Real na łowach. Te gwiazdy czekają na telefon. Nowy ulubiony kierunek transferowy?
Kadra Realu Madryt przecieka - zespół dziesiątkują kontuzje, a kołdra jest dość krótka. Nie dziwi więc, że klub pracuje już nad pokaźnymi wzmocnieniami. I szuka ich przede wszystkim w jednej lidze.
Real Madryt zaczął ten sezon bardzo dobrze, bo od dołożenia do klubowej gabloty Superpucharu Europy po solidnej wygranej z Atalantą na Stadionie Narodowym w Warszawie. Wydawało się, że pewnie wkroczy w rozgrywki, w których głównym zadaniem będzie obrona tytułów w Lidze Mistrzów oraz w La Lidze. W pierwszej fazie sezonu “Królewscy” zanotowali jednak zaskakującą liczbę wpadek. Ligowe remisy z Mallorcą i Las Palmas, dotkliwa porażka w El Clasico z Barceloną oraz przegrane z Lille i Milanem w Lidze Mistrzów wlały w serca kibiców sporo wątpliwości.
I choć po niedawnych potknięciach “Barcy”, sytuacja w Madrycie nie wygląda już tak źle, klub i tak być może zareaguje na rynku transferowym już zimą. Wprawdzie z natury jest bardzo niechętny transferom w tym okresie sezonu, ale niewykluczone, że będzie musiał nagiąć własne zasady. Trener Carlo Ancelotti w niektórych formacjach nie ma bowiem zbyt dużego pola manewru. A nawet jeśli mistrzowie Hiszpanii nie zdecydują się na wzmocnienia w styczniu, to już teraz zaczęli się rozglądać za potencjalnymi nowymi zawodnikami na przyszłe lato. I wydaje się, że rozgrywkami, które szczególnie obserwują skauci w Madrycie, jest Bundesliga.
Pomocnicy zamiast napastników
Kiedy w hiszpańskich mediach pojawiają się kolejne rewelacje na temat przyszłych wzmocnień “Los Blancos”, można zauważyć tam pewien klucz. Zdecydowana większość z celów transferowych aktualnie występuje właśnie w Niemczech. Jonathan Tah, Florian Wirtz czy Alphonso Davies to pierwsze z brzegu nazwiska, które przewijają się w transferowych plotkach. Bundesliga stała się dla największych klubów na świecie prawdziwą kuźnią talentów i giganci bez skrupułów z tego korzystają.
- Liga niemiecka należy do jednych z najlepszych rozgrywek na świecie, a w ostatnich latach mocno się rozwinęła. Występuje w niej też dużo dobrych drużyn z drugiego szeregu, które potrafią awansować do europejskich pucharów jak VfB Stuttgart czy Union Berlin. To normalne, że Real szuka tam nowych piłkarzy. Zarobki w Niemczech są mocno kontrolowane, dlatego znacznie łatwiej sprowadzić zawodnika stamtąd niż np. z Anglii - mówi w rozmowie z nami Manu de Juan, madrycki korespondent Diario AS.
Jeśli chodzi o finanse, sprawa nie dotyczy wyłącznie zarobków, ale również sum odstępnego. Młody piłkarz, który na co dzień wyróżnia się w Bundeslidze, wciąż będzie bowiem tańszy w zakupie niż jego rówieśnik z Premier League. Nie oznacza to jednak wcale utraty jakości. W dodatku niemiecki futbol kształci na niektórych pozycjach piłkarzy o profilu, który może być dużo korzystniejszy dla konkretnego klubu, w tym przypadku Realu.
- W Niemczech szczególną uwagę należy zwrócić na występujących tam pomocników, bo w Bundeslidze trenerzy preferują podobny styl jak “Królewscy” - otwarty i techniczny. To przecież tam Real wypatrzył w przeszłości Toniego Kroosa, Mesuta Oezila czy Jude’a Bellinghama. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku napastników, ponieważ pod względem gry defensywnej nie jest to najbardziej wymagająca liga. Zdarza się, że zawodnik, który w Niemczech strzelał na potęgę, potem w Hiszpanii się nie odnajdywał. Przykładem takiego piłkarza jest np. Luka Jović - zauważa nasz rozmówca.
Są dwa priorytety
Dlatego też Real, nauczony historią Jovicia, w Niemczech rozgląda się teraz głównie za piłkarzami do środka pola oraz obrońcami. Oprócz wspomnianego już Taha, Wirtza i Daviesa, wśród potencjalnych wzmocnień w ostatnich miesiącach wymieniano takich piłkarzy jak Joshua Kimmich czy Jamal Musiala. W aktualnej sytuacji kadrowej “Królewskich” priorytetem wydaje się jednak wzmocnienie defensywy. Dlatego spośród obserwowanych piłkarzy niektórzy mogą okazać się przydatni już w zimowym oknie.
- Bez wątpienia w Realu najbardziej potrzebują Daviesa i Taha. Pierwszy wzmocniłby lewą obronę, na której “Królewscy” dysponują co prawda Ferlandem Mendym, ale potrzebują drugiego, nieco młodszego piłkarza na najwyższym poziomie. Z kolei Tah załatałby dziurę, która powstała w wyniku kontuzji Edera Militao. Niemiec może więc trafić do Madrytu już w styczniu. Poczekanie z tym transferem do lata może skutkować, że Real skusi się na innego stopera z Bundesligi, Castello Lukebę z RB Lipsk. Ciekawi mnie natomiast to zainteresowanie Wirtzem, ponieważ akurat jego pozycja jest na Santiago Bernabeu świetnie obsadzona. Przyjście tego piłkarza będzie oznaczać zapewne odejście Rodrygo lub Brahima Diaza - opowiada z kolei w rozmowie z nami Sergio Lopez, redakcyjny kolega De Juana.
Wszystkie te pogłoski cieszą z pewnością dziennikarzy sportowych oraz niemieckich księgowych. Jedni do stycznia lub nawet do sierpnia będą mieli o czym pisać, a drudzy po prostu wykażą pokaźne wpływy z tytułu kolejnych transferów lub oszczędności na pensjach dotychczasowych gwiazd Bundesligi. Nie dla wszystkich jednak te doniesienia to dobre informacje. Pewnie niektórzy sądzili, że Carlo Ancelotti choć w części będzie starał się załatać dziury kadrowe Realu poprzez wprowadzenie do pierwszego zespołu zawodników z akademii “Los Blancos”. Ale na to się nie zanosi, nawet jeśli obecnie swoje szanse dostaje 21-letni Raul Asencio z drugiej drużyny. Dostaje, bo obrona jest zdziesiątkowana.
- Real w najbliższej perspektywie rzeczywiście może skupić się na rynku niemieckim. Zresztą już wcześniej bacznie go obserwował i chciał ściągnąć do siebie piłkarzy z tego regionu. Sytuacja madryckiej “cantery” jest nieco bardziej skomplikowana. Dopóki Carlo Ancelotti będzie trenerem “Królewskich”, nie powinniśmy spodziewać się zbyt wielu szans dla młodych. Teraz rzeczywistość go do trochę tego zmusi, ale na dłuższą metę sytuacja piłkarzy z akademii się nie zmieni - dodaje Lopez.
Nie ma konkretnego klucza
Real zresztą nie musi w ogóle stawiać na wychowanków. W Madrycie wychowują młodych piłkarzy niekoniecznie z myślą o wprowadzeniu ich potem do pierwszego zespołu. Część z nich dorasta w ekipach młodzieżowych z myślą o późniejszej sprzedaży. A te środki klub może potem wykorzystać na pozyskanie wyróżniających się i przede wszystkim gotowych już do gry zawodników z innych zespołów czy też lig. Takim kierunkiem w ostatnich latach stała się Ligue 1, skąd do “Królewskich” w minionych okienkach trafili Kylian Mbappe, Aurelien Tchouameni czy Eduardo Camavinga. To oni mają być wizytówką nowego Realu.
- Choć w sumie w Madrycie nie kierują się w tej kwestii żadnym konkretnym kluczem. Niech najlepszym dowodem jest to, że jeśli przez jakiś czas nie ma na rynku ciekawych Hiszpanów, Real nie ściąga ich na siłę i jest w stanie grać jedenastką złożoną z samych obcokrajowców. W przeszłości sprowadził już kilku piłkarzy z Bundesligi, ale byli też tacy związani wcześniej z Ligue 1, Premier League czy ligą brazylijską. Teraz “Królewscy” poszukują bardzo fizycznych graczy, którzy swoją atletyczną budowę łączą z walorami technicznymi. I to właśnie we Francji jest ich najwięcej, ale Bundesliga też jest pod tym względem interesującym rynkiem - zauważa De Juan.
Nie jest więc też tak, że Bundesliga to dla Realu zupełnie nowy obszar poszukiwań. Już wcześniej “Królewscy” chętnie stamtąd czerpali. Tacy gracze jak Kroos, Oezil czy Bellingham zostali przecież gwiazdami “Los Blancos”, a dobrze poradzili też sobie, przynajmniej momentami, Rafael van der Vaart i Sami Khedira. W XXI wieku jedynym “niewypałem” na tej liście pozostaje tylko Nuri Sahin. Bundesliga może zatem nie tyle zastąpić Ligue 1 w roli “supermarketu”, do którego co jakiś czas zagląda Florentino Perez, ale stać się raczej jego dodatkową alejką w dziale “środkowi pomocnicy i obrońcy”. A być może już wkrótce dołączy do tej listy też sekcja “trenerów”.
- Na razie Carlo Ancelotti ma ważny kontrakt, a w zeszłym roku go nawet przedłużył ze względu na zainteresowanie ze strony brazylijskiej federacji. Zasada w Realu jest prosta - jeśli trener nie wygra ligi lub Ligi Mistrzów, to zwykle kończy się z nim współpracę. Tyle że Carlo dwa lata temu wygrał tylko Puchar Króla, a i tak został. Florentino Perez zrozumiał wtedy, że Ancelotti jest w tym momencie najlepszym możliwym rozwiązaniem dla drużyny. Nie sądzę, by teraz miał go więc zwolnić zupełnie bez wymówki. Sezon jeszcze trwa i nic nie jest stracone. Ale jeśli Włoch odejdzie, wielkim faworytem do objęcia posady po nim będzie Xabi Alonso. I to byłby prawdziwy hołd dla niemieckiego futbolu - podsumowuje De Juan.