Raków zrobił na nim przedziwny biznes. W rok wartość urosła razy 10. Teraz gra u boku gwiazd

W barwach Miedzi Legnica pokazał się na tyle dobrze, że sięgnął po niego wówczas świeżo upieczony mistrz Polski z Częstochowy. Maxime Dominguez nie zagrzał jednak miejsca w Rakowie, bo… po niecałym miesiącu został sprzedany z zyskiem. Dziś gra u boku gwiazd i ma za sobą transfer za dwa miliony euro.
Już jako nastolatek zapowiadał się naprawdę nieźle. Regularnie grał dla szwajcarskich reprezentacji młodzieżowych, a chwilę po ukończeniu pełnoletności zaliczył wejście smoka do macierzystego Servette Genewa. W debiucie, który potrwał tylko osiem minut, nie zrobił jeszcze furory, ale potem złapał serię. Drugie spotkanie - asysta, trzecie - gol, czwarte - asysta, piąte - asysta.
Odbudować się w Polsce
Były to jednak, jak się potem okazało, jedynie miłe gorszego początki. Mierzący 173 cm wzrostu środkowy pomocnik przez kolejne kilka lat albo nie grał regularnie, jak w Servette czy FC Zurich, albo zbierał minuty, ale głównie na zapleczu szwajcarskiej ekstraklasy. W wieku 25 lat podjął więc przełomową dla siebie decyzję o opuszczeniu ojczyzny.
Padło na Polskę i pierwszoligową wtedy Miedź Legnica. Dominguez przychodził za darmo, był wyceniany na 250 tysięcy euro, a jego kariera, co tu ukrywać, znalazła się wówczas na sporym zakręcie.
Szwajcar, który ze względu na pochodzenie swojego ojca ma też hiszpańskie obywatelstwo, szybko pokazał jednak nad Wisłą, że nie jest gościem z przypadku. Na zapleczu Ekstraklasy był jednym z liderów drużyny, która wywalczyła awans. Nie tylko dyrygował grą w środku pola, ale dawał też liczby. Strzelił sześć goli, zaliczył siedem asyst, a jego dobrą dyspozycję zaczęły dostrzegać większe kluby. Zatęskniło FC Zurich, mówiło się też o ewentualnym transferze do niemieckiego Greuther Furth.
Ostatecznie wychowanek Servette Genewa został w Legnicy jeszcze przez rok, już na boiskach Ekstraklasy. I choć zaliczył z zespołem błyskawiczną degradację, to miał sporo przebłysków. Upodobał sobie mecze z topowymi klubami. Przeciwko Legii nie tylko strzelił gola, ale zaliczył też dwie asysty, a ten drugi wyczyn powtórzył także w starciu z Lechem.
Wszyscy zyskali
Dominguez przykuł wówczas uwagę Rakowa Częstochowa, który akurat zbroił się przed rywalizacją w eliminacjach Ligi Mistrzów. I choć Szwajcar podpisał dwuletni kontrakt, to kilka tygodni po parafowaniu umowy… nie było go już w klubie. “Medaliki” zrobiły jeden z najbardziej nietypowych interesów w historii polskiej piłki klubowej. Ściągnęły piłkarza bez kwoty odstępnego, dały mu zaliczyć jeden występ w wymiarze 59 minut, po czym przed upływem pierwszego miesiąca sprzedały z zyskiem, za 200 tysięcy euro, do portugalskiego Gil Vicente.
W teorii Raków zrobił wtedy dobry biznes, bo szybko, w zasadzie bez zbędnego wysiłku i promowania piłkarza, zarobił na nim przyjemną sumę. Przyszłość pokazała natomiast, że poprzeczka Domingueza, i pod względem boiskowej przydatności, i potencjału transferowego, była znacznie wyżej. Kapitalną “czutką” wykazało się tu Gil Vicente.
Portugalczycy zapłacili 200 tysięcy euro, a 11 miesięcy później sprzedawali już Szwajcara za… dziesięć razy tyle. Były pomocnik Miedzi i Rakowa błysnął bowiem na Półwyspie Iberyjskim. Zaliczył tam kapitalny start, potem trochę spuścił z tonu, ale tak czy siak sezon 2023/24 kończył z niezłym bilansem sześciu goli i pięciu asyst. Jego rynkowa wartość urosła diametralnie, a Vasco Da Gama z brazylijskiej Serie A rzuciło na stół dwa miliony euro.
Przez Brazylię do USA
Oczekiwania względem Szwajcara, który wskoczył na listę 20 najdroższych transferów w historii klubu, były spore, ale póki co Dominguez nie podbił Kraju Kawy. Przez kilka miesięcy był głównie zmiennikiem, strzelił jednego gola, dorzucił jedną asystę, a na murawie spędził niespełna 500 minut, głównie grając jako skrzydłowy. Konkurencja w środku pola była bowiem naprawdę solidna.
Kilka tygodni temu Vasco wysłało go więc na wypożyczenie. Nie byle gdzie.
29-latek zasilił szeregi przedstawiciela MLS, Toronto FC. Stawia tam dopiero swoje pierwsze kroki, na razie zaliczył trzy występy, ale zdecydowanie ma z kim współpracować. Jego klubowymi kolegami są m.in. byli reprezentanci Włoch i piłkarze takich klubów jak Napoli czy Juventus - Lorenzo Insigne oraz Federico Bernardeschi. Dominguez na pewno spędzi w kanadyjskim klubie resztę 2025 roku, ale niewykluczone, że potem mistrzowie MLS z 2017 roku zdecydują się na jego wykupienie. Zapewnili sobie taką opcję.
Ciekawie toczą się więc losy piłkarza, który spędził w Polsce dwa lata. Przychodził do Miedzi jako gość z problemami, solidnie się rozkręcił, dał zarobić Rakowowi, a potem wypromował się na tyle, że teraz zwiedza uznane kluby na kolejnych kontynentach. Kto wie, być może w najbliższych miesiącach czy latach jeszcze o nim usłyszymy.