Real? Barcelona? A może Bayern? Luka Jović rozchwytywany przez topowe kluby

Wszyscy chcą Lukę Jovica. Po zdolnego Serba ustawiła się kolejka topowych klubów
Fabrizio Andrea Bertani / Shutterstock.com
Powoli zbliżamy się do końca sezonu, a zatem coraz częściej w mediach pojawiają się plotki transferowe. Jednym z nazwisk, które przewijają się w nich najczęściej jest Luka Jović. Serbski napastnik rozgrywa sezon życia i wydaje się, że już niedługo trafi do jednego z największych klubów świata. Pytanie tylko: do którego?
Kilka dni temu potwierdzono transfer 21-letniego piłkarza do Eintrachtu Frankfurt. Niemiecki klub latem 2017 roku ściągnął go na dwuletnie wypożyczenie, a w zeszłym tygodniu wykupił za siedem milionów euro. To prawdziwa promocja, ale i zakup z myślą o czymś większym, bo sam zainteresowany zapewne długo nie zabawi na Commerzbank Arena.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rewelacja sezonu

W rozgrywkach 2017/18, czyli pierwszym roku spędzonym w Niemczech, Jović spisał się dobrze. Dziewięć bramek w 27 występach pomogło „Orłom” w zajęciu siódmego miejsca w lidze i odniesieniu zaskakującego zwycięstwa w krajowym pucharze. Mało kto jednak spodziewał się tego, że niecałe dwanaście miesięcy później Serb będzie na językach całego piłkarskiego świata.
Obecna kampania jest w jego wykonaniu niesamowita. Właściwie wszystko, czego młody wychowanek Crvenej Zvezdy dotknie, zamienia się w złoto. Zawodnik frankfurtczyków z 17 bramkami na koncie aktualnie zajmuje drugą lokatę w klasyfikacji strzelców Bundesligi.
Do Roberta Lewandowskiego brakuje mu czterech trafień, ale nie oznacza to, że znacząco odstaje od naszego rodaka. Ba, jeśli spojrzymy na liczbę minut, które spędził w tym sezonie na boisku, to dopiero uświadomimy sobie, jak fenomenalne statystyki wykręcił!
Ten młody napastnik w obecnych rozgrywkach ma na swoim koncie niemal 650 minut mniej niż Polak. Oznacza to, że w tym sezonie trafia częściej od niego! I to grając w Eintrachcie Frankfurt, który dysponuje zdecydowanie mniejszym potencjałem niż Bayern.
Gol co niespełna 115 minut gry to kosmiczny wręcz wynik. Dla porównania – legendarny Gerd Müller trafiał co 105 minut, a Lewandowski co 112. Jeśli weźmiemy pod uwagę graczy, którzy w niemieckiej ekstraklasie trafiali co najmniej piętnastokrotnie, to urodzonego w bośniackiej Bijeljinie zawodnika wyprzedzi tylko jeszcze jedna rewelacja obecnej kampanii na niemieckich boiskach – Paco Alcacer. Hiszpan ma jedną bramkę na każde 57 minut spędzone na murawie.
Można wręcz powiedzieć, że u naszych zachodnich sąsiadów mamy do czynienia z podobnym „boomem”, jak ten na Półwyspie Apenińskim, wywołany strzeleckimi popisami Krzysztofa Piątka. Jeśli Jović jest w stanie wykręcać tak niesamowite cyferki w tak młodym wieku, grając w zespole, który nie należy do ścisłej ligowej czołówki, to oczywistym jest, że pojawiają się zainteresowani jego osobą.

