po pięć minut. Ale mogę umrzeć w spokoju, bo występowałem w klubie swojego życia i zdobyłem z nim tytuły - dodał później w programie Jugones.
Już w rundzie jesiennej czuć było, że projekt “Galacticos 2.0” nie gra na miarę oczekiwań. Ekipa Ancelottiego wygrywała oczywiście większość meczów, jednak bardzo rzadko zachwycała kibiców. Raczej przepychała mecze kolanem niż rzucała widzów na tę część ciała. Hiszpańskie media zauważyły, że zespół może tęsknić za zawodnikiem odesłanym do ligi katarskiej.
- Real Madryt popełnił szereg grzechów dotyczących planowania kadry. Klub może za to zapłacić. Odejścia Kroosa, Joselu i Nacho są odczuwalne. Do ataku dołączył Endrick, który może napisać swoją historię, ale brakuje mu ogrania, co jest zrozumiałe. W drużynie nie ma drugiego Joselu, który w poprzednim sezonie idealnie korzystał ze swojego doświadczenia - opisał w październiku Ivan Martin, dziennikarz OKDiario.
Konieczna elastyczność
Nie wątpimy w umiejętności Endricka, który ma potencjał, aby stać się topowym graczem. Problemem pozostaje charakterystyka napastników Realu. Największymi zaletami wychowanka Palmeiras są siła strzału, szybkość i pazerność na gole. Tymi samymi atutami dysponuje Kylian Mbappe. Tymczasem żaden z ofensywnych graczy nie daje możliwości prostej gry na wrzutki. Endrick mierzy 173 centymetry, Rodrygo 174, Vinicius 176, a Mbappe 178. Brahim Diaz i Arda Guler też nie są wieżowcami. W kadrze ewidentnie brakuje piłkarza w stylu Joselu lub po prostu Hiszpana we własnej osobie.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież gra głową nie jest najważniejszym elementem piłkarskiego rzemiosła. Nowożytna historia Realu Madryt była jednak pisana dośrodkowaniami. Bez nich nie byłoby bramki Sergio Ramosa na wagę La Decimy. Nie byłoby niezliczonych trafień Cristiano Ronaldo. Nawet w poprzednim finale Ligi Mistrzów Carvajal strzelił w ten sposób, wykorzystując dogranie Kroosa. “Los Blancos” przez lata specjalizowali się w centrach, które przynosiły zabójcze efekty. To wszystko zanikło z powodu braków kadrowych.
W tym sezonie ligi hiszpańskiej strzelili tylko dwa gole głową. Gorzej w tym elemencie radzą sobie jedynie Sevilla i Real Sociedad (po jednym trafieniu). Dla porównania, w minionej kampanii Joselu sam zdobył sześć bramek z powietrza. W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Hiszpan w pojedynkę oddawał 1,1 strzału głową na mecz. W obecnej wszyscy gracze Realu notowali 1,7 uderzenia. Przeciwko Arsenalowi zespół Ancelottiego posłał 33 wrzutki z otwartej gry i 42 łącznie. Tylko siedem było celnych. Żadna nie sprawiła najmniejszego problemu Davidowi Rayi i spółce.
Powrót? Wątpliwe
- Mój sekret? Uważam się za inteligentnego zawodnika. Staram się cały czas utrzymać maksymalną koncentrację. Ludzie mogą mówić o szczęściu, ale to nie przypadek, kiedy regularnie zjawiasz się w odpowiednich sektorach. Środkowy napastnik, taki jak ja, musi żyć w polu karnym, żyć z dośrodkowań - zdradził Joselu na łamach agencji EFE.
Każdy inny klub mógłby pomyśleć o ponownym zakontraktowaniu tak skutecznego gracza. 35-latek nie zapomniał bowiem, jak się strzela gole. W barwach Al-Gharafa zebrał ich już 14. Rozegrał cztery mecze dla Hiszpanii w fazie grupowej trwającej Ligi Narodów, zatem wciąż potrafi rywalizować na topowym poziomie. Czytając różne wypowiedzi snajpera, można też dojść do wniosku, że gdyby nadarzyła się opcja powrotu, to jeszcze w ten sam dzień stawiłby się w Valdebebas.
Tyle z teorii, ponieważ praktyka pokazuje, że Real nie zwykł ponownie zatrudniać weteranów. Klub pod żadnym pozorem nie kieruje się sentymentem. Kiedy potrzebował stopera, a Sergio Ramos szukał nowego pracodawcy, madrytczycy mieli z miejsca odrzucić tę opcję. Teraz media również podają, że nie ma tematu zakontraktowania Joselu. Włodarze ufają, że Mbappe i Endrick w wystarczający sposób pokrywają pozycję numer 9. Czy tak jest na pewno? Możemy polemizować.
Joselu jako piłkarz może czuć się spełniony. Przez lata pracował na szansę w Realu i wykorzystał ją w 110%. Nikt nie zapomni tego, że walnie przyczynił się do zdobycia przez “Los Blancos” 15. Pucharu Europy. Można domniemywać, że ta historia powinna potrwać nieco dłużej. Hiszpan jeszcze niejedną wrzutkę zamieniłby na gola.