Real Madryt zdeklasowany, pokaz siły młodej FC Barcelony. "Tym ruchem Xavi pogrążył rywali"

Real Madryt zdeklasowany, pokaz siły młodej Barcelony. "Tym ruchem Xavi pogrążył rywali"
Nicolo Campo/Pressfocus
FC Barcelona zdobyła pierwsze trofeum w erze Xaviego Hernandeza. Superpuchar Hiszpanii nie jest najbardziej prestiżowym turniejem świata, jednak żadnym pucharem nie można wzgardzać. Zwłaszcza, jeśli zostało ono zdobyte po tak spektakularnym zwycięstwie nad Realem Madryt.
- Mamy w Realu piłkarzy, którzy są tu od 2013 roku, wygrali wszystkie możliwe trofea, ale nadal nie są nasyceni, czują głód. Real to klub z takimi wymaganiami, że nigdy nie możesz myśleć, że masz pełny brzuch - mówił Carlo Ancelotti przed meczem z Barceloną.
Dalsza część tekstu pod wideo
Słowa Włocha zupełnie nie współgrały z tym, co obejrzeliśmy na boisku w Rijadzie. Real Madryt wyglądał dziś jak drużyna, która wygrała tak wiele, że niezbyt chce jej się walczyć o kolejną zdobycz do gabloty. Apatię “Królewskich” bezlitośnie wykorzystała głodna trofeów FC Barcelona. Po raz pierwszy pod wodzą Xaviego “Dumie Katalonii” było dane zakrzyknąć: “Campeones”. Superpuchar to naturalnie rozgrywki drugiej kategorii, jednak niewykluczone, że okażą się pewnego rodzaju zwiastunem zmian w piłkarskiej hierarchii na Półwyspie Iberyjskim. W takiej formie ekipa Xaviego może mierzyć najwyżej.

Wyciągnięte wnioski

Dzisiejsze spotkanie było niemal lustrzanym odbiciem poprzedniego El Clasico. Wtedy na Santiago Bernabeu to bezlitosny Real Madryt udowodnił znaczną wyższość nad bezradną Barceloną. Wówczas “Los Blancos” też prowadzili do przerwy 2:0, mając niemal całkowitą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Teraz role kompletnie się odwróciły, a to głównie za sprawą wniosków, jakie wyciągnął Xavi Hernandez.
Główną zmianą przeprowadzoną przez trenera Barcelony względem poprzedniego Klasyku była rezygnacja z obu typowych skrzydłowych. Runda jesienna pokazała, że usilne stawianie na duet Ousmane Dembele - Raphinha nie przynosi pożądanych efektów. Jeden nieprzewidywalny jeździec bez głowy w składzie w zupełności wystarczy. Właśnie dlatego dziś Brazylijczyk usiadł na ławce rezerwowych, a jego miejsce zajął Gavi, główny bohater tego meczu.
18-letni pomocnik zagrał w taki sposób, jakby był doświadczonym weteranem z dorobkiem kilkuset spotkań w zawodowej karierze. Wychowanek La Masii w swoim stylu wniósł do zespołu energię, wigor, a do tego okazał się kluczowy przy każdej z trzech akcjach bramkowych. Po kolejnych popisach Gaviego szkoleniowiec Barcelony mógł tylko szeroko się uśmiechnąć, wiedząc, że decyzja o zagęszczeniu środka pola i rezygnacji z dwóch skrzydeł była strzałem w dziesiątkę. Xavi tym jednym ruchem pogrążył cały Real.

Najważniejszy mecz Lewandowskiego

Jednym z bohaterów był Gavi, ale na osobną laurkę zasługuje również Robert Lewandowski. Bez cienia wątpliwości można przyznać, że w końcu 34-latek zagrał na wysokim poziomie w meczu Barcelony o wielką stawkę. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w minionych miesiącach “Lewy” regularnie trafiał do siatki, ale robił to głównie w spotkaniach o mniejszym ciężarze gatunkowym. W dwumeczu z Bayernem Monachium czy przy okazji Klasyku na Santiago Bernabeu Polak był nieswój, miał skłonność do marnowania dogodnych okazji. Dziś obejrzeliśmy jednak znacznie lepszą wersję rasowego snajpera.
Już od pierwszych minut czuć było, że Lewandowski czuje grę i chce się dziś pokazać z najlepszej strony. Po kwadransie miał na koncie dwa strzały, tyle samo, co w całym półfinale z Betisem. Przeciwko “Verdiblancos” Polak również zdobył bramkę, ale całościowo nie prezentował się zbyt dobrze, łatwo tracił piłki, gubił się na murawie. Dziś oczywiście również nie rozegrał idealnego spotkania, ale w decydujących momentach pokazywał rywalom, kto tu rządzi. Takiego Roberta Lewandowskiego Barcelona kupowała z Bayernu Monachium.