Wielkie kluby pukają do drzwi

Nasz bohater przeszedł drogę niemal idealną dla młodego zawodnika. Szkółka Crvenej Zvezdy – kuźnia talentów, Benfica – wylęgarnia gwiazd, Bundesliga – poligon, na którym rozwijają się pokolenia młodych graczy, podbijających świat piłki. Już od pewnego czasu mówiło się o nim jako o wielkim talencie.
Dopiero po jego strzeleckim „wybuchu” pojawiły się jednak doniesienia o żywym zainteresowaniu drużyn europejskiej czołówki. Real Madryt i Barcelona, Chelsea, a także Bayern Monachium to podobno główni faworyci w wyścigu o młodego Serba.
Mówi się o kwocie oscylującej w okolicach 50 milionów euro. Jeśli porównamy to z sumą, którą wydał na niego Eintracht, to możemy tylko przyklasnąć temu, kto wynegocjował taką kwotę wykupu klubowi z Commerzbank Arena.
Już latem zostanie zapewne sprzedany z wielokrotnym zyskiem, dostarczając swojej drużynie ilości pieniędzy, których chyba nigdy w swojej historii nie miała. Do pozostania w klubie nie zachęci go pewnie nawet ewentualny awans do Ligi Mistrzów – czy to przez ligę krajową czy dzięki wygranej w Lidze Europy. Najprawdopodobniej pojawią się jednak oferty nie do odrzucenia.
Władze zespołu z położonego nad Menem miasta nie mają chyba żadnych wątpliwości. Tu będzie jak w tym słynnym GIF-ie z Simpsonów. Jović wejdzie i chwilę potem wyjdzie tymi samymi drzwiami. Wydano na niego kasę właściwie tylko po to, aby zwróciła się z ogromną nadwyżką – po co pozwalać Benfice na sprzedanie go, jeśli można to zrobić samemu?
Taki ruch to dowód na świetne zarządzanie niemieckich „Orłów”. Zagwarantowanie sobie tak niskiej klauzuli wykupu w umowie wypożyczenia gracza, który miał podobno klauzulę odstępnego w wysokości 60 milionów euro, to prawdziwy majstersztyk. Portugalczycy mogą sobie pluć w brodę.
21-latek to typowy łowca bramek. Większość swoich goli zdobywa z pola karnego, nie ma różnicy, czy strzela prawą, lewą nogą czy nawet głową. Tego typu piłkarz mógłby przydać się w każdym klubie.
Umiejętność ustawienia się między obrońcami rywali sprawia, że Serb z łatwością znajduje sobie dogodną pozycję, aby koledzy mogli mu dograć piłkę. To właśnie na ten aspekt jego gry uwagę zwraca większość ekspertów.
To jednak nie jedyna z jego cech, które sprawiają, że przyciągnął uwagę europejskich gigantów. Jego wszechstronność sprawia, że byłby w stanie wkomponować się w każdy z zainteresowanych zespołów.

Partner dla Benzemy?

W Eintrachcie Jović najczęściej występuje w duecie obok Sebastiena Hallera. Ta dwójka tworzy klasyczną parę napastników – dwóch przeciwieństw. Francuz jest rosły, dobrze zbudowany, więc jest idealnym partnerem dla zwinnego i dynamicznego snajpera.
W Madrycie sprawdzało się już ustawienie z dwójką napastników. Karim Benzema był dla Cristiano Ronaldo tym, kim we Frankfurcie jest jego rodak. Piłkarz o algierskich korzeniach fenomenalnie czuje się w roli „wspierającego napastnika”, którego rolą jest wykreowanie szansy dla kolegi – czy to odpowiednim zagraniem, czy samym ruchem.
Wychowanek Crvenej Zvezdy fenomenalnie potrafi z takiej pomocy korzystać. Oczywiście, ewentualne skutki takiej symbiozy nie będą nam znane do momentu, w którym ona nastąpi, ale naprawdę mogłoby to zatrybić.
Zakup młodego napastnika nie byłby też zagrożeniem dla kreowanego na gwiazdę „Królewskich” Viniciusa Juniora. Nie mielibyśmy raczej rywalizacji między nimi o miejsce w składzie, gdyż grają na kompletnie innych pozycjach, a zatem nie zapowiadałoby się na konflikt interesów.
Przy odrobinie szczęścia i dobrym starcie, który podbudowałby pewność siebie Jovicia, mógłby szybko wskoczyć do składu Realu. Klub potrzebuje zmian, a zatem to najlepsza okazja na szybkie zaistnienie na Bernabeu.
Media donoszą jednak, że nie tylko madrytczycy chcieliby zapewnić sobie usługi grającego w Bundeslidze piłkarza. Walkę z nimi może stoczyć ich największy rywal.

Barca potrzebuje drugiego napastnika

Domniemane powody zainteresowania Serbem na Camp Nou mają wynikać z braku głębokości kadry. Próżno bowiem szukać w stolicy Katalonii odpowiedniego zmiennika dla Luisa Suareza.
Ernesto Valverde nie widzi Leo Messiego w roli klasycznej dziewiątki. Dlatego też zimą „Blaugrana” zdecydowała się na sensacyjny krok i ściągnęła Kevina-Prince’a Boatenga. Reprezentant Ghany, krótko mówiąc, zawodzi i można oczekiwać, że miejsca w niesamowicie utytułowanym klubie nie zagrzeje. Nie zapamiętamy go raczej z jego popisów na boisku.
Zatem poszukiwania napastnika trwają. Jović może okazać się świetnym rozwiązaniem. Bardzo dobrze czuje się w grze kombinacyjnej, a do tego potrafi również samemu pociągnąć do przodu z futbolówką przy nodze.
Umiejętność przejścia kilku rywali to właściwie wymóg dla ofensywnych zawodników Barcelony. Jeśli do tego dodamy smykałkę do znalezienia się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i świetne uderzenie z pierwszej piłki, które charakteryzują też Suareza, to zobaczymy, że z pewnością stanowiłby świetne zastępstwo.
Niestety, wystawianie obu panów razem mijałoby się z celem, a zatem Serb musiałby pogodzić się z rolą gracza, który najpewniej w klubowej hierarchii znajdowałby się niżej niż Urugwajczyk. Niemniej, „Barcy” może naprawdę zależeć na pozyskaniu go.
Przy obecnej liczbie spotkań, które „Barca” musi zagrać w ciągu jednego sezonu, konieczna jest jak najszersza kadra i wartościowy zmiennik na każdej pozycji. Nie można oczekiwać, że liczący sobie już ponad 30 wiosen były napastnik Liverpoolu będzie w stanie wystąpić w każdym spotkaniu.

