Real Madryt. "Giermek" przerósł króla. Karim Benzema w życiowej formie po odejściu Cristiano Ronaldo

"Giermek" przerósł króla. Karim Benzema w życiowej formie po odejściu Cristiano Ronaldo
Brais Seara / shutterstock.com
Karim Benzema i Cristiano Ronaldo to prawdziwe łyse konie świata piłki. Obaj panowie znają się doskonale, dzięki wspólnemu bronieniu barw Realu Madryt przez prawie dekadę. Dziesiątki pucharów, setki bramek, niezliczona ilość dwójkowych akcji - dopiero przenosiny Portugalczyka do Juventusu zerwały tę więź, zniszczyły legendarny już duet napastników “Królewskich”. Z perspektywy czasu transfer CR7 uwydatnił także, kto w tym tandemie spełniał ważniejszą rolę.
Oczywiście tym, który stał na piedestale był niemal zawsze Ronaldo. To portugalski skrzydłowy stanowił fundament większości trofeów zdobywanych przez “Los Blancos” w ostatnich latach. Benzema pozostawał w cieniu swojego wielkiego kompana. Niesłusznie…
Dalsza część tekstu pod wideo

Drugoplanowy lider

Karim nigdy nie był tak skuteczny, jak jego portugalski kompan z linii ataku, aczkolwiek wkład Francuza w sukcesy “Królewskich” pod wodzą Mourinho, Ancelottiego czy Zidane’a jest niepodważalny. Można powiedzieć, że Benzema wręcz nieco przedefiniował rolę “dziewiątki” w futbolu, stając się kimś na pograniczu typowego środkowego napastnika, a rozgrywającego. Liczby asyst uzbieranych przez Karima na przestrzeni lat nie powstydziłby się żaden topowy pomocnik.
Najczęstszym adresatem kluczowych podań Benzemy był nie kto inny, ale właśnie Cristiano Ronaldo. Francuz asystował do CR7 aż 37 razy, co pokazuje, że Portugalczyk z żadnym innym zawodnikiem nie współpracował tak dobrze. Drugi na liście Gareth Bale ma na koncie 28 ostatnich podań do Cristiano, a podium tej klasyfikacji uzupełnia Marcelo z 24 asystami. Ewidentnie widać, że Benzema zdystansował wszystkich boiskowych partnerów obecnego zawodnika Juventusu.
Było to efektem swoistego poświęcenia się Karima Benzemy, którego teoretycznie ustawiano na pozycji środkowego napastnika, jednak w praktyce ustępował on miejsca ścinającemu ze skrzydła Ronaldo. Francuz niejednokrotnie grał z Portugalczykiem na ścianę, dogrywał mu piłki za linię obrońców lub czasami nawet schodził do bocznych sektorów boiska, aby Cristiano zagarnął miejsce w polu karnym rywali.
Altruizm Francuza niejako stał się jego przekleństwem. Brak spektakularnych wyników strzeleckich sprawiał, że Benzema przez lata był niechciany przez wielu kibiców “Królewskich”. Niektórzy preferowali pozyskanie klasycznego snajpera pokroju np. Harry’ego Kane’a, nie rozumiejąc, że podstawą taktyki Realu Madryt jest oddanie pola do popisu Cristiano Ronaldo. Król z Madery potrzebował “giermka” na boisku. Wszystko zmieniło się rok temu, gdy Portugalczyk opuścił Santiago Bernabeu.

Francuski numer

Po głośnym transferze Ronaldo, w rolę pełnoprawnego lidera wreszcie mógł wcielić się Karim Benzema. 31-latek już nie musiał skupiać się na tworzeniu przestrzeni koledze, szukaniu wolnych sektorów boiska etc. “Dziewiątka” Realu wreszcie zajęła miejsce na środku ataku. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
Już w pierwszym sezonie pod nieobecność Cristiano, to Benzema zdystansował pozostałych kolegów, zdobywając 30 bramek we wszystkich rozgrywkach. Drugim najlepszym strzelcem był Gareth Bale, który zanotował… ledwie 14 trafień.
A to był dopiero początek rozkwitu Karima Benzemy. Bieżąca kampania pod względem osiąganych przez Francuza liczb jest jeszcze lepsza. Wychowanek Lyonu nadal ma smykałkę do kreowania gry, jednak wreszcie może łączyć tę umiejętność z byciem etatowym egzekutorem drużyny. Cała ofensywa Realu Madryt opiera się obecnie na barkach Benzemy, który z tą odpowiedzialnością radzi sobie bez zarzutu.
Dotychczasowy dorobek Francuza z tego sezonu to 15 bramek i 7 asyst na przestrzeni zaledwie 19 spotkań. Benzema maczał zatem palce w dokładnie 50% bramek zdobywanych od sierpnia przez całą ekipę “Królewskich”.
Może to tylko gdybanie, jednak zakładam, że nadal grając u boku Ronaldo, takie wyczyny Karima byłyby niemożliwe. Wszak, gdy Cristiano występował na Bernabeu, Benzema notował średnio 1 celny strzał na mecz. W sezonie 2016/17 wskaźnik ten spadł nawet do 0,80. Obecnie “Benz” oddaje 3,2 uderzenia w każdym spotkaniu.