“Królewscy” w letargu

Barcelona rozegrała świetne spotkanie przy naprawdę biernej postawie Realu Madryt. Przed pierwszym gwizdkiem Carlo Ancelotti, Karim Benzema i inni zawodnicy “Los Blancos” podkreślali, że Superpuchar to ważne rozgrywki, których nie zamierzają lekceważyć. Boisko pokazało coś kompletnie odwrotnego. Mistrzowie Hiszpanii wyszli na to spotkanie, jakby to był przedsezonowy sparing, po którym można odpocząć na hamaku. W ekipie z Santiago Bernabeu brakowało życia, woli walki, agresji. Real grał jakby za karę, Barcelona z powodzeniem tę karę wypłaciła.
Real pod niemal każdym względem odstawał od przeciwników. Podopiecznym Carlo Ancelottiego przydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele strat, zagrań niedokładnych, niechlujnych. Niezwykle wymownym obrazkiem była sytuacja pod koniec pierwszej połowy, kiedy Toni Kroos padł na kolana i uderzył pięścią w murawę, reagując na niecelne podanie Antonio Ruedigera. Środkowy pomocnik jest piłkarskim okazem mechanicznej perfekcji, co sprawia, że nie toleruje niedbalstwa, dyletanctwa.
Koledzy jednak nie zdołali dostosować się dziś poziomem do Toniego Kroosa. Vinicius Junior był regularnie zatrzymywany przez Ronalda Araujo, Julesa Kounde i każdego piłkarza Barcelony, który akurat się napatoczył. Karim Benzema w doliczonym czasie strzelił honorowego gola, ale przez większą część tego starcia był niewidoczny. Piłkarze Realu przegrywali praktycznie wszystkie pojedynki, dali się zdominować przez młodzieńczy zapał Gaviego, Pedriego czy Alejandro Balde. Katalończycy grali dziś w 4K, “Los Blancos” odpalili tryb slow motion.

Sezon będzie ciekawszy

- Jestem tutaj, żeby zdobywać trofea. Jeśli nie wygramy niczego w tym sezonie, to mnie zabijecie. Nie wygraliśmy nic od pewnego czasu i to odpowiedni moment, aby to zmienić. Zwycięstwo w tym turnieju dałoby nam zastrzyk motywacji, pewności siebie i spokojną głowę, aby dalej pracować - powiedział Xavi jeszcze przed Superpucharem Hiszpanii.
Trener na pewno odetchnął z ulgą, ponieważ w końcu może włożyć coś do gabloty. Z perspektywy Barcelony jednak nie samo zwycięstwo, ale mentalny zastrzyk prawdopodobnie okaże się ważniejszy. Zdobycie pucharu w połączeniu z pokonaniem odwiecznego rywala powinno natchnąć Katalończyków do kontynuowania gry na takim poziomie.
Teraz większa presja ciąży na zawodnikach Realu, którzy nie mogą odnaleźć właściwego rytmu po mistrzostwach świata. “Królewscy” ponieśli dziś zasłużoną porażkę, wcześniej męczyli się z Valencią, a w poprzedniej kolejce ligowej pozwolili Barcelonie odskoczyć na trzy punkty. Oczywiście, nie należy jeszcze wieszczyć żadnego kryzysu na Santiago Bernabeu, ponieważ sezon dopiero wejdzie w decydującą fazę. Carlo Ancelotti musi jednak znaleźć remedium na problemy, które dziś uwidoczniły się w zbyt dużej liczbie. Nie można kompletnie lekceważyć ogromnego regresu "Los Blancos", którzy idzie w parze z odrodzeniem "Blaugrany".
Real będzie szukał powrotu do formy, a "Barca" może poświęcić dzisiejszy wieczór na małą celebrację sukcesu. Xavi ma pierwszy tytuł po powrocie do stolicy Katalonii w roli trenera. Robert Lewandowski podniósł pierwszy puchar po opuszczeniu Bundesligi. Blask Barcelony rozgonił czarne chmury znad Camp Nou.

Przeczytaj również