Lekarstwo na londyńskie problemy?

Jeśli 21-latka nie skusi hiszpańskie słońce, to być może będzie mógł liczyć na ofertę z Wysp Brytyjskich. Tutaj jednak sytuacja może być bardziej skomplikowana, bo nie zależy tylko od klubu, który chciałby ściągnąć Serba.
W kuluarach wciąż mówi się, że Chelsea ubiega się o zawieszenie zakazu transferowego, który miałby obowiązywać już od następnego mercato. Jeśli się to uda, to jednym z głównych celów ma być właśnie Jović.
Od objęcia sterów londyńskiej drużyny przez Maurizio Sarriego jedna pozycja na boisku zdaje się nieustannie spędzać Włochowi sen z powiek. Graczy ustawianych na „dziewiątce” było już kilku, a optymalnego rozwiązania wciąż brak.
Na początku sezonu „The Blues” mogli wybierać między Alvaro Moratą i Olivierem Giroudem. Ten pierwszy w styczniu został wypchnięty z klubu, drugi jakby nie przekonywał swojego trenera. Ściągnięto więc Gonzalo Higuaina. Argentyńczyk mimo strzelenia pięknego gola Burnley ogólnie rzecz biorąc zawodzi.
Z meczu na mecz coraz mocniej wydaje się, że były szkoleniowiec Napoli zaczyna żałować pozyskania swojego starego znajomego z włoskiego klubu. Zdarza się już, że wraca do wariantu z Edenem Hazardem ustawionym na szpicy. Tym samym zaczynają się dywagacje dotyczące potencjalnych wzmocnień.
Napastnik Eintrachtu ma jedną z cech, które w „dziewiątkach” ogromnie ceni Maurizio Sarri. Umie cofnąć się po piłkę i brać udział w rozegraniu akcji. Często widać to chociażby w grze „Pipity”, który m.in. dzięki temu został ściągnięty na Stamford Bridge.
Były król strzelców Serie A zatracił jednak to, co najważniejsze – skuteczność. Momentami wygląda, jakby wątpił w samego siebie. I to go odróżnia od Serba. Po takim sezonie, jaki rozgrywa, potencjalny nabytek Chelsea nie powinien mieć podobnych problemów. Znajduje się w końcu w dyspozycji, która pozwalałaby przenosić góry.

A może tak zostać w Niemczech?

Ostatnim z głównych graczy, którzy mają ubiegać się o podpis Jovicia jest Bayern Monachium. Bawarczycy mają go jednak traktować jako opcję „B” dla Timo Wernera, który po sezonie 2019/20 może trafić do klubu za darmo, a możliwe jest też pozyskanie go po zakończeniu obecnych rozgrywek.
Mistrzowie Niemiec bardzo lubią skupować wszelkie nazwiska, które wyróżniają się na rodzimym podwórku. Tym samym pozyskując nowych graczy, jednocześnie osłabiają konkurencję i umacniają swoją dominację.
Kupienie Serba miałoby więc po prostu sens. Mieć dwóch tak klasowych zawodników jak obecni liderzy ligowej klasyfikacji strzelców to ogromny komfort. Można rotować, wystawiać ich razem, nie ma też problemów w razie kontuzji.
W szerokiej kadrze Bayernu mamy wielu naprawdę dobrych zmienników. Wartościowych alternatyw brakuje jednak na bokach obrony i właśnie w ataku. Dlatego też pojawiają się doniesienia dotyczące transferów Wernera i Jovicia.
Nie wydaje się jednak, aby obaj mieli trafić na Allianz Arena. Włodarze bawarskiego klubu będą musieli zdecydować, a kluczowa może okazać się cena.

Skazany na sukces

Czeka nas naprawdę ciekawe lato. Jednym z jego głównych bohaterów z pewnością będzie właśnie Luka Jović. To, co dzieje się dookoła niego, przypomina zamieszanie wokół Krzysztofa Piątka przed zimowym okienkiem transferowym.
Wtedy skończyło się głośną zmianą barw i wydaje się, że teraz będzie podobnie. 21-latek jest w niesamowitym gazie i wierzę w to, że będzie w stanie wejść do mocnego klubu nie tylko z drzwiami, ale i z futryną.
Wicelider klasyfikacji strzelców Bundesligi to materiał na gwiazdę i już niedługo będziemy się mogli przekonać, czy podoła zadaniu, stając się istotną postacią w mocniejszym zespole.
Najpierw jednak będzie musiał dobrze wybrać. Chętnych jest wielu, bo też stać ich na wydanie pieniędzy satysfakcjonujących Eintracht Frankfurt. Szykuje się wielki transfer, który może być preludium do narodzin wielkiej gwiazdy.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również