Zmierzch piłkarskiego boga

Ronaldo musi z pewną dozą zazdrości spoglądać w kierunku Santiago Bernabeu. W czasie gdy Benzema notuje swój najlepszy okres w karierze w stolicy Hiszpanii, Cristiano traci blask na Półwyspie Apenińskim. O sportowych wyczynach Portugalczyka głośno jest praktycznie tylko podczas przerw reprezentacyjnych, gdy CR7 ładuje kolejne hat-tricki przeciwko Litwie czy Luksemburgowi.
Na arenie klubowej Cristiano odstaje od poziomu, do którego przywykliśmy w jego wykonaniu. Powoli zbliża się półmetek sezonu, a 34-letni skrzydłowy ma na koncie zaledwie 7 bramek w lidze i jedną w Lidze Mistrzów. W wyścigu o tytuł Capocannoniere (króla strzelców Serie A) Portugalczyk ustępuje kilku piłkarzom, na czele z niesamowitym Ciro Immobile.
Z pewnością pewien wpływ na regres Ronaldo ma brak zawodnika w kadrze Juventusu, który odpowiadałby charakterystyce Karima Benzemy. Gonzalo Higuain to typowy lis pola karnego, który rzadko kiedy bierze się za rozegranie. Z kolei Paulo Dybala operuje bliżej prawego skrzydła, zatem niemożliwe są krzyżowe zmiany po przeciwległej stronie boiska, które Cristiano przez lata uskuteczniał wraz z Benzemą.

Zamiana miejsc

Maurizio Sarri dostrzega problemy Ronaldo z odnalezieniem się w grze bez fałszywej dziewiątki, zatem Portugalczyk po kilkunastu latach kariery zaczął podlegać rotacjom. W meczu z Milanem CR7 opuścił boisko już w 55. minucie, przeciwko Atalancie w ogóle nie zagrał. Co ciekawe, brak Cristiano nie wpłynął negatywnie na rezultaty osiągane przez “Starą Damę”. O zwycięstwach we wspomnianych spotkaniach przesądzali Higuain i Dybala.
A z drugiej strony mamy Karima Benzemę, od którego Zinedine Zidane właściwie zaczyna układanie galowej jedenastki. W kontekście Barcelony od lat używa się terminu “Messidependencii”, ale biorąc pod uwagę zależność wyników Realu od dyspozycji Benzemy powoli może rodzić się słowo “Karimdependencia”.
To porównanie nie jest zresztą przypadkowe, ponieważ Francuz jako jedyny w La Liga rzucił wyzwanie Leo Messiemu. W wyścigu o koronę króla strzelców na razie prowadzi Argentyńczyk, ale “dziewiątka” Realu ustępuje mu tylko o jedno trafienie. Myślę, że Zidane mógłby podsumować wyczyny swojego podopiecznego wyrażeniem “Chapeau bas”.
Jeszcze nie tak dawno niemal każdy sympatyk futbolu żywo interesował się pojedynkiem Cristiano Ronaldo z Messim, jednak odejście Portugalczyka do Włoch wszystko zmieniło. Obecnie CR7 pod względem skuteczności ustępuje nawet...swojemu byłemu partnerowi, Karimowi Benzemie. Wieczny asystent został pierwszorzędnym strzelcem. Role odwróciły się o 180 stopni.
***
Już jutro Leo Messi i Karim Benzema staną naprzeciw siebie w bezpośredniej walce o 3 punkty, prestiż, pierwsze miejsce w lidze i przede wszystkim pozycję lidera w wyścigu o koronę króla strzelców. Cristiano Ronaldo pozostanie jedynie obserwowanie El Clasico z boku, mając z tyłu głowy wspomnienia zażartych pojedynków z Argentyńczykiem o miano najlepszego zawodnika świata.
Czas pokazał, że architektem indywidualnych wyczynów Portugalczyka wbrew pozorom nie był wyłącznie on sam. To w dużej mierze styl gry Benzemy pozwalał CR7 na zaprezentowanie się z najlepszej możliwej strony.
I o ile Karim bez Ronaldo radzi sobie znakomicie, tak Cristiano musi z utęsknieniem wspominać czasy wspólnej gry z francuską “dziewiątką”. Jeśli Ronaldo zna twórczość zespołu Dżem w jutrzejszy wieczór zapewne zaśpiewa pod nosem “To już minęło, ten klimat, ten luz, wspaniali ludzie nie powrócą, nie powrócą już!”
